fot.
Udostępnij:

Skończmy z tym czarowaniem – Krzysztof Pawlak

Słaby początek sezonu w wykonaniu „Kolejorza” jest dla mnie dużym zaskoczeniem, ale i tak wierzę w wysokie zwycięstwo wicemistrzów Polski. Przy tej klasie rywala trudno inaczej podchodzić do sprawy – mówi Krzysztof Pawlak, były zawodnik i trener Lecha Poznań.

Z jakimi uczuciami oczekuje pan na czwartkowe spotkanie Lecha w Lidze Europy?

Gdyby Lech miał odpaść z Islandczykami byłby to blamaż porównywalny do tego sprzed roku, kiedy został wyeliminowany przez Litwinów. A nawet większy, bo zespół Żalgirisu Wilno coś tam jeszcze prezentował. Tymczasem na podstawie tego, co słyszeliśmy w przekazie radiowym z pierwszego meczu w Islandii, sztuką było przegrać to spotkanie. Lechowi to się jednak niestety udało. Teraz przed nami rewanż w Poznaniu, gdzie na szczęście „Kolejorz” potrafi grać i strzelać gole, co pokazał choćby w weekend w przegranej potyczce z Wisłą. Wcześniej zaaplikował Piastowi cztery bramki i Estończykom trzy. Dlatego myślę, że mimo wszystko poznaniacy sobie poradzą w czwartkowy wieczór. Muszą sobie poradzić, żeby nie stracić wizerunku czołowej polskiej drużyny. I żeby jeszcze bardziej nie pociągnąć całego polskiego futbolu w dół w europejskiej hierarchii. Uważam, że choć Lech przegrał teraz dwa mecze z rzędu, jest zdecydowanym faworytem w konfrontacji ze Stjarnan. Gdyby odpadł z takim rywalem, byłby to blamaż na ogromną skalę.

Przekonuje pana tłumaczenie trenera Rumaka sprzed pierwszego meczu, że rywal reprezentuje kraj piłkarsko wyżej notowany od nas i dlatego ewentualne niepowodzenie lechitów nie będzie wielką niespodzianką?

Wiadomo, że przed meczem zawsze trzeba coś mówić. Zwłaszcza że Stjarnan w poprzedniej rundzie wyeliminował drużynę szkocką. Tyle że do Legii też przyjechał zespół ze Szkocji i to taki, który przebija całą tamtejszą konkurencję o trzy klasy. I dostał w Warszawie cztery gole, a mógł jeszcze więcej, bo legioniści nie wykorzystali przecież dwóch karnych i paru innych sytuacji. To chyba pokazuje wyraźnie, jaki jest obecnie prawdziwy poziom szkockiej ligi. Dlatego tłumaczenie, że w jakikolwiek sposób powinniśmy się bać drużyny z Islandii zakrawa na niepoważne traktowanie kibiców.

Co jest w tej chwili największym problemem Lecha?

Jesteśmy na początku sezonu i trudno jeszcze forować jednoznaczne wyroki. Lech naprawdę ma potencjał, żeby bez większych kłopotów awansować do fazy grupowej Ligi Europy. Niemniej, jestem mocno zaskoczony słabym startem „Kolejorza” w lidze i pucharach. Bo tak to trzeba nazwać. Z meczu na mecz ta drużyna powinna jednak grać lepiej. Jak na polskie warunki i europejskie – na tym szczeblu pucharowych eliminacji – Lech ma wszelkie predyspozycje ku osiąganiu dobrych wyników. Zresztą, spójrzmy raz jeszcze z kim gramy. Jeżeli obawiamy się rywali z lig, które są dla nas wielką niewiadomą, bardzo źle świadczy to o poziomie naszej piłki.

Na kogo liczy pan najbardziej przed czwartkowym spotkaniem w ekipie Lecha?

