fot.
Udostępnij:

Barcelona kontra Chelsea – nowoczesny klasyk Ligi Mistrzów

Już we wtorek czeka nas jedno z hitowych starć tej edycji Ligi Mistrzów: Chelsea podejmie na Stamford Bridge wielką Barcelonę. Dlaczego hitowe? Cóż, wystarczy przypomnieć sobie, jak układały się poprzednie starcia tych dwóch ekip, począwszy od ćwierćfinałowego dwumeczu z sezonu 1999/2000, kończąc na piłkarskiej wojnie na Camp Nou z kwietnia 2012 roku. W spotkaniach Barcy z Chelsea nie brakowało niczego. Pięknej, ofensywnej piłki, popisów defensywy, niezapomnianych bramek, brutalnych fauli, a także sędziowskich kontrowersji. Jak będzie tym razem? Jest tylko jeden sposób, by się przekonać...

Czekając na to spotkanie łatwo sobie pomyśleć "przecież Chelsea nie ma żadnych szans, czym tu się ekscytować". Taka hipoteza nie byłaby na pewno bezzasadna: londyńczycy nie znajdują się obecnie w najlepszej dyspozycji, ich skład ma wyraźne słabości, a trwający na linii trener-zarząd konflikt na pewno nie poprawia sytuacji. Barcelona natomiast prezentuje się w tym sezonie świetnie. Nie jest to może już ta sama drużyna, którą w latach 2010-2012 okrzyknięto najlepszą drużyną klubową w historii futbolu, ale ciężko tam szukać jakichś słabych punktów. No i Blaugrana ma przecież Leo Messiego.

Problem w tym, że w poprzednich starciach tych ekip sytuacja była zwykle podobna. Katalończycy stawiani byli w roli zdecydowanych faworytów, a Chelsea jakimś cudem im się stawiała. Historia zaczęła się już w 2000 roku, kiedy w Londynie nikt jeszcze nie słyszał o Romanie Abramowiczu, i nie marzył o jego fortunie, Barca nie miała z Chelsea lekko. Na Stamford Bridge przegrywali już 0-3 po pięknych bramkach wypracowanych przez Gianfranco Zolę i Tore Andre Flo. Odpowiedzieć zdołali jedynie trafieniem Rivaldo. Drugie spotkanie w tamtym dwumeczu zakończyło się zwycięstwem Barcy, również 3-1 i dopiero dogrywka zadecydowała a o awansie Katalończyków. Znów główne role odgrywali Flo i Rivaldo, ale to ten ostatni przypieczętował zwycięstwo swojej drużyny wykorzystując rzut karny po faulu i czerwonej kartce dla Babayaro.

Po raz kolejny drużyny spotkały się 5 lat później, w lutym i marcu 2005 roku. Tym razem to londyńczycy wyszli ze starcia z tarczą, przegrywając na Camp Nou 1-2, ale za to triumfując u siebie aż 4-2. w tym właśnie meczu, rozegranym 8 marca 2005 roku, jeden ze swoich najbardziej niezapomnianych momentów zapewnił nam Ronaldinho (osobiście mogę powiedzieć: mój ulubiony piłkarz, po prostu). Chelsea po raz kolejny prowadziła 3-0, ale wówczas gwiazda Brazylijczyka rozbłysła z pełną siłą, dając kolegom nadzieję na awans.

Rok później zaczęła się historia kontrowersji sędziowskich. W pierwszej połowie meczu 1/8 finału na Stamford Bridge wyrzucony z boiska za faul na Messim został Asier Del Horno. Chelsea, mimo gry w osłabieniu, zdołała wyjść na prowadzenie, ale dwie bramki strzelone przez Barcę w końcówce mocno skomplikowały sytuację The Blues przed meczem rewanżowym. Remis 1-1 na Camp Nou sprawił, że do ćwierćfinału awansowała Blaugrana, która z resztą triumfowała wówczas w całych rozgrywkach.

Najbardziej godne zapamiętania są jednak cztery ostatnie spotkania tych drużyn, nie tylko dlatego, że odbyły się stosunkowo niedawno, ale też dlatego, że przysporzyły najwięcej skrajnych emocji. Rywalizacja w półfinale Ligi Mistrzów sezonu 2008-2009 to w oczach kibiców z Londynu jedna z najczarniejszych kart w historii klubu. Cały dwumecz był w wykonaniu Chelsea popisem gry defensywnej. Barcelona, która w tamtych rozgrywkach była nie do zatrzymania (nie licząc pewnego meczu eliminacyjnego z Wiłą Kraków, który pewnie wszyscy pamiętamy), nie potrafiła nawet zbliżyć się do bramki Petra Cecha, nie tylko na wyjeździe, ale nawet na własnej murawie. Mecz na Camp Nou zakończył się remisem 0-0, ale wszystko co najciekawsze rozegrało się w Londynie. Essien pięknie przymierzył z woleja na 1-0, Chelsea stwarzała sobie kolejne sytuacje, nie potrafiła ich jednak wykorzystać. W tym czasie bohaterem, czy też w zasadzie antybohaterem spotkania, stał się sędzia Tom Henning Ovrebo. Nie przyznał on londyńczykom czterech (!) oczywistych rzutów karnych, a przy okazji niesłusznie wyrzucił z boiska Erica Abidala. Mimo przeciwności Chelsea była o krok od awansu, gdy usta kibicom przy Fulham Road zamknął pięknym strzałem Andres Iniesta. Ovrebo wkrótce zakończył karierę sędziowską, a pogróżki od wściekłych kibiców otrzymywał jeszcze przez wiele lat. Iniesta i jego eksplozja radości, Ballack biegnący za sędzią wymachując rękami, i Drogba krzyczący do kamer "It's a f***ing disgrace!" chyba na zawsze pozostaną w mojej pamięci.

