fot. Fot. dailymail.co.uk
Udostępnij:

Chelsea znów bezbłędne. Kolejne trzy punkty „The Blues”

Premier League nie zwalnia. Po spotkaniu Evertonu z West Hamem przyszedł czas na drugi niedzielny klasyk, w którym Southampton podejmowało Chelsea. Obie ekipy prezentują w ostatnich czasie dobrą formę, dlatego też można było spodziewać się wysokiej jakości widowiska piłkarskiego. "Święci" są niepokonani w lidze od 5 spotkań, a do tego mają druga najlepszą defensywę w lidze (8 straconych bramek). "The Blues" zaś notują serię trzech ligowych zwycięstw z rzędu z bilansem bramkowym 9:0 (Hull 2:0, Leicester 3:0, Manchester United 4:0). Dodatkowo w ostatnich 12 spotkaniach między tymi drużynami padały przynajmniej dwie bramki. Jak było tym razem?

Chelsea, tak jak przed tygodniem przeciwko United pokazała, że lubi od początku mocno wejść w mecz i już w 6. minucie otworzyła wynik. Moses zagrał piłkę do Edena Hazarda, ten nawinął w polu karne obrońcę "Świętych" i trafił między nogami Forstera.

Pierwszy groźny strzał gospodarzy miał miejsce w 28. minucie. Rzut wolny wykonywał wówczas Tadić, ale dobrą interwencją popisał się w tej sytuacji Courtois, zbijając piłkę na rzut rożny.

Doskonałą szansę na podwyższenie wyniku miał pięć minut przed zejściem na przerwę Diego Costa. Hiszpan dostał prostopadłą piłkę od Maticia, podciągnął w kierunku bramki, jednak oddany przez niego strzał trafił w bramkarza Soton.

Choć gospodarze mieli wyraźnie większe posiadanie piłki to podopieczni Antonio Conte bardzo dobrze ustawiali się w obronie nie dopuszczając rywali do strzałów, a także wykorzystywali każde swoje posiadanie do przeprowadzania groźnych kontr. Do przerwy 0:1.

Druga połowa to ponownie dobry początek Chelsea, a potwierdzeniem tego było uderzenie Diego Costy zza pola karnego, które znalazło się w siatce. Hiszpan kapitalnie przymierzył po długim rogu i zdobył swoją 8 bramkę w tym sezonie Premier League.

Chwilę później napastnik "The Blues" mógł trafić po raz drugi. Mocną piłkę w pole karne dograł Eden Hazard, Hiszpan dostawił nogę, a ta wzbiła się ponad bramkę.

Goście nie przestawali napierać i stworzyli sobie kolejną dobrą okazję, która powinna zakończyć się bramką, lecz dużo szczęścia mieli "Święci". Najpierw strzał oddał Moses, przy którym sporo problemów miał Forster, zaś chwilę później Diego Costa niezbyt dobrze wyłożył piłkę Pedro, przez co ten nie znalazł sobie czystej pozycji do strzału.

W 69. minucie gospodarze odpowiedzieli strzałem głową Austina po centrze z lewej strony Redmonda. Były snajper QPR nie był na tyle precyzyjny, żeby umieścić piłkę w siatce bramki Courtois.

Piłkarze Claude'a Puel'a często swoje ataki opierali na dośrodkowaniach. Po kolejnych z nich strzał głową oddał Davis, piłka przeszła jeszcze po głowie Davida Luiza i zakończyła swój lot na poprzeczce.

W 84. minucie na popisową indywidualną akcję zdecydował się Victor Moses. Nigeryjczyk zszedł z prawego skrzydła wzdłuż linii pola karnego na lewą nogę i mocno uderzył w kierunku bramki, ale dobrze w bramce Soton zachował się Forster odbijając piłkę do boku.

Chelsea po raz kolejny pokazała, że zrozumiała już, o co chodzi ich menedżerowi. Gra "The Blues" mogła się podobać, a dodatkowo po ich stronie stało dzisiaj wyrachowanie i większa dojrzałość. Antonio Conte może być zadowolony ze swoich podopiecznych i już szykować ich na kolejne prestiżowe starcie z Evertonem.


St. Mary's Stadium, Southampton, 30.10.2016r., godz. 17:00

Southampton - Chelsea 0:2 (0:1)

0:1 Hazard 6'

0:2 Diego Costa 56'

Żółte kartki: -

Składy:

Southampton: Forster - Martina, Fonte, Van Dijk, Bertrand (78' McQueen) - Romeu, Davis, Clasie (61' Boufal), Tadić (78' Hojbjerg) - Austin, Redmond

Chelsea: Courtois - Azpilicueta, David Luiz, Cahill - Moses (86' Ivanović), Kante, Matić, Alonso - Pedro (78' Willian), Hazard, Diego Costa (88' Batshuayi)


Avatar
Data publikacji: 30 października 2016, 19:51
Zobacz również

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.