Grzechy główne Fulham

Fulham FC. Chyba nikt nie zrobił gorszych transferów jak właśnie oni. Ba, transfery, to nie jedyne co “The Whitters” zrobili źle. Trzech trenerów, roszady w składzie co mecz, dziecinne błędy zarządu. Kto by pomyślał, że to może zakończyć się spadkiem?

Mirror

 

W średniowieczu stosowano przeróżne okrutne tortury na najgorszych przestępcach. Możliwości torturowania był cały szereg, ale nie mieli jednej, taką którą możemy pochwalić się w dzisiejszych czasach. Kto wie jaką? Mała wskazówka – biało-czarne, pochodzi z londyńskiej dzielnicy Hammersmith and Fulham i została stworzona w roku 1879. Tak, brawo! Jeśli pomyśleliście o Fulham FC to wygraliście. Spytacie co? Powiedzmy, że uznanie autora.

Kogo trzeba kupić, żeby wydać 112 milionów euro i nie być w stanie utrzymać się w lidze? 865 sobowtórów Sławomira Peszki? Okazuje się, że można zrobić to w sposób znacznie sprytniejszy – ściągnąć Jeana Michaela Seriego (30 milionów), Andre Zambo Anguissę (25 milionów), Aleksandara Mitrovicia (20 milionów), Alfiego Mawsona (16,5 milionów), Joe Bryana (6,5 milionów), Fabriego (6 milionów), Le Marchanda (4 miliony) oraz Ryana Babela (2 miliony) i łudzić kibiców, że coś z tego utrzymania będzie. A może nawet coś więcej! 

 



Najwięcej gotówki Fulham przeznaczyło na Jeana Michaela Seriego. Tutaj pojawia się pierwszy problem. Iworyjczyk grał całkiem nieźle we Francji, ale chyba nie na tyle, by wydawać na niego 30 milionów. Lepszym nabytkiem byłby chociażby… Matteo Guendouzi. Kosztował Arsenal 8 milionów euro, dwadzieścia dwie bańki mniej od Seriego. Sprowadzenie 19-latka również specjalnie trudne by nie było. Lorient i Fulham dzieli przepaść zarówno jeśli chodzi o dysponowane finanse jak i reputacje.

Fulham przeprowadziło całą masę transferów, ale o obronie nikt szczególnie nie pomyślał. Beniaminek posiada jeden z bardziej dziurawych bloków defensywy w Premier League. Pozwolę sobie przedstawić obrońców zespołu „The Whitters” – Maxime Le Marchand. 29-letni Francuz, który wzmocnił wstąpił w szeregi Fulham latem ubiegłego roku. W Ligue 1 sprawdzał się. Tyle, że właśnie jeśli chodzi o transfery z Francji – trzeba uważać. Ligue i Premier League dzielą trzy przepaście i pięć mamucich skoczni. Właśnie dlatego kupno 28-letniego obrońcy z drużyny nie należącej do elity francuskich rozgrywek może skończyć się źle. I widzimy to na załączonym obrazku. Drugi to Calum Chambers. Perełka Arsenalu, która wpadła w szambo. Powrót stopera na Emirates Stadium zweryfikuje, czy tą perełkę można wyczyści z pomocą wody i ściereczki, czy potrzeba nieco mocniejszych środków. Na razie prawdopodobniejsza wydaje się ta druga opcja. Pan numer trzy to nikt inny jak Tim Ream. 31-letni Amerykanin, który o tyle o ile w Championship się sprawdzał to w Premier League ma już problem. Kto by pomyślał, że Amerykanin po trzydziestce, grający przez ostatnie kilka lat w niższych ligach angielskich będzie miał problem z odnalezieniem się w Premier League…

Twitterowe przeprosiny Fosu-Mensaha

 

Tak frajersko rozegrane okno transferowe dało się jeszcze uratować. Zamiast zgasić w porę ogień, który pojawił się na Craven Cottage, włodarze londyńskiego zespołu do tego ognia dodali oliwy. W tym sezonie Fulham prowadziło trzech szkoleniowców. To nie zdarza się często nawet w naszej rodzimej Ekstraklasie. Zaczęło się od Slavisy Jokanovicia. I w zasadzie na nim powinno się skończyć. Fakt, może pięć punktów zdobytych na przestrzeni dwunastu spotkań mogło dawać do myślenia władzom “The Cottagers”, ale po trudnym początku powoli przychodziła odsiecz. Najpierw “The Whiters” napsuli sporo krwi drużynie Liverpoolu. Przegrali 2-0, ale arbiter nie uznał bramki Mitrovicia, który jego zdaniem był na minimalnym spalonym. Sytuacja kontrowersyjna. Następnie Jokanović zmienił formacje Fulham na 4-2-3-1. Wzmocniło to defensywę, która radziła sobie tragicznie. I w sumie teraz też radzi sobie tragicznie. Dlaczego? Bo zarząd Fulham nie dał czasu na jej wdrożenie. Jokanovic “spadł z rowerka”. 

Fulham FC do Premier League wróci. Wprawdzie nie za rok, za 2-3 lata już prędzej. Stracą dużą część swojego składu, ale chyba najboleśniejsze będzie pożegnanie Ryana Sessegnon. Wychowanek „The Whiters” jest już na tyle solidny, że gra w Championship byłaby dla niego ograniczeniem. Cóż pozostało Fulham? Na to pytanie pozwólmy odpowiedzieć Michałowi Probierzowi.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.


x