blank
fot. MARCA
Udostępnij:

Julen Lopetegui – największy wygrany tego sezonu!

Jeszcze rok temu był okrzyknięty złą sławą, po tym co zrobił, jakie podjął decyzję. Teraz jest najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi, bo to dzięki niemu Sevilla po raz szósty wygrała Ligę Europy. 

Julen Lopetegui jeszcze przed rokiem był nominowany do tego, by z reprezentacją Hiszpanii odnieść sukces na mundialu w Rosji. Przed jego rozpoczęciem podpisał kontrakt z Realem Madryt, a władze federacji natychmiast zadecydowały o jego zwolnieniu. Podczas MŚ Hiszpania doszła do 1/8 finału, gdzie odpadła z gospodarzem turnieju po rzutach karnych. Następnym przystankiem był wyżej wspomniany Real.

Początki można uznać za przyzwoite, lecz z biegiem czasu coś zaczęło się psuć. Piłkarze nie grali na swoim maksymalnym poziomie, a kolejne wpadki były mocno krytykowane przez zarząd i media. Florentino Perez dał mu ostatnią szansę - jeśli wygra w klasyku to zostanie. Niestety rozpędzona wtedy Barcelona zmiażdżyła Real 5:1! Po końcowym gwizdku Lopetegui wiedział co się święci, a kilka godzin później klub wydał komunikat o jego zwolnieniu. Miał utrudnione zadanie, w swoich szeregach nie miał Cristiano Ronaldo, który odszedł do Juventusu. Trudno więc było podnieść zespół, scalić go tak, by funkcjonował jak wcześniej.

Barcelona - Real 5-1. Julen Lopetegui: To bardzo ciężki cios, ale czuję się silny - Sport w INTERIA.PL

Lopetegui po porażce z Barceloną 5:1, następnego dnia zwolniony

W tym czasie kiedy jemu nie szło nie szło też Sevilli. Los Nerwionenses prowadzeni wtedy przez Pablo Machina nie notowali najlepszych wyników, a czary goryczy przelała porażka w ćwierćfinale Ligi Europy ze Slavią Praga. Po tej niespodziewanej wpadce z posadą pożegnał się Pablo Machin. Monchi szukając nowego trenera od sezonu 2019/20 wybierał spośród kilku dobrych taktyków, a także takich, którzy mieliby dobry kontakt z drużyną. Wybór padł właśnie na Lopetegui'ego, dyrektor sportowy dał mu szansę na odbudowę, zaufał jemu i jego pomysłom.

Sezon swój zaczął kapitalnie, trzy wygrane ligowe i jeden remis z Celtą, ale tamto spotkanie należy uznać za wpadkę, ponieważ Sevilla na boisku była o wiele wiele lepsza niż rywal. Jeden błąd zaważył o wyniku. Następnie przyszła runda grupowa Ligi Europy i ligowe starcie z Królewskimi. Dla Lopetegui'ego było to niezwykle ważne, aby pokazać się z jak najlepszej strony, a nawet nieco odgryźć się za niepowodzenia na Santiago Bernabeu. Real okazał się lepszy i wywiózł do Madrytu trzy punkty. Wygrana też miała być w starciu z Eibarem, lecz jego podopieczni zaprzepaścili dwubramkowe prowadzenie i wrócili do domu z niczym.

Ligowych średniaków ogrywał, ale problem wciąż miał z ekipami z czołówki. Poległ 0:4 z Barceloną, a także zanotował dwa remisy z Valencią i Atletico. Kolejny słabszy okres przyszedł w lutym, kiedy przez łącznie pięć spotkań z rzędu nie mógł wygrać. Krytykowano go za porażkę z CD Mirandes, a konsekwencji odpadnięcie z Pucharu Króla.

