blank
fot. Źródło: PZPN
Udostępnij:

eWinner II liga: Wybudzenie z zimowego snu

Po zimowej przerwie wznowiono rozgrywki eWinner II ligi. Największą niespodzianką 21. kolejki jest remis walczącego o bezpośredni awans Ruchu Chorzów z rezerwami Lecha Poznań. Emocji w minionym weekendzie nie brakowało - w ośmiu rozegranych spotkaniach strzelono aż 31 goli. Nie odbyło się jedynie spotkanie Śląska II Wrocław z GKS-em Bełchatów, który najprawdopodobniej wycofa się z rozgrywek.

Ruch Chorzów - Lech II Poznań 2:2 (1:1)

Daniel Szczepan 42, 51 - Norbert Pacławski 36, Siergiej Kriwiec 87

Ruch: Jakub Bielecki - Konrad Kasolik, Filip Nawrocki (Bartłomiej Kulejewski 46'), Remigiusz Szywacz - Paweł Żuk, Michał Mokrzycki, Patryk Sikora (Vanja Marković 68'), Łukasz Janoszka, Tomasz Foszmańczyk (Piotr Stępień 68'), Tomasz Wójtowicz - Daniel Szczepan.

Lech II: Bartosz Mrozek - Krystian Palacz (Arkadiusz Kaczmarek 61'), Adrian Laskowski, Maksymilian Pingot, Ksawery Kukułka - Tymoteusz Klupś (Filip Wilak 83'), Łukasz Norkowski, Siergiej Kriwiec, Patryk Gogół (Eryk Kryg 61'), Jakub Antczak (Damian Kołtański 61') - Norbert Pacławski (Łukasz Spławski 67').

Kolejkę zakończyliśmy chyba największą niespodzianką 21. serii spotkań eWinner II ligi. Już na starcie tegorocznych zmagań strata Ruchu Chorzów do drugiej Chojniczanki Chojnice wzrosła do czterech punktów. Drużyna z Chojnic zrobiła swoje i odniosła pewne zwycięstwo w Stężycy. Ruch natomiast miał spore problemy w starciu z rezerwami Lecha Poznań, a komplet punktów stracił niemal w ostatniej chwili.

Od pierwszych minut, zgodnie z oczekiwaniami, gospodarze stwarzali sobie więcej okazji do strzelenia gola. Żadna z prób tak naprawdę nie zagroziła realnie bramce Bartosza Mrozka. Większość uderzeń było zbyt niedokładnych, a te celniejsze były zbyt słabe. W 36. minucie fatalny błąd popełnił Jakub Bielecki. Bramkarz Ruchu po wrzutce z lewego skrzydła wypuścił z rąk piłkę w pozornie łatwej sytuacji, co błyskawicznie wykorzystał Norbert Pacławski wbijając piłkę do pustej bramki.

Atutem Ruchu w tym spotkaniu z pewnością była obecność na boisku Daniela Szczepana. 26-letni napastnik w przeciągu kilkunastu minut zdołał odmienić losy spotkania. Jeszcze przed przerwą po jego strzale głową doszło do wyrównania. Próbę wybicia piłki głową próbował podjąć jeszcze stojący na linii bramkowej kapitan Lecha II Łukasz Norkowski, jednak ta po jego zagraniu wpadła do bramki. Po raz drugi w tym spotkaniu Szczepan "ukłuł" rywala w 51. minucie - i ponownie przy pomocy jednego z rywali. Tym razem piłka uderzona przez niego odbiła się pechowo od Maksymiliana Pingota i zmieniła kierunek, co całkowicie zmyliło Mrozka. Piłka po uderzeniu głową przez Szczepana zmierzała już w stronę bramki "Kolejorza", stąd nie może być mowy o samobójczym trafieniu 18-latka.

Po dwóch golach Szczepana Ruch poszedł za ciosem i powinien "zamknąć" ten mecz. Tak się jednak nie stało, co okrutnie zemściło się w 87. minucie. Świetnie w polu karnym zachował się wprowadzony z ławki Łukasz Spławski, który pomimo Bartłomieja Kulejewskiego za plecami zdołał obrócić się w stronę bramki i wystawić piłkę Siergiejowi Kriwcowi. Nie można pominąć tego, że Kulejewski miał już na koncie żółtą kartkę, więc musiał być szczególnie ostrożny, by nie wyrządzić swojej drużynie większej krzywdy. Mimo wszystko jego reakcja powinna być bardziej stanowcza.

