fot. Mikołaj Barbanell (Piłkarski Świat)
Udostępnij:

Ekstraklasa: Piast fatalnie, Frankowski przepięknie

Po fatalnym spotkaniu Piast Gliwice przegrał z Jagiellonią Białystok 0:2 (0:2). Gra gospodarzy prezentowała się niezwykle mizernie, zwłaszcza na tle fenomenalnego gola Przemysława Frankowskiego. Gracze Waldemara Fornalika na dobre zadomowili się w strefie spadkowej i to zasłużenie. Jagiellonia z kolei wdrapała się na pozycję wicelidera.

Mecz z Piastem był okazją do świętowania dla Mariusza Pawełka. Z pewnością życzyłby sobie, by zachować w tym spotkaniu czyste konto.

Pierwsze trzydzieści minut ze wskazaniem na aktywniejszych w ofensywie gospodarzy: wymieniali sporo podań, szukali okazji. Środek pola z debiutującymi w Piaście "Tomami": Hateleyem i Jodłowcem wyglądał stabilnie. Nie zmienia to faktu, że o emocje przy Okrzei było daleko. Upewniał nas w tym monotonny, kiepski komentarz dziennikarzy Eurosportu.

Mogło się to zmienić w 17. minucie, mocny strzał z ponad 20 metrów w wykonaniu Martina Konczkowskiego odbił się od słupka bramki Pawełka. Chwilę później Vassiljev dostał świetne od Jodłowca, ale źle przyjął futbolówkę. Jagiellonia dopiero w 30 minucie zagrała akcję zakończoną celnym strzałem. Arvydas Novikovas zszedł z prawego skrzydła i huknął sprzed pola. Szmatuła zdołał obronić ten strzał, ale przy bajecznym uderzeniu Przemysława Frankowskiego z 39. minuty nie mógł nic zrobić. Ten gol (kolejki z pewnością, a może i nawet lepiej) wynagrodził kibicom mnóstwo niedokładnych zagrań, jakimi przyszło im się do tego czasu "delektować".

Mariusz Pawełek mimo jubileuszowego spotkania nie mógł powstrzymać się od jednej z licznych, firmowanych jego nazwiskiem wpadek. Gdyby nie to, że Jodłowiec i Czerwiński jednocześnie wyskoczyli do dośrodkowania, być może zamieniliby tę wpadkę na pierwszy celny strzał, a być może nawet gola, dla gospodarzy. Piast niby miał więcej z gry, ale skuteczność to słowo, którego zabrakło w ich słowniku.

Z pewnością Piast zamierzał przycisnąć rywala i wreszcie postrzelać celnie na bramkę. I na zamierzeniach się skończyło. W 55. minucie obrońcy Piasta wcielili się w sędziego liniowego i byli przekonani, że skoro oni uważają, że ofsajd był, to można pozwolić Świderskiemu spokojnie prowadzić piłkę. Napastnik Jagi podał między dwoma defensorami do Pospisila, a ten zdobył swoją drugą bramkę w tym sezonie.

Waldemar Fornalik zrobił co mógł - zdjął Papadopulosa oraz Vassiljeva i wprowadził Mateusza Szczepaniaka oraz Karola Angielskiego. Wszystkiego nie dali z siebie Joel Valencia i Gerard Badia (jeźdźcy bez głowy, choć ten drugi jeszcze z połową), Hateley i Jodłowiec (podania do przodu, to podania odbijające się od obrońców Jagi). Dośrodkowania w pole karne często były kierowane na głowę... Gerarda Badii. Najwięcej z siebie dał młody Angielski - zdynamizował grę i oddał pierwszy celny strzał dla Gliwiczan w minucie... osiemdziesiątej. Jaga mogła wrócić do domu ze spokojnie wywalczonymi 3 punktami.

Parę słów o Dejanie Lazareviciu i Romanie Bezjaku, czyli dwóch skrzydłowych kupionych w zimie przez Jagiellonię. Zaliczyli blisko 20 - minutowy występ. Ten pierwszy, dość bezbarwny, poza uderzeniem w samej końcówce, a Bezjak mimo wylewnego powitania od rywali (faul na dobry początek) "rwał" akcję do przodu i mądrze pokazywał się do gry.

Jedno po wieczorze w Gliwicach jest pewne. Obok Waldemara Fornalika smutni mogą być wszyscy kibice "Piastunek". Inna sprawa, że na meczu było ich ledwo ponad 3 tysiące. Ci co nie wyszli z domu, nie mają czego żałować.


Avatar
Data publikacji: 12 lutego 2018, 19:56
Zobacz również

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.