Udostępnij:

Podsumowanie 8 kolejki Premier League

Wczoraj wieczorem zakończyła się 8 kolejka angielskiej Barclays Premier League sezonu 2014/15. Tak jak w poprzednich kolejkach i tym razem emocji nie brakowało. Aguero - Tottenham 4:1, Kosmiczna wygrana Southampton, wymęczone remisy Arsenalu i Manchesteru United, kolejna wygrana Chelsea, cztery gole w końcówce spotkania QPR - Liverpool, to tylko namiastka wszystkich wydarzeń tej serii spotkań. W ubiegły weekend na boiskach angielskiej Ekstraklasy działo się wiele więcej, zobaczcie sami.

Pierwszym meczem tej kolejki był niezwykle ciekawy pojedynek na Etihad Stadium, w którym zmierzyły się drużyny Manchesteru City i Tottenhamu Hotspur. "Koguty" jadąc do niebieskiej części Manchesteru, z pewnością rozpatrywali mecze z tym rywalem z poprzedniego sezonu. Co prawda za miłych wspomnień piłkarze i kibice Tottenhamu nie mieli z pojedynków z "The Citizens". Porażki 0:6 i 1:5 tak wyglądały wyniki tych spotkań w kampanii 2013/14. Podopieczni Mauricio Pochetino chcieli zamazać plamy z poprzedniego sezonu i wierzyli, że mogą wywieść z Etihad korzystny rezultat, jednak mistrzowie Anglii są teraz w świetnej formie, bowiem nie przegrali 6 ostatnich spotkań i aż 4 wygrali. Piłkarze Manuela Pellegriniego przypomnieli "Kogutom" wydarzenia z poprzedniego sezonu. Manchester City pokonał Tottenham Hotspur 4:1, a wszystkie gole dla mistrza Anglii zdobył Argentyńczyk - Sergio Aguero. Co prawda wicemistrz świata dwukrotnie strzelał z karnego, ale to nie miało znaczenia dla kibiców City. Wielki Kun udowodnił swoją wartość. Jedynego gola dla gości zdobył Christian Eriksen. Po tym zwycięstwie Manchester City utrzymał się na 2 miejscu w tabeli i miał 2 punkty przewagi do lidera Chelsea, jednak nie na długo. W sobotę o 16:00 na Selhurst Park rozpoczęły się derby Londynu z udziałem "The Blues" i Crystal Palace. Piłkarze Jose Mourinho wygrali 2:1 po golach Oscara i Fabregasa i wciąż są niepokonani w tym sezonie. Honorowego gola dla "Orłów" zdobył Fraizer Campbell. Warto wspomnieć, że obie ekipy kończyły ten mecz w osłabieniu. Czerwone kartki zobaczyli Azpilicueta i Delaney. Kontuzje, kontuzje i jeszcze raz kontuzje. Tak można podsumować ostatnie wydarzenia w Arsenalu. "Kanonierzy" stracili już w tym sezonie już kilku czołowych piłkarzy stanowiących główną siłę zespołu takich jak: Olivier Giroud, Mesut Ozil, Mathieu Debuchy czy Laurent Koscielny, jednak i tak największym problemem drużyny Arsene'a Wengera jest w tym sezonie wygrywanie. "The Gunners" mogą tylko pomyśleć gdzie by byli w tabeli gdyby nie głupie remisy z Leicester czy Tottenhamem, no ale trudno nie można rozpatrywać przeszłości trzeba z optymizmem patrzeć w przyszłość, tak więc gdy w sobotnie popołudnie na Emirates przyjechało Hull City, wszyscy spodziewali się łatwej wygranej Arsenalu. W końcu w poprzednim sezonie Arsenal dwukrotnie wygrał z "Tygrysami" w lidze 2:0 i 3:0 a także pokonał ten zespół w finale FA Cup po dogrywce 3:2 i zdobył pierwsze trofeum od 9 lat. Gdy w 13 minucie spotkania Alexis Sanchez wyprowadził Arsenal na prowadzenie 1:0 wszyscy myśleli, że pójdzie wszystko zgodnie z planem "Kanonierów", jednak chwilę później był już remis po bramce Diame a na samym początku drugiej połowy "Tygrysy" wyszły na prowadzenie dzięki perfekcyjnej główce Abela Hernandeza, jednak trzeba przyznać, że postawa Mertesackera w tej sytuacji zostawia wiele do życzenia. Mecz, który miał być łatwą przeprawą dla Arsenalu stał się walką o choćby jeden punkt. Piłkarze Arsene'a Wengera zdołali doprowadzić do remisu dopiero w 90 minucie. Alexis po fantastycznym rajdzie zagrał piłkę w pole karne do Welbecka, a ten pokonał bramkarza Hull i mecz zakończył się wynikiem 2:2. Z pewnością nie na taki rezultat liczyli w tym spotkaniu piłkarze i kibice Arsenalu. O tej samej porze byliśmy świadkami czegoś nie prawdopodobnego na St.Mary's Stadium. Southampton rozgromił Sunderland aż 8:0. O ile zwycięstwo "Świętych" było do przewidzenia, o tyle taka wygrana już nie. Podopieczni Ronalda Koemana robili w tym meczu co chcieli. Southampton jest bez wątpienia największą sensacją tego sezonu, przed sezonem klub był krytykowany za sprzedaż swoich najlepszych zawodników i wszyscy stawiali ekipę "Świętych" na spadek, a tu proszę 3 miejsce po 8 meczach a za plecami takie wielkie marki jak Liverpool, Manchester United czy Arsenal. W pozostałych sobotnich meczach West Ham United pokonał Burnley na Turf Moor 3:1, Everton pewnie ograł Aston Villę 3:0 a Newcastle odniosło pierwsze zwycięstwo w tym sezonie pokonując na własnym boisku beniaminka Leicester City 1:0.