Ruch ma czego żałować. Główni rywale do bezpośredniego awansu wygrali swoje mecze i zaczynają beniaminkowi powoli odjeżdżać. Oczywiście nie ma co mówić jeszcze o jakimkolwiek kryzysie, jednak strata dwóch punktów w takim stylu jest wymowna. Drużyna, która chce realnie walczyć o najwyższe cele, powinna umieć dobić rywala w odpowiednim momencie i nie pozwolić nabrać mu powietrza. Lech II potrafił uratować się przed utonięciem, za co nagrodą jest utrzymanie się w strefie barażowej.

Stal Rzeszów - KKS 1925 Kalisz 4:3 (3:1)

Krzysztof Danielewicz 23, Patryk Małecki 31, Łukasz Góra 36, Piotr Głowacki 88 (karny) - Daniel Kamiński 8, Piotr Giel 62, Bartosz Gęsior 82

Stal: Wiktor Kaczorowski - Dominik Marczuk, Łukasz Góra, Paweł Oleksy, Piotr Głowacki - Krzysztof Danielewicz, Bartłomiej Poczobut, Bartosz Wolski - Damian Michalik (Kacper Piątek 85'), Patryk Małecki (Kacper Sadłocha 85'), Andreja Prokić (Rafał Maciejewski 90').

KKS 1925: Mateusz Górski - Jakub Głaz, Bartosz Gęsior, Mateusz Gawlik, Przemysław Stolc - Bartłomiej Putno (Michał Borecki 88'), Adrian Łuszkiewicz (Andrzej Kaszuba 88'), Mateusz Wysokiński (Kamil Koczy 60'), Daniel Kamiński (Kacper Dudek 76') - Mateusz Majewski (Néstor Gordillo 76'), Piotr Giel.

Niewiele brakowało, by lider eWinner II ligi już na starcie tegorocznych zmagań stracił punkty. Ostatecznie drużynie prowadzonej przez Daniela Myśliwca udało się wybrnąć z trudnej sytuacji, tworząc jednocześnie wraz z rywalami widowisko atrakcyjne dla oka nawet tego wybredniejszego sympatyka futbolu.

Stal słabo rozpoczęła to spotkanie. Miejscowi w pierwszym kwadransie pozwolili na zbyt wiele niżej notowanemu rywalowi. W kilku sytuacjach udawało się zatrzymać ich ataki, jednak w 8. minucie wysunięty trochę za bardzo do przodu Wiktor Kaczorowski pozostał bezradny przy lobie autorstwa Daniela Kamińskiego. Przegrywający lider finalnie pokazał swój ofensywny potencjał i w przeciągu 13 minut odwrócił z nawiązką wynik meczu. Najpierw Krzysztof Danielewicz dobił strzał w słupek Pawła Oleksego, który zdecydował się na płaski strzał zza pola karnego. W 31. minucie po dośrodkowaniu z rzutu wolnego złą próbę wybicia piłki z własnego pola karnego mocnym i zdecydowanym uderzeniem wykorzystał Patryk Małecki. Pięć minut później całą pogoń efektownym uderzeniem po wrzutce z rogu Małeckiego sfinalizował Łukasz Góra. W międzyczasie jeszcze w poprzeczkę z dystansu strzelił Danielewicz.

Pomimo otrzymania trzech szybkich ciosów zachwiany KKS 1925 nie upadł na deski. Znajdująca się tuż nad strefą spadkową drużyna w drugiej połowie walczyła z liderem jak równy z równym, czego efektem było nawet doprowadzenie do remisu. Zwiastun ciekawej końcówki meczu w 62. minucie dał nam Piotr Giel. Napastnik KKS-u 1925 został de facto nastrzelony przez jednego z rywali, który nieudolnie próbował wybić piłkę spod własnej bramki. Nerwowo w szeregach gospodarzy zaczęło robić się już 20 minut później, gdy Bartosz Gęsior dobił piłkę obronioną z wielkim trudem przez Kaczorowskiego.

Wszystko jednak zakończyło się happy endem ze strony Stali. W 86. minucie po nienajlepszym wybiciu piłki spod własnej bramki jednym sprytnym zagraniem głową Andreja Prokić został wypuszczony niemal sam na sam z Mateuszem Górskim. Serba z polskim paszportem sfaulował Mateusz Gawlik, za co Leszek Lewandowski podyktował rzut karny. Odpowiedzialność na siebie wziął Piotr Głowacki, który strzelił trzeciego ligowego gola w tym sezonie z jedenastu metrów, zapewniając tym samym Stali 15. wygraną w tym sezonie.

