Atletico sensacyjnie remisuje. Zwycięstwo Marsylii

Metro

Mimo, że Atletico od 10. minuty grało w osłabieniu po czerwonej kartce dla Sime Vrsaljko, zdołało zremisować na The Emirates z Arsenalem 1:1 (0:0). W tym meczu gole strzelali dwaj Francuzi. Na trafienie Alexandre’a Lacazete’a odpowiedział Antoine Griezmann, wykorzystując fatalny błąd Laurenta Kościelnego.

Pierwsze w historii starcie tych drużyn w europejskich pucharach przypadało dokładnie na 113. rocznicę powstania madryckiego klubu. Przed meczem spotkanie Arsenalu z Atletico zapowiadane było – nie bez przyczyny – jako przedwczesny finałtej edycji Ligi Europy.

Oba zespoły od pierwszych minut agresywnie walczyły o piłkę. Dzięki dwóm szybkim przejęciom piłki, Kanonierzy stworzyli sobie dwie groźne okazje. Danny Welbeck w 6. minucie posłał długą piłkę do Alexandre’a Lacazette’a, Francuz uderzył z pierwszej piłki, a ta odbiła się jeszcze od murawy i trafiła w słupek. Minutę później dośrodkowanie Nacho Monreala na głowę Lacazette’a i tylko interwencja Jana Oblaka zapobiegła utracie bramki. Sime Vrsaljko za mocno do serca wziął sobie wspomnianą wcześniej walkę o piłkę, który w 10. minucie został ukarany czerwoną kartką. Pierwszy żółty kartonik otrzymał już w pierwszych 60 sekundach meczu. Kilka minut później Chorwat spóźnił się z interwencją i mocno nadepnął byłego napastnika Olympiqe’u Lyon. Z prawidłową decyzją sędziego zdecydowanie nie zgadzał się Diego Simeone. Gdy w 13. minucie Hector Bellerin zasłużył jego zdaniem na co najmniej żółtą kartkę wdał się w kolejną dyskusję z sędzią technicznym, po której “El Cholo” został odesłany na trybuny.

Pierwsze 15 minut gry w przewadze wcale nie zapowiadały tego, że Jan Oblak będzie musiał wyciągać piłkę z siatki. Stuprocentową szansę zmarnował Danny Welbeck, z powietrza blisko lewego słupka uderzył Nacho Monreal, ale można się było spodziewać, że Arsenal potwierdzi swoją dominację przy przewadze jednego zawodnika. Nie nastąpiło to również w dalszej części pierwszej połowy. Atletico broniło się bardzo spokojnie i skutecznie (zazwyczaj linię obrony tworzyło pięciu zawodników), a jednocześnie przeszkadzało rywalom w rozegraniu, stosując wysoki pressing. W 37. minucie po odważnym wejściu Thomasa Parteya, Antoine Griezmann miał znakomitą szansę do strzelenia gola. David Ospina nie dał się zaskoczyć i obronił mocne uderzenie skierowane w stronę lewego słupka. Chwilami miało się wrażenie, że Atletico gra w komplecie. Z kolei ataki gospodarzy zazwyczaj kończyły się na próbach dośrodkowania ze skraju pola karnego, lub już wewnątrz “szesnastki”. Obie drużyny schodziły do szatni po bezbramkowym remisie, ale to grające w osłabieniu Atletico było naprawdę zadowolone z tego rezultatu.