Po niezwykle emocjonującej sobocie z Premier League, wszyscy liczyli na taką samą niedzielę. Emocji na zawał serca nie zabrakło w spotkaniu Queens Park Rangers z Liverpoolem na Loftus Road. Zacznijmy jednak od początku. Pierwsza połowa miała dość niespodziewany przebieg. To piłkarze QPR byli stroną przeważającą i mieli kilka dogodnych sytuacji na zdobycie gola. Postawa Liverpoolu była dość niezrozumiała, przez większą część pierwszej połowy spotkania "The Reds" głównie się bronili a akcji ofensywnych zespołu Brendana Rodgersa oglądaliśmy jak na lekarstwo. Do przerwy remis 0:0. Patrząc z oka kibica Liverpoolu w drugiej połowie było już nieco lepiej i gdyby nie niemoc strzelecka Mario Ballotelliego, Liverpool z pewnością prowadziłby 1:0. W 67 minucie goście z Anfield objęli prowadzenie, jednak dzięki pomocy rywala. Dunne wbił piłkę do własnej bramki. Po tym golu wszyscy spodziewali się, że Liverpool dociągnie to prowadzenie do końca meczu, ale w końcówce spotkania na Loftus byliśmy świadkami prawdziwego gradu goli. W 87 minucie na 1:1 wyrównał Vargas, w 90 minucie na 2:1 dla "The Reds" strzelił Coutinho a chwilę później Vargas ponownie doprowadził do remisu - 2:2. Gdy wydawało się, że sędzia zakończy to spotkanie i obie drużyny podzielą się punktami, w 94 minucie wydarzyła się katastrofa dla QPR. Caulker strzelił bramkę samobójczą i Liverpool wyjechał z Londynu z kompletem punktów. Wynik końcowy 3:2 dla "The Reds". Później o godzinie 17:00 byliśmy świadkami spotkania na Britannia Stadium w którym Stoke City mierzyło się ze Swansea City z Łukaszem Fabiańskim w składzie. Polski bramkarz z pewnością nie będzie mógł tego meczu zapisać do udanych, Fabiański puścił dwie bramki i jego Swansea przegrało ze Stoke 1:2. 8 kolejka Premier League zakończyła się w poniedziałkowy wieczór na The Hawthorns. West Bromwich Albion mierzyło się z Manchesterem United. "Czerwone Diabły" wygrały 2 ostatnie mecze w lidze z West Hamem i Evertonem, jednak były to mecze domowe a teraz czekał ich mecz wyjazdowy a piłkarze Louisa Van Gaala w tym sezonie jeszcze nie wygrali na obcym stadionie. Zatem dla nikogo nie było niespodzianki, gdy w 8 minucie Sessegnon pięknym strzałem wyprowadził West Brom na prowadzenie 1:0. Taki wynik utrzymał się do przerwy, a zaraz po zmianie stron Fellaini doprowadził do remisu 1:1. W 66 minucie Berahino przywrócił "The Baggies" prowadzenie, ale tego spotkania West Brom nie wygrał. W 88 minucie Daley Blind wyrównał na 2:2 i tym samym strzelił swoją pierwszą bramkę dla Manchesteru United.

Oto wszystkie wyniki 8 kolejki Premier League

SOBOTA – 18.10.2014

Manchester City - Tottenham Hotspur (4:1) – (13:45)
Arsenal - Hull City (2:2) – (16:00)
Crystal Palace - Chelsea (1:2) – (16:00)
Burnley - West Ham United (1:3) - (16:00)
Everton - Aston Villa (3:0) - (16:00)
Newcastle United - Leicester City (1:0) - (16:00)
Southampton - Sunderland (8:0) - (16:00)

NIEDZIELA – 19.10.2014

Queens Park Rangers - Liverpool (2:3) - (14:30)
Stoke City - Swansea City (2:1) - (17:00)

PONIEDZIAŁEK - 20.10.2014

West Bromwich Albion - Manchester United (2:2) - (21:00)

premier


Avatar
Data publikacji: 21 października 2014, 10:30
Zobacz również