Premier League: Fatalny Tottenham i słabe Bournemouth, czyli podział punktów na Dean Court
Remis nie urządza ani Bournemouth, ani Spurs. Chociaż Tottenham powinien go wziąć z ucałowaniem ręki, ponieważ dwukrotnie był bliski większego blamażu niż ten remis.
Jose Mourinho nie przyzwyczaił nas jeszcze do pięknej i widowiskowej gry Tottenhamu. O ile na początku jego pobytu w północnym Londynie Spurs dało się oglądać, przede wszystkim przez "efekt nowej miotły", tak po wznowieniu Premier League ciężko jest sprecyzować jakim stylem Koguty chcą grać. Jednak Mourinho bronią dalej liczby, które nadal są średnie, ale wciąż Tottenham notuje zwycięstwa i powolny awans w górę tabeli.
Mecz z Bournemouth dla Spurs powinien być właśnie przetarciem słabego stylu i niskich wyników. Z Wisienkami potrafiło się rozstrzelać Newcastle United (4:1). Z Wisienkami postrzelał także Manchester United (5:2), zatem wszystko wskazywałoby na wysokie zwycięstwo Tottenhamu, zwłaszcza, że Bournemouth rozpaczliwie bronią się o utrzymanie. Nic bardziej mylnego.
Padaka Tottenhamu
Tottenham w pierwszej połowie nie oddał żadnego celnego strzału. Nie potrafili oni zagrozić drużynie, która od wznowienia rozgrywek przegrała wszystkie 4 mecze i zanotowała bilans 3:12. Drużynie, która nie wygrała od 8 spotkań, czyli do 1 lutego. Mało tego, Tottenham był stroną gorszą w pierwszej połowie i ich gra polegała głównie na bronieniu się w czasie rzutów rożnych Bournemouth. Najciekawszym momentem pierwszej połowy był faul Joshuy Kinga na Harrym Kane'ie w polu karnym gospodarzy w 6. minucie. Norweski napastnik, nie zważając gdzie jest piłka, wpadł w swojego vis a vis z drużyny gości, co powinno być rzutem karnym dla przyjezdnych z Londynu. Jednak pomimo interwencji VAR-u sędzia Paul Tierney stwierdził, że nadal nie kwalifikowało się do podyktowania "jedenastki".
W drugiej połowie stan rzeczy się nie zmienił. Nadal Tottenham nie potrafił zagrozić Aaronowi Ramsdale'owi, nadal Bournemouth starało się grać wysoko, odważnie. Spory kawałek meczu zajęły urazy gospodarzy, zwłaszcza Adama Smitha, który przez kilka minut leżał nieprzytomny na murawie. Tottenham, typowo dla siebie, ruszył do ataku w ostatnim kwadransie gry. W 77. minucie Erik Lamela miał prawdopodobnie najlepszą dotychczas okazję na otworzenie wyniku. Strzałem głową chciał pokonać bramkarza Bournemouth, po tym jak Serge Aurier dośrodkował z prawego skrzydła na 5. metr bramki Ramsdale'a. Ostatecznie główka Argentyńczyka minęła lewy słupek tejże bramki o kilkadziesiąt centymetrów. Dodatkowo Lamela strzelał tyłem do bramki, więc tym bardziej było to niemalże zerowe zagrożenie wyniku.
Pech Bournemouth
W 90. minucie gry słaba postawa Tottenhamu z tak słabym rywalem powinna się zemścić. Po wrzutce z rzutu wolnego i zamieszaniu w polu karnym bramkę nożycami strzelił Callum Wilson. Jednak na szczęście dla piłkarzy Jose Mourinho, piłka po strzale Anglika musnęła rękę Kinga i tym samym Paul Tierney anulował prowadzenie Wisienek po analizie VAR. Trzeba to należycie zrugać Norwega, po piłka wpadłaby do bramki bez jego pomocy, a miał wystarczająco czasu na cofnięcie rękę, a tak to wyglądało to, jakby chciał jej dopomóc.
Nadal bierna sytuacja Spurs chciała się zemścić. W 6. minucie doliczonego czasu gry King mógł się zrehabilitować kapitalną asystą, ponieważ wypatrzył kompletnie niekrytego, nabiegającego Harry'ego Wilsona. Walijczyk wyszedł sam na sam z Hugo Llorisem, najbliższych rywali miał kilka metrów od siebie i postanowił przelobować skracającego kąt Francuza. Jednak zrobił to za słabo przez co trafił w rękę mistrza świata z 2018 roku. Zarazem był to jeden z dwóch celnych strzałów w całym spotkaniu. Oba to zasługa Bournemouth.
09.07.2020, 34. kolejka Premier League, Dean Court (Bournemouth)
AFC Bournemouth - Tottenham Hotspur 0:0
B'mouth: Ramsdale - Smith (Stacey 63'), Ake, Kelly, Rico - Brooks (H.Wilson 66'), Gosling, Lerma, Stanislas - King, C.Wilson.
Spurs: Lloris - Aurier (Fernandes 90+2'), Alderweireld, Vertonghen, Davies - Sissoko (Moura 75'), Winks, Lo Celso (Ndombele 46') - Lamela, Kane, Bergwijn (Heung-min Son 46').
Żółte kartki: Lerma 31', Gosling 87', H.Wilson 90+5' - Sissoko 31', Ndombele 87'
Sędzia: Paul Tierney
Pozostałe wyniki z godziny 19:00:
Everton - Southampton 1:1 (1:1)
Richarlison 43' - Ings 31'.
James Ward-Prowse (niewykorzystany karny - 28'). 90 minut (+ żółta kartka 61') Jana Bednarka.
-
PolecaneOficjalnie: To będą ludzie Amorima. Manchester United zatwierdził sztab
Kamil Gieroba / 17 listopada 2024, 7:04
-
Plotki transferoweKiwior nie narzeka na brak zainteresowania. Trafi do włoskiego giganta?
Kamil Gieroba / 16 listopada 2024, 18:39
-
Plotki transferowe"Żołnierz Kloppa" odejdzie w styczniu z Liverpoolu?
Victoria Gierula / 15 listopada 2024, 18:19
-
Plotki transferoweGwiazdor Bundesligi jedną nogą w Liverpoolu
Mateusz Polak / 12 listopada 2024, 16:00
-
PolecanePremier League: Manchester City nie miał takiej serii... od 18 lat!
Kamil Gieroba / 10 listopada 2024, 13:09
-
AktualnościPremier League: Liverpool wykorzystał wpadkę Manchesteru City. Pokonał Aston Villę i umocnił się na pozycji lidera
Karolina Kurek / 9 listopada 2024, 22:55