fot.
Udostępnij:

„Cienka chorzowska linia” – Albin Wira

Zimą na pewno przydałyby się wzmocnienia w Ruchu, ale obawiam się, że nie będzie na to pieniędzy. Obecnym składem może uda się „wycisnąć” jeszcze pół roku i utrzymać w lidze, ale i tak w klubie muszą już myśleć o tym, co dalej będzie się działo w Chorzowie. Bo na razie wygląda na to, że niektórzy zawodnicy poczuli się zbyt pewnie wobec braku wartościowej konkurencji. Na Cichej wszystko niestety zmierza ku gorszemu – mówi Albin Wira, były zawodnik i trener „Niebieskich”.

 

Co się dzieje z Ruchem?

Już w czerwcu mówiłem w jednym z wywiadów, że „Niebiescy” stąpają po cienkiej linie. Bo zespół gra dobrze, ale trzeba myśleć o tym, co dalej? I dodałem, że należy sięgnąć do pokładów intelektualnych osób, które rządzą klubem. Ale we władzach Ruchu nastąpiło niestety ogólne zachłyśnięcie się tym, że jest tak dobrze, i nie podjęto żadnych kroków. A w piłce nożnej trzeba wyprzedzać pewne rzeczy w czasie, przynajmniej o pół roku. W Ruchu tego nie zrobili i – jak pokazuje tabela – sytuacja zrobiła się już dość skrajna.

Efekt nowej miotły nie zadziałał. Zwolnienie Jana Kociana było błędem?

Wydaje mi się, że należało wytrzymać z ewentualnym zwolnieniem do końca rundy. Ktoś się w mojej opinii niepotrzebnie pospieszył z decyzją o zmianie szkoleniowca. Do końca zmagań w tym roku pozostało już niewiele i dopiero wtedy należało rozliczyć pracę słowackiego trenera. Początek obecnej kadencji Waldka Fornalika w Ruchu potwierdza, że w piłce nożnej nie ma cudownych recept, które od razu odmieniają grę drużyny.

A czy przekonały pana słowa Waldemara Fornalika po meczu z Legią o tym, że gra Ruchu „wygląda nieco lepiej i krok po kroku idzie to do przodu”?

Jedna jaskółka wiosny nie czyni, dlatego wstrzymałbym się z wygłaszaniem takich opinii. Dopiero po meczach z Jagiellonią i Śląskiem, czyli łącznie po pięciu grach, będzie można powiedzieć coś bardziej miarodajnego na temat postawy zespołu. Osobiście po trzech spotkaniach nie odważyłbym się na podobne stwierdzenia.

W najbliższej kolejce Ruch zagra u siebie z Jagiellonią, ale firma bukmacherska Fortuna minimalnie więcej szans na zwycięstwo i tak daje gościom z Podlasia? Co pan na to?

Sądzę, że mimo wszystko wygra Ruch. Po trzech przegranych meczach musi wreszcie nastąpić jakieś przełamanie. „Niebiescy” w skrajnych momentach potrafią się mocno zmobilizować i dla mnie faworytem są właśnie oni. Poza tym, Jagiellonia też przegrała ostatnio u siebie z GKS-em i na pewno ta porażka siedzi trochę w psychice drużyny z Białegostoku.

Z „Jagą” nie zagra pauzujący za kartki Bartłomiej Babiarz, który w tym sezonie wszystkie mecze rozpoczynał w pierwszym składzie…

Bartek dużo biega po boisku i spełnia na nim określoną rolę. Ale wcale nie jest powiedziane, że jego zmiennik zaprezentuje się słabiej. Jego grze nie będą bowiem towarzyszyły takie oczekiwania jak w przypadku Babiarza. I może się okazać, że ta wymuszona zmiana wyjdzie Ruchowi na dobre…

Czym wytłumaczyć to, że Ruch jako jedyny w ekstraklasie nie wygrał jeszcze u siebie w lidze żadnego meczu w tym sezonie?

No cóż, pewne rzeczy w futbolu naprawdę trudno racjonalnie wytłumaczyć. Weźmy przykład Liverpoolu, który pół roku temu walczył o mistrzostwo Anglii, a teraz nie może odnaleźć właściwego rytmu. Albo Borussii Dortmund, która z wicemistrza Niemiec przeistoczyła się nagle w przedostatni zespół Bundesligi. Ciężko przewidzieć w piłce niektóre sytuacje… Ale można niwelować ryzyko, przewidując co nieco. Modelowym tego przykładem jest Bayern Monachium, który reaguje wtedy, kiedy… jest bardzo dobrze. W Bawarii nie działają po fakcie, ale przed. Choć drużyna grała bez zarzutu, zawczasu sprzedali Mandżukicia, w miejsce którego przyszedł Lewandowski. Zmienili coś, zanim pewna formuła zdążyła się wypalić. Prezesi Ruchu natomiast jakby nie do końca kapowali, o co w tym wszystkim chodzi.

Z każdym kolejnym nieudanym występem rośnie presja na zawodnikach Ruchu. Odbija się czkawką gra w europejskich pucharach przy wąskiej kadrze, co przyczyniło się do tego, że chorzowianie od samego początku okupują dolne miejsca w ligowej tabeli?

