fot. gloswielkopolski.pl
Udostępnij:

FINner Lech, czyli hit dla Kolejorza!

W hicie 29. kolejki T-Mobile Ekstraklasy zmierzyły się ze sobą drużyny z czoła tabeli. Na INEA Stadionie w Poznaniu Lech podejmował Śląsk Wrocław. Mający zdecydowaną przewagę w meczu gospodarze pokonali przyjezdnych 2:0.

Lech Poznań, który ostatni ligowy mecz przegrał w połowie marca z Zawiszą, miał w tym spotkaniu jeden cel - trzy punkty. Dzięki wygranej gospodarze zbliżyliby się na dwa oczka do Legii Warszawa, gdyż stołeczni piłkarze zremisowali z Ruchem Chorzów 0:0. Natomiast podopieczni Tadeusza Pawłowskiego pragnęli udowodnić, że zwycięstwo tydzień temu z Lechią Gdańsk, pierwsze w tym roku, nie było przypadkiem. Faworytem spotkania był Kolejorz, który już od wielu spotkań pozostaje niepokonany na własnym stadionie. Zaś wrocławianie nie potrafili wygrać na boisku rywala od pięciu meczów.

Mecz rozpoczął się od chaotycznej gry z obu stron. Na dowód tego już w 2. minucie goście oddali groźny strzał na bramkę Lecha. Po błędzie przy wyprowadzaniu piłki, futbolówka trafiła pod nogi Roberta Picha, a ten silnym uderzeniem próbował zaskoczyć Gostomskiego. Goalkeeper gospodarzy był jednak na miejscu. Kolejne minuty to ciągła i nieustająca nerwowość. Pierwsza poważna akcja Kolejorza w okolicach bramki Śląska to 28. minuta. Linetty lekką podcinką z głębi pola podawał do Kownackiego. Uprzedził go Pawełek, piąstkując piłkę wprost na nogę Lovrencsicsa, który uderzył futbolówkę dokręcając ją w kierunku słupka. Ta minęła go jednak o 20 cm. Kolejne upływające minuty nie przynosiły groźnych akcji z żadnych ze stron. Dużo walki nie przeniosło się na wynik. Najlepiej podsumowuje to statystyka strzałów, gdzie jedynym celnym pierwszej połowy meczu, było uderzenie Picha z początku spotkania.

Zniecierpliwieni i nieco znudzeni pierwszą częścią gry kibice liczyli, że druga okaże się znacznie ciekawsza. Nie zawiedli się. Co prawda przez 10 minut nie działo się nic wartego odnotowania, może poza tym, że kibice przyjezdnych odpalili race. Jak się okazało, był to jedyny mocny akcent Śląska w drugich 45 minutach. W 56. minucie Barry Douglas świetnie dośrodkował z lewej strony murawy wprost na głowę Kaspera Hamalainena, a ten wyprzedzając Pawelca skierował piłkę do bramki Pawełka. Lech objął prowadzenie i od tego momentu nie ustawały jego ataki. Cztery minuty po golu Fina w sytuacji sam na sam z kapitanem Wojskowych stanął Gergo Lovrencsics, jednak strzelił w nogi byłego bramkarza reprezentacji Polski. Kilka chwil później nieodpowiedzialnie zachował się Paulus Arajuuri, faulując 7 metrów przed polem karnym Marco Paixao. Do piłki podszedł były gracz Lecha Mateusz Machaj i strzelił w poprzeczkę bramki Gostomskiego, który nie zdążyłby do futbolówki, gdyby ta leciała w światło bramki. W 75. minucie Kędziora dośrodkował w pole karne, a znajdujący się tam Hamalainen, uderzył piłkę w ręce Pawełka. Kilka sekund po tej akcji Kownacki groźnie uderzył po długim słupku, ale piłka wyszła na rzut rożny, po tym jak otarła się o palce goalkeepera gości. W 81. minucie rezerwowy Formella po wyrzucie z autu ostro skierował futbolówkę w pole karne. Ta znalazła najlepszego gracza spotkania Szymona Pawłowskiego. Pomocnik reprezentacji Polski zwiódł balansem ciała Pawła Zielińskiego i uderzył w kierunku bramki. Piłka trafiłą w prawy słupek. Osiem minut przed końcem regulaminowego czasu gry Mariusz Pawelec fauluje Dariusza Formellę tuż przed linią oznaczającą pole karne z prawej strony boiska. Do stojącej futbolówki podszedł Douglas i zaliczył drugą w meczu asystę. Jego dośrodkowanie przedłużył czubkiem głowy, stojący tyłem do bramki Paulus Arajuuri, zaskakując tym samym całą obronę Śląska. Lech prowadził już 2:0. W doliczonym czasie gry Kolejorz mógł podwyższyć wynik spotkania, ale w akcji 3 na 1 Dawid Kownacki uderzył zbyt lekko, dzięki czemu dobrą interwencją przy krótkim słupku mógł popisać się Pawełek.

Hitowe spotkanie 29. kolejki w pierwszej połowie ciągnęło się jak flaki z olejem, jednak druga część gry to dla koneserów dobrego futbolu, a szczególnie dla fanatyków Lechitów świetne widowisko. Zwycięstwo Kolejorza można nazwać istnym finnerem, bo to dzięki bramkom fińskiego duetu poznaniacy pokonali Śląsk. Lech Poznań po wygranej z Wojskowymi ma teraz 51 punktów i o kolejności na szczycie tabeli po zasadniczej części sezonu decydować będzie ostatnia kolejka. Kolejorz zmierzy się w niej w Bielsku Białej z Podbeskidziem. Śląsk Wrocław z dorobkiem 43 punktów zajmuje 4. miejsce w tabeli T-Mobile Ekstraklasy, ale czy z podobną formą do tej zaprezentowanej w Poznaniu można brać go pod uwagę w walce o podium? Będzie im bardzo ciężko, a kolejne spotkanie z Wisłą już w środę.

Lech Poznań - Śląsk Wrocław 2:0 (0:0)

Bramki:

Gol 56' Hamalainen (Lech)

Gol 84' Arajuuri (Lech)

Składy drużyn:

Lech: Gostomski - Douglas, Kamiński, Arajuuri, Kędziora - Linetty, Trałka (c) -Pawłowski (88' Keita), Hamalainen (94' Zulciak), Lovrencsics (72' Formella) - Kownacki.

Śląsk: Pawełek (c) - Ostrowski, Pawelec, Celeban , Zieliński - Danielewicz (72' Hateley), Hołota - Pich (72' Lacny), Machaj (85' Dankowski), F. Paixao - M. Paixao.

Sędzia: Marcin Borski (Warszawa)

Widzów: 22 175

Foto: gloswielkopolski.pl


Avatar
Data publikacji: 25 kwietnia 2015, 23:24
Zobacz również

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.