Podobnie jak ostatnia rywalizacja Chelsea z Barceloną. Zespoły spotkały się ponownie wiosną 2012 roku, znów na etapie półfinałów. Chelsea była w kryzysie - zwolniła trenera Andre Villasa-Boasa, a w lidze zajmowała dopiero szóstą pozycję. Pierwszy mecz, zgodnie z oczekiwaniami, został zdominowany przez Barcę, ale to Chelsea wygrała u siebie 1-0 dzięki świetnej postawie w defensywie, masie szczęścia, i pięknej bramce niezawodnego Drogby. Rewanż na Camp Nou rozpoczął się jednak dla gości tragicznie. Po około pół godzinie Barcelona prowadziła 2-0, a do tego grała z przewagą zawodnika. Z boiska wyleciał John Terry, który, w nie mający nic wspólnego ze sportem sposób, kopnął Sancheza kolanem w plecy. Chelsea podniosła się jednak, i po raz kolejny zagrała mistrzowsko w defensywie, skutecznie odgryzając się w kontrach. Pod koniec pierwszej połowy Lampard zabrał pikę Messiemu, zagrał na kilkadziesiąt metrów do wybiegającego Ramiresa, a ten efektownym lobem z pierwszej piłki pokonał Valdesa. Barca potrzebowała bramki by awansować. Katalończycy mieli nawet rzut karny, ale Messi po raz kolejny sobie nie poradził trafiając tylko w poprzeczkę. W ostatnich minutach spotkania do piłki wybitej przez Ashleya Cole'a dopadł Fernando Torres, przebiegł sam pół boiska, minął bramkarza rywali i przypieczętował sensacyjny awans Chelsea bramką. Polecam obejrzeć pełen skrót tamtego meczu, bo naprawdę jest co oglądać.

Jak będzie tym razem? Nie da się ukryć, że po raz kolejny to Blaugrana jest zdecydowanym faworytem rywalizacji. Historia uczy jednak, że Chelsea nie można lekceważyć, bo oni po prostu mają na Barcę sposób. Na całą drużynę, ale też na Leo Messiego, który w ośmiu meczach nie strzelił jeszcze londyńczykom bramki. Pokonywali oni Katalończyków w ich najlepszych latach, zatrzymali przecież Messiego w 2012 roku, gdy ten bił wszelkie rekordy strzeleckie. Nie jest więc wykluczone, że i tym razem postawią rywalom trudne warunki.

Bardzo ciekawą kwestią będą aspekty taktyczne tego spotkania. Po Barcelonie wiemy czego się spodziewać. Oni do tego spotkania podejdą jako faworyci, będą chcieli prowadzić grę, szybko strzelić bramkę, a w obronie zagrają wysoko. Skład pewnie będzie identyczny, lub prawie identyczny jak ten ze spotkania z Eibar. Może dojśc do jakichś niewielkich roszad w linii pomocy (wątpliwy jest występ Paulinho), ale nie zrobi to wielkiej różnicy. Antonio Conte ma większy problem. Musi zdecydować, czy w defensywie postawić na doświadczonego, ale będącego w słabej formie Cahilla, czy dać szansę Christensenowi. Nie wiadomo, czy wybierze Williana, czy Fabregasa. Z pierwszym może zagrać 3-4-3, z drugim 3-5-2. Obaj są w świetnej dyspozycji, ale z tak mocnym rywalem wystawienie obu byłoby samobójstwem, w środku pola zagrają raczej Drinkwater z Kante. Conte musi również zdecydować, czy postawić na Oliviera Giroud, który świetnie wpasował się w zespół, czy na Moratę, który jest szybszy, lepiej grający z kontry, ale który ma problemy z pewnością siebie przed bramką.

Niewiadomych przed tym meczem jest wiele, ale można z całą pewnością stwierdzić, że nie powinno być nudno. Kaliber meczu jest duży, oba zespoły mają sobie nawzajem coś do udowodnienia, i oba wiedzą, że bez bramek nie da się awansować. Wygląda na to, że do tej pasjonującej historii starć Barcelony z Chelsea będziemy mogli zaraz dopisywać kolejny rozdział. Jedyne, czego można już teraz żałować, to tego, że ci wielcy rywale spotykają się już na etapie 1/8 finału. Waga tego meczu mogłaby być jeszcze ciut wyższa.


Avatar
Data publikacji: 20 lutego 2018, 10:40
Zobacz również

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.