Po remisie Ruchu Chorzów przewaga Stali nad trzecim zespołem w tabeli wynosi już jedenaście punktów. Druga Chojniczanka do lidera traci natomiast siedem "oczek". W dalszym ciągu minimalnie nad strefą spadkową znajduje się KKS 1925. Na ich szczęście sześciopunktowa przewaga nad "czerwoną strefą" została utrzymana, co daje pewien stopień bezpieczeństwa.

Radunia Stężyca - Chojniczanka Chojnice 0:3 (0:1)

Sam van Huffel 6, Artur Pląskowski 46, 73 (karny)

Radunia: Kacper Tułowiecki - Jakub Witek, Przemysław Szur, Rafał Kosznik - Maciej Orłowski (Szymon Nowicki 74'), Jakub Letniowski (Damian Szuprytowski 55'), Dmytro Baszłaj, Wojciech Łuczak, Radosław Stępień (Janusz Surdykowski 64'), Kuba Lizakowski (Nikodem Potrac 75') - Dawid Retlewski (Michał Miller 74').

Chojniczanka: Kamil Broda - David Niepsuj (Kamil Mazek 79'), Marcin Grolik, Damian Byrtek, Kacper Kasperowicz, Michał Mikołajczyk (Sebastian Olszewski 89') - Sam van Huffel, Paweł Czajkowski, Łukasz Wolsztyński (Mateusz Cegiełka 74') - Artur Pląskowski (Szymon Skrzypczak 74'), Tomasz Mikołajczak (Mateusz Klichowicz 89').

Widząc intensywny pressing od pierwszych sekund w wykonaniu piłkarzy Raduni można było pomyśleć, że to gospodarze będą stroną przeważającą, a co za tym idzie, faworytem do wyjścia na prowadzenie. W Stężycy bardzo szybko wydarzyła się rzecz odwrotna. Już w 6. minucie Chojniczanka wyszła na prowadzenie. Futbolówkę w polu karnym otrzymał wbiegający z lewego skrzydła Michał Mikołajczyk. Pierwotny adresat jego dogrania, Artur Pląskowski w dobrej sytuacji skiksował, jednak przy małym zamieszaniu w polu karnym najprzytomniej zachował się Sam van Huffel wyprowadzając Chojniczankę na prowadzenie.

Prowadzenie zasłużone, jeżeli spojrzymy na przebieg pierwszej połowy. Przyjezdni skutecznie bronili się przed atakami gospodarzy oraz wyprowadzali groźne kontry. Szczególnie groźnie zrobiło się w okolicy 30. minuty. Najpierw po kontrze czterech na trzech skiksował jeden z piłkarzy Chojniczanki. Chwilę później Pląskowski z kilkunastu metrów trafił w słupek. Radunia do przerwy tak konkretniej odgryzła się tylko raz. Po jednym z uderzeń Kamil Broda musiał zbić futbolówkę na poprzeczkę. Prócz tego miejscowi piłkarze raczyli swoich kibiców mocno przeciętnymi próbami, jak ta Wojciecha Łuczaka z końcówki pierwszej połowy.

Drugiej połowy Radunia nie mogła gorzej rozpocząć. W 55 sekundzie po wzownieniu gry po przerwie futbolówkę w pole karne wrzucił Marcin Grolik, a mocnym i celnym strzałem głową swojego upragnionego gola strzelił aktywny od pierwszych minut Pląskowski. Ten sam zawodnik po kilku minutach mógł mieć na swoim koncie dublet, lecz tym razem się nie popisał, fatalnie kiksując stojąć 2-3 metry od pustej bramki. Ostatecznie i tak Pląskowski wyjechał ze Stężycy z dwoma golami. W 72. minucie został on sfaulowany w polu karnym rywala, a nastepnie skutecznie wykorzystał rzut karny.

W tym spotkaniu zaobserwować mogliśmy sporo ostrej, momentami brutalnej gry, czego skutkiem jest siedem żółtych kartek. Niestety, chwilę po drugim golu dla Chojniczanki na boisku mogliśmy zaobserwować niebezpieczną sytuację. Bez uprzedniego kontaktu z przeciwnikiem Jakub Letniowski zgłosił problemy ze zdrowiem. Po chwili na boisku pojawiły się nosze, a według obecnego na spotkaniu Michała Sagrola z Czasu Chojnic, zawodnikowi Raduni została udzielona pomoc w karetce stojącej za jedną z bramek. Musimy trzymać kciuki, by stan zdrowia Jakuba Letniowskieg nie uległ pogorszeniu.

