fot. zaglebie.com
Udostępnij:

T-ME: Wielka Sobota, wielkie spotkania

Dzisiejszy dzień zaczął się od spotkania Cracovii z Lechią Gdańsk. Gospodarze pokonali gdańszczan po świetnym meczu 3:2. O 15:30 swoje spotkanie rozegrał Śląsk Wrocław z Podbeskidziem Bielsko-Biała. Mecz zakończył się bezbramkowym remisem. Przedostatnią batalią o ligowe punkty w sobotę było widowisko pomiędzy GKS Bełchatów, a Lechem Poznań. Spotkanie zakończyło się wygraną tych drugich 2:1 i dzięki temu Kolejorz objął prowadzenie w tabeli.

Lechia przyjechała do Krakowa podbudowana trzema zwycięstwami z rzędu. Gdańszczanie bez swojego lewego obrońcy Jakuba Wawrzyniaka i bez kapitana Sebastiana Mili byli faworytami tego meczu. Cracovia cały czas odczuwała porażkę z Błękitnymi Stargard w Pucharze Polski. Mimo to trener Podoliński dał do zrozumienia swoim piłkarzom, że w końcu czas na wygraną.
Lechia rozpoczęła bardzo mocno. Do 15 minuty Cracovia nie miała dużo do gadania. Następne kilka minut to wielki chaos w środku pola. Cracovia "obudziła się" i w 20 minucie niespodziewanie „Pasy” objęły prowadzenie. Do dobrze ustawionego Rakelsa zagrywał Mateusz Wdowiak. Reprezentant Łotwy bez namysłu oddał mocny strzał na bramkę Lechii. Mateusz Bąk tak niefortunnie odbił piłkę, że spadła ona na głowę Marcina Budzińskiego, który wpakował futbolówkę do siatki przyjezdnych.
Piętnaście minut później powinno być już 2:0 ale Rakels nie zdołał pokonać bramkarza gości. Jak wiadomo w futbolu niewykorzystane sytuacje się mszczą. To wykorzystała Lechia. W 40. minucie fenomenalnym strzałem popisał się Piotr Grzelczak, który był kompletnie niepilnowany na linii pola karnego. Piłka po technicznym strzale odbiła się od wewnętrzenj części lewego słupka i wpadła do bramki bezradnego Pilarza. Nie minęły dwie minuty i „Pasy” wyszły znowu na prowadzenie. W niegroźnej sytuacji w narożniku pola karnego kopnięty został Mateusz Wdowiak. Sędzia Marciniak bez zastanowienia wskazał na „wapno”, a jedenastkę pewnie wykorzystał Denis Rakels. Wynik nie uległ zmianie i po pierwszej to Cracovia wychodziła z jednobramkową przewagą.
Tuż po gwizdku rozpoczynającym drugą połowę przed dobrą szasną stanął Makuszewski, ale zbyt lekko kopnął piłkę. Chwilę później szczęście dopisało gdańszczanom. Fenomenalnym strzałem z 30 metra Stojan Vranjes pokonał bramkarza Cracovii. Nieskoncentrowana Lechia bramkę na 3:2 straciła błyskawicznie. Gospodarze wykorzystali stały fragment gry, a konkretnie Piotr Polczak, który najlepiej odnalazł się w polu karnym gości po dośrodkowaniu Budzińskiego. Trzeba przyznać, że w tej sytuacji ponownie nie najlepiej zachował się bramkarz biało-zielonych Mateusz Bąk, który nie ubiegł stopera „Pasów”.
Lechia nie rezygnowała i do końca spotkania walczyła o wyrównanie, lecz zespół Roberta Podolińskiego skutecznie się bronił i dowiózł pozytywny wynik do końca meczu. W ostateczności trzy punkty po świetnym widowisku zostały w Krakowie i „Pasy” zrobiły kolejny krok do utrzymania.

Cracovia - Lechia Gdańsk 3:2 (2:1)
Gol1:0 - Budziński 21'
Gol1:1 - Grzelczak 40'
Gol2:1 - Rakels (k.) 44'
Gol2:2 - Vranjes 47'
Gol3:2 - Polczak 49'

Cracovia: Pilarz - Rymaniak, Sretenovic, Polczak, Marciniak - Wdowiak (64. Nykiel) Covilo, Dąbrowski, Budziński (87. Szeliga) - Rakels, Armiche (45. Diabang)

Lechia: Bąk - Możdżeń, Janicki, Gerson, Wojtkowiak, Makuszewski, Borysiuk, Vranjes (79. Friesenbichler), Grzelczak (71. Kazlauskas), Nazario (66. Dźwigała), Colak

Żółta   Żółte kartki: Polczak, Rymaniak, Dąbrowski, Nykiel - Colak, Kazlauskas
Sedzia Sędzia: Szymon Marciniak (Płock)

