fot. elbocon.pe
Udostępnij:

Keylor Navas nie jest tym, którego trzeba winić

Po demolce Realu Madryt na Santiago Bernabeu, zastrzeżenia mieć można niemal do każdego zawodnika biegającego wówczas w białej koszulce. Bramki jednak bronił odziany w jaskrawo-żółty trykot Kostarykanin, który świetnymi paradami zmniejszył wymiary porażki.

Keylor od momentu przybycia do stolicy Hiszpanii, musi radzić sobie z niemałym stresem. Jego pozycja w bramce jak i klubie nigdy nie była pewna. Zarzuca się mu zbyt niski wzrost, ale przede wszystkim niewystarczającą jakość na strzeżenie bramki najlepszego klubu XX wieku.

W czasie gdy psy na Keylorze zostały już powieszone, a Kepa Arrizabalaga jest więcej, niż jedną nogą przy Concha Espina 1, ten wznosi się na wyżyny i kapitalnymi interwencjami przypomina dlaczego zwykło się go zwać kotem.

Najbardziej znamienną obroną dzisiejszego meczu, jest wyjęta koniuszkami palców piłka uderzona z woleja przez Paulinho. Brazylijczyk z bliskiej odległości posłał futbolówkę, która zmierzała pod poprzeczkę bramki Królewskich. Czujny w niemal każdej sytuacji, były piłkarz Levante, przy pierwszej bramce Blaugrany zdobytej przez Suarez'a miał znikome szanse na interwencję.

Dwa razy zdołał wybić Messiemu myśli o zdobyciu bramki, jednak przy mocno uderzonym przez niego rzucie karnym - skapitulował. Obraz świetnego występu Keylora nie powinien jednak przyćmić oczów działaczy Los Blancos w poszukiwaniu nowego bramkarza, gdyż bardzo himeryczny Navas nie zawsze prezentuje wysoką dyspozycję i nie jestem przekonany czy można powierzyć mu bramkę Realu na dalsze lata.


Avatar
Data publikacji: 23 grudnia 2017, 18:38
Zobacz również

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.