To spotkanie jest dużym zawodem dla Raduni, która po świetnej jesieni zaliczana jest do grona drużyn walczących o awans na zaplecze PKO Ekstraklasy. O ile w pierwszej połowie były jeszcze przebłyski ofensywnej gry, to w drugiej połowie Kamil Broda był już praktycznie bezrobotny. Ceną za tą porażkę jest spadek Raduni na siódmą pozycję w tabeli. Chojniczanka natomiast umocniła swoją przewagę nad trzecim Ruchem Chorzów do czterech punktów. Strata podopiecznych Tomasza Kafarskiego do liderującej Stali Rzeszów pozostała na poziomie siedmiu punktów.

Hutnik Kraków - Motor Lublin 1:2 (1:1)

Mateusz Wyjadłowski 44 - Tomasz Swędrowski 33, Adrian Jurkowski 54 (bramka samobójcza)

Hutnik: Arkadiusz Leszczyński - Adrian Basta, Sebastian Zalepa, Adrian Jurkowski, Szymon Stasik (Filip Becht 68') - Mateusz Wyjadłowski, Dominik Zawadzki, Miłosz Drąg (Łukasz Skrzypek 80'), Krzysztof Świątek (lias El Bouh 80'), Sławomir Chmiel (Krystian Lelek 65') - Michał Kitliński (Patryk Kieliś 65').

Motor: Sebastian Madejski - Filip Wójcik, Wojciech Błyszko, Arkadiusz Najemski (Maksymilian Cichocki 81'), Kamil Rozmus - Sebastian Rak (Damian Sędzikowski 72'), Jakub Świeciński, Tomasz Swędrowski, Piotr Ceglarz (Tomasz Kołbon 72'), Adam Ryczkowski (Paweł Moskwik 80') - Michał Fidziukiewicz (Maciej Firlej 81').

To nie był udany dzień dla krakowskich drużyn. Hutnik jednak w przeciwieństwie do Garbarni miał zdecydowanie trudniejsze zadanie. Zajmujący przedostatnie miejsce w tabeli krakowski zespół podejmował u siebie Motor Lublin - drużynę aspirującą do Fortuna I ligi, która w swoich szeregach ma zdecydowanie najlepszego strzelca całej ligi. Podopiecznym Marka Saganowskiego zwycięstwo nie przyszło tak łatwo, jak niektórzy mogliby się spodziewać.

Po stronie gospodarzy w pierwszych minutach odnotować można niecelną próbę Michała Kitlińskiego. Więcej działo się po drugiej stronie boiska, gdzie dwa strzały Michała Fidziukiewicza obronił Arkadiusz Leszczyński. Dobrze dysponowany golkiper Hutnika był jednak bezradny po świetnym uderzeniu z rzutu wolnego, którym w 33. minucie popisał się Tomasz Swędrowski. Kiedy już wydawało się, że goście do przerwy dotrwają z korzystnym wynikiem, to jeden moment zagapienia pokrzyżował ich plany.

Po wymianie kilku podań i dośrodkowaniu z lewej strony boiska na dalszy słupek futbolówkę głową do bramki skierował kompletnie niekryty w "piątce" Mateusz Wyjadłowski. Dla wypożyczonego z Jagiellonii Białystok 22-latka był to gol w debiucie w nowym klubie. Bilans szczęścia dla Hutnika okazał się finalnie ujemny. W 54. minucie piłkę z prawego skrzydła dośrodkowywał Piotr Ceglarz. Nieatakowany przez nikogo Adrian Jurkowski chciał oddalić zagrożenie spod własnego pola karnego, lecz finalnie pokonał własnego bramkarza.

Motor w sobotnie popołudnie miał sporo szczęścia. W końcówce Hutnik powinien zapewnić sobie co najmniej jeden punkt. W dobrej sytuacji obramowanie bramki obił aktywny Wyjadłowski, a w doliczonym czasie gry głową nad bramką strzelił Dominik Zawadzki. Zwycięstwo przy Suchych Stawach sprawiło, że Motor przesunął się na czwartą pozycję w tabeli. Hutnik pozostaje na 17. pozycji ze stratą dziewięciu punktów do bezpiecznej strefy.

