Od lewej Alisson Becker i John Achterberg
fot. John Achterberg / Archiwum prywatne
Udostępnij:

„Jestem zdziwiony”. John Achterberg zabrał głos ws. Kamila Grabary w reprezentacji Polski [WYWIAD]

Przez wiele lat John Achterberg odpowiadał za szkolenie bramkarzy pierwszego zespołu Liverpoolu. W angielskim klubie z czerwonej części Merseyside miał okazję pracować m.in. z Simonem Mignoletem, Alissonem Beckerem, Kamilem Grabarą czy Caoimhinem Kelleherem. 53-letni Holender z Liverpoolem sięgnął po dziewięć pucharów. Latem tego roku został ogłoszony nowym trenerem bramkarzy saudyjskiego Al-Ettifaq. W rozmowie z Pilkarskiswiat.com opowiedział m.in. o życiu w Arabii Saudyjskiej oraz pracy w Liverpoolu. Zabrał rówież głos ws. powołania Kamila Grabary do seniorskiej reprezentacji Polski.

 

Karolina Kurek: Minęło już ponad pół roku odkąd dołączył Pan do Al-Ettifaq. Zdążył Pan już przyzwyczaić się do życia w Arabii Saudyjskiej? Jak tam się żyje?

John Achterberg: Tak, aklimatyzacja przebiegła bezboleśnie. Za każdym razem, kiedy zaczynasz nową pracę ważne jest poznawanie nowego środowiska, kultury i panujących zasad, do których musisz się dostosować. Uważam, że każdego dnia uczę się czegoś nowego w tym kraju. Kluczowym elementem życia Muzułmanów w Arabii Saudyjskiej jest modlitwa, która odmawiana jest również w dzień. W czasie modlitwy nie trenujemy.

Obecnie pogoda jest przyjemniejsza niż kilka miesięcy temu. Nie jest aż tak gorąco, chyba z 22 stopni Celsjusza i nie ma słońca. Na początku sezonu temperatura wahała się w okolicach od 40 do 50 st. C, a wilgotność była niezwykle wysoka. W takich okolicznościach ciężko się gra w piłkę nożną. Jest duszno, ale mimo to trzeba trenować i próbować się ruszać.

Tak naprawdę nie ma to znaczenia, czy grasz w dzień, czy wieczorem wieczorem, ponieważ w nocy również jest ponad 40 st. C. Jedyną różnicą jest to, że słońce nie pali cię w głowę, ale nadal jest wilgotno i naprawdę gorąco.

Ale ogólnie, dobrze mi się tutaj żyje. Byłoby jeszcze lepiej, gdybyśmy w tym sezonie wygrywali większą ilość spotkań. Bo przyjechałem do tej ligi po to, żeby pomóc zespołowi [Al-Ettifaq - przyp.red] wygrywać mecze, a nie tylko po to, żeby przyjechać. Obecnie nasza drużyna gra daleko od ideału. Cały czas pracujemy nad poprawą gry zespołu. Ja odpowiadam za rozwój bramkarzy. Bardzo lubię tą pracę.

A czy mimo tego, o czym Pan wspomniał, zdarza Wam się trenować wieczorami?

Tak, kiedy jest naprawdę gorąco. Piłkarze wychodzą na trening, kiedy zachodzi słońce. Więc może być między 17 a 19. Gdy jednak temperatura spada poniżej 30 st. C, zmienia się czas treningu. Zwykle rozpoczyna się on ok. godz. 15:00-16:00 lub wcześnie rano. Nie wiem, jak jest w innych klubach arabskich. U nas godziny treningów zmieniają się w zależności od warunków pogodowych.

Czym Al-Ettifaq przekonał Pana?

W czerwcu [2024 roku - przyp.red] kończył mi się kontrakt z Liverpoolem, a menedżer Jurgen Klopp podjął decyzję o rozwiązaniu umowy z Liverpoolem. To oznaczało, że musiałem znaleźć sobie nowy klub, ponieważ przeczuwałem, że nowy trener będzie chciał zatrudnić nowe osoby do sztabu szkoleniowego. Skontaktowały się ze mną osoby decyzyjne z Al-Ettifaq i zaproponowały mi ofertę pracy, ponieważ chcieli zmienić dział trenerów bramkarzy. Odbyłem kilka rozmów na ten temat i ostatecznie przyjąłem ofertę, bo stwierdziłem, że to będzie dobre wyzwanie. Dołączyłem do klubu z myślą o rozwoju bramkarzy. Moim celem jest udoskonalenie ich umiejętności po to, żeby zrobili karierę w piłce nożnej.

Ostatecznie, moje przeczucie się sprawdziło. Kiedy Klopp odszedł, Liverpool oznajmił mi, że chce zmienić cały dział trenerów bramkarzy. Nie musiałem się martwić o pracę, ponieważ wcześniej zaakceptowałem ofertę Al-Ettifaq.

