fot.
Udostępnij:

„Na Śląsk patrzy się z przyjemnością” – Dariusz Sztylka

Śląsk nie ma tak szerokiej ławki jak Legia, ale jestem przekonany, że napsuje stołecznej drużynie sporo krwi w walce o tytuł – nie ukrywa Dariusz Sztylka, wieloletni kapitan Śląska, który wywalczył z tym klubem m.in. mistrzostwo Polski.

 

 

 

Tak wysoka pozycja Śląska jest dla pana zaskoczeniem?

Wręcz przeciwnie. Spodziewałem się, że ta drużyna, w której nie zaszło latem wiele zmian, w końcu zacznie prezentować na boisku taką grę, na jaką wszyscy tutaj we Wrocławiu czekali. Trener Pawłowski bardzo dobrze dogaduje się z chłopakami i to przynosi efekt na murawie. Zawodnicy mają ze sobą dobry kontakt i doskonale wiedzą, co mają robić w trakcie meczów.

Jakimi elementami najbardziej imponuje panu Śląsk pod wodzą Tadeusza Pawłowskiego?

Widać, że trener bardzo dużą rolę przykłada do grania piłką. Nawet w czasie transmisji telewizyjnych słychać jego pokrzykiwania: „więcej piłką” czy „więcej po ziemi”. I pod tym względem Śląsk na pewno zaczyna się wyróżniać w polskiej lidze. Nawet w Warszawie mieliśmy tego przykład, kiedy zawodnicy Śląska zdominowali legionistów na ich stadionie, co rzadko komu udaje się w krajowych rozgrywkach. W aspektach czysto piłkarskich wrocławianie pokazali wówczas, że są już jedną z najlepszych drużyn w Polsce. Akcje budowane są cierpliwie, piłka rozgrywana jest od tyłu, a długie podania należą do rzadkości. Dalekie przerzuty, jeśli już się zdarzają, są starannie zaplanowane i mają określony cel. Nie ma w nich elementu przypadkowości. Oprócz elementów czysto piłkarskich, Śląsk może się podobać pod względem motorycznym. Chłopaki wyglądają bardzo dobrze, a najlepszym tego przykładem jest Sebastian Mila, który nigdy nie był tytanem w tym aspekcie, a teraz praktycznie nie przegrywa żadnych pojedynków fizycznych.

Czy zatem stać już Śląsk na walkę o mistrzostwo kraju z Legią?

Liga jest wyrównana i można pokonać kogoś z czołówki, aby za chwilę przegrać spotkanie z ekipą z dołu tabeli. Na pewno Śląsk do końca będzie walczył o miejsce na podium. A czy o tytuł? Nie wiem, czy drużyna ma już wystarczająco mocną ławkę rezerwowych, żeby rywalizować z Legią, która dysponuje szerszą i bardziej wyrównaną grupą zmienników. Jeśli trener Pawłowski będzie miał trochę większe pole manewru kadrowego w razie kontuzji i kartek, wówczas Śląsk może robić małe zakusy w kierunku mistrzostwa.

Na jakie pozycje szczególnie przydałaby się alternatywa Tadeuszowi Pawłowskiemu?

Przede wszystkim w ataku, przynajmniej dopóki do pełni sił nie wróci Marco Paixao. Choć trzeba podkreślić, że na razie trenerowi udało się bardzo fajnie poukładać grę bez klasycznej „dziewiątki”. Mateusz Machaj bardzo dobrze uzupełnia się z Robertem Pichem i Flavio Paixao, co sprawia rywalom wiele kłopotów, bo nie można należycie poustawiać krycia wspomnianej trójki. Do tego dochodzą prostopadłe piłki od Sebastiana Mili czy nawet – jak ostatnio – od Toma Hateleya. Bez wątpienia jednak Śląskowi przydałby się jeszcze napastnik, który w trudnych momentach wziąłby ciężar gry na siebie, przytrzymał piłkę i zgrał ją do któregoś z partnerów. O linię obrony jestem spokojny, bo w odwodzie pozostaje Rafał Grodzicki, który w razie potrzeby może zagrać zarówno na środku, jak i na lewej stronie.

Nie licząc Legii, z kim przyjdzie Śląskowi walczyć o miejsce na podium?

Mimo niefrasobliwego remisu ostatnio z Koroną, coraz lepiej wygląda Lech Poznań. Wielkopolski zespół ma duży potencjał i widać, że pod wodzą Macieja Skorży zwłaszcza ofensywni zawodnicy zaczynają to wykorzystywać. Trzeba też zwrócić uwagę na niedocenianą przed sezonem Jagiellonię. Trener Michał Probierz ma fajny, młody zespół, który obecnie gra bardzo atrakcyjną piłkę – szybką, po ziemi i z wieloma atakami. Zapewne ta ekipa będzie miała jeszcze jakieś wahania formy, ale na razie dobrze to wygląda. Uważam, że wspomniana czwórka do samego końca będzie odgrywać w ekstraklasie czołowe role.

