fot. a-league.com.au
Udostępnij:

A-L: Sydney FC wygrywają Big Blue po raz pierwszy od 1014 dni!

Po bardzo wyrównanych najstarszych derbach ligi australijskiej, czyli tzw. Big Blue, Sydney FC po zwycięstwie 2:1 nad Melbourne Victory nadal pozostają niepokonani. Na bramkę Mitcha Austina kontrowersyjnym trafieniem odpowiedział David Carney, który później zapewnił swojej drużynie trzy punkty. Sydney pokonali The Blues po raz pierwszy od 1014 dni.

Przyjezdni przerwali niesamowitą serię Skyblues, którzy [wliczając mecze pucharowe] nie stracili gola w ośmiu wcześniejszych meczach Osobiście dokonał tego Mitch Austin, który w 41. minucie wślizgiem wykorzystał dobre dogranie Marco Rojasa. Kiwi Messi, jak nazywany jest Rojas, odwdzięczył się w ten sposób koledze za znakomite podania ze wcześniejszych fragmentów spotkania. Szczególnie za to z 13. minuty, kiedy Nowozelandczykowi zostało tylko dokładnie dołożyć stopę, po płaskiej piłce Austina, jednak drobny przy dostawieniu nogi spowodował, że futbolówka minimalnie minęła prawy słupek Danny'ego Vuković'a. Nomen omen, byłego zawodnika gości. Na przestrzeni całego spotkania, Rojas pokazał, że nie bez przyczyny spędził trochę czasu w Bundeslidze. Jego ruch bez piłki, a także drybling oraz wizja po prostu przekraczają normy A-League.

Mimo iż Sydney FC wyglądali na lepiej zorganizowanych w przeciągu całego spotkania oraz częściej posiadali piłkę, to podopieczni Kevina Muscata powinni zdobyć więcej bramek. Jedną z szans miał m.in Besart Berisha, który w pierwszej połowie nie wykorzystał rzutu karnego po faulu Filipa Holosko. Dla albańskiego napastnika była to piąta zmarnowana jedenastka w 135 meczu rozegranym w Hyundai A-League. W 53. minucie Berisha był jeszcze bliżej zdobycia gola, jednak jego główkę zmierzającą wprost do siatki gospodarzy z linii bramkowej wybił obrońca Ryan Grant. Później, ten sam obrońca w fenomenalny sposób wślizgiem powstrzymał Mitcha Austina przed zdobyciem drugiego gola

Starając się ratować sytuację, Graham Arnold ponownie wykazał się niesamowitą umiejętnością dobierania zmienników, wprowadzając na boisko Davida Carney'a. Australijczyk ledwie pojawił się na murawie, a momentalnie pokazał, że to był dobry ruch, gdyż... znajdował się po prostu wszędzie. To on w 63. minucie doprowadził do wyrównania, zdobywając ładną bramkę półwolejem. W tej sytuacji doszło jednak do sporej kontrowersji, gdyż jak pokazały powtórki, Carney przy przyjęciu piłki pomagał sobie ręką, czego nie dopatrzył się arbiter spotkania. Rezerwowy Sydney FC niespecjalnie przejął się utyskiwaniem fanów drużyny przyjezdnej i już chwilę później mógł wyprowadzić gospodarzy na prowadzenie, ale jego strzał z rzutu wolnego fenomenalnie obronił Lawrence Thomas.

Co odwlecze to nie uciecze, gdyż super-zmiennik na 12 minut przed końcem meczu, technicznym uderzeniem wykończył dwójkową akcję z Ryanem Grantem. Tym razem obyło się bez kontrowersji i Carney mógł w pełni cieszyć się, że udało mu się swoim występem przyćmić znacznie bardziej znanych kolegów, czyli Brazylijczyka Bobo oraz Słowaka Holosko. W końcówce znowu pokazał się Grant, który dobrą interwencją zapobiegł sytuacji sam na sam Berishy z Vuković'em. Do końca spotkania na tablicy wyników nie doszło już do żadnych zmian i Skyblues mogli cieszyć się z pierwszego zwycięstwa w Big Blue po 1014 dniach.

Po dzisiejszym meczu podopieczni Grahama Arnolda pozostają na szczycie tabeli z kompletem punktów oraz tylko jedną bramką straconą przy trzynastu zdobytych. Melbourne Victory mają, zaokrąglając w dół, połowę oczek posiadanych przez Sydney FC i zajmują aktualnie czwartą lokatę.

We wcześniejszym meczu Wellington Phoenix zdobyli pierwsze punkty w tym sezonie, pokonując u siebie 2:0 Newcastle Jets. Wczoraj, Brisbane Roar dość niespodziewanie ograli na własnym terenie faworyzowane Melbourne City 1:0. Warto dodać, że naszpikowana gwiazdami drużyna przyjezdnych nie oddała w tym meczu celnego strzału na bramkę.

Jutro rozegrane zostaną dwa pozostałe spotkania 5. kolejki ligi australijskiej. Najpierw obecni mistrzowie kraju, Adelaide United podejmą u siebie Central Coast Mariners, a później na zachodnich krańcach państwa kangurów, Western Sydney Wanderers poszukają szans, by odebrać chwałę miejscowemu Perth Glory.


Avatar
Data publikacji: 5 listopada 2016, 12:49
Zobacz również

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.