Jak z perspektywy czasu spędzonego w Arabii, oceniłby Pan poziom w tutejszej lidze w porównaniu do Premier League?

Poziom jest inny niż w Premier League. Myślę, że w saudyjskiej lidze jest kilku naprawdę dobrych graczy. Jeśli weźmiemy pod uwagę ligę polską lub holenderską, to uważam, że kluby z Saudi Pro League zajęłyby miejsca w drugiej części tabeli tamtejszych najwyższych klas rozgrywkowych. W Saudi Pro League grają zarówno rodowici Saudyjczycy, jak i zagraniczni piłkarze. W przeszłości grali oni na wysokim poziomie czy to w Hiszpanii, Portugalii, czy Anglii. Oni wprowadzają do ligi dużo jakości i dlatego jakość gry w Arabii Saudyjskiej nie jest tak zła, jak się ludziom wydaje. Inną rzeczą jest to, że gra przy takiej pogodzie jest dużym wyzwaniem także dla Europejczyków.

Wspomniał Pan w jednym wywiadzie, że trudno znaleźć bramkarza światowej klasy. Ale właściwie kogo można nazwać bramkarzem światowej klasy? Jakie cechy powinien posiadać bramkarz tej rangi?

Musi być wszechstronny. Musi być dobry w pojedynkach 1 na 1, dobrze bronić, dobrze grać obiema nogami. Musi umieć wyłapywać dośrodkowania, "czytać grę" i pod presją podejmować właściwe decyzje. Musi również wygrywać drużynie mecze.

Trenerzy bramkarzy starają się pomóc golkiperom w osiągnięciu tych cech. Uczymy ich techniki i taktyki. Dobieramy ćwiczenia tak, aby podczas treningu stworzyć im warunki meczowe. Uczymy ich właściwego poruszania się na boisku i podejmowania decyzji.

John Achterberg
John Achterberg / Archiwum prywatne

Czy może Pan zdradzić, jak wyskautował Pan Alissona Beckera? Czym Alisson wyróżniał się od innych bramkarzy?

Tak jak już powiedziałem. Podczas poszukiwania zwracam uwagę na kompletnych bramkarzy, którzy są wszechstronni i potrafią wszystko. Kiedy zaczynałem pracę w Liverpoolu, obserwowałem Manuela Neurera, który później trafił do Schalke. W tamtym czasie jego transfer do Liverpoolu i tak nie doszedłby do skutku, ponieważ Liverpoolu nie było na niego stać.

Historia Alissona zaczęła się od Doniego. Doni przez rok pełnił rolę drugiego bramkarza Liverpoolu. W 2013 roku opuścił klub. Po jego odejściu, byliśmy w ciągłym kontakcie. W 2013 roku poprosiłem go o polecenie dobrego brazylijskiego bramkarza. Polecił mi Alissona [Beckera - przyp.red]. Myślę, że Alisson miał wtedy 17 albo 18 lat i grał w Internacionalu. Zacząłem go obserwować w taki sposób, jak to robiłem z poprzednimi bramkarzami. Kiedy Liverpool szukał bramkarza, zaproponowałem Alissona. Ostatnie słowo w kwestii jego transferu należało do menedżera i osób decyzyjnych. W pierwszej kolejności zielone światło dla tej transakcji musiał dać menedżer [Jurgen Klopp - przyp.red], a później klub, który wyłożyłby środki na jego pozyskanie.

Jakość Alissona docenił też Roberto Firmino, który w swojej autobiografii napisał kilka słów o jego pozytywnym wpływie na Liverpool. Zacytuję teraz fragment z autobiografii Firmino: "Jeśli popełnimy błąd, nie panikujcie, Allison jest między słupkami, uratuje nas. Nie tyllko moje życie, ale i pozostałych kolegów z boiska zmieniło się, gdy pojawił się Alissom". Mając to na uwadze, czy Liverpool byłby tak dobry i wygrałby osiem trofeów bez Alissona?

Trudno powiedzieć, ale na pewno Allison odegrał w tym dużą rolę. Jego interwencja w meczu z Napoli sprawiła, że awansowaliśmy do kolejnej rundy Ligi Mistrzów. Ostatecznie wygraliśmy wtedy te rozgrywki [sezon 2018/2019 przyp.red]. W starciu z West Bromich Albion - Alisson po rzucie rożnym strzelił bramkę głową na wagę bezpośredniego awansu do Ligi Mistrzów. Gdyby nie jego trafienie, to nie gralibyśmy w kolejnym sezonie w Lidze Mistrzów, tylko w Lidze Europy, a przecież w tamtej kampanii [2021/2022 - przyp.red] dotarliśmy do finału, w którym przegraliśmy z Realem Madryt.

