fot. Mikołaj Barbanell
Udostępnij:

La Liga redaktorskim okiem – podsumowanie 19. kolejki

Za nami 19. seria gier w hiszpańskiej La Liga, która oznacza koniec pierwszej rundy zmagań (zaległy mecz czeka jedynie Real i Valencie - przyp.red.). W przyszłym tygodniu czekają nas mecze rewanżowe i tak do końca sezonu 19. pasjonujących kolejek. Zanim jednak do tego dojdzie zobaczcie, czy Real Madryt obronił pozycję lidera? Jak poradziła sobie grupa pościgowa w postaci Sevilli, Barcy i Atletico? Czy Valencia uciekła spod strefy spadkowej? Redaktorzy działu Primera Division podzielą się swoimi refleksjami. Zapraszamy do lektury.

Mikołaj Barbanell: Początek 19. kolejki przyniósł nam polski akcent. Deportivo z Przemysławem Tytoniem w bramce wybrało się na Wyspy Kanaryjskie, aby zmierzyć się z Las Palmas. Niestety nasz rodak już w 13. minucie musiał wyciągać piłkę z siatki i było wiadomo, że Tytoń nie doczeka się drugiego czystego konta w tym sezonie. Mimo to jego koledzy z przednich formacji doprowadzili do wyrównania, a gra obronna Deportivo nie pozostawiała już wiele do życzenia. Mecz zakończył się remisem, ale klub Polaka balansuje nad strefą spadkową mając zaledwie sześć punktów przewagi nad 18. Sportingiem Gijon.

Czołowe drużyny tabeli dostarczyły nam w minionej serii gier wiele emocji. Królewscy przystępowali do meczu z Malagą z pozycji lidera. Na serię dwóch porażek z rzędu i strzeloną bramkę samobójczą w meczu z Sevillą najlepiej odpowiedział Sergio Ramos. Hiszpański stoper dwukrotnie pokonał bramkarza Malagi i były to jedyne bramki Królewskich w tym spotkaniu. Co ciekawe Ramos ma lepszy dorobek strzelecki w tym sezonie niż napastnicy: Benzema i Morata. W meczu na Bernabeu goście odpowiedzieli jedną bramką, a końcówka spotkania była niezwykle emocjonująca. Gdyż do wyrównania mógł doprowadzić Chory Castro, a w ostatniej akcji spotkania fatalnie piłkę rozegrał Alvaro Morata. Po nieudanej akcji Hiszpana sędzia zakończył mecz i Real był pewny utrzymania fotelu lidera.

W pogoni za Realem ruszyła oczywiście FC Barcelona. Podopieczni Luisa Enrique bez większych problemów ograli Eibar. Najpierw bramkę zdobył Suarez, później podał do Messiego i było 2:0. Następnie znów na listę strzelców wpisał się El Pistolero, a festiwal bramek zakończył Neymar. Można śmiało powiedzieć, że MSN rozpracowało rywali w taki sposób, jaki się tego od nich wymaga. Na uwagę zaskakuje fakt, że w drugiej połowie pojawili się Paco Alcacer i Aleix Vidal, a ten drugi asystował przy bramce Neymara. Czyżby owy duet miał zostać w stolicy Katalonii na co najmniej pół roku? Wszystko wskazuje na to, że Luis Enrique nie zamierza skreślać Hiszpanów.

Najwięcej emocji kibicom dostarczyła Sevilla. Druga drużyna ligi, gra z ostatnią Osasuną. Co może zagrażać faworytom? Ich niefrasobliwa gra w obronie i nadmierna ostrość. Do przerwy było 1:1 po trafieniach Leona i Iborry. W drugiej połowie gospodarzy z Pampeluny na prowadzenie wyprowadził... Iborra, by po dwóch minutach doprowadzić do remisu. Zawodnik Sevilli zagrał tak nieobliczalnie, że do protokołu meczowego wpisał się aż cztery razy. Dwie bramki dla swojej drużyny, jeden samobój oraz żółta kartka. Co ciekawe kartonik otrzymał za faul już minutę po zdobyciu pierwszej bramki dla Sevilli. Drużyna z Andaluzja przycisnęła rywala i w 92. minucie prowadziła 4:2. Jednakże minutę później kolejne błędy w obronie pozwoliły Osasunie zmniejszyć rozmiary porażki na 4:3. Sevilla ma trzeci najlepszy atak w lidze, ale gra w obronie nie wygląda już tak różowo. Jeśli podopieczni Sampaoliego poprawią te elementy gry, to jego ekipa może liczyć się w walce o mistrzowski tytuł do ostatnich chwil.