W najbliższej kolejce Śląsk czeka wyjazd do Gdańska na mecz z Lechią. Firma bukmacherska Fortuna więcej szans na zwycięstwo przyznaje gospodarzom. Słusznie?

Patrząc na przeprowadzone w ostatnich miesiącach transfery i potencjał gdańszczan, bukmacherzy na pewno mogą to tak oceniać. Według mnie, czeka nas bardzo wyrównany mecz, bo zmierzą się dwie drużyny, które potrafią i lubią grać w piłkę. Na pewno żadna z ekip nie cofnie się i nie będzie czyhać tylko na kontry. Jedni i drudzy będą chcieli zdominować środek pola, aby po opanowaniu linii pomocy ustawić sobie to spotkanie. Myślę, że wyższa ocena Lechii bierze się jedynie z faktu, że zagra ona na własnym stadionie. Śląsk, moim zdaniem, jest w stanie bez problemu przywieźć z Trójmiasta jakieś punkty. Najczęściej te mecze przyjaźni z Lechią kończyły się remisem i przeczucie podpowiada mi, że podobnie będzie i tym razem.

Śląsk u siebie w tym sezonie jest niepokonany i radzi sobie najlepiej spośród wszystkich drużyn, ale na wyjeździe jego bilans nie rzuca na kolana. Z czego to może wynikać?

Drużyny, które przyjeżdżają do Wrocławia, mają już w głowie, że grają ze Śląskiem i przystępują do meczu cofnięte, nastawiając się na kontry i długie piłki. Tak było i w minionym tygodniu, kiedy Piast przyjechał w bardzo zachowawczym ustawieniu, jedynie z wysuniętym Kamilem Wilczkiem, który próbował przepychać się z wrocławskimi obrońcami. Śląskowi tymczasem to pasuje, bo lubi grać piłką, utrzymywać się przy niej i tworzyć sytuacje podbramkowe po ciekawych akcjach kombinacyjnych. Na wyjazdach wygląda to inaczej, bo miejscowe zespoły grają wyżej i bardziej agresywnie, przez co podopieczni Tadeusza Pawłowskiego nie mają takich możliwości gry piłką „po swojemu”. Akcje Śląska są wówczas bardziej rwane, co przekłada się na wyniki.

Sobotnie spotkanie będzie można oglądać w ogólnodostępnej telewizji. Możliwość pokazania się szerszej niż zwykle publiczności powinna dodatkowo zmobilizować zawodników obu drużyn?

Śląsk ma już na tyle doświadczony zespół, że taki bodziec jak transmisja w telewizji publicznej nie powinien stanowić dodatkowej motywacji. Jestem przekonany, że i bez tego piłkarze stworzą widowisko na dobrym poziomie. Warto natomiast pochwalić inicjatywę TVP, która wreszcie wyszła z założenia, że nie zawsze trzeba pokazywać tylko mecze z udziałem Legii, Lecha i Wisły.

Od jakiego czasu, wraz z Krzysztofem Wołczkiem, prowadzi pan piłkarską akademię „Olympic” we Wrocławiu. Jak pracuje się panu z dziećmi?

Jest to bardzo wdzięczna praca. Razem z Krzyśkiem jesteśmy niezwykle zadowoleni i dumni, że nasze dzieci przez dwa lata zrobiły tak duży postęp. Bardzo nas cieszy też cieszy rosnące zaufanie ze strony rodziców, bo obecnie w naszej akademii trenuje już prawie 700 dzieci w wieku 4-10 lat. Nasi podopieczni powoli zaczynają prezentować już taką jakość, że dopytują się o nich przedstawiciele okolicznych klubów. Mamy naprawdę dużą radość, gdy widzimy uśmiechnięte dzieciaki, które chcą pracować nad sobą i sprawia im to przyjemność. To dla nas najważniejsze.

Akademia ma stanowić konkurencję dla grup młodzieżowych Śląska czy być raczej ich uzupełnieniem?

Nie chcemy z nikim konkurować. Chcemy raczej wzmacniać drużyny młodzieżowe Śląska naszymi najzdolniejszymi zawodnikami. Zamierzamy o tym niebawem rozmawiać z władzami Śląska. Na razie brakuje jednak osoby, która logicznie poukładałaby to wszystko. Potencjał, co pokazuje frekwencja na zajęciach, w regionie jest i trzeba go najlepiej wykorzystać.

Praca z najmłodszymi to wstęp do trenowania seniorów?

Praca z dziećmi daje mnóstwo przyjemności, ale wiadomo, że największe emocje towarzyszą piłce seniorskiej. Niedawno zapisałem się na kurs trenerski UEFA i dalej będę podnosił kwalifikacje z myślą o tym, aby niedługo spróbować sił w pracy z seniorami. Mam nadzieję, że dostanę jakąś ciekawą propozycję.

 

 

Źródło: FourFourTwo


Avatar
Data publikacji: 23 października 2014, 8:00
Zobacz również