Fratelli D’Italia! Włosi już w gotowości do boju na EURO
Sześć miesięcy odliczania. Za nami dopiero losowanie Euro 2016, ale Włosi już się pieklą. Ruszyła medialna maszyna. Balotelli nie może usiedzieć na kozetce, na której leczy kontuzje. Verratti czeka na konfrontację ze Zlatanem. Prezydent włoskiej federacji zaciera ręce, że w grupie udało uniknąć się Niemiec i Hiszpanii. Belgia, Szwecja, Irlandia, czyli rywali "Squadra Azzurra" to obecnie trzy najpopularniejsze kraje nad Tybrem, rozkładane od kilku dni na czynniki pierwsze. Zaczęło się, jak mawia klasyk, "pompowanie balonika". W Italii turniej już się zaczął.
Takie można odnieść wrażenie po publikacjach tamtejszej prasy. Nagłówek za nagłówkiem, artykuł za artykułem spina klamrą jedno hasło: EURO 2016. "La Gazzetta Dello Sport" nie ma wątpliwości, że w kraju nie brakuje piłkarzy zdolnych namieszać na wielkim turnieju. Dokładnie jak przed czterema laty w Polsce i na Ukrainie pod wodzą dwóch panów: Cesare Prandellego z ławki trenerskiej i Andrei Pirlo, który wcielił się w rolę boiskowego generała. Tego pierwszego już nie ma, bo jego miejsce zajął Antonio Conte. Drugi od kilku miesięcy dogorywa w New York F.C. i o dziwo mianował już naturalnego następcę. - Jestem przekonany, że Marco Verratti będzie wkrótce jednym z najlepszych pomocników świata – chwali kolegę Pirlo. Sam jednak nie składa broni. - Zrobię jednak wszystko, żeby pojechać do Francji.
Sam Verratti nie komentuje wszystkich pozytywów na swój temat, bo musiałby robić to w zasadzie non-stop. Ledwie w tym tygodniu Xavi stwierdził, że to piłkarz pasujący swym profilem idealnie do Barcelony. Już teraz stał się główną postacią Pumy, partnera technicznego reprezentacji także, i z takimi referencjami można oczekiwać, że poprowadzi Italię do sukcesu. Dzienniki z Półwyspu Apenińskiego nie mają wątpliwości, że rywalizacja Marco i Zlatana wyrasta na najciekawsze starcie fazy grupowej. Obaj są kumplami z PSG, ale 17 czerwca staną po dwóch stronach barykady. Po raz pierwszy w karierze. Choć oczywiście nie będzie to pierwsza okazja dla Ibrahimovicia, żeby dać się we znaki Włochom. Wystarczy cofnąć się o 11 lat i EURO 2004. Szwed zdobył bramkę na 1:1 (wynik otworzył Cassano) niesamowitym strzałem piętą. Do dziś uznaje się to za najładniejsze trafienie całego turnieju.
Dziś weteran z Malmoe i Verratti nie szczędzą sobie uszczypliwości. Odgrażają się nawzajem, że ich reprezentacje pozbawią rywala punktów. Do dyskusji nieśmiało wtrącił się głos rozsądku w postaci Conte. - Ibra? No cóż. W sekundę może zburzyć wszystko.
Selekcjoner Włochów wykazał się przy okazji ogromnym poczuciem humoru, które akurat mocno musiało zaboleć Mario Balotellego. Balo tuż po losowaniu fazy grupowej umieścił na swoim Instagramie zdjęcie grupy Włochów, okraszając ją komentarzem, że „nie może doczekać się już startu turnieju”. Rozbawiony Conte wypalił tylko. – Czego nie może się doczekać? Oglądania ich w telewizji? Wszystko w jego rękach. Najpierw musi dać od siebie bardzo dużo - kwituje selekcjoner. Prawda jest taka, że Balotelli niczym nie przypomina zawodnika, który na poprzednim turnieju robił furorę i niemal w pojedynkę eliminował Niemców w półfinale turnieju. Dwie piękne bramki zdobyte na Stadionie Narodowym to już dość wyblakłe wspomnienie. Po raz ostatni enfant terrible można było oglądać w meczu reprezentacji na mundialu w Brazylii. Koszmarny sezon w Liverpoolu, powrót na wypożyczenie do Milanu, tylko jeden gol, aż wreszcie kontuzja pachwiny i operacja. 25-latek dziś na pewno w rankingu kandydatów do powołań ustępuje Graziano Pelle z Southampton, naturalizowanemu Brazylijczykowi Ederowi z Sampdorii czy nawet Simone Zazy, który nie może przebić się do składu Juventusu i chce zimą zmienić barwy klubowe. A w kolejce czeka jeszcze rewelacyjny Domenico Berardi z Sassuolo.
