fot. realmadrid.com
Udostępnij:

Nie tak projektuje się stadiony!

Latem w 2022 roku Santiago Bernabeu będzie wyglądać zdecydowanie inaczej. Stadion „Królewskich” ulegnie przebudowie. Niestety, zmiana na minus. Duży minus.

Najpierw konkrety. Przebudowa będzie kosztować włodarzy Realu Madryt 525 milionów euro, natomiast roczne przychody ze stadionu po 2022 będą wynosić 150 milionów euro. Wszystkie wygląda pięknie, tylko ten nowy stadion jakoś… dziwny?

https://twitter.com/realmadrid/status/1043841410124959745

To był zwykły dzień. Scrollowałem facebooka tak jak to mam w zwyczaju robić, gdy najzwyczajniej w świecie mi się nudzi. Wówczas natrafiłem na zdjęcie jakiejś szarej bryły. Pomyślałem, że znowu Pan Mark Zuckenberg nie trafił w moje gusta reklamami i tym razem proponuje mi toster. Tylko, że to nie była reklama, a post strony z piłkarskimi informacjami, a w treści nie było hasła reklamowego, a napis „Tak będzie wyglądać przebudowane Santiago Bernabeu. Szacuje się, iż stadion zostanie wybudowany w sierpniu 2022 roku”. I o tyle o ile w środku wygląda całkiem przyzwoicie i nowocześnie, to od zewnątrz… Ktoś przesadził z nowoczesnością, albo fantazja poniosła w hen daleko. Czyli generalnie niewiadomo co artysta miał na myśli, ale nie drążmy tego tematu.

Powiedzieć „Da się zaprojektować lepiej” to jak nic nie powiedzieć. Stadion ma być świątynią futbolu a nie pieprzonym tosterem czy odtwarzaczem DVD. Da się zrobić obiekt ładny i nowoczesny, w którym czuć też dobrą atmosferę, miłość i przywiązanie do barw danego klubu. Niestety, tutaj stanowczo przesadzono. Sam stadion będzie miał pewnie do zaoferowania sui generis muzeum i tego typu rzeczy, ale… To jest arena drużyny z pewnymi tradycjami, ekipy, która ma jedną z ciekawszych historii, drużyny najbardziej utytułowanej w Europie.

Porównałem sobie stadion ze świątynią i to porównanie jest jak najbardziej pasujące. Nie wchodźmy w tematy religijne itd., ale zobaczmy sobie na dzisiejsze kościoły. Z daleka wyglądają jak jakieś budynki korporacyjne, a potem się okazuje, że to kościół. Podobnie jest ze stadionami - patrzysz z tyłu "Muzeum sztuki współczesnej, pomnik potężnego robota kuchennego", a tu nagle okazuje się, że to stadion najlepszej drużyny na świecie.

Objaśnijmy sobie czyje imię nosi stadion „Los Galacticos”. Santiago Bernabeu był człowiekiem niezwykle lojalnym i przez 70 lat historii Realu Madryt przewijała się ta postać. I miała ogromne znaczenie. Zapisała się nie tylko ze względu na umiejętności, ale i na charakter, bo o Bernabeu wiemy, że nie znosił hipokryzji, był stanowczy. Był człowiekiem z zasadami, takim dobrym duchem, który opiekował się Realem Madryt. Mając ledwie 14 lat zaczął swoją niezwykle długo przygodę z Realem. Wstąpił wówczas do szkółki ekipy ze stolicy Hiszpanii. Mając już 18 lat zadebiutował w pierwszym zespole. Debiut miał miejsce na nowym stadionie. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie to, że młody chłopak pomagał w malowaniu linii czy wykańczania elementów. Robił to sam z własnej woli i nie brał za to nic do kieszeni. Od pierwszych dni pracował na szacunek. Santiago był niezwykle skuteczny, ale ani razu nie miał okazji zagrać w Reprezentacji Hiszpanii. 1927 rok to rok zakończenia kariery. 12 lat później dochodzi do wydarzenia bardzo dobrze znanego, a mianowicie Wojny Domowej w Hiszpanii. Santiago staje po stronie opozycji. Tutaj ma miejsce kwestia dość sporna, ale wiadomo, gdy dochodzi do tematów politycznych, to wszystko staje się kwestią kontrowersyjną. Mimo wszystko polityki unikał, choć władze Hiszpanii chciały być kojarzone z klubem odnoszącym wielkie sukcesy, drużyną z tradycjami, a przede wszystkim – z Panem Santiago Bernabeu. Ale stety niestety Hiszpan bywał i niewygodny dla reżimu. Miał własne zasady, które nie zawsze podobały się władzom. Chociażby wtedy, gdy koszykarska sekcja Realu mierzyła się z Maccabi Tel Aviv. Wówczas już prezydent Realu wręczył złotą odznakę izraelskiemu generałowi, który bardzo lubił „Los Blancos”. Ciężko to sobie wyobrazić, ale po wojnie Realu nie było, zniknął. Trzeba było budować wszystko od zera. Santiago miał jednak superbroń, która wskrzeszała trupy. I to jakkolwiek słodko to nie zabrzmi byli jego przyjaciele. Utworzył już jeden wielki fundament do utworzenia na nowo wielkiego Realu Madryt. Kochał kibiców, kochał Real, bardzo mocno kochał.

Pewnie zastanawiacie się po co ta dość długa wstawka. Ano właśnie wyjaśniam. Wiemy, że Santiago jest inteligentny, niezwykle skromny i przyjazny. Zrobił dla klubu najwięcej spośród wszystkich postaci przewijających się w jego historii. Zastanówmy się, też, że robimy stadion nazwany imieniem tego gościa, który nigdy nie porzucił Madrytu. Pomyślmy, że robimy stadion Realu Madryt. Drużyny, która może nie jest moją ulubioną, ale ja i każdy szanujący się kibic ceni tą ekipę za historię, za tradycja i za to, że piłka nożna w zasadzie kojarzona jest głównie z tym zespołem.

Pogodziłem się w zasadzie z tym faktem, że dzisiejszą piłką rządzą pieniądze i jestem w stanie to zaakceptować, ale mam taki mały apel do wszystkich właścicieli tych wielkich drużyn z niesamowitymi tradycjami (Manchesteru City i RB Lipsku też, bo te ekipy też mają historię) – zanim wydacie większe pieniądze, spójrzcie na logo drużyny, którą się zajmujecie i sięgnijcie do jej historii. To w zasadzie powinno zweryfikować słuszność podjętej przez Was decyzji. I tu już nawet nie mówię o tym stadionie, tylko ogółem o większych wydatkach.

Amen?


Avatar
Data publikacji: 25 września 2018, 11:25
Zobacz również

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.