Sokoł Ostróda - Wigry Suwałki 1:3 (1:2)

Ernest Słupski 1 - Mateusz Lewandowski 8, Mikołaj Łabojko 13, Dawid Krzyżański 79

Sokół: Dominik Kąkolewski - Szymon Dowgiałło (Jakub Żyznowski 74'), Ernest Dzięcioł, Jan Klimek, Karol Turek (Filip Dymerski 61') - Sebastian Rugowski, Sebastian Rogala (Łukasz Święty 73'), Kamil Kurowski, Patryk Skórecki, Ernest Słupski (Jakub Mysiorski 28') - Dawid Wojtyra (Mateusz Sobotka 61').

Wigry: Hieronim Zoch - Bojan Gvozdenović (Kacper Michalski 66'), Michał Ozga, Tomasz Lewandowski, Rudinilson, Elso Brito - Mateusz Sowiński (Dawid Krzyżański 76'), Mikołaj Łabojko, Patryk Mularczyk (Bartłomiej Babiarz 66'), Mariusz Rybicki (Denis Gojko 67') - Mateusz Lewandowski (Michał Żebrakowski 83').

Pierwsze sekundy spotkania rozpoczynającego zmagania ligowe w 2022 roku musiały napawać sympatyków najsłabszej drużyny eWinner II ligi sporym optymizmem. Już w 41. sekundzie po wymianie kilku podań i prostopadłym zagraniu Kamila Kurowskiego Ernest Słupski posłał piłkę z ostrego kąta pomiędzy nogami Hieronima Zocha. Jak się później okazało, były to dobre złego początki dla Sokoła.

Nie minął nawet pierwszy kwadrans spotkania, gdy Wigry odwróciły wynik meczu i wyszły na prowadzenie. Najpierw w 8. minucie po szybkim przejęciu piłki i równie dynamicznej kontrze stan meczu wyrównał debiutujący w Wigrach, wypożyczony z Wisły Płock Mateusz Lewandowski. Pięć minut później po strzale z dystansu Mariusza Rybickiego piłkę do boku zdołał odbić Dominik Kąkolewski. Sprowadzony zimą do Ostródy golkiper nie uchronił swojego zespołu przed utratą gola, gdyż rywal wykorzystał bierność jego kolegów. Odbitą piłkę zebrał Lewandowski, który jednak nie połasił się na dublet, lecz zagrał do lepiej ustawionego Mikołaja Łabojki, który wykończył całą akcję.

Kolejne ciekawe okazje pojawiły się już w drugiej połowie. Sokół kilkukrotnie mógł wyrównać, jednak przy próbach Dawida Wojtyry, Jakuba Mysiorskiego i Mateusza Sobotki zabrakło tego, czego zazwyczaj brakuje w takich sytuacjach - precyzji i szczęścia. Chcące się włączyć do walki o awans do Fortuna I ligi Wigry nie mogły pozwolić sobie na stratę punktów w Ostródzie. Kwestia wyniku została ostatecznie rozstrzygnięta w 79. minucie kolejny z debiutantów - Dawid Krzyżański. Całą akcję pokazem umiejętności technicznych zapoczątkował Denis Gojko. To od niego piłkę otrzymał wbiegający w pole karne Kacper Michalski, a stojący tuż przed bramką Krzyżański nie mógł nie wykorzystać tak dokładnego podania od swojego kolegi.

Dzięki tej wygranej Wigry awansowały na ósmą pozycję. Na ten moment ich strata do szóstego miejsca wynosi zaledwie dwa punkty. Sokół natomiast wciąż puka w dno od spodu. Gwoli przypomnienia - ostatni w tabeli Sokół w tym sezonie zgromadził zaledwie 12 punktów, a strata do bezpiecznej strefy drużyny prowadzonej od niedawna przez Wojciecha Figurskiego wynosi aż 12 punktów.

Pogoń Siedlce - Olimpia Elbląg 1:1 (0:1)

Maciej Górski 57 (karny) - Michał Czarny 12

Pogoń: Dawid Smug - Przemysław Misiak (Maciej Kołoczek 46'), Maciej Wichtowski, Mateusz Piotrowski, Nikodem Fiedosewicz - Miłosz Przybecki (Marcinho 46'), Wojciech Trochim (Miguel López 90'), Jakub Sinior, Kamil Włodyka, Cezary Demianiuk (Krystian Miś 90') - Maciej Górski.

