fot. Krzysztof Drobnik (Piłkarski Świat)
Udostępnij:

II runda el. do Ligi Europy: Gyt-trick i… okropna brutalność w końcówce!

Lech Poznań zwyciężył 3:1 z Szachtiorem Soligorsk po niezwykłym show, które zaprezentował tercet Kostevych - Gytkjaer - Amaral. Pierwszy z nich kręcił obronę rywali, jak mu to się podobało, drugi ustrzelił hat-tricka, na co wskazuje sam tytuł, a trzeci zanotował 2 asysty. To właśnie w dużym stopniu dzięki tej trójce "Kolejorz" wywalczył awans do III rundy eliminacji do Ligi Europy. 

Złudna pierwsza połowa

Lech pierwszą połowę zaczął z wysokiego C. Pierwszą okazję poznaniacy wykreowali sobie już w drugiej minucie spotkania. Kostevych obrócił się z rywalem na plecach, dograł futbolówkę w pole karne, jednak uderzenie Makuszewskiego zostało przyblokowane. Bardzo szybko, bo zaledwie minutę później odpowiedzieli piłkarze z Białorusi. Kowalew zagrał na prawo do Burko, ten odegrał, jednak piłkarz Szachtiora nie trafił w piłkę. Z kolei, dokładnie po kwadransie gry padł pierwszy gol. Po dłuższym bezsensownym wymienianiu się podaniami przez zawodników rywali, futbolówkę przejął Kostevych, podał po ziemi do Jevticia, ten kapitalnie szybko zgrał do Gytkjaera i Duńczyk oddał sytuacyjny strzał, po którym kibice zaczęli cieszyć się z inauguracyjnej bramki w tym meczu. Kolejną klarowną sytuację lechici wytworzyli sobie 8 minut później. Świetne dośrodkowanie ponownie ukraińskiego wahadłowego, przeciął w biegu znowu duński snajper, jednak piłka odbiła się od poprzeczki. Następnie groźną okazję stworzyli sobie gracze z Soligorska. Po doskonałym prostopadłym podaniu od Burki, futbolówkę strącił Bakaj, ale nieznacznie się pomylił. W pewnym momencie oglądaliśmy grę praktycznie od bramki do bramki. Minutę po groźnej akcji Szachtiora, po raz kolejny Kostevych wrzucił płasko w pole karne, lecz Makuszewski nie zdążył zamknąć akcji. Chwilę po tym po raz kolejny sytuację wykreowała sobie "poznańska lokomotywa"! Po nieudanym kopnięciu z prawej nogi Jevticia, piłka trafiła do Gytkjaera, jednak jego uderzenie instynktownie wybronił Klimowicz. Niestety, po pół godzinie regulaminowego czasu doszło do przykrego zdarzenia. Janicki zderzył się głową z Canasem i został zmuszony do opuszczenia murawy. Jeszcze tuż przed zakończeniem pierwszej części spotkania, Gytkjaer mógł zdobyć bramkę. Strzał oddany jednak przez niego z głowy wylądował idealnie w dłoniach golkipera przeciwników.

Wszystko pracowało jak należy 

Maszyna podopiecznych Ivana Djurdjevicia w pierwszej połowie pracowała, tak jak powinna. W ofensywnie akcje były regularnie świetnie oskrzydlane nie tylko przez Kostevycha, ale także i Makuszewskiego. Piłkarze z Białorusi byli bardzo często łapani na spalonym, więc pułapka ofsajdowa zdała egzamin. W defensywie też bardzo rzadko można było odczuć niepokój, bowiem Białorusinie rzadko stwarzali sobie klarowne sytuacje. Wszystko wyglądało wręcz perfekcyjnie. Nikt nie spodziewał się takiego obrotu spraw, jaki miał miejsce w drugiej połowie.

Coś się zepsuło

W drugiej połowie lechici zdecydowanie obniżyli loty. Zaczął im pasować wynik 1:0 i stwarzali sobie coraz mniej okazji. Z minuty na minutę rosła ilość niedokładności. Szachtior też nie porywał, ale walczył. W 68. minucie bardzo mocny strzał oddał Burko, piłka jednak po rykoszecie minęła słupek. Minutę później w Poznaniu na trybunach urodziła się nadzieja na podwyższenie wyniku. Buric doskonale wybił, futbolówka trafiła idealnie na nogę Amarala, który znalazł się w sytuacji "sam na sam" z Klimowiczem, jednak uderzył wprost w bramkarza. 10 minut przed końcem los wypisał najczarniejszy scenariusz dla kibiców poznańskiego Lecha. Po ogromnym zamieszaniu w polu karnym gospodarzy, Łaptew uderzył piętą i trafił do siatki. Po "Kolejorzu" od razu było widać wielką motywację do gry, chrapkę na strzelenie gola, gdyż poznaniacy zdecydowanie nie chcieli grać dogrywki. W doliczonym czasie Makuszewski kapitalnie wyłożył piłkę Amaralowi, Portugalczyk uderzył z pierwszej piłki, jednak Klimowicz nie dał się pokonać.

Wymarzona dogrywka

Zaledwie 4 minuty po wznowieniu gry, lechici zdobyli gola, który uspokoił trybuny w Poznaniu. Radut prostopadle zagrał do Amarala, ten przebojem wdarł się w pole karne, idealnie podał do Gytkjaera, a ten na pustą bramkę nie pomylił się. 2 minuty później było blisko wyrównania. Po bardzo dobrej wrzutce w pole karne, strzał oddał Lisakowicz, jednak bośniacki golkiper Lecha złapał piłkę. Tuż po tej akcji, kolejną okazję stworzył sobie Amaral. Napastnik uderzył na bramkę rywali, lecz świetnie wybronił Klimowicz, a jego poprawka została zablokowana. Minutę przed regulaminowym zakończeniem dogrywki, Cywka świetnie wyprowadził kontrę dryblingiem, podał do Amarala, jednak jego kopnięcie na dalszy słupek wybronił po raz kolejny dobrze dysponowany bramkarz zespołu rywali. Rozstrzygnięcie spotkania nastało w 118. minucie! Po raz kolejny Amaral idealnie zagrał do Gytkjaera, a ten jedynie dopełnił formalności podwyższając wynik na 3:0! W międzyczasie ekipa z Białorusi otrzymała 3 czerwone kartki za głupie faule i dyskusje z sędziami. Tymi graczami byli: Bałanowicz, Rybak, Łaptew.

Lech Poznań 3:1 Szachtior Soligorsk

Bramki: Gytkjaer (15', 94', 118') - Łaptew 79'

Składy:

Lech Poznań: Burić - Janicki (Orłowski 46'), Rogne (C), De Marco - Makuszewski, Cywka, Gajos (Radut 89'), Kostevych - Jevtic (Amaral 66'), Gytkjaer, Tiba (Trałka 97')

Szachtior Soligorsk: Klimowicz (C) - Burko, Rybak, Bordaczew, Matcheivik - Selyava, Szoke (Shibun 91'), Kowalew, Canas (Lisakowicz 74'), Ebong (Bałanowicz 46') - Bakaj (Łaptew 46')

MVP: Gytkjaer


Avatar
Data publikacji: 3 sierpnia 2018, 0:04
Zobacz również

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.