Niespodziewanie na świat przyszła pandemia koronawirusa i wszystkie ligi zostały zawieszone. Po ich wznowieniu Lopetegui odniósł niesamowity sukces nie przegrywając od marca ani razu! Jest to wybitne osiągnięcie zwłaszcza, że zatrzymał dążącą po mistrzostwo Barcelonę. Jednak miał też problemy z ograniem ekip bijących się o utrzymanie, albo nie walczących już o nic. W LE od samego początku dawali znać, że to oni chcą zabrać to trofeum na Pizjuan. I tak też się stało. Wygrana z Interem 3:2 pozwoliła kibicom choć trochę wynagrodzić fakt, że nie mogli ich oglądać na żywo w tych trudnych czasach.

Lopetegui celebrujący z piłkarzami trium w Lidze Europy 

Lopetegui odżył w Sevilli. Władze klubu są zadowolone z tego sukcesu i na pewno nie powtórzy się sytuacja jak rok czy dwa temu, że trener nie dotrwał do końca sezonu. Hiszpan na pewno pozostanie na Estadio Ramon Sanchez Pizjuan, a motywację będzie czerpał jeszcze z jednego powodu. Na horyzoncie jest Liga Mistrzów! Tam też szkoleniowiec będzie chciał pokazać swoją wartość, a przede wszystkim zajść jak najdalej. Jego motto życiowe brzmi: praca! Tylko tyle, albo aż tyle, ale jakże ważne. Swoją ciężką pracą potrafił podnieść zespół po przejściach i odnieść z nimi sukces.

Pamiętajmy, że rok temu także były spore przetasowania w składzie, wielu zawodników odeszło takich jak Sarabia, Ben Yedder, Rico, Carrico (zimą). Z piłkarzy, którzy wcześniej się nie znali, nie grali ze sobą stworzył prawdziwą rodzinę. Wiele z nimi rozmawiał, motywował, wskazywał błędy oraz rzeczy do poprawy. Pod jego wodzą odżyli tacy gracze jak Ocampos, Munir, Torres. Problem był tylko z de Jongiem, który strzelał rzadko, ale za to w najważniejszych meczach. Po tym co zrobił w półfinale z Manchesterem United nie bał się go wystawić w podstawowym składzie na finał. Holender pięknie odpłacił się za zaufanie i zdobył dwa gole, które pozwoliły Sevilli sięgnąć po trofeum.

Kilka miesięcy temu Lopetegui powiedział, że brakuje nam wielu rzeczy. To było w jego najgorszym okresie, kiedy Sevilla miała problemy z grą oraz z pokonaniem rywala. Monchi wbrew opinii kibiców oraz zarządu zaufał mu i pozostawił na stanowisku. Dziś jego łzy mówią wszystko, podkreślają ból i cierpienie jakie on i zawodnicy musieli przejść, by osiągnąć sukces. Teraz w podsumowaniu można napisać o tym co osiągnął. Czwarte miejsce w lidze, awans do Ligi Mistrzów. Co najważniejsze - na 54. rozegrane spotkania Sevilla przegrała tylko 8! To też świadczy o tym jak poukładał sobie defensywę, jak wyszkolił Diego Carlosa oraz Julesa Kounde.

Do Brazylijczyka na pewno będzie miał zastrzeżenia, ponieważ to on maczał palce we wszystkich golach, które zdobyli rywale. W meczu z Wolves to on dopuścił się faulu w polu karnym, ale stałego fragmentu nie wykorzystał Raul Jimenez. Następnie zrobił to samo w starciu z Czerwonymi Diabłami, tym razem Bruno trafił. Na szczęście jego koledzy i on sam przetrwali najgorszy moment i zdołali odpowiedzieć. W finale najpierw sprokurował rzut karny faulem na Lukaku, a później dopuścił się przewinienia, po którym padł gol na 2:2. Swoje błędy na pewno zmazał przewrotką w polu karnym, po którym Sevilla wygrała z Interem.

Lopetegui nie krył swoich emocji po końcowym gwizdku sędziego. Wraz ze swoimi asystentami i sztabem wspólnie dołączyli do świętujących na murawie piłkarzy. Jako pierwszy wyszedł po medal o gratulacje od członków UEFA.

Radość i łzy Lopetegui'ego po zwycięstwie nad Interem

Zdjęcia: MARCA


Avatar
Data publikacji: 23 sierpnia 2020, 7:00
Zobacz również

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.