Olimpia: Andrzej Witan - Łukasz Sarnowski (Sebastian Milanowski 61'), Adrian Piekarski, Michał Czarny, Kamil Wenger, Miłosz Kałahur - Jan Sienkiewicz (Dawid Winiarski 76'), João Guilherme, Hubert Krawczun - Piotr Kurbiel (Szymon Stanisławski 85'), Dominik Kozera (Marcin Bawolik 76').

Do przerwy wszystko układało się po myśli wyżej notowanej Olimpii Elbląg. Goście od początku przeważali, a już w 12. minucie wyszli na prowadzenie. Po wrzutce z rzutu rożnego przytomnie w okolicach piątego metra zachował się Michał Czarny. Grający z numerem 10 środkowy obrońca niczym rasowy snajper uwolnił się od opieki rywala i umiejętnie dostawił nogę, nie dając Dawidowi Smugowi szans na interwencję. Olimpia miała wiele okazji do wywiezienia z Siedlec kompletu punktów. Po strzale z rzutu wolnego Jana Sienkiewicza w 20. minucie piłka trafiła w poprzeczkę. W końcówce spotkania świetnej okazji nie wykorzystał wprowadzony z ławki Marcin Bawolik.

Pogoń zdecydowanie lepiej wyglądała po przerwie. Swoje okazje mieli m.in. debiutujący w barwach Pogoni Marcinho i Nikodem Fiedosewicz, jednak ich próby z dystansu ostatecznie nie okazały się skuteczne. Decydujący moment dla Pogoni nastąpił w 56. minucie. Wówczas wbiegający w pole karne Cezary Demianiuk został sfaulowany przez jednego z rywali, za co sędzia podyktował rzut karny. Do futbolówki podszedł najlepszy strzelec gospodarzy, który pomimo problemów finalnie okazał się lepszy od Andrzeja Witana.

W kontekście walki o utrzymanie każdy punkt zdobyty przez Pogoń w spotkaniu z wyżej notowanym rywalem jest na wagę złota. Na ten moment przewaga nad strefą spadkową w ich wypadku wynosi siedem punktów. Olimpia ma prawo do niedosytu - przewaga przez znaczną część spotkania przełożyła się na ledwie jeden punkt. Zespół z Elbląga po tej kolejce zajmuje piątą pozycję i ma tyle samo punktów co czwarty Motor i szósty Lech II. Przewaga nad siódmą Radunią wynosi zaledwie jeden punkt.

Wisła Puławy - Pogoń Grodzisk Mazowiecki 4:2 (3:1)

Adrian Paluchowski 5, Dominik Banach 11, Carlos Daniel 34, 85 - Paweł Socha 42 (bramka samobójcza), Jean Franco Sarmiento 90

Wisła: Paweł Socha - Jan Flak, Błażej Cyfert, Krystian Bracik, Dominik Cheba - Krystian Puton (Kacper Kondracki 85'), Maciej Kona, Carlos Daniel - Dominik Banach (Ednilson Furtado 68', Lukáš Kubáň 90'), Adrian Paluchowski (Emil Drozdowicz 85'), Bartłomiej Bartosiak (Stefan Ilić 69').

Pogoń: Artur Haluch - Aleksander Theus (Michał Zimmer 46'), Michał Gładysz, Daniel Choroś, Mariusz Sławek - Jakub Apolinarski (Filip Sobiecki 60'), Piotr Owczarek (Damian Pawłowski 46'), Jakub Kołaczek, Mateusz Lisowski (Jean Franco Sarmiento 60') - Michał Wrzesiński (Wojciech Kalinowski 88'), Maciej Bortniczuk.

Piłkarze Wisły Puławy i Pogoni Grodzisk Mazowiecki dotrzymali poziomem do pozostałych niedzielnych spotkań eWinner II ligi i zaprezentowali kibicom ciekawe widowisko okraszone aż sześcioma golami. Znajdująca się w strefie spadkowej Pogoń próbowała zdobyć chociaż jeden punkt, jednak straty z początku spotkania okazały się być nie do odrobienia.

Już po pierwszym kwadransie gospodarze zdominowali rywala i prowadzili dwoma bramkami. Najpierw dobre dośrodkowanie na bliższy słupek Dominika Cheby sprytnym uderzeniem wykończył Adrian Paluchowski. W 11. minucie Cheba popisał się kolejnym precyzyjnym dograniem, a tym razem skutecznym egzekutorem okazał się Dominik Banach. Dwie bramki są stratą do odrobienia, nie takie rzeczy piłka nożna widziała. Jednak, gdy jeszcze w pierwszej połowie dostajesz trzeciego gola, to problem staje się już bardzo poważny. W 34. minucie po dograniu Banacha z prawej strony dynamicznie w pole karne wbiegł Carlos Daniel. Jeden z trzech środkowych pomocników Wisły umiejętnie przyjął piłkę i precyzyjnym wykończeniem nie dał szans Arturowi Haluchowi na interwencję.