Czkawkę – i to podwójną – przede wszystkim powinni mieć ci, którzy rządzą Ruchem. A nie piłkarze czy trenerzy. Szefostwo klubu powinno przewidzieć pewne rzeczy.

Kto pana najbardziej rozczarowuje obecnie w Ruchu?

Wbrew pozorom, większość piłkarzy prezentuje się na porównywalnym poziomie co wcześniej. Wielkich różnic w ich grze nie ma, ale jak to w życiu, trzeba mieć jeszcze trochę szczęścia przy tym, co się robi. W poprzednim sezonie Ruch miał dużo tego szczęścia i dzięki temu wygrał wiele spotkań, lecz nie wszyscy zdołali to dostrzec. Teraz tego szczęścia ewidentnie brakuje…

Aby wydostać się z strefy spadkowej, Ruch musi wygrać już co najmniej trzy spotkania. Wierzy pan, że zimę „Niebiescy” spędzą nad kreską?

Nie ma takiej możliwości. W tak krótkim czasie nie uda się Ruchowi wygrzebać ze strefy spadkowej. Ale oczywiście trzeba zrobić wszystko, aby możliwie zminimalizować straty.

A czyim kosztem Ruch może się w ogóle utrzymać w lidze?

Bardzo pomocny może się być dla Ruchu obecny regulamin rozgrywek, który przewiduje podział punktów po fazie zasadniczej. Jak na mój gust nie jest to rozwiązanie sprawiedliwe, kiedy odbiera się lepszym część wypracowanej przewagi, ale w tym przypadku będzie to z korzyścią dla „Niebieskich”. Wobec przewidzianego spłaszczenia tabeli, trudno w tej chwili wskazywać potencjalnych spadkowiczów. W Chorzowie zamiast zastanawiać się, kogo Ruch może wyprzedzić na koniec sezonu, odpowiedni ludzie powinni usiąść i zastanowić się nad przyszłością klubu. Bo na razie to wszystko zmierza tylko ku gorszemu.

W cieniu problemów sportowych pozostają innego rodzaju kłopoty. Najbardziej widoczny to ten, gdy miniemy bramę przy Cichej 6. Nie martwi pana, że Ruch – razem z Pogonią – może toczyć niechlubną rywalizację o posiadanie najgorszego stadionu w ekstraklasie?

Do tego właśnie zmierzam. Nowy stadion jest zawsze taką lokomotywą, która pomaga w rozwoju klubu. Tam, gdzie powstały nowoczesne obiekty, drużyny dostały dodatkowy impuls do działania. Widzimy to choćby na przykładzie Gdańska, Wrocławia, Białegostoku czy Gliwic. Z drugiej strony widzimy takie kluby jak Widzew czy Ruch, które do tej pory nie doczekały się funkcjonalnych obiektów. I mimo bogatych tradycji trudno jest patrzeć teraz na przyszłość tych ekip z optymizmem. Przedstawiając całą sytuację bardziej obrazowo – prawie cała ekstraklasa jest już na poziomie Pendolino, a Ruch został na etapie kolejki wąskotorowej. I najgorsze, że nie widać, aby ktokolwiek w zarządzie „Niebieskich” miał pomysł na budowę stadionu.

A pan jest za którym wariantem: przeprowadzką na Stadion Śląski, gdzie jesteśmy świadkami niekończącej się przebudowy, czy inwestycją na Cichej?

Z „reanimowaniem” Stadionu Śląskiego już dawno należałoby dać sobie spokój. Szkoda tracić kolejnych pieniędzy, bo i tak nic z tego nie będzie. A Ruch nigdy się tam nie zagospodaruje, bo już od blisko stu lat związany jest z zupełnie innymi miejscem. Dyskusja o budowie nowego stadionu przy Cichej jest spóźniona co najmniej o dwadzieścia lat i boję się, żeby w najbliższym czasie nie odbiło się to Ruchowi czkawką. Wystarczy spojrzeć, gdzie w krajowej hierarchii są teraz takie zasłużone dla polskiego futbolu drużyny jak Warta Poznań, ŁKS Łódź czy Polonia Warszawa, które także nie doczekały się w odpowiednim momencie nowych stadionów. Tymczasem w Ruchu ciągle jadą na pięknej historii, czternastu mistrzostwach Polski i Gerardzie Cieśliku. I zapominają przy tym, że czas idzie obecnie bardzo mocno do przodu i ostatni tytuł pamięta coraz mniej osób. Obawiam się, że „Niebiescy” w pewnej chwili nie zdołają się pozbierać. Że nie zdążą tego zrobić. Czasami mam wrażenie jakby rządzący Ruchem żyli w innym świecie. A konkurencja nie śpi. Weźmy tylko pod uwagę region śląski, gdzie Gliwice już odjechały, Bielsko odjeżdża, w Zabrzu również są do przodu względem Chorzowa, a za chwilę będzie też obiekt w Tychach. Jedynie w Katowicach ma miejsce podobna sytuacja co na Ruchu. Nim ktoś się obudzi i zorientuje, że trzeba działać, może być już za późno. Tak jak wygląda to teraz w Widzewie. A Ruch nie potrzebuje wcale żadnego ogromnego obiektu, w zupełności wystarczyłby taki na 20 tysięcy widzów.


Avatar
Data publikacji: 10 listopada 2014, 9:00
Zobacz również