Z ciekawszych momentów minionej kolejki na uwagę zasługuje strata punktów przez Atletico, które zremisowało z ciągle wierzącym w dobrą pozycję na koniec sezonu Athletikiem Bilbao oraz wygrane derby Walencji, w których to Nietoperze pokonali Żółtą Łódź Podwodną 2:0. Można powiedzieć, że w regionie zachowana jest równowaga. Valencia wychodzi z kryzysu, zaś popada w niego Villareal.

Karol Kowalski: Jesteśmy już na półmetku rozgrywek ligowych. Miniony weekend utwierdził nas w przekonaniu, o jakie lokaty będą biły się poszczególne zespoły. Czołowa trójka zabrała ze sobą komplet punktów, co stawia je w najlepszej sytuacji na dalszą część sezonu. Real dźwignął się po dwóch porażkach z rzędu i z wielką pomocą Sergio Ramosa pokonał niezłą tego dnia Malagę. Kapitan Królewskich ustrzelił w pierwszej połowie dublet, na co goście zdołali odpowiedzieć jednym trafieniem. Złą wiadomością dla Zidane'a po tym spotkaniu są kontuzje Marcelo i Modricia, którzy dołączyli do niekrótkiej już listy piłkarzy, wymagających przez najbliższy czas opieki medycznej. Najbliższe tygodnie będą dla Realu wymagające, co stawia Francuza przed niełatwym zadaniem.

Spotkanie Barcy to mecz bez wielkiej historii. Stawiła się ona na boisku zaskakująco dobrze spisującego się w tym sezonie Eibar, wbiła mu cztery bramki, podziękowała i pojechała do domu. Trio MSN w komplecie zaliczyło po trafieniu i po słabszym początku roku, Duma Katalonii znów wygląda na rozpędzoną i pewną siebie drużynę.

Najciężej z całej trójki miała za to Sevilla, choć przed meczem nikt by tego nie powiedział. Piłkarze Sampaoliego gościli na boisku ostatniej w tabeli Osasuny i dwukrotnie musieli podnieść się z niekorzystnego rezultatu, by na końcu wygrać 4:3. Niezwykłe spotkanie zagrał w niedzielę kapitan Sevillistas Iborra, który ustrzelił hat-tricka. Tyle, że jedna ze zdobytych przez niego bramek to... bramka samobójcza.

Hitem kolejki było za to starcie na San Mames - Athletic podejmował w niedzielne popołudnie Atletico Madryt. To właśnie te dwie ekipy m.in. będą biły się o czwartą lokatę, dającą prawo gry w Lidze Mistrzów. Rojiblancos szybko wyszli w tym spotkaniu na prowadzenie za sprawą Koke, Baskowie zdołali odwrócić sytuację, jednak w 80. minucie błysnął Antoine Griezmann, który strzałem zza pola karnego podzielił punktami obie ekipy.

Z tego prezentu mogła skorzystać reszta drużyn, goniąca czołówkę. Swoje zadanie dobrze wykonał jedna tylko Real Sociedad, mierzący się w bezpośrednim starciu z aspirującą do europejskich pucharów Celtą Vigo. Na Anoeta podopieczni Sacristana skromnie wygrali 1:0, dzięki czemu zrównali się punktami z czwartym Atleti.

Swojego meczu do udanych nie zaliczy za to Villareal. Żółta Łódź Podwodna mierzyła się u siebie z Valencią i po spotkaniu była w niemałym szoku, bowiem po stronie zysków widniało 0.  Nietoperze złapali troszkę wiatru w żagle i dorzucili drugie z rzędu zwycięstwo w lidze, co ostatni raz zdarzyło im się we wrześniu ubiegłego roku.


Avatar
Data publikacji: 24 stycznia 2017, 14:21
Zobacz również

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.