“Kibice płacą za oglądanie najlepszych” – Dariusz Dziekanowski

Wierzę, że Legia upora się z Ajaxem. O ile znów sama nie popsuje własnych szyków przed tak ważnym meczem – mówi Dariusz Dziekanowski, który w barwach Legii był królem strzelców ekstraklasy, a także sięgał po mistrzostwo i puchar kraju.

Czy po blisko ćwierć wieku uda się wreszcie polskiej drużynie awansować wiosną w europejskich pucharach?

Mam taką nadzieję, bo szanse na to są naprawdę duże. Jeśli nie wydarzy się nic nieprzewidzianego tuż przed samym spotkaniem z Ajaxem, liczę, że Legia osiągnie dobry wynik i znajdzie się w 1/8 finału. Oby tylko mistrzowie Polski sami nie popsuli sobie sytuacji, tak jak już im się to w tym sezonie znakomicie zdarzało…

Co ma pan na myśli?

Choćby to, co działo się przy okazji pierwszego meczu przeciwko Ajaxowi z Miro Radoviciem. I to, co wcześniej działo się z Bartoszem Bereszyńskim przy okazji dwumeczu z Celtikiem. To są historie, które można spokojnie rozłożyć w czasie na kilka lat, a my to mamy wszystko w jednym sezonie.

Remis z Koroną pokazał, że rezerwy Legii wcale nie są takie mocne jak mogłoby się niektórym wydawać…

Dla mnie jest to bardzo dziwne, bo oglądając co tydzień Barcelonę, Real, Chelsea czy inne topowe zespoły, nie widzę aż takich rotacji w składzie. To dla mnie naprawdę bardzo niezrozumiała sytuacja. Mam wrażenie, że mamy w tym przypadku do czynienia z mylnym pojęciem rotacji. Rotacja musi mieć bowiem pozytywny skutek, a nie polegać na tym, iż jest to rotacja dla samej rotacji. Rotacja jest po to, aby zespół był przygotowany do gry w jak najlepszym składzie i walczył efektownie o jak najlepszy wynik. Rotowanie zawodnikami, które nie przynosi spodziewanych wyników, jest błędnym podejściem. W Premier League co trzy dni grają prawie ci sami piłkarze, chyba że ktoś jest faktycznie bardzo zmęczony albo pauzuje ze względu na kartki lub uraz. I tam każdy mecz traktuje się jako promocję klubu jako całości i poszczególnych graczy. Nikt w Anglii nie pozwala sobie na pokazywanie własnych słabości, tam każdy chce za wszelką cenę pokazać własną siłę. A Legia już kolejny mecz próbuje pokazać wszystkim w lidze, że ma silny drugi skład. A chodzi przecież o to, aby pokazać siłę pierwszego. Jesteśmy dopiero na początku rundy i na tym etapie zmagań ważne jest, żeby zgrywać możliwie mocniejszy zespół. To, co dzieje się ostatnio w Legii przy ustalaniu składu, jest dla mnie trochę sztuką dla sztuki.

Piąty mecz z rzędu bez wygranej musi martwić chyba największych nawet optymistów związanych z Legią?

No tak. Myślę, że Legia mając taki skład, nie powinna z meczu na mecz zmieniać całej jedenastki, a jedynie pojedyncze ogniwa. Hasłem przewodnim przy Łazienkowskiej zawsze powinno być „efektowne zwycięstwo”. Real i Barcelona w Hiszpanii, Chelsea i City w Anglii czy Bayern w Niemczech nie myślą tylko o tym, żeby jedynie wygrać spotkanie, ale też o tym, aby zadowolić własną grą kibiców. Jak wspomniane kluby w swoich krajach, tak Legia powinna dominować w polskiej lidze. Jeżeli mistrzowie Polski dalej będą w ten sposób podchodzili do sprawy, jak podchodzą, wkrótce ludzie przestaną przychodzić na stadion ich oglądać. Mało kto się bowiem skusi, aby płacić za oglądanie w akcji drugiego składu. Ostatnie wyniki nie potwierdzają tego, że Legia dysponuje 25 równorzędnymi zawodnikami, o czym ciągle próbują przekonywać w stołecznym klubie.

Spodziewał się pan, że zamieszanie wokół wyjazdu Radovicia będzie miało tak wielki wpływ na atmosferę w drużynie i wokół klubu…

Duże kluby myślą o największych nawet drobiazgach, które mogłyby przeszkodzić w odnoszeniu sukcesów. A tymczasem w Legii przed arcyważnym meczem przeciwko Ajaxowi rozgłasza się informację o realizowanym transferze, a później okazuje się jeszcze, że chodzi o tak istotnego zawodnika, jakim jest Radović. Nagle dowiadujemy się, że Serb był oszczędzany w spotkaniu z Jagiellonią, a na kilka godzin przed potyczką z Holendrami zapada decyzja o wysłaniu go na trybuny. Takie rzeczy to dla mnie jest totalne amatorstwo. W taki sposób nie powinno się postępować w poważnym klubie.

A jak ocenia pan początki Michała Masłowskiego, który był bohaterem najgłośniejszego dotychczas transferu Legii zimą?

Całkiem nieźle. Jeśli jego forma dalej będzie szła do góry, to Legia może mieć pożytek z tego zawodnika. Pierwsze występy rokują w każdym razie pozytywnie.

Jak skomentuje pan to, co dzieje się w tabeli za plecami Legii w tabeli ekstraklasy?

Zawodnicy Jagiellonii, Lecha i Śląska zastanawiają się pewnie, czy Legia dalej będzie grać długim składem i trwonić kolejne punkty. Oczywiście byłoby super, gdyby losy tytułu do samego końca sezonu ważyły się pomiędzy całą czwórką – ale ze względu na wyraźny wzrost poziomu goniącej trójki, a nie z powodu tego, że legioniści wybiegają na boisko drugim składem. Smutne jest to, że rotacjami w składzie na taką skalę Legia szkodzi tak naprawdę całej lidze, bo która stacja telewizyjna zdecyduje się wyłożyć jakieś rekordowe kwoty, aby pokazywać później rezerwy mistrzów Polski? Dlatego mam nadzieję, że każdy z goniących Legię zespołów do końca rozgrywek będzie naciskał na stołeczny zespół, żeby zmusić go do maksymalnego wysiłku. I poważnego traktowania innych.

Wracając do spotkania z Ajaxem – jak można wywnioskować z kursów firmy bukmacherskiej Fortuna, najbardziej prawdopodobny wynik w czwartek przy Łazienkowskiej to 1:1. A pan jaki dokładnie rezultat przewiduje?

Dwa do zera. Nie podejmuję się jednak typować, kto może zdobyć dla warszawskiej drużyny te upragnione bramki. Bo nie mam pewności, czy znów przed samym meczem nie okaże się, że kogoś Legia sprzedaje. Wolę nie ryzykować…

 

Źródło: FourFourTwo


x