Pogoń znajdowała się w naprawdę trudnej sytuacji. Tuż przed przerwą uśmiechnęło się do nich jednak szczęście. W 42. minucie po dośrodkowaniu z prawej strony boiska Jakuba Apolinarskiego złą interwencję zanotował Błażej Cyfert. Futbolówki zmierzającej w stronę bramki nie złapał Paweł Socha. Golkiper Wisły nieudolnie ją podbił, wbijając sobie tym samym bramkę samobójczą. Nie mając wiele do stracenia goście po przerwie starali się atakować, by jeszcze odmienić losy meczu. Mijały jednak kolejne minuty, a na tablicy świetlnej nie dochodziło do żadnych zmian. Dopiero w koncówce uświadczyliśmy wymiany ciosów.

W 85. minucie piłkę z rzutu wolnego uderzał Krystian Puton. Jego strzał zatrzymał się na murze, jednak dobitka Carlosa Daniela była już skuteczniejsza. Co warte pochwały, Pogoń nie odpuściła i w samej końcówce strzeliła drugiego gola. Jean Franco Sarmiento wbiegając w okolice pola karnego ograł dwóch rywali i popisał się świetnym uderzeniem przy dalszym słupku bramki Wisły.

Dzięki tej wygranej Wisła trzyma się peletonu walczącego o udział w barażach. Na ten moment ich strata do strefy barażowej wynosi tylko cztery punkty. Sytuacja Pogoni natomiast nie uległa żadnej zmianie. Beniaminek z Grodziska Mazowieckiego wciąż zajmuje 15. pozycję w tabeli ze stratą sześciu punktów do bezpiecznej strefy.

Znicz Pruszków - Garbarnia Kraków 2:0 (0:0)

Patryk Czarnowski 77 (karny), Mateusz Możdżeń 90

Znicz: Piotr Misztal - Tymon Proczek, Marcin Bochenek, Igor Lewczuk, Martin Baran, Michał Orzechowski - Maciej Machalski (Mateusz Możdżeń 60'), Krystian Pomorski, Shuma Nagamatsu - Mariusz Gabrych (Bartłomiej Kręcichwost 74'), Patryk Czarnowski (Jakub Ostrowski 87').

Garbarnia: Dorian Frątczak - Daniel Morys, Mateusz Bartków, Donatas Nakrošius, Kamil Bentkowski - Wojciech Słomka (Grzegorz Marszalik 71'), Mateusz Duda (Kamil Kuczak 81'), Wiktor Szywacz (Mateusz Nowak 81'), Kacper Duda (Dawid Malik 65'), Michał Feliks (Kacper Rogoziński 70') - Michal Klec.

Już na starcie zmagań w 2022 roku Znicz Pruszków otrzymał pozytywny sygnał w kontekście walki o utrzymanie na szczeblu centralnym, na którym występuje nieprzerwanie od sezonu 2007/08. Pierwszy tegoroczny mecz II ligi przez dłuższy czas był wyrównany, a jego losy rozstrzygnęły się dopiero w ostatnim kwadransie.

Rozstrzygnięcie, które zapadło w Pruszkowie wielu może zaskoczyć, biorąc pod uwagę suche liczby oraz dyspozycje w rundzie jesiennej. Jednym z kluczowych momentów tego spotkania był pozornie niegroźny rzut rożny z 76. minuty. Po dograniu futbolówki w pole karne szukający wolnej pozycji Marcin Bochenek został ściągnięty w dół przez jednego z rywali, co dało Karolowi Arysowi pretekst do wskazania na jedenasty metr. Skutecznym egzekutorem rzutu karnego po raz pierwszy w tym sezonie okazał się Patryk Czarnowski.

Dwa kolejne istotne momenty tego spotkania miały miejsce już w doliczonym czasie gry. Najpierw za drugą żółtą i w konsekwencji czerwoną kartkę boisko opuścił kapitan Garbarni, występujący w środku defensywy Donatas Nakrošius. W pierwszej minucie doliczonego czasu gry Litwin brutalnie powalił na murawę rywala, próbując tym samym zastopować kontrę Znicza. Finalnie nawet to nie ustrzegło Garbarni przed utratą drugiego gola. Około minutę później bardzo ładnym, technicznym uderzeniem zwycięstwo pruszkowian przypieczętował wprowadzony z ławki Mateusz Możdżeń.

