Udostępnij:

Czarny poniedziałek dla „Czarnych Kotów”. Lukaku show!

Derby Manchesteru, starcie wagi ciężkiej w Liverpoolu, asysta sezonu Payeta i emocjonujące niedzielne popołudnie w walijskim Swansea. Tak po krótce wyglądała 4. kolejka Premier League. W poniedziałek, na jej zakończenie, mieliśmy okazję obejrzeć starcie Sunderlandu z Evertonem.

Oba zespoły przeprowadziły w lecie niemałe zmiany. Te dotyczyły przede wszystkim głównych dowodzących obu ekip. Nowym menedżerem "Czarnych Kotów" został wieloletni szkoleniowiec... Evertonu, David Moyes. W niebieskiej części Liverpoolu zaś miejsce Roberto Martineza zajął Ronald Koeman. Obaj panowie mieli okazję mierzyć się ze sobą po raz pierwszy.

Jak do tej pory to ekipa gości lepiej zaczęła sezon, notując remis oraz dwa zwycięstwa, a także dokładając pucharowe zwycięstwo 4:0 nad niżej notowanym Yeovil. To najlepszy start drużyny z niebieskiej części Liverpoolu od 1994 roku. Ekipa ze Stadium of Light zaś tuła się pod koniec tabeli, mając na koncie jeden remis i dwie porażki. Gospodarze liczyli więc na przerwanie serii słabych występów z początku sezonu, Everton zaś na podtrzymanie dobrej dyspozycji.

Pierwsze minuty przebiegały pod dyktando gości, którzy wykazywali się większą kulturą gry, dłużej utrzymywali się przy piłce i próbowali dostać się pod bramkę Sunderlandu atakiem pozycyjnym, co nie znaczy, że podopieczni Davida Moyes'a byli schowani z tyłu. Raz po raz próbowali szybkim atakiem odegrać się na gościach. I tak też pierwszą, groźną okazję wyprowadzili właśnie zawodnicy Sunderlandu. W 10. minucie, nieco przypadkowo, po zablokowanym strzale Januzaja, piłka spadła w polu karnym przed Jermaina Defoe, który uderzył z pierwszej piłki, jednak ta poszybowała nad bramką. Warto dodać, że w tej sytuacji doświadczony napastnik znajdował się na minimalnym spalonym, którego nie dostrzegł arbiter liniowy.

Już dwie minuty później odgryzł się Everton. Dośrodkowanie z prawej strony Bolasie trafiło na głowę Lukaku, jednak doskonałą paradą popisał się w tej sytuacji Pickford zbijając piłkę na rzut rożny.

Po małym zastoju, w 40. minucie zaskakującym centro-strzałem popisał się Gooch, jednak czujnie w tej sytuacji zachował się Stekelenburg, który odbił piłkę nad poprzeczkę, dzięki czemu uratował siebie i zespół przed utratą bramki. Pierwsza połowa zakończyła się zatem bezbramkowym remisem.

Druga połowa od samego początku była żywa. Najpierw Pickforda strzałem z dystansu próbował zaskoczyć Bolasie, a chwilę później w odpowiedzi po rzucie rożnym strzał głową Kone wybronił Stekelenburg. W 54. minucie powinno być 1:0 dla gości. Doskonałym podaniem otwierającym drogę do bramki popisał się Bolasie, strzał oddał Coleman, zaś lot piłki zmienił jeszcze Lukaku, a ta przeleciała tuż obok słupka bramki Sunderlandu. To, co nie udało się chwilę wcześniej, udało się w 59. minucie. Szybka kontra Evertonu, dośrodkowanie Gueye i zdecydowanie lepszy strzał głową Lukaku niż w pierwszej połowie dał prowadzenie gościom. To był pierwszy gol Belga od 11 spotkań Premier League. Odblokowanie młodego napastnika to z pewnością doskonała wiadomość dla zespołu z Liverpoolu.

Bramka wyraźnie dodała animuszu Evertonowi. W 63. minucie strzał oddał Gueye, jednak ten nie był zbyt precyzyjny i przeleciał nad poprzeczką. Już w kolejnej akcji bliski zdobycia swojej drugiej bramki w tym spotkaniu był Lukaku. Belg wygrał pozycję w polu karnym, przepchnął jednego z obrońców "Czarnych Kotów", a jego strzał obił poprzeczkę. Na tym jednak nie koniec popisów 23-latka. 68. minuta to kolejne dośrodkowanie Bolasiego do Lukaku i drugi, zdobyty głową gol przez "10" Evertonu. Jemu jednak ciągle było mało. W 71. minucie doskonałym prostopadłym podaniem popisał się reprezentacyjny kolega Kevin Mirallas, a snajperowi pozostało tylko trafić do bramki, dzięki czemu skompletował on hat-tricka. Jeszcze jedna szansa na podwyższenie wyniku pojawiła się w 84. minucie. Dobre podanie Mirallasa trafiło do Deulofeu, który nieznacznie pomylił się oddając strzał w kierunku bramki Pickforda.

Po niemrawej pierwszej połowie, bez znacznej przewagi którejś z drużyn, druga należała już zdecydowanie do Evertonu, który potrafił wykorzystać wszystkie słabe strony gospodarzy i wypunktować ich trzykrotnie. Podopieczni Koemana byli dzisiaj zdecydowanie lepsi i zasłużenie wygrali. Wynik 3:0 to i tak najniższy wymiar kary, jaki spotkał Sunderland. Everton potwierdził zatem wysoką dyspozycję z początku sezonu, Lukaku odblokował się na dobre, a w momencie w którym schodził z boiska widać było, jak duży ciężar spadł z jego barków.

Stadium of Light, Sunderland, 12.09.2016, godz. 21:00

Sunderland - Everton 0:3  

0:1 Romelu Lukaku 60'

0:2 Romelu Lukaku 68'

0:3 Romelu Lukaku 71'

Sunderland: Pickford - Manquillo, Kone, Djilobodji, van Aanholt - Rodwell, Kirchhoff (76' Denayer), Januzaj, Gooch (57' Khazri), Watmore (73' Ndong) - Defoe

Everton: Stekelenburg - Coleman, Jagielka, Williams, Baines - Gueye, Barry, Mirallas, Barkley (46' Deulofeu), Bolasie (76' Davies) - Lukaku (88' Kone)


Avatar
Data publikacji: 12 września 2016, 22:51
Zobacz również

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.