Conte przeszedł przez eliminację suchą stopą, więc absencja Balotellego w kadrze nie byłaby wielką sensacją. Piłkarze byłego szkoleniowca Juventusu (niedawno "La Gazetta dello Sport" napisała, że rodzina Agnellich wciąż ma mu za złe porzucenie pracy w Turynie) wygrali 7 meczów i 3 zremisowali. Zero porażek. Kibice modlą się, żeby po EURO nie pisano też "zero tituli". Sytuacja przed turniejem jest dobra, bo Włosi na przestrzeni ostatnich miesięcy zaszczepili optymizm w narodzie. W drodze do Francji wyprzedzili o cztery punkty Chorwację i Norwegię o pięć. Naturalnie po drodze zdarzały się mecze groteskowe jak 1:0 z Maltą, ale to standard, bo czterokrotni mistrzowie świata znani są z lenistwa. Jedna bramka przewagi automatycznie generuje w nich myśli o szybkim zjeździe do bazy i odpoczynku.
Jedynym policzkiem w obecnej sytuacji dla Conte i jego graczy muszą być notowania bukmacherów. Faworytem do wygrania Grupy E są Belgowie, dopiero później Italia. Co więcej, za silniejsze reprezentacje uznaje się obecnie łącznie pięć ekip: Francję, Niemcy, Hiszpanię, Belgię właśnie i Anglię. Obecna klasa sportowa jest oceniana mniej więcej na poziomie Portugalii, która przecież ma tak naprawdę jedną niekwestionowaną gwiazdę - Cristiano Ronaldo. Wiadomo jednak, że Włosi to drużyna turniejowa. Przed czterema laty nikt nie miał względem nich wielkich oczekiwań, ale jednak dobrnęli do finału. Tam zostali już co prawda rozbici przez Hiszpanów, ale przed triumfem na Mundialu w Niemczech w 2006, specjaliści też nie przewidywali fajerwerków. Wszystko dlatego, że chwilę przed imprezą wybuchła afera korupcyjna, a z Serie A degradowano Juventus.
Kiedy przed kilkoma dniami w paryskiej Palais des Congres Angelos Charisteas wyciągnął kulkę, w której znajdowała się kartka z napisem "Italy" po sali przeszedł pomruk zadowolenia i podniecenia. Idąc do mixed zone na wywiady najbardziej zaniepokojony taki rozwojem wydarzeń zdawał się być Martin O'Neill, selekcjoner Irlandczyków. Facet nie był nawet przekonany, na kim skupić uwagę. Wypalił tylko, że Ibra jest najbardziej nieobliczalną osobą z całej grupy, ale Włosi to... Włosi. Roy Keane dla odmiany nie był skory do dyskusji. Miał za to minę dokładnie taką samą jak w sytuacjach, kiedy z niezwykłą brutalnością wbijał się w nogi rywali z Premier League. Nawet Zlatan, kiedy zebrał się już na powagę, wycedził: „To jedni z faworytów całego turnieju”. Jego trener z kadry, Erik Hamren, wtórował Ibrze. - To zdecydowani faworyci grupy, wraz z Belgami. Będziemy zmuszeni atakować z trzeciego rzędu.
Paradoksalnie, Belgowie nie są zbyt skromni. Nawet ci, którzy Serie A znają od podszewki. - To raczej ciężka grupa, bo każdy z zespołów ma wysokie umiejętności. Tyle, że razem z Włochami jesteśmy faworytami. Irlandia powinna być wymagająca, Zlatan może z kolei ukarać każdego i wszyscy o tym wiedzą - komentuje Radja Nainggolan z Romy. Marc Wilmots uderza w buńczuczne tony. - Włosi na pewno nie są zadowoleni, że się z nami zmierzą.
Niekoniecznie, biorąc pod uwagę opinię prezesa włoskiej federacji. - Jest to bardzo mocna grupa, ale przynajmniej uniknęliśmy Hiszpanii i Niemiec. To świetne zespoły, z którymi w przyszłym roku rozegramy towarzyskie mecze - puentuje Carlo Tavecchio.
Pewne i widoczne jest jedno, co idealnie odzwierciedla drugi wers hymnu narodowego "Azzurrich": "l'Italia s'è desta”, czyli „Włochy się budzą”.
Za tekst dziękujemy FourFourTwo
-
AktualnościLKE: Jagiellonia remisuje i wypada z najlepszej ósemki
Michał Szewczyk / 19 grudnia 2024, 23:23
-
AktualnościUrbański jednak zostanie w Bolonii. Właśnie przedłużył kontrakt
Michał Szewczyk / 18 grudnia 2024, 21:08
-
Ligi zagraniczneOficjalnie: RB Salzburg z nowym trenerem. Powrót w nowej roli
Kamil Gieroba / 18 grudnia 2024, 12:33
-
AktualnościKolejna młodość Fabiańskiego. Angielskie media zachwycone
Michał Szewczyk / 17 grudnia 2024, 18:04
-
AktualnościOficjalnie: Ryoya Morishita na dłużej w Legii Warszawa!
Victoria Gierula / 17 grudnia 2024, 15:58
-
AktualnościSerie A: Inter upokorzył Lazio na Stadio Olimpico (WIDEO)
Michał Szewczyk / 16 grudnia 2024, 22:52