Premier League – podsumowanie 37. kolejki
Coraz mniej niewiadomych pozostaje do rozstrzygnięcia w sezonie 2017/18 Premier League. W miniony weekend poznaliśmy pierwszego spadkowicza z angielskiej elity. Boiskowe wydarzenia 37. kolejki przyćmiła jednak wiadomość o złym stanie zdrowia sir Alexa Fergusona.
W sobotni wieczór świat obiegła informacja o tym, że sir Alex Ferguson doznał wylewu krwi do mózgu, przeszedł operację i w stanie śpiączki farmakologicznej przebywa w szpitalu. Początkowe wieści były dość lakoniczne. W połączeniu z faktem, że syn legendarnego menedżera - Darren Ferguson opuścił mecz swojej drużyny Doncaster Rovers ze względów rodzinnych, brzmiały jednak niepokojąco. Niestety, wkrótce znalazły swoje potwierdzenie. Kolejne media podawały coraz konkretniejsze informacje na temat stanu zdrowia Fergusona, a oficjalne oświadczenie wystosował także jego wieloletni klub - Manchester United. Obecnie wiadomo, że operacja 76-letniego szkockiego menedżera przebiegła pomyślnie i przebywa on na oddziale intensywnej terapii, gdzie lekarze na bieżąco monitorują jego stan. Pozostaje mieć nadzieję, że Ferguson, który w futbolu wygrał przecież niemal wszystko, co było do wygrania, także z tej najważniejszej w swojej życiu batalii wyjdzie zwycięsko.
W przeddzień feralnego zdarzenia, na inaugurację 37. kolejki piłkarze Manchesteru United pojechali do Brighton. Beniaminek był już bardzo blisko zapewnienia sobie utrzymania w Premier League w swoim debiutanckim sezonie, z kolei "Czerwone Diabły" są niemal pewne wicemistrzostwa. Z pozoru mogłoby się więc wydawać, iż ze względu na niewielką stawkę tego starcia, piłkarze obu drużyn podejdą do niego na spokojnie i raczej nie zobaczymy na boisku walki o każdą piłkę. Podopieczni Chrisa Hughtona, poprzez swoją determinację, zadali jednak kłam temu stwierdzeniu. Sympatycy angielskiej piłki przecierali oczy ze zdumienia patrząc, jak "Mewy" od pierwszych minut dominują nad zagubionymi graczami United. Ich postawa została nagrodzona w 57. minucie, kiedy to Pascal Groß pokonał dobrze dysponowanego dotąd Davida De Geę. Goście po stracie gola jakby się przebudzili i pod koniec meczu zaczęli wreszcie stwarzać sytuacje bramkowe, ale nie zdołali uratować choćby punktu. Brighton dzięki wygranej zapewnił sobie utrzymanie w elicie. Podopieczni José Mourinho ustanowili natomiast niechlubny klubowy rekord. Po raz pierwszy w swojej historii Manchester United przegrał bowiem w jednym sezonie z każdym z beniaminków. Wcześniej, również na wyjazdach, piłkarze z Old Trafford ulegli Huddersfield (1:2) oraz Newcastle (0:1).
Sobotnie popołudnie przyniosło długo wyczekiwane rozstrzygnięcia w dole tabeli. Poznaliśmy bowiem pierwszego spadkowicza i bynajmniej nie jest nim West Bromwich. Ekipa "The Baggies" wyraźnie odżyła po zwolnieniu Alana Pardew i pod wodzą Darrena Moore'a pozostaje niepokonana. W sobotę zanotowali piąty z rzędu mecz bez porażki, sensacyjnie pokonując tym razem Tottenham 1:0. Decydująca bramka padła w doliczonym czasie gry po sporym zamieszaniu w polu karnym. W pierwszej chwili ciężko było nawet zidentyfikować strzelca zwycięskiego gola. Ostatecznie zapisano go na konto Jake'a Livermore'a, który jednak, jak pokazały powtórki, znajdował się wówczas na pozycji spalonej. Nie zmienia to faktu, że skazywani od dłuższego czasu na spadek piłkarze West Bromwich bronią się przed nim rękami i nogami, a ich waleczna postawa może imponować. Szkoda tylko, że niewielką rolę w tej walce odgrywa Grzegorz Krychowiak. W meczu przeciwko "Kogutom" Polak pojawił się na placu gry dopiero w 87. minucie.
