fot. własne
Udostępnij:

Komentarz do najważniejszych wydarzeń tygodnia (3-9.10.2016)

Przyszedł długo oczekiwany poniedziałek - czas na komentarz do najważniejszego wydarzenia minionego tygodnia. Tym razem wypowiem się na temat eliminacyjnego spotkania do MŚ oraz do całej otoczki wokół niego.

Polacy zagrali podobnie jak w pierwszym meczu w Kazachstanie. Tam również do przerwy prowadzili różnicą dwóch bramek i tak samo w sobotę martwiliśmy się o wynik końcowy. O tym spotkaniu nie można powiedzieć - najważniejsze, że wygraliśmy, za rok, czy dwa nikt nie będzie wspominał przebiegu gry, ale zapamięta wynik. Sztab szkoleniowy na czele z Adamem Nawałką ma bardzo duży problem. I to nie tylko z powodu kontuzji Arkadiusza Milika oraz Michała Pazdana, ale przede wszystkim braku spokojnego prowadzenia gry, czyli wyniku. Kiedy Polacy zremisowali na inaugurację rozgrywek nie biłem na alarm, ponieważ uważałem, że strata dwóch bramek jest przypadkiem i w kolejnych meczach będzie lepiej. Teraz niby jest lepiej, gdyż Polacy wygrali z bezpośrednim rywalem, ale powtórzyła się sytuacja z Astany. Biało-Czerwoni rozpocząć lepiej drugiej połowy nie mogli. Szybko strzelona bramka na 3:0 powinna uspokoić grę. Kibice w 47. minucie mieli prawo myśleć i powiedzieć głośno, że jest już po meczu i Polska tego spotkania nie przegra. Ale nie piłkarze. Oni są profesjonalistami i na tyle doświadczeni, że powinni wiedzieć, że gra się do ostatniego gwizdka sędziego. Drugi mecz z rzędu doprowadzić do nerwowej końcówki, to nie przypadek. Coś się dzieje w głowach naszych piłkarzy i Nawałka musi ten problem rozwiązać.
Wrócę jeszcze na chwilę do Milika. Kiedy okazało się, że potrzebna będzie zmiana, to nie dowierzałem oczom, że za napastnika Napoli wejdzie Linetty. Mając na ławce dwóch napastników, którzy są w życiowej formie selekcjoner wpuszcza na boisko pomocnika, który nic specjalnego nie pokazał. Mam nadzieję, że w meczu z Armenią obok Lewandowskiego zagra Teodorczyk lub Wilczek (lub obaj).
Jak już jestem przy Lewandowskim, to warto napisać, że kapitan reprezentacji Polski kilkakrotnie nawoływał kibiców, którzy tego dnia wypełnili stadion do ostatniego krzesełka o wsparcie. Niestety doping był, ale tylko na pół minuty. Będąc ok. 100 metrów od kibiców gości kilka razy słyszałem głośne "Denmark, Denmark" zamiast "Polska, Polska". Jeżeli ktoś decyduje się na przyjście na stadion, to nie po to, by siedzieć wygodnie i oglądać mecz, ale należy pamiętać, że trzeba się jednoczyć z reprezentacją. W czasie meczu wszyscy jesteśmy jedną drużyną - i piłkarze i kibice. Dlatego jak Polacy wygrywają, to mówimy wygraliśmy, a jak przegrali, to mówimy przegraliśmy.

Piłkarze dają z siebie wszystko na boisku i oczekują tego samego od kibiców na trybunach. Do kibiców zgromadzonych na stadionie należy fanatyczny doping przez całe spotkanie, a nie przez góra pięć minut. Nawet w 82. minucie przy odśpiewaniu hymnu część osób sobie siedziała. A przy stanie 2:0 jak była meksykańska fala, to część stadionu (na szczęście mała) tylko podnosiła ręce, a inna nawet nie reagowała. Smutne jest to, że kibice zamiast dopingować wolą robić selfie.

Kamil Radomski


Avatar
Data publikacji: 10 października 2016, 13:09
Zobacz również

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.