Carabao Cup: Wciskający w fotel finał! Liverpool triumfatorem po rzutach karnych
W finałowym meczu Pucharu Ligi Angielskiej Liverpool pokonał Chelsea po serii rzutów karnych. Antybohaterem konkursu jedenastek został Kepa Arrizabalaga, który jako jednyny nie wykorzystał karnego.
Zarówno dla Chelsea, jak i Liverpoolu Puchar Ligi jest jedynie przedsmakiem decydującej fazy sezonu, w której do zgarnięcia jest z mistrzostwo Premier League oraz Liga Mistrzów. Niemniej jednak trofeum to trofeum i można było być pewnym, że na finałowe starcie obie drużyny wyjdą maksymalnie zmotywowane i będą chciały zaprezentować się z jak najlepszej strony.
Mecz rozkręcał się powoli. Z początku zawodnicy Chelsea częściej znajdowali się przy piłce, choć nie można stwierdzić, że dużo im to dało. Pierwsza groźniejsza akcja należała jednak właśnie do "The Blues". W 6. minucie strzał z bliska oddał Christian Pulisic. Dobrą obroną popisał się wówczas Caoimhin Kelleher. Obie drużyny grały bardzo składnie, oddając jakością występu geniusz taktyczny niemieckich szkoleniowców - Thomasa Tuchela i Jurgena Kloppa. Jednakże to podopieczni tego pierwszego mieli klarowniejsze okazje na zdobycie bramki. W 16. minucie bardzo dobrze w polu karnym odnalazł się Mason Mount. Strzał Anglika został jednak zablokowany. Na emocje z pewnością nikt nie mógł narzekać. Tym bardziej, że Liverpool wcale nie został zepchnięty w kąt. Chwile po strzale Mounta kapitalnie w pole karne dograł Trent Alexander-Arnold. Nie celnie główkował wtedy Sadio Mane.
Minuty mijały, a intensywność spotkania nadal stała na wysokim poziomie, co z pewnością było miłym zaskoczeniem. Nieraz już finały mniej prestiżowych rozgrywek takich jak Puchar Ligi kończyły się na rzutach karnych, a ilość akcji i energia zawodników napawała nadzieją, że tym razem będzie inaczej. Coraz większego rozpędu nabierali "The Reds". Doskonałą sytuację na bramkę mieli w 30. minucie, ale właśnie wtedy Edouard Mendy postanowił pokazać, dlaczego przez wielu nazywany jest najlepszym bramkarzem na świecie. Senegalczyk najpierw obronił mocny strzał Naby'ego Keity, a następnie dobitkę Mane. Pomimo tak wielu akcji i tak wielu sprintów zawodnicy nie przejawiali najmniejszych objawów zmęczenia. Stuprocentową szansę na gola do szatni miał Mount. 23-latek nie trafił jednak nawet w światło, będącej naprzeciwko niego, bramki.
Po przerwie blisko wyjścia na prowadzenie znów była Chelsea. Najpierw po podaniu Kaia Havertza wzdłuż linii bramkowej nieznacznie z piłką miną się Pulisic, a chwilę później po raz kolejny świetną okazję zaprzepaścił Mount. Tempo gry ani trochę nie wyhamowało, a zawodnicy dalej byli równie żywi co na początku spotkania. Nieco kontrowersji wzbudziła sytuacja z okolic 60. minuty. Zderzyli się wtedy ze sobą Trevoh Chalobah i Keita. Sędzia nie przyznał w tej sytuacji kartki dla żadnego z panów, choć na powtórkach rzucało się w oczy kopnięcie Gwinejczyka.
