fot. Mikołaj Barbanell (Piłkarski Świat)
Udostępnij:

Bez bramek i emocji we Wrocławiu

Śląsk Wrocław po bezbarwnym i bezbramkowym spotkaniu remisuje z Sandecją Nowy Sącz w 26. kolejce Lotto Ekstraklasy. Wynik ten nie cieszy zwłaszcza wrocławian, od których oddala się perspektywa awansu do czołowej ósemki. Nie cieszy też kibiców, bo oglądanie tego spotkania było prawdziwą męczarnią. 

Jak można się było spodziewać w pierwszej połowie oba zespoły nie myślały o ofensywie. A przynajmniej nie potrafił przekuć myśli w czyn. Tylko dwa celne strzały w pierwszej połowie. Piłkarzom Śląska i Sandecji dużo lepiej szło wzajemne faulowanie. Sędzia Mariusz Złotek musiał pokazać aż osiem żółtych kartek, co jest rekordem tego sezonu.

Marcin Robak był dość mocno osamotniony w starciach z rosłymi obrońcami Sandecji. Niewiele zabrakło, by jego wolej z 49. minuty wylądował pod, a nie nad, poprzeczką. Zdenerwował się kilka minut później Tomasz Brzyski i sprzed pola usiłował wrzucić piłkę za kołnierz Słowika, ale bramkarz Śląska znów zachował się bez zarzutu. Kibice Śląska zobaczyli wreszcie celne i groźne uderzenie na 20 minut przed końcem. Robak przyjął podanie ze skrzydła od Arkadiusza Piecha, uderzył w krótki róg, ale Michał Gliwa mimo że nie miał wiele pracy, nie zaspał w tej sytuacji. Sporo od siebie dał nowy nabytek Śląśka, Mateusz Cholewiak. Tylko 9 minut gry i jeden celny strzał - zawstydził tym samym choćby Sito Rierę.

I to właściwie tyle z 90 minut gry. Zespół Śląska prezentując taki styl gry i zaangażowanie nie zasługuje na pierwszą ósemkę. Sandecja nie wygrała od 19 września i nic nie wskazuje na to, by w najbliższym czasie mieli przerwać tę niechlubną serię.


Avatar
Data publikacji: 3 marca 2018, 17:21
Zobacz również

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.