Ali z pewnością odegrał w tym dużą rolę. Jeśli ma się dobrego bramkarza, można zdobywać trofea. Jeśli nie ma się dobrego bramkarza, to o trofea jest naprawdę trudno, ponieważ jest zbyt wiele dobrych drużyn, a bramkarz lub napastnik może mieć decydujące znaczenie w kwestii wygrywania pucharów.

Od lewej: Alisson Becker, Simon Mignolet, JKohn Achterberg, Caoimhin Kelleher, Jack Robinson
John Achterberg / Archiwum prywatne

Juergen Klopp był otwarty na na nowe pomysły, jeśli chodzi o doskonalenie piłkarzy Liverpoolu. Mieli oni chociażby okazję współpracować z trenerem wrzutów z autu, Thomasem Gronnemarkiem, surferem Sebastianem Steudtnerem czy psychologami specjalizującymi się w rzutach karnych, Neuro 11. Jeśli chodzi o Neuro 11, to nigdzie nie znalazłam informacji dotyczącej ich wpływu na występy Caoimhin Kelleher albo Alissona Beckera. Czy specjaliści z Neuro 11 odegrali jakąś rolę w przygotowaniu bramkarzy do obrony rzutów karnych?

Nie. Specjaliści z Neuro 11 pracowali z piłkarzami z boiska, ale do ćwiczeń potrzebowali bramkarzy. Ale szczerze mówiąc, i tak na każdym treningu piłkarze ćwiczyli rzuty karne. W Liverpoolu świetną pracę wykonywał analityk James French, który dostarczał filmy dotyczące zachowania bramkarzy przeciwników podczas rzutów karnych. Neuro11 próbowali pomóc zawodnikom skupić się na rzutach karnych. Wygraliśmy trzy trofea po serii rzutów karnych - Puchar Ligi, Puchar Anglii i Puchar Zdobywców Pucharów w Europie. Uważam, że James French jest jednym z ojców tych sukcesów. James rozpracowywał przeciwników. Nie tylko dostarczył naszemu bramkarzowi cenne informacje dotyczące tego, w jaki sposób rywale wykonują swoje jedenastki, ale również informował piłkarzy wykonujących rzuty karne o tym, jak bramkarz przeciwnika porusza się na linii.

Wracając jeszcze do Neuro 11. Ich zadaniem było przygotowanie zawodników do wykonywania rzutów karnych w obecności czynników rozpraszających. Uważam, że ich metody pomogły naszym piłkarzom, za co słowa uznania należą się Jurgenowi Kloppowi.

Nadal utrzymuje Pan kontakt z Jurgenem Kloppem?

Tak, nadal rozmawiam z nim od czasu do czasu, tak samo jak z innymi trenerami. Niedawno Jurgen rozpoczął nową pracę w Red Bullu. Zapytałem, czy ma dla mnie darmowe napoje energetyzujące, ponieważ czasami je piję (śmiech).

Jurgenowi podoba mu się ta praca. To coś zupełnie innego niż robił do tej pory. Mniej presji, mniej wywiadów, trochę więcej czasu dla rodziny. Będzie miał też więcej spotkań na Zoomie i podróży, aby spotkać się i porozmawiać z pracownikami sieci klubów Red Bulla. Mam nadzieję, że wszystko dobrze się dla niego ułoży.

Teraz przejdźmy do tematu polskich bramkarzy, którzy grali bądź wciąż grają w Liverpoolu. Najpierw zapytam o Kamila Grabarę. Jak Pan wspomina z nim współpracę?

Wciąż utrzymuję kontakt z Kamilem i uważam, że jest bardzo dobrym bramkarzem. Z Kamilem było tak, że jeden z analityków wysłał mi filmik i powiedział: "John, możesz spojrzeć na tego bramkarza?". Obejrzałem to nagranie tego samego dnia i mi się spodobał. Na tym jednak nie poprzestałem. Tego samego dnia obejrzałem jeszcze dwa mecze w jego wykonaniu i powiedziałem klubowi, że musimy go pozyskać, ponieważ jest dobry. Zaprosiliśmy go do klubu. Ja przygotowałem prezentację. Kiedy [Kamil - przyp.red] przyjechał na miejsce, powiedziałem mu: "Słuchaj, jeśli chcesz dołączyć do Liverpoolu, pomogę ci zrobić karierę. Zabiorem cię na trening pierwszej drużyny, ale zaczniesz od gry w drużynie U-18, a gdy zrobisz następny krok, dołączysz do treningów z pierwszą drużyną".

