fot.
Udostępnij:
WhatsApp
Kopiuj link
Adres URL został pomyślnie skopiowany!

Dziękujemy mistrzu! Grazie Totti!

Aj, cóż to były za emocje, kiedy wczoraj całe Stadio Olimpico skandowało jego nazwisko po wzruszającej mowie pożegnalnej! 25 lat, w ciągu których Totti 786 razy wychodził na murawę w tej jednej, jedynej, ciemno-brązowej koszulce (wait, stroje wyjazdowe...). W każdym bądź razie, futbol traci jeden z bardzo ważnych organów, bez którego da się przeżyć, ale jego brak, niemiłosiernie boli.

Totti królu, jak Ty to robiłeś, że każdą swoją akcją potrafiłeś wywołać na trybunach ekscytację rodem z premiery nowego Far Cry'a? Znany z rzeczy różnych, począwszy od tych kontrowersyjnych, skończywszy na tych bardziej kontrowersyjnych. Można mu wyliczać te wszystkie smaczki, od słynnej podcinki w 2000 roku, aż pamiętnej cieszynki, kiedy to podbiegł do sektora fanów Romy i zrobił... selfie. No, ale wczoraj niestety musiał nadejść kres tego wszystkiego. Dlaczego musiał? Najlepsi odchodzą w chwale, moment wybrał Totti idealny, najlepszy sezon Romy od bardzo dawna. Spójrzcie tylko na zdjęcie tytułowe (swoją drogą, jedno z lepszych zrobionych w tym roku) i przypomnijcie sobie kogo odejście tak pięknie wyglądało. Spalleti dał mu ok. 40 minut w swoim ostatnim meczu, podczas gdy zwykle dawał max. 10. Spowodowane to było oczywiście kiepską dyspozycją Włocha (ostatnią bramkę zdobył we wrześniu zeszłego roku).

Natomiast mowa pożegnalna sama w sobie była czystą poezją. Totti jest artystą nie tylko na boisku, co pokazał w jednym ze swoich wielu listów o Rzymie, a czym wczoraj nas tym bardziej uświadomił. Łezkę w oku uroniły nawet takie "skały" jak Daniele De Rossi czy też Luciano Spaletti. Co ciekawe, ten pierwszy nieświadomie zabrał mu bramkę w jego ostatnim spotkaniu, podbiegając wcześniej do piłki. Czasami jak Totti biegał po boisku miałem wrażenie, że on oddycha tym, co zostawiał 10-15 lat temu na murawie. Biega z taką specyficzną nostalgią, próbując przypomnieć sobie młodego siebie. Być może tylko ja mam takie wrażenie, ale żaden z piłkarzy nie prezentuje się tak wyjątkowo jak właśnie Totti.

No i teraz nasuwa się pytanie: Kto będzie następcą "Ill Capitano" w Rzymie? On sam chce, żeby był to Mattia Almaliva, co wczoraj pokazał na pożegnaniu, przekazując mu opaskę kapitańską, ale z drugiej strony popatrzmy trochę bliżej w przyszłość. Pewnie będzie to De Rossi, ale on też za niedługo zawiesi buty na kołku, więc może Radja? Aktualnie najlepszy piłkarz Serie A (w mojej opinii oczywiście), jedynym problemem może być fakt, że chcą go najlepsze kluby w Europie, więc całkiem prawdopodobnym jest, że Belga będziemy musieli pożegnać (prędzej czy później). Może Manolas? Nie gra może z jakimś błyskiem, ale należy do jednego z najsolidniejszych obrońców w lidze. Został też przedłużony kontrakt z Kevinem Strootmanem, więc jak widać alternatyw jest wiele, ale żadna nie może dorównywać tej jedynej słusznej - od przyszłego sezonu niestety będzie musiała.

Pozostaje jeszcze kwestia ewentualnego zastrzeżenia numeru po "Ill Capitano". Zapewne każdy fanatyk Romy chciałby, aby w tym numerze już nikt poza Tottim nie wyszedł. Ale ja mam co do tego nieco inne zdanie. Numer "10" powinien być dla młodych grajków z Romy inspiracją do cięższej pracy i celem, o który będą walczyć. Gdybyśmy mieli zatwierdzać tak wszystkie numery, to za 40-50 lat po prostu zacznie ich brakować. Z drugiej strony jednak wiele zależy od zarządu i przyznawania tego numeru tylko adekwatnym piłkarzom. Bo trochę ciężko mi jest wyobrazić sobie Gersona biegającego z "10" na plecach.


Data publikacji: 29 maja 2017, 21:34
Zobacz również

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.