A-L: City z trudem pokonuje Wellington
Osłabione przez powołania do reprezentacji Nowej Zelandii Wellington Phoenix dzielnie walczyło z aspirującymi do tytułu mistrzowskiego Melbourne City. Jednakże mimo walki, mimo wielkich starań na Westpac Stadium to faworyci wygrali, dzięki bramce Anthony'ego Caceresa.
Zgodnie z przedmeczowymi przypuszczeniami to goście od początku spotkania prowadzili grę i spędzali więcej czasu w ataku. Pierwszą groźną sytuację Melbourne City stworzyli sobie w 13. minucie. Wtedy to mający sporo miejsca na prawym skrzydle Nicholas Colazo dośrodkował w pole karne, a jeden z najniższych zawodników na boisku, Fernando Brandan, uderzył z główki, czym zmusił do interwencji Glena Mossa. Chwilę później bramkarza Phoenix próbował zaskoczyć Argentyńczyk Colazo, jednak jego dwie próby były nieskuteczne. W 26. minucie Moss po raz kolejny popisał się fantastyczną interwencją. Po wrzutce Luke'a Brattan'a na długi słupek do piłki wyskoczył najlepszy strzelec poprzedniego sezonu, Bruno Fornaroli, ale jego główkę instynktownie, jedną ręką obronił bramkarz miejscowych.
Już do tego momentu było widać, iż trener City, John van't Schip nakazał swoim piłkarzom szybkie wymiany futbolówki w tzw. trójkątach. Miejsko-błękitni swoje ataku prowadzili głównie skrzydłami, by w pobliżu pola karnego gospodarzy płynnie wymieniać się pozycjami. Wellington próbowali temu przeciwdziałać wysokim pressingiem, jednakże ich wielkie zaangażowanie nie wystarczało na lepszy technicznie zespół Melbourne. Szczególne problemy miał w środku pola defensywny pomocnik gospodarzy, Vince Lia. To właśnie jemu regularnie spod krycia regularnie uciekał niezwykle niebezpieczny Nicholas Colazo. W poczynaniach ekipy żółto-czarnych trenowanej przez Erniego Merricka wyraźnie widać było braki spowodowane reprezentacyjną absencją kilku ważnych zawodników. W zespole przyjezdnych brakowało tylko Tima Cahilla.
Przewaga gości przełożyła się na wynik w 30. minucie. Po kilku wykonanych szybko podaniach Anthony Caceres znalazł się oko w oko z Glenem Mossem i minąwszy go, wyprowadził City na prowadzenie. W pierwszej części gry Wellington stać było tylko na... jedną groźną akcję i to nawet nie wiadomo czy zakończoną strzałem czy wrzutką. W 41. minucie napastnik Phoenix, Fidżyjczykowi Roy'owi Krishnie o mały włos nie udało się przelobować Thomasa Sorensena z prawej flanki.
W drugiej odsłonie meczu gra wyraźnie się wyrównała do momentu fatalnej pomyłki lewego obrońcy Melbourne, Josha Rose'a. Zbyt krótkie podanie do Sorensena zostało przejęte przez Krishnę, a wychodzący z bramki Duńczyk nie ustrzegł się interwencji ręką poza polem karnym. Arbiter nie miał wątpliwości: czerwona kartka w 58. minucie! W tym momencie na boisku doszło do kilku przepychanek, w których prym wiedli Marco Rossi (stoper z Wellington) oraz Luke Brattan (defensywny pomocnik City).
Phoenix poczuli krew i rzucili się na rywali. W 65. minucie kapitalnie wypuszczony na wolne pole przez Roly'ego Bonevacię, Roy Krishna oddał strzał na bliższy słupek bramki rezerwowego bramkarza gości Deana Bouzanisa, ale ten nie dał się zaskoczyć. Moment później po wrzutce z rzutu rożnego piłka została wybita przez obrońców City niemalże z linii bramkowej. Na dziesięć minut przed końcem spotkania w sytuacji sam na sam z Bouzanisem ponownie znalazł się Krishna. Jego koledzy błyskawicznie wykonali w środku pola rzut wolny i wypracowali Fidżyjczykowi doskonałą okazję do wyrównania, ten jednak próbując minąć bramkarza przyjezdnych pogubił się i stracił piłkę.
Mimo wielkich starań ekipy gospodarzy, wynik nie uległ zmianie do końca spotkania. Podopieczni Erniego Merricka pokazali jednak, że będą liczyć się w tegorocznym sezonie ligi australijskiej, gdyż nawet osłabieni reprezentacyjnymi powołaniami dzielnie walczyli ze znacznie lepszymi zawodnikami Melbourne City.
Sezon 2016/17 Hyundai A-League rozpoczął się niemalże 24 godziny wcześniej. W piątkowym meczu inaugurującym sezon, Brisbane Roar w dramatycznych okolicznościach wywalczyli na własnym boisku remis 1:1 z Melbourne Victory. Na bramkę z 81 minuty dla Victory autorstwa Mitcha Austina odpowiedział niemalże równo z końcowym gwizdkiem (90+6'!), Luke DeVere.
Wellington Phoenix - Melbourne City 0:1 (0:1)
Bramka: Anthony Caceres (31')
Kartki: Rufer (ż.90+8') - Thomas Sorensen (cz.58'), Neil Kilkenny (ż.67'), Bouzanis (ż.81'), Fitzgerald (ż.90+6')
Wellington: Moss - (od lewej) Parkhouse, Rossi, Fox, Tratt - Rodriguez, Lia (Rogerson 75'), Bonevacia - Krishna, Finkler, Watson (Rufer 46')
City: Sorensen - (od lewej) Rose, Jakobsen, Chapman - Kilkenny, Brattan - Caceres (Muscat 63'), Colazo (Fitzgerald 70'), Brandan (Bouzanis 61'), Kamau - Fornaroli
-
AktualnościLa Liga: Cholo Simeone przełamał klątwę! Atletico wygrywa w Barcelonie (WIDEO)
Michał Szewczyk / 21 grudnia 2024, 23:25
-
AktualnościLKE: Jagiellonia remisuje i wypada z najlepszej ósemki
Michał Szewczyk / 19 grudnia 2024, 23:23
-
AktualnościUrbański jednak zostanie w Bolonii. Właśnie przedłużył kontrakt
Michał Szewczyk / 18 grudnia 2024, 21:08
-
Ligi zagraniczneOficjalnie: RB Salzburg z nowym trenerem. Powrót w nowej roli
Kamil Gieroba / 18 grudnia 2024, 12:33
-
AktualnościKolejna młodość Fabiańskiego. Angielskie media zachwycone
Michał Szewczyk / 17 grudnia 2024, 18:04
-
AktualnościOficjalnie: Ryoya Morishita na dłużej w Legii Warszawa!
Victoria Gierula / 17 grudnia 2024, 15:58
Szkoda że The NIX nie wykorzystali gry w przewadze.