fot. flickr.com
Udostępnij:

Branislav Ivanović – Piłkarz brytyjski na wskroś

Z londyńską Chelsea pożegnał się właśnie jeden z jej najbardziej doświadczonych zawodników - Branislav Ivanović. Serbski stoper spędził w Chelsea ostatnich 9 lat, podczas których zapracował sobie na miano jednego z najlepszych prawych obrońców w historii klubu.

Ivanović przyjechał na Stamford Bridge w styczniu 2008 roku, za 13 milionów funtów. Wysoki, zbudowany jak ruski czołg piłkarz o typowo bałkańskiej urodzie twardziela. Serb nie wyglądał na kogoś, kogo chcielibyśmy spotkać nocą w bocznej uliczce. Kandydatem na obrońcę był za to wprost idealnym.

Początki kariery "Brany" w Chelsea nie były łatwe. Pomimo wysokiej sumy, jaką musiał za niego wyłożyć Roman Abramowicz, Serb został uznany za niegotowego do gry. Od przyjazdu do Londynu aż do końca sezonu, ani razu nie znalazł się w kadrze meczowej pierwszego zespołu, notując jedynie dwa występy w rezerwach. Jak sam później stwierdził, był to najtrudniejszy moment w jego karierze. Od rychłego odejścia do Serie A dzieliło go niewiele, do pozostania w Londynie przekonał go jedynie Andrij Szewczenko.

Sezon 2008/2009 był już dla niego dużo lepszy. Pod wodzą Liusa Felipe Scolariego, a później Guusa Hiddinka, Ivanović zanotował 26 występów. Strzelił także dwa pierwsze gole dla "The Blues". Gole, dzięki którym został bohaterem jednego z najbardziej pasjonujących starć w historii Ligi Mistrzów. Chelsea pokonała Liverpool w ćwierćfinałowym dwumeczu 7:5, a Serbski obrońca okrzyknięty został mianem "Two Goal Brana".

Od startu kolejnego sezonu Ivanović był już podstawowym piłkarzem pierwszego zespołu. W siedmiu kolejnych sezonach notował co najmniej 40 występów, w każdym z nich strzelając po kilka bramek. Był z resztą obrońcą o dużych zdolnościach ofensywnych. Znany ze swoich częstych rajdów prawą flanką, celnych dośrodkowań, wreszcie bramek zdobywanych po stałych fragmentach. Serbski defensor niejednokrotnie spędzał końcówki spotkań na pozycji napastnika.

Podczas dziewięciu lat gry w Chelsea Ivanović wygrał praktycznie wszystko co było do wygrania. Dwa tytuły Premier League (niedługo prawdopodobnie dopisze sobie trzeci), Liga Mistrzów, Liga Europy, trzy puchary Anglii, Puchar Ligi, oraz Superpuchar Anglii. "Brana" jest jednym z najbardziej utytułowanych zagranicznych piłkarzy w historii klubu, i wydatnie się do tych sukcesów przyczynił. Wielokrotnie wybierany był do najlepszej jedenastki sezonu w lidze czy w europejskich pucharach.

Z czego ja zapamiętam Ivanovicia najlepiej? Wybrałem sobie trzy takie momenty, idealnie odzwierciedlające jego karierę w Chelsea. Pierwszy z nich to  obrazek z finału Ligi Mistrzów w 2012 roku, kiedy to po zdobyciu trofeum siedząc na poprzeczce bramki zawinięty w serbską flagę śpiewał i wymachiwał rękami z radości. Mimo, że wcale w finale nie zagrał. Drugi, to bramka strzelona w doliczonym czasie finału Ligi Europy w 2013 roku, która dała londyńczykom triumf w tych rozgrywkach. Ivanović, w typowym dla siebie stylu, wyskoczył w polu karnym niczym wieża - wyżej niż wszyscy - i głową skierował piłkę do siatki ponad bezradnym Arturem. Serb został z resztą wybrany najlepszym piłkarzem finału. Trzeci moment to mecz zdecydowanie niższej rangi: wyjazdowe spotkanie ligowe z Queens Park Rangers z 2015 roku. Ivanović wrzucając piłkę z autu wychylił się możliwie jak najdalej w stronę miejscowych kibiców, i z szelmowskim uśmieszkiem na ustach przez kilka sekund chłonął obelgi wykrzykiwane pod jego adresem.

blank

"Brana" idealnie pasował do tradycyjnej wyspiarskiej piłki. Gdyby urodził się 15 lat wcześniej, pewnie odnalazłby się w Anglii jeszcze lepiej. Nigdy nie grał specjalnie efektownie, ale był typem wojownika. Nie był ani trochę zainteresowany mediami, głośnymi imprezami czy drogimi zegarkami - za to na boisku zawsze dawał z siebie sto procent. Nawet ostatnio, kiedy nie był już w stanie regularnie grać na wysokim poziomie, nie narzekał, nie szukał winnych, tylko po cichu walczył o swoje miejsce w składzie. W zeszłym, katastrofalnym dla całej drużyny sezonie, jego forma wyraźnie spadła i zaczął popełniać coraz więcej błędów. Mimo to wciąż był jednym z niewielu piłkarzy, po których widać było, że chce im się grać. W swoim ostatnim meczu dla Chelsea zrobił to samo. Wszedł z ławki rezerwowych, mimo wysokiego prowadzenia zostawił serce na boisku, i jak to już wielokrotnie bywało, przypieczętował występ bramką.

Czy Ivanović zostanie zapamiętany jako najlepszy prawy obrońca w historii Chelsea? Kontrkandydata ma jednego. Ron Harris ma co prawda dużo mniej tytułów przy swoim nazwisku, ale zagrał w Chelsea aż 800 spotkań, i przez dwie dekady uznawany był za jednego z największych twardzieli światowego futbolu. Tak czy inaczej, na pierwszym czy drugim miejscu, Ivanović znalazł się w doborowym towarzystwie. Jego zasługi zostały z resztą docenione przez zarząd klubu. Podobnie jak uczyniono wcześniej w przypadku Obi Mikela, mimo pozostających w kontrakcie piłkarza sześciu miesięcy, pozwolono mu na darmowy transfer. Dało to Serbowi wolną rękę w wyborze nowego klubu.

W mediach wiele pisze się ostatnio o końcu pewnej ery w historii Chelsea. Ja się z tym do końca nie zgadzam. Odejście Ivanovićia do Zenitu to jedynie finalna zapowiedź tego końca. Ostatnim reprezentantem "starej gwardii" na Stamford Bridge został w tej chwili John Terry, który wraz z końcem obecnych rozgrywek najprawdopodobniej zakończy karierę. Wtedy nestorami zespołu zostaną tacy piłkarze jak Gary Cahill czy David Luiz, i rzeczywiście mówić będziemy o zakończeniu pewnej pięknej ery w historii klubu.

 


Avatar
Data publikacji: 2 lutego 2017, 11:28
Zobacz również

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.