fot. Zdjęcie: https://twitter.com
Udostępnij:

Koncert Moralesa. Levante pokonuje Betis

Levante znakomitym meczem przeciwko Realowi Betis 3:0 (1:0) pokazało, że w nadchodzących kolejkach rozpoczętego właśnie sezonu zamierza wielokrotnie napsuć krwi rywalom.

Spotkanie Levante z Betisem było kwintesencją tego, na co czekał każdy fan La Liga. Nieustępliwość, walka do samego końca i piękne gole po znakomitych akcjach. Nie zabrakło również kontrowersyjnej decyzji sędziego, ale akurat za tym chyba nikt nie tęsknił.

Zimny prysznic

Już na długo przed meczem wiadomo było, że zdecydowanym faworytem do zwycięstwa będzie Betis. Ale do przerwy okazało się, że faworyt będzie się musiał nieco postarać, by udowodnić swoją klasę. Gospodarze co prawda dłużej utrzymywali się przy piłce i w typowy dla siebie sposób starali się dostać w pole karne Levante, ale długo ich ataki nie przynosiły rezultatu. Celne, mocne strzały niemal wprost w ręce Oiera (który i tak o mały włos nie popełnił błędu kosztującego utratę gola), to nie to, co chcieli oglądać widzowie na Benito Villamarin.

Zadziałał dopiero zimny prysznic w postaci bramki Rogera. Najwięcej pracy wykonał w tej akcji Jason, który po rajdzie na prawym skrzydle dostrzegł kolegę wbiegającego na pełnym sprincie w pole karne. Betis wziął się wówczas zdecydowanie do pracy i niewiele brakowało, by tuż przed przerwą Guardado płaskim strzałem w kierunku prawego słupka doprowadził do remisu. Druga połowa zapowiadała się ciekawie, mimo perspektywy tego, że Levante miało za cel wyłącznie obronę jednobramkowego prowadzenia. 

(Super)bohater Morales

Zapowiadała się tym ciekawiej po tym, jak Jose Morales, kapitan Levante, wyrzucił poprzednie zdanie tego tekstu do śmietnika. Zrobił to fenomenalnym rajdem z 53. minuty. Przebiegł z piłką przy nodze przez 77 metrów (!) boiska, minął w fantastycznym stylu czterech rywali i znakomicie uderzył obok bezradnego Adana zewnętrzną częścią stopy. Przymiotniki chyba jednak chyba tego nie oddadzą, to trzeba zobaczyć.

Zdobycie bramki nie przeszkodziło jednak Levante w skutecznym zamurowaniu dostępu do bramki i stopniowym zabijaniu, nie tyle meczu, co ochoty przeciwników do kolejnych (bezproduktywnych, zresztą) ataków. Spotkanie żyło nadal, dzięki okazjom do kontr dla zespołu Paco Lopeza. Jose Morales po jednej z nich, w 73. minucie powinien mieć na koncie asystę. Jasonowi w wymarzonej sytuacji piłka jednak "zeszła" ze stopy.

Antonio Luna zasługuje na parę zdań w tym tekście. W ciągu 16 minut swojego występu w tym meczu obrońca gości najpierw spowodował upadek Sergio Canalesa w polu karnym, a potem dostał jeszcze żółtą kartkę za spowalnianie gry. VAR musiał analizować sytuację w polu karnym i widocznie uznał, że nieodgwizdanie karnego nie było oczywistym błędem arbitra, pana Ignacio Villanuevy. Co nie znaczy, że kibice nie odczuwali wątpliwości. Decyzję można spokojnie uznać za kontrowersyjną. Levante dobrą grą w defensywie długo sprawiało, że najlepszą okazją Betisu był strzał Guadrado tuż przed przerwą. W końcówce znakomitą okazję miał Inui, ale jego uderzenie zatrzymał świetną paradą Oier. Bohaterem meczu był jednak niesamowity Morales. Najpierw zmarnował "setkę" i po chwili znakomicie wykorzystał podanie Dwameny, kompletując dublet.

Real Betis - Levante (0:1) 0:3

Roger 37', Morales 54', 90+5'


Avatar
Data publikacji: 18 sierpnia 2018, 0:20
Zobacz również

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.