Widzów: 6143

W drugim sobotnim spotkaniu Śląsk Wrocław podejmował u siebie Podbeskidzie. Wrocławianie nie zgarnęli kompletu punktów od siedmiu spotkań. Podbeskidzie natomiast chciało się zrehabilitować za środową porażkę w Pucharze Polski z Legią Warszawa.
Od pierwszych minut obie drużyny rzuciły się do ataku. Nie było żądnych podwójnych zasieków, czy czekania na przeciwnika. Akcja za akcję. Po kilkunastu minutach Śląsk opanował sytuację i zaczął lepiej atakować bramkę Górali. W 32. minucie popisową kontrę Śląska finalizował Pich, który nawinął sobie w polu karnym obrońcę Górali, ale uderzył wprost w Zajaca.Po 45. minutach bezbramkowy remis z lekkim wskazaniem na Śląsk, ale Pich nie potrafił zamienić najlepszej sytuacji na bramkę.
Drugą połowę obie drużyny rozpoczęły bez zmian w składzie i bez zmian w stylu gry. Śląsk przeważał ale Wrocławianom nie udało się wpakować piłki do siatki rywala. W 84. minucie po zgraniu piłki przez Marco Paixao główkował Lacny, ale trafił w słupek! W 86. minucie drugą żółtą i czerwoną kartkę otrzymał... Lacny, który na boisku był 10 minut! Sędzia Gil doliczył aż 5 minut ale wynik nie uległ już zmianie. Bezbramkowy remis we Wrocławiu.

Śląsk Wrocław – Podbeskidzie Bielsko-Biała 0:0

Śląsk: Pawełek - Zieliński, Celeban, Pawelec, Dudu Paraiba - Hołota, Hateley - F. Paixao, Grajcia (71 Danielewicz), Pich (76 Lacny) - M. Paixao (k)

Podbeskidzie: Zajac - Iwański, Sokołowski (k), Chmiel (87 Malinowski), Stano, Śpiączka (72 Demjan), Górkiewicz, Konieczny, Deja, Tomasik, Korzym (62 Chrapek).

Żółta  Żółte kartki: Pawelec, F. Paixao, Hateley, Lacny - Górkiewicz, Konieczny, Sokołowski
Czerwone kartki: Lacny
Sedzia Sędzia: Paweł Gil

W przedostatnim meczu "Brunatni" podjemowali u siebie Lecha który po porażce w Pucharze Polski z Błękitnymi Stargard Szczeciński był gotowy zrobić wszystko by choć częściowo zmazać plamę z honoru.
Pierwsze minuty mogły zaskakiwać. Spotkanie stało na naprawdę wysokim poziomie. Lecz dopiero w 26 minucie padła pierwsza bramka. Kaspar Hamalainen łatwo urwał się defensywie rywali, po czym płasko dośrodkował piłkę w pole karne. Tam czekał już Muhamed Keita, który strzałem z pierwszej piłki nie dał szans Emilijusowi Zubasowi.
W drugiej połowie tempo spadło. Dopiero pół godziny po gwizdku rozpoczynającym drugą połowę zrobiło się ciekawie. Po mocnym strzale Piecha bramkarz przyjezdnych odbił piłkę przed siebie gdzie stał Wroński, który wpakował piłkę do bramki z bliskiej odległości. Taka sama rzecz miała miejsce w Stargardzie, kiedy to Lech jako pierwszy strzelił bramkę, a potem do siatki trafiali już tylko piłkarze Błękitnych. Znowu to samo? Nie tym razem.
Dwie minuty po stracie gola Barry Douglas dośrodkował piłkę w pole karne. Tam najszybszy okazał się Paulus Arajuuri, który wyprzedził obrońców rywali i z odległości pięciu metrów strzałem głową wpakował piłkę do siatki i ustalił wynik spotkania na 2:1 dla Lecha.
Trzy punkty pojechały do Poznania i dzięki temu Kolejorz zepchnął Legię na drugą pozycję w tabeli.

PGE GKS Bełchatów 1-2 Lech Poznań
GolBramki: Łukasz Wroński 72 - Muhamed Keïta 26, Paulus Arajuuri 74

PGE GKS: 22. Emilijus Zubas - 24. Damian Zbozień, 5. Paweł Baranowski, 66. Błażej Telichowski, 15. Adam Mójta - 9. Michał Mak, 3. Grzegorz Baran (83, 25. Piotr Witasik), 10. Pawieł Komołow (68, 11. Łukasz Wroński), 30. Kamil Wacławczyk (46, 18. Bartosz Ślusarski), 88. Maciej Małkowski - 7. Arkadiusz Piech.

Lech: 33. Maciej Gostomski - 4. Tomasz Kędziora, 23. Paulus Arajuuri, 35. Marcin Kamiński, 3. Barry Douglas - 28. Dariusz Formella (89, 37. Niklas Zulciak), 22. Jakub Serafin (84, 5. Tamás Kádár), 6. Łukasz Trałka, 19. Kasper Hämäläinen, 77. Muhamed Keïta (75, 8. Szymon Pawłowski) - 95. Zaur Sadajew.

Żółta   Żółte kartki: Mójta, Małkowski - Trałka, Douglas.
Sedzia Sędzia: Marcin Borski (Warszawa).

Widzów: 4.085


Avatar
Data publikacji: 4 kwietnia 2015, 21:49
Zobacz również

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.