W 67. minucie miało w końcu miejsce to, na co kibice czekali przez całe spotkanie. Po bardzo dobrze rozegranej przez Liverpool akcji piłkę w siatce umieścił Joel Matip. Niestety dla obrońcy i całej jego drużyny po analizie VAR bramka nie została uznana z powodu spalonego, na którym był Virgil van Dijk. W 78. minucie miejsce miała podobna sytuacja z tym że tym razem odwróciły się role. Anulowanego z powodu spalonego gola zdobył Havertz. Z minuty na minutę powstawały coraz to groźniejsze akcje, które chyba tylko za sprawą cudu nie kończyły się trafieniem któregoś z graczy. Już w doliczonym czasie gry Mendy obronił mocny strzał głową Van Dijka.
Po 90. minutach gry tablica wyników wciąż wyświetlała wynik 0:0, a więc do rozstrzygnięcia meczu potrzebna była dogrywka. W niej zmniejszenie intensywności po obu stronach było już widoczne, choć nie przeszkodziło to Romelu Lukaku pokonać bramkarza w 98. minucie. Jednak jak to już w tym spotkaniu miejsce miało dwa razy, bramka została anulowana. Powód? Oczywiście spalony. Pod koniec pierwszej części dogrywki doszło także do małego starcia między zawodnikami, ale bramek nie zobaczyliśmy.
W ostatnim kwadransie spotkania a dokładnie w 110. minucie Chelsea miała kolejną szansę na wyjście na prowadzenie. Bramkę strzelił Havertz, ale ponownie dała o sobie znać "klątwa spalonego", bo chyba inaczej już chyba nie można było nazwać tego, co się w tym pojedynku działo. Bramek nie było jednak i w tej części dogrywki co oznaczało tylko jedno - rzuty karne.
Konkurs jedenastek wyglądał tak jak sam mecz. Długi, wyrównany i trzymający w napięciu. Do wyłonienia zwycięscy trzeba było aż 22 karnych. Jedynym zawodnikiem, który nie wykorzystał karnego był Kepa. Bramkarz wpuszczony w ostatniej minucie dogrywki specjalnie na jedenastki. W ten nieco poetycki sposób kończy się finał Pucharu Ligi. Trofeum wznosi Liverpool jednocześnie licząc, że nie będzie to ostatnia rzecz, którą włożą w tym sezonie do swojej gablotki.
27.02.2022, Finał Carabao Cup, Wembley
Chelsea FC - Liverpool FC 0:0, 10:11 w rzutach karnych
Chelsea: Mendy (120' Kepa) - Chalobah, Silva, Rudiger - Azpilicueta (57' James), Alonso, Kovacić (105' Jorginho), Kante - Mount (74' Lukaku), Pulisic (74' Werner)- Havertz
Liverpool: Kelleher - Alexander-Arnold, Matip (90' Konate), Van Dijk. Robertson - Fabinho, Henderson (79' Elliott), Keita (80' Milner) - Salah, Mane (80' Jota), Diaz (97' Origi)
-
PolecanePremier League: Koszmar Manchesteru City trwa. Kolejna porażka
Karolina Kurek / 21 grudnia 2024, 15:31
-
Plotki transferoweZ drugiej ligi polskiej.. do Serie B? Sensacyjne doniesienia z Półwyspu Apenińskiego
Victoria Gierula / 21 grudnia 2024, 11:15
-
1 Liga PolskaArka Gdynia znacząco wzmocni się zimą? Dawid Szwarga chce zaszaleć na rynku transferowym
Victoria Gierula / 21 grudnia 2024, 9:51
-
Mistrzostwa ŚwiataNetflix informuje: platforma streamingowa zdobyła prawa do mistrzostw Świata kobiet [Oficjalnie]
Victoria Gierula / 21 grudnia 2024, 9:34
-
EkstraklasaLech Poznań podjął decyzję ws. przyszłości kluczowego obrońcy. To już oficjalne
Karolina Kurek / 19 grudnia 2024, 13:26
-
Liga Konferencji EuropyGoncalo Feio zabrał głos przed meczem z Djurgarden. "Będziemy grać na naszym poziomie"
Karolina Kurek / 19 grudnia 2024, 11:55