Wielu powiedziałoby, że sytuacja Znicza na ten moment jest wręcz komfortowa. Drużyna prowadzona przez Mariusza Misiurę ma obecnie osiem punktów przewagi nad Pogonią Grodzisk Mazowiecki, która zajmuje pierwszą pozycję zagrożoną spadkiem z ligi. Przed zespołem z Pruszkowa długa i ciężka droga, by zapewnić sobie utrzymanie, jednak pozycja startowa nie jest najgorsza. Zawodnicy Garbarni natomiast muszą czuć spory niedosyt. Wygrana w Pruszkowie, czego mogliby się spodziewać, pozwoliłaby na zbliżenie się do strefy barażowej, a być może nawet awans do TOP6. Potknięcie w Pruszkowie jest tym boleśniejsze, że w nadchodzących spotkaniach z Ruchem Chorzów i Stalą Rzeszów o punkty może być piekielnie trudno.

Spotkanie Śląska II Wrocław z GKS-em Bełchatów zostało odwołane. Goście poinformowali, że nie są w stanie przystąpić do tego spotkania i zrezygnowali z wyjazdu do Wrocławia, a PZPN oficjalnie zdecydował o odwołaniu tego meczu. Ostatecznej decyzji odnośnie wycofania GKS-u z rozgrywek jeszcze nie podjęto, jednak wydaje się, że jest to już tylko kwestia czasu. Problemy finansowe klubu są ogromne, a wszyscy zawodnicy uzyskali wolną rękę w poszukiwaniu nowych klubów. W przypadku wycofania wszystkie mecze GKS-u w 2022 roku zostaną zweryfikowane jako walkowery, a sam klub zostanie przesunięty na ostatnią pozycję w tabeli. W praktyce oznaczać to będzie, że do "zgarnięcia" pozostaną już tylko trzy miejsca spadkowe.

Tabela eWinner II ligi po 21. kolejce

[table id=117 /]

Klasyfikacja strzelców eWinner II ligi po 21. kolejce

1.) Michał Fidziukiewicz (Motor Lublin) - 16 goli

2.) Maciej Górski (Pogoń Siedlce) - 11 goli

3.) Damian Michalik (Stal Rzeszów) - 9 goli

4.) Jean Franco Sarmiento (Pogoń Grodzisk Mazowiecki), Piotr Giel (KKS 1925 Kalisz), Adrian Paluchowski (Wisła Puławy) - 8 goli

5.) Carlos Daniel (Wisła Puławy), Tomasz Foszmańczyk (Ruch Chorzów), , Tomasz Mikołajczak (Chojniczanka Chojnice) - 7 goli

Terminarz 22. kolejki eWinner II ligi

5 marca (sobota)

Garbarnia Kraków - Ruch Chorzów, godz. 12:00, transmisja w aplikacji eWinner i na platformie Sportize, typ: 2

Lech II Poznań - Śląsk II Wrocław, godz. 13:00, transmisja w aplikacji eWinner i na platformie Sportize, typ: X

Pogoń Grodzisk Mazowiecki - Znicz Pruszków, godz. 14:00, transmisja w aplikacji eWinner i na platformie Sportize, typ: 1

GKS Bełchatów - Hutnik Kraków, godz. 14:45, transmisja w aplikacji eWinner i na platformie Sportize, typ: mecz się zapewne nie odbędzie z powodu wycofania GKS-u z rozgrywek

Motor Lublin - Pogoń Siedlce, godz. 16:00, transmisja w aplikacji eWinner i na platformie Sportize, typ: 1

Chojniczanka Chojnice - Wisła Puławy, godz. 17:00, transmisja w aplikacji eWinner i na platformie Sportize, typ: 1

Olimpia Elbląg - Sokół Ostróda, godz. 18:00, transmisja w aplikacji eWinner i na platformie Sportize, typ: 1

6 marca (niedziela)

KKS 1925 Kalisz - Radunia Stężyca, godz. 12:00, transmisja w aplikacji eWinner i na platformie Sportize, typ: X

Wigry Suwałki - Stal Rzeszów, godz. 17:30, transmisja w TVP Sport, typ: 2


Avatar
Data publikacji: 28 lutego 2022, 15:00
Zobacz również

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.