fot. Official Web West Ham
Udostępnij:

Niedosyt „The Reds” po remisie w Londynie!

Liverpool FC drugi raz z rzędu remisuje spotkanie. Tym razem podopiecznym Kloppa nie udało się wyrwać trzech oczek "Młotom".

Na "The Reds" przed meczem ciążyła dość spora presja. Po nieudanym meczu z Leicester, piłkarze z Anfield musieli udowodnić swoim kibicom, że remis z "Lisami" to tylko wpadka. Historia stała po stronie gości dzisiejszego pojedynku. Liverpool ostatnie cztery spotkania z West Ham wygrywał 4-0, albo 4-1. Tym razem tak kolorowo nie było. Już na samym początku gospodarze pokazali, że nie mierzą się z tym samym West Hamem co kiedyś, zaś goście udowodnili, że nie są tym samym Liverpoolem co w grudniu zwyciężał mecze seriami. W trzeciej minucie bramce Alissona Beckera zagroził Chicharito, jednak Meksykanin oddał niecelny strzał. Po nieudanej próbie "Młotów" nad meczem kontrolowali piłkarze z miasta Beatelsów. Wykorzystali to w 22 minucie. Defensywa West Hamu popełniła ogromny błąd, pozostawiając za dużo miejsca zwinnemu Sadio Mane. Bardzo duży udział w akcji miał Adam Lallana, który ostatnio nie słynie z dobrych występów dla Liverpoolu.

"The Reds" nie cieszyli się długo z prowadzenia. West Ham miał sporo przebłysków, ten akurat zakończył się bramką Antonio. 28-latek po podaniu Andersona, bez problemu pokonał goalkeppera gości. 

Mimo niewielkiej przewagi Liverpool do przerwy remisował 1-1 z West Hamem. 

Druga połowa u przeciętnego widza mogła już wywołać sen. Widzieliśmy w niej bowiem tylko trzy strzał  na bramkę, z czego tylko jeden był celny. Liverpool wciąż miał przewagę, ale defensywa Młotów po głupiej stracie bramki już bardziej uważała na Sadio Mane, Mohameda Salaha i całą resztę armii Kloppa. Przez pierwszy kwadrans żadna ze stron nie była w stanie wykreować akcji, która mogłaby w jakiś sposób zagrozić czy chociaż przestraszyć przeciwników. Groźniej zrobiło się dopiero po siedemdziesiątej minucie. Anderson przyjął piłkę w polu karnym gości, zagrał do Nobla, ale ten mimo dogodnej sytuacji przestrzelił. Przez resztę drugiej połowy najbardziej aktywny w ofensywie był Mane, lecz Senegalczyk nie był w stanie pokonać Łukasza Fabiańskiego. A to za daleko wypuścił piłkę, a to nie znalazł Salaha i tak dalej. Mecz finalnie zakończył się rezultatem 1-1. Już drugi z rzędu mecz, w którym "The Reds" nie jest w stanie pokonać ligowego średniaka. 


Avatar
Data publikacji: 4 lutego 2019, 23:06
Zobacz również

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.