Byliśmy po prostu słabsi
Nie jest tajemnicą, iż kibicuję dla Lecha Poznań. Z tego względu o Ekstraklasie newsów staram się nie pisać, a raczej teksty publicystyczne, w których mogę pozwolić sobie na pewnego rodzaju subiektywizm. Po wczorajszym spotkaniu z Legią muszę jednak przyznać, że to "Wojskowi" byli zespołem lepszym.
Co tu dużo mówić - na wczorajszy mecz Lech wyszedł bez jaj. W Warszawie "Kolejorzowi" wystarczał remis, aby nadal mieć mistrzostwo na wyciągnięcie ręki. I rzeczywiście Lechici wyszli po to, aby walczyć jedynie o jeden punkt. Niestety zapomnieli, że nie są Juventusem, który - jak wiadomo - gdy przyjeżdża po remis, jest remis - i to bezbramkowy.
Niestety Lech zapomniał również, że Legia w swoim składzie ma kosmicznego (jak na polskie warunki ligowe) Vadisa Odjidję-Ofoe. Ten Pan był wczoraj w stanie rozstrzygnąć mecz w pojedynkę, gdyby tylko chciał. Serio - miałem wrażenie, że gdyby tylko w 90 minucie było jeszcze 0:0, wkurwiony Vadis wziąłby piłkę, przebiegłby sam przez całe boisko i zdobyłby decydującą bramkę.
Tymczasem już w 6. minucie Dąbrowski wypatrzył Ofoe. Zawalił Kędziora, łamiąc linię ostatniego obrońcy, dzięki czemu Belg spokojnie przyjął piłkę i nie dał szans Putnocky'emu. Po chwili od rozpoczęcia Legioniści wyszli zatem na prowadzenie, a cały plan na taktykę Lecha kompletnie padł.
Mimo straty bramki, zawodnicy z Poznania nie rzucili się do odrabiania. Co więcej - grali, jakby nie mieli żadnego pomysłu na akcję ofensywną. Dopiero po przerwie cokolwiek ruszyło. Lecz słowo "cokolwiek" oznacza tu jedynie to, iż Kolejorz ruszył w ogóle pod bramkę Malarza. Nic więcej. Pierwszy celny strzał oddany został bowiem dopiero w ostatnich minutach, gdy Lech przegrywał już 0:2.
Bezsensowny zdawały być się również decyzje trenera Bjelicy. Brak Robaka, a zatem jedynego piłkarza Kolejorza, który miałby szansę przepchać się w walce z defensorami Legii, od pierwszej minuty, a w jego miejsce postawienie na chimerycznego Kownackiego, który częściej kładł się w polu karnym, niż tworzył coś konstruktywnego.
Fakt, teatrzyk na wzór Neymara był znakomitym graniem pod publikę, zgromadzoną w poznańskich pubach, która po każdym domniemanym "faulu" na Kownasiu głośno domagała się rzutu karnego. Ba! Niektórzy do domów wrócili nawet w świętym przekonaniu, że "jak zwykle sędzia wydymał Lecha".
Nie wydymał. Nie musiał, gdyż Poznaniacy sami pozwolili się brać Legii. Nie zaskoczyli niczym, popełniali proste błędy w obronie, a w ataku nie mieli żadnych argumentów. Po stracie bramki w 6. minucie byli na tyle zaskoczeni, iż nie potrafili zrobić już nic. W tamtej chwili mecz się po prostu skończył.
Ja, jako kibic Lecha, mam nadzieję, że w tamtej chwili skończył się tylko mecz, a nie walka o mistrzostwo lub - co gorsza - o puchary. W niedzielę piekielnie ważny mecz przy Bułgarskiej. Jeśli okazałoby się na koniec, że Arka pozbawiła Kolejorza europejskich pucharów... Ojj, to by bolało.
-
1 Liga PolskaPodsumowanie rundy jesiennej Warty Poznań. Kto największym wygranym Piotra Klepczarka?
Karolina Kurek / 10 grudnia 2024, 10:59
-
EURO 2024Reprezentacja Niemiec na EURO 2024 – nadal wielki faworyt czy rozczarowanie?
Victoria Gierula / 17 maja 2024, 17:22
-
FelietonyBelgia to kolejny przystanek w jego karierze. Mohamed Amoura marzy o grze w Premier League
Norbert Niebudek / 5 stycznia 2024, 11:00
-
FelietonyPolacy nie gorsi i swoich piłkarzy produkują… Szkoda tylko, że coraz słabszych (Felieton)
Bartosz Bajerski / 26 grudnia 2023, 11:00
-
FelietonyDwadzieścia lat od The Invincibles. Czy Arsenal w końcu zdobędzie tytuł mistrza Anglii?
Norbert Niebudek / 18 grudnia 2023, 10:00
-
FelietonyRośnie nam nowy N'Golo Kante. Kim jest Hamidou Makalou?
Norbert Niebudek / 2 grudnia 2023, 11:41