Od lewej: Simon Mignolet, Kamil Grabara, oimhin Kelleher, John Achterberg, Alisson Becker
John Achterberg / Archiwum prywatne

Ostatecznie Kamil podjął decyzję o przejściu do Liverpoolu. Z tego, co pamiętam w jego pierwszym meczu, wystawiliśmy go w zespole rezerw. To był mecz towarzyski. On miał wtedy 16 lat. Nie rozegrał dobrego meczu, był trochę zdenerwowany. Rozmawiałem z nim po meczu i powiedziałem, żeby się nie martwił, bo w Anglii gra się szybciej niż Polsce. Kamil potrzebował czasu, by zaadoptować się do realiów gry w Anglii. Po sześciu miesiącach rozpoczął treningi z pierwszym zespołem, podobnie jak Kelleher. Dobrze oglądało się ich rywalizację na treningach. Wtedy Kamil miał już 190 cm wzrostu, a Kelleher 182 cm albo 183 cm, ale to Kelleher by zwinniejszy od Kamila.

Na pewnym etapie kariery Kamil zrozumiał, że chce regularnie grać i udać się na wypożyczenie. Spełniliśmy jego prośbę. Kamil zawsze chciał być numerem jeden, a nie numerem dwa w Liverpoolu. Uważam, że jest naprawdę dobrym bramkarzem. Powinien otrzymać powołanie do kadry narodowej i zostać numerem jeden lub dwa. Ale to selekcjoner reprezentacji Polski musi mu wysłać powołanie. Nie wiem, dlaczego do tej pory tego nie zrobił. Osobiście uważam, że Kamil jest jednym z najlepszych młodych bramkarzy, jakich macie do dyspozycji i jestem zdziwiony, że jeszcze nie otrzymał powołania. Mam jednak nadzieję, że w Wolfsburgu będzie prezentować się na tyle dobrze, że selekcjoner w końcu go powoła. Od zawsze powtarzałem Kamilowi, że w przyszłości zostanie pierwszym bramkarzem reprezentacji i mam nadzieję, że wkrótce tak się stanie.

W Liverpoolu gra także inny polski bramkarz - Fabian Mrozek...

Tak, Fabian i Jakub. Jakub został sprowadzony do Liverpoolu przed Fabianem. Zanim trafił do naszego klubu testowaliśmy go. Miał wtedy 15 lat i ok. 193-194 cm wzrostu. Chcieliśmy poprawić jego szybkość i zwinność oraz sprawić, że zostanie zawodowym bramkarzem. Nie uważaliśmy jednak, że był tak dobry jak Kamil. Fabiana po raz pierwszy zobaczyłem w Polsce, gdy miał może z 14 lat. Wówczas brałem udział w konferencji bramkarskiej, której organizatorem był Miłosz Gładoch. Jednym z bramkarzy był Fabian. Zwróciłem na niego uwagę i powiedziałem o nim trenerom Akademii Liverpoolu. Chciałem, żeby spojrzeli na niego i dali mi znać czy im się on podoba. Ostatecznie podjęliśmy decyzję o pozyskaniu Fabiana.

Jakub i Fabian nie byli drodzy, ale byli perspektywiczni. Chcieliśmy poprawić ich technikę i to co nam się podoba w bramkarzach. Mam na myśli wykopy, wyłapywanie dośrodkowań i ustawienie. Ostatnio Jakub przebywał na wypożyczeniu w holenderskim klubie, a Fabian w szwajcarskim. Obecnie obaj wrócili do Liverpoolu i czekają na zrobienie kolejnego kroku, jakim jest wypożyczenie lub transfer definitywny do innego klubu. Uważam, że spokojnie poradziliby sobie w Polsce, League One czy League Two.

Żaden młody talent, który trafi do Liverpoolu, nie ma gwarancji, że przebije się do pierwszej drużyny. Chcemy pomóc utalentowanym graczom poprawić umiejętności, które pozwolą im jeszcze bardziej rozwinąć skrzydła. Muszę przyznać, że my bardzo sobie cenimy polskich bramkarzy za dobrą siłę mentalną, etykę pracy. Poza tym, Polacy to dobrzy ludzie. Mam nadzieję, że Fabian i Jakub odnajdą się w innym klubie.

Trent Alexander-Arnold, Virgil Van Dijk oraz Mohamed Salah nadal nie przedłużyli swoich wygasających po tym sezonie kontraktów. Co sądzisz o ich przyszłości?

Trudno powiedzieć, jak będzie wyglądała ich przyszłość. Tak naprawdę tylko klub oraz piłkarze mają wpływ na tę decyzję. Mogę tylko powiedzieć, że każdy kibic chce, żeby przedłużyli swoje umowy i zostali w Liverpoolu. Ja zaliczam się do tych kibiców, bo przecież pracowałem w Liverpoolu przez 15 lat. Mam więc nadzieję, że zostaną. Poza tym trzymam kciuki za to, żeby Liverpool wygrał ligę i dotarł jak najdalej w Lidze Mistrzów.

ROZMAWIAŁA KAROLINA KUREK


Avatar
Data publikacji: 31 stycznia 2025, 13:10
Zobacz również

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.