Początek drugiej połowy dla Arsenalu był tak słaby, jak pozbawione mocy było uderzenia Aarona Ramseya w 53. minucie. Dużo lepiej Kanonierzy rozpoczęli pierwszą połowę, gdy siły na boisku były jeszcze wyrównane. Gospodarze długo i wolno rozgrywali piłkę, a podania były zbyt niecelne, by ominąć dwie linie obronne utworzone przez zawodników Atletico. W końcu udało im się rozegrać skuteczną i, co najważniejsze, bramkową akcję w 61. minucie. Monreal do spółki z Wilsherem odzyskali piłkę, Anglik sprzed linii końcowej posłał (jedno z wielu w tym meczu) dośrodkowanie w pole karne Jana Oblaka, które na gola zamienił Alexandre Lacazette. Zdobycie wyczekiwanej bramki sprawiło, że Arsenal zaatakował dużo groźniej. Najgroźniejszy był nadal był snajper Lyonu, który w 70. minucie ponownie uderzył głową. Tym razem piłka nieznacznie minęła prawy słupek. Atletico przetrwało szturm Arsenalu i bez skrupułów wykorzystało poważny błąd Laurenta Kościelnego w 82. minucie. Jose Maria Gimenez posłał długą piłkę do Antoine’a Griezmanna, stoper gospodarzy, blokując rodaka przewrócił się i nie zdołał wybić piłki. Griezmann pokonał Davida Ospinę “na raty”, a dobitkę w ostatniej chwili bez powodzenia usiłował jeszcze zablokować Mustafi, który na dodatek pechowo się potknął. Gdyby w bramce Atletico stał ktoś inny niż Jan Oblak, zapewne mocny strzał pod poprzeczkę Aaarona Ramseya z 87. minuty znalazłby drogę do siatki. Arsene Wenger nie przeprowadził żadnej zmiany w drugiej połowie, a wyjściowa jedenastka Arsenalu nie była w stanie doprowadzić do zmiany rezultatu, mimo rozpaczliwych ataków w samej końcówce.

Grające w osłąbieniu Atletico pokazało charakter i nieustępliwość, a przede wszystkim świetną grę w obronie i przed rewanżem znajduje się w komfortowej sytuacji. Na Wanda Metropolitano wystarczy im bezbramkowy remis, by zameldować się w finale Ligi Europy.


26.04.2018 r., 1/2 finału Ligi Europy, The Emirates

Arsenal – Atletico Madryt 1:1 (0:0)

Alexandre Lacazette 61′ – Antoine Griezmann 82′

Arsenal: D. Ospina, Nacho Monreal, L. Koscielny, S. Mustafi, Bellerín, M. Özil, J. Wilshere, A. Ramsey, G. Xhaka, D. Welbeck, A. Lacazette

Atletico Madryt: 13 J. Oblak, D. Godín, Š. Vrsaljko, J. Giménez, L. Hernández, Saúl, Koke, T. Partey, K. Gameiro (Gabi 65′), A. Griezmann (Torres 85′), Á. Correa (Savić 75′)

Żółte kartki: Vrsaljko

Czerwone kartki: Vrsaljko

Sędzia: C. Turpin


Dwie asysty Payeta i Marsylia o dwa kroki bliżej finału

Piłkarze Olympique’u Marsylia przeważali w pierwszej połowie i udało im się potwierdzić to zdobyciem bramki w 15. minucie. Dośrodkowanie z rzutu wolnego bezpośredniego posłane w pole karne przez Dimitriego Payet’a wykorzystał Florian Thauvin. Francuz ustawiony w pobliżu lewego słupka uwolnił się spod opieki Andreasa Ulmera i z najbliższej odległości, uderzeniem głową umieścił piłkę w siatce. Pięć minut później groźny strzał z blisko 20 metrów oddał Morgan Sanson. Red Bull stworzył tylko jedną groźną sytuację po indywidualnej akcji Stefana Lainera.

Drugą połowę lepiej rozpoczął zespół z Salzburga. Yohann Pele z trudem zatrzymał groźne uderzenie Hannesa Wolfa z 53. minuty. Dziesięć minut później Dimitri Payet dostrzegł niepilnowanego Clintona N’Jie ustawionego na skraju pola karnego. Kameruńczyk świetnie wypuścił sobie piłkę, wpadł w pole karne i z zimną krwią pokonał Alexandra Walke. Najbliżej zdobycia bramki kontaktowej był Fredrik Gulbrandsen, ale futbolówka odbiła się od lewego słupka.

Red Bull Salzburg znajduje się w trudnej sytuacji przed rewanżem na własnym stadionie. Muszą rozegrać perfekcyjny mecz, by odrobić straty i powstrzymać groźną w ofensywie Marsylię.

Olympique Marsylia – Red Bull Salzburg 2:0 (1:0)
Bramki: Florian Thauvin 15′, Clinton N’Jie 63′

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.


x