Udostępnij:

Kompromitacja w europucharach wciąż trwa

Powinienem się już przyzwyczaić do porażek polskich zespołów w pierwszych rundach eliminacyjnych w europejskich pucharach, ale jakoś nie mogę. 

Co roku jest to samo, ale zawsze sobie powtarzam, że gorzej być już nie może. A jednak – jest. Od początku XXI wieku z roku na rok polskie zespoły dostają lanie od amatorów. Jak nie Lewadia Tallin, to Karabach Baku (dwa razy), jak nie Żalgiris Wilno, to Fylkir Reykjavik, jak nie FK Ventspils, to Cementarnica Skopje, jak nie Valerenga Oslo, to Dinamo Tbilisi, jak nie Dynama Mińsk, to Irtysz Pawłodar.
Niestety, w tym roku też nie jest wcale kolorowo. Po losowaniu rywali w europejskich pucharach w Warszawie, w Poznaniu i w Chorzowie wszyscy byli zadowoleni ze swojego przeciwnika. A jednak pierwsze mecze okazały się bolesne zarówno dla Legii (porażka na własnym stadionie z St. Patrick’s Athletic), Lecha (wyjazdowa porażka z estońskim Nomme Kalju) oraz Ruchu (wymęczone zwycięstwo z FC Vaduz z Liechtensteinu). W rankingu UEFA (biorąc pod uwagę tylko bieżący sezon) jesteśmy na 43. miejscu! Wyprzedzają nas takie potęgi jak Andora, Wyspy Owcze, Islandia, Liechtenstein czy Albania. Podsumowając – nie może być już gorzej. Znów jak dziecko czekam na rewanżowe spotkania, w których liczę na zwycięstwa polskich drużyn. Bo jak nie z Irlandczykami, z Estończykami czy z piłkarzami z Liechtensteinu, to z kim nasi przedstawiciele mają wygrywać? Hm… nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie. I wcale nie chcę odpowiadać.

źródło: www.okiemkibica.cba.pl


Avatar
Data publikacji: 22 lipca 2014, 19:09
Zobacz również

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.