Z Premier League pożegnało się natomiast Stoke City. Stało się tak za sprawą trzynastego (!) z rzędu meczu bez wygranej w wykonaniu drużyny z Brittania Stadium. Po pierwszej połowie niewiele jednak na to wskazywało. Gospodarze prowadzili po trafieniu Xherdana Shaqiriego i wydawało się, że są na dobrej drodze do przerwania złej passy. W drugiej odsłonie do wyrównania doprowadził jednak James McArthur, a z resztek złudzeń kibiców Stoke obdarł w końcówce spotkania Patrick van Aanholt. Holender pokazał klasę po meczu, zamieszczając emocjonalny wpis na twitterze, w którym wyznał, że jest mu przykro, iż to właśnie jego gol przesądził o spadku rywali oraz życzył im szybkiego powrotu do elity. Biorąc jednak pod uwagę postawę podopiecznych Paula Lamberta w ostatnich meczach, nie sposób oprzeć się wrażeniu, że ich relegacja była nieunikniona, a van Aanholt swoim trafieniem jedynie domknął zamykające się już od dłuższego czasu wieko trumny.
Oprócz Grzegorza Krychowiaka, o utrzymanie w Premier League walczą dwaj inni Polacy: Jan Bednarek oraz Łukasz Fabiański. Po sobotnich meczach ich drużyny zamieniły się miejscami w tabeli. Southampton opuścił strefę spadkową kosztem Swansea. Stało się tak za sprawą porażki "Łabędzi" z Bournemouth oraz remisu podopiecznych Marka Hughesa z Evertonem. Dramatyczna była zwłaszcza końcówka tego drugiego spotkania. "Święci" długo prowadzili po trafieniu Nathana Redmonda. Czerwona kartka dla Mayi Yoshidy w 85. minucie skomplikowała jednak ich sytuację, a Everton wykorzystał grę w przewadze i w doliczonym czasie gry, za sprawą Toma Daviesa, doprowadził do wyrównania. Southampton i Swansea mają w tabeli po tyle samo punktów, a już we wtorek zmierzą się w bezpośrednim meczu, którego stawka będzie ogromna. Takowej nie miały dwa pozostałe sobotnie spotkania, w których zmierzyły się drużyny z okolic środka tabeli. Leicester uległ West Hamowi 0:2, a Watford pokonał 2:1 Newcastle.
Niedziela stała pod znakiem trzech ważnych wydarzeń. Na pierwszy ogień poszła koronacja świeżo upieczonego mistrza Anglii. Manchester City wprawdzie nie zagrał tym razem tak, jak na mistrza przystało i zaledwie zremisował bezbramkowo z Huddersfield, ale po meczu mało kto rozpamiętywał chyba jego wynik. Przyszła bowiem pora na świętowanie mistrzowskiego tytułu. Ponieważ był to ostatni mecz na własnym stadionie według planowego terminarza rozgrywek (City w środę podejmie jeszcze Brighton w zaległym meczu - przyp. red.), "The Citizens" odebrali trofeum za zwycięstwo w lidze. Wracając jednak do wydarzeń czysto boiskowych, warto zaznaczyć, że podopieczni Pepa Guardioli wciąż mogą zakończyć sezon z trzycyfrową zdobyczą punktową. Stanie się tak, jeśli wygrają oni pozostałe dwa spotkania. Już tylko jednego oczka brakuje im natomiast do wyrównania rekordu Premier League, należącego od sezonu 2004/05 do Chelsea, która zgromadziła wówczas 95 punktów.
Skoro mowa o Chelsea, pora przejść do absolutnego szlagieru 37. serii gier. Na Stamford Bridge "The Blues" podejmowali Liverpool. Podopieczni Antonio Conte, chcąc nadal liczyć się w grze o czołową czwórkę, musieli to spotkanie wygrać. Włoski menedżer zaskoczył nieco taktyką, decydując się na zagęszczenie środka pola tercetem Kanté - Bakayoko - Fàbregas i wystawienie z przodu Edena Hazarda obok Oliviera Giroud. Ustawienie to okazało się jednak strzałem w dziesiątkę. Środkowi pomocnicy Chelsea spisali się bardzo dobrze, a Giroud strzelił jedynego gola meczu. Londyńczycy wyśmienicie spisali się zwłaszcza w defensywie. Dowodzona przez dobrze dysponowanego Antonio Rüdigera formacja zneutralizowała zagrożenie ze strony rywala, kompletnie wyłączając z gry lidera Liverpoolu - Mohameda Salaha. Dla finalistów Ligi Mistrzów jest to już trzeci z rzędu mecz bez wygranej i pomimo, że pozostali oni na trzecim miejscu w tabeli, wciąż nie mogą być pewni udziału w Champions League w przyszłym sezonie. Ich przewaga nad Tottenhamem wynosi bowiem tylko punkt, a nad Chelsea - trzy.