Liczę na cały zespół. Niech zagrają drużynowo, a kto strzeli gole, to już jest naprawdę sprawą drugorzędną. Oby tylko nie popełniali takich błędów, jakie zdarzyły im się w ostatnim spotkaniu z Wisłą. Takie sytuacje naprawdę nie przystoją zawodnikom na tym poziomie i świadczą o nich. Nie wiem tylko, czy o ich rozprężeniu, czy raczej o umiejętnościach. Owszem, potrafią zagrać też fajny mecz, ale przy wiernej poznańskiej publiczności wysoki poziom trzeba utrzymywać przez dłuższy czas, a nie tylko prezentować go od czasu do czasu. Wiadomo, że w czwartek ciężar gry powinni wziąć na siebie zawodnicy ofensywni. Goście z Islandii cofną się i trzeba będzie robić wszystko, aby jak najszybciej strzelić gola. Pierwsze trafienie powinno rozwiązać worek z bramkami dla Lecha. Z jednej strony jestem optymistą, z drugiej – pamiętam o tym, że piłka nożna bywa nieprzewidywalna i dlatego jest dyscypliną najbardziej uwielbianą na całym świecie.

Do tej pory po słabszych występach w europejskich pucharach „Kolejorz” szybko potrafił sobie poprawić humory udanym meczem w lidze. Tym razem tak nie było…

Kiedy lechici odrobili straty z 0:2 na 2:2, byłem przekonany, że wygrają spotkanie z Wisłą, bo przecież potrafią wychodzić z takich opresji. Dopiero później, kiedy na spokoju przeanalizowałem ten mecz, dotarło do mnie, że goście mieli bardzo dużo bramkowych okazji i to na pewno musi martwić. Z taką linią obrony i dobrym bramkarzem podobne sytuacje nie powinny mieć miejsca. A już na pewno nie w meczu z Wisłą, która żadnej rewelacyjnej piłki nie pokazuje. Tymczasem wiślacy strzelili w Poznaniu trzy gole, a mogli znacznie więcej.

Jak wynika z notowań formy bukmacherskiej Fortuna, Lech jest zdecydowanym faworytem w czwartkowym rewanżu. A jaki wynik pan typuje?

Stawiam 4:0 dla Lecha. Moim zdaniem, kwestia awansu już do przerwy będzie rozstrzygnięta. Lechici muszą tylko uwierzyć w we własne umiejętności i nie czarować kibiców, że Stjarnan to jest jakaś strasznie mocna drużyna i będzie ciężko o wygraną. Jeżeli chcemy grać w fazie grupowej Ligi Europy, nie możemy bać się takich drużyn. Jeśli poznaniacy wybiegną na boisko z takim właśnie podejściem, jestem spokojny o losy meczu.

Nawet jeśli uda się przejść Islandczyków, z taką grą – jak ostatnio – w decydującej fazie eliminacji poznaniacy nie mają chyba jednak czego szukać?

Odpowiem tak: musimy zdawać sobie sprawę z tego, że nie tylko polskie zespoły czekają na profity związane z występami w Lidze Europy. Szczególnie dla drużyn z teoretycznie niżej notowanych piłkarsko krajów te rozgrywki są doskonałą okazją do wypromowania najlepszych zawodników i zdobycia zastrzyku gotówki.

Nie ma pan czasami wrażenia, że obecny układ w Lechu powoli zaczyna się wypalać i przy Bułgarskiej na ławce trenerskiej przydałby się ktoś z tzw. świeżym spojrzeniem?

Nie chcę wchodzić w kompetencje działaczy i sztabu szkoleniowego, bo jestem za daleko od drużyny. Jako jeden z tysięcy wiernych kibiców Lecha mogę tylko powiedzieć, że na pewno daje do myślenia fakt, iż przy takich możliwościach rozwoju stoimy nieco w miejscu. A przecież kto stoi w miejscu, ten się cofa. Jak jednak powtarzam, nie ma sensu się mądrzyć będąc z dala od centrum wydarzeń.

Źródło: FourFourTwo


Avatar
Data publikacji: 6 sierpnia 2014, 8:21
Zobacz również

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.