"To ostatnia niedziela, dzisiaj się rozstaniemy, dzisiaj się rozejdziemy, na wieczny czas". Gdyby kibice Arsenalu znali te słowa pochodzące z utworu Mieczysława Fogga, część z nich śpiewałaby je z ogromnym smutkiem, a część z równie wielką ulgą. Tych pierwszych byłoby mimo wszystko zdecydowanie więcej. Mowa oczywiście o pożegnaniu z ekipą "Kanonierów" Arsene'a Wengera, dla którego niedzielny mecz przeciwko Burnley był ostatnim domowym spotkaniem w roli opiekuna londyńskiego zespołu. Choć pod koniec tej 22-letniej epoki kibice Arsenalu coraz częściej domagali się zwolnienia Francuza, nie zapomnieli, jak wiele mu zawdzięczają. Swoją wdzięczność okazali mu przed niedzielnym meczem, kiedy to zgotowali mu owacje na stojąco. Swojego szefa uhonorowali także jego podopieczni. Przed meczem utworzyli dla niego szpaler, a następnie sprawili mu prezent w postaci efektownej i skutecznej gry, rozbijając ekipę Burnley aż 5:0. Chyba nawet sam Wenger nie wyobrażał sobie tak pięknego pożegnania z Londynem. A o tym, jak wielkie piętno odcisnął na Arsenalu francuski menedżer, najlepiej świadczą liczby. Spośród czterdziestu trzech trofeów zdobytych przez "Kanonierów" w całej historii klubu, Francuz zdobył siedemnaście. Pod jego wodzą grało natomiast aż 26% spośród wszystkich piłkarzy w dziejach Arsenalu. Człowiek-legenda.
Pomimo, że 37. seria gier była już przedostatnią w sezonie, niektóre zespoły wciąż mają do rozegrania po dwa mecze. Od jutra do czwartku pora na nadrabianie zaległości sprzed kilku tygodni. Już jutro czeka nas wspomniany wcześniej "polski" pojedynek pomiędzy Swansea a Southamptonem. W środę do rywalizacji przystąpią natomiast drużyny z czołówki tabeli. Chelsea podejmie Huddersfield, a Tottenham zmierzy się z Newcastle. Zakończenie sezonu 2017/18 w niedzielę, 13 maja.
Jedenastka 37. kolejki Premier League wg PilkarskiSwiat.com:
Wyniki 37. kolejki i tabela Premier League:
Brighton & Hove Albion - Manchester United 1:0
Stoke City - Crystal Palace FC 1:2
AFC Bournemouth - Swansea City 1:0
Leicester City - West Ham United 0:2
Waftord FC - Newcastle United 2:1
West Bromwich Albion - Tottenham Hotspur FC 1:0
Everton FC - Southampton FC 1:1
Manchester City - Huddersfield Town 0:0
Arsenal FC - Burnley FC 5:0
Chelsea FC - Liverpool FC 1:0
[table id=2 /]
Czołówka klasyfikacji strzelców Premier League:
[table id=96 /]
-
Premier LeagueKeane: Tak wygląda Manchester United – to loteria
Kamil Gieroba / 30 października 2024, 14:48
-
Premier LeagueManchester City czeka na powrót gwiazdy
Kamil Gieroba / 30 października 2024, 13:44
-
News dniaManchester United znalazł następcę Erika ten Haga
Kamil Gieroba / 29 października 2024, 16:43
-
Polecaneİlkay Gündoğan gratuluje Rodriemu. "W końcu nie jest już niedoceniany"
Victoria Gierula / 29 października 2024, 10:49
-
La LigaClarence Seedorf w mocnych słowach o rozstrzygnięciu plebiscytu Złotej Piłki. "To wstyd"
Victoria Gierula / 29 października 2024, 9:25
-
Hiszpańska piłka nożnaOficjalnie: Rodri ze Złotą Piłką!
Kamil Gieroba / 28 października 2024, 23:01