fot.
Udostępnij:

Wisła to europejski zespół – Marek Motyka

Stosunkowo niskim nakładem środków udało się stworzyć przy Reymonta bardzo ciekawy zespół. Wbrew pozorom Franciszek Smuda ma z kogo wybierać – uważa Marek Motyka, który w barwach Wisły Kraków rozegrał ponad 300 spotkań.

Wisła jest samodzielnym liderem na półmetku pierwszej rundy rozgrywek. Takiego obrotu sprawy spodziewali się chyba tylko najwięksi optymiści. Pan też?

Uczciwie muszę przyznać, że liczyłem na miejsce wiślaków w pierwszej ósemce, ale nie spodziewałem się, że znajdą się na samym szczycie. In minus zaskoczyła mnie bowiem postawa Legii, Lecha i kilku innych zespołów. Wisła natomiast trafiła w dziesiątkę z transferami, bo praktycznie każdy jeden spłaca się rewelacyjnie. W bramce świetnie spisuje się Michał Buchalik, fantastycznie prezentuje się też – powołany do kadry – Maciej Sadlok, a z przodu bryluje Maciej Jankowski. Nowi zawodnicy wzorowo wkomponowali się w zespół, a do tego doszła jeszcze znakomita dyspozycja Semira Stilicia. To postać numer jeden tej drużyny i zdecydowanie najlepszy obcokrajowiec w naszej ekstraklasie. Wokół niego skupiła się bardzo ciekawa grupa piłkarzy, która gra naprawdę fajną piłkę. Solidna obrona oraz pewny bramkarz, kreatywna pomoc i skuteczna formacja ofensywna. Trudno zatem mówić o tym, że Wisła przypadkowo przewodzi ligowej stawce. Ten zespół się scementował i potrafi wykorzystywać potknięcia rywali, takie jak choć ostatnia porażka Legii z Podbeskidziem.

„Biała Gwiazda” wytrzyma tempo, które narzuciła, czy też raczej trzeba spodziewać się powtórki z minionego sezonu, kiedy wskutek kartek i kontuzji zespół z czasem wyraźnie osłabł?

Na razie na ławce jest ciekawa grupa piłkarzy, którzy dają Franciszkowi Smudzie pole manewru. Kadra nie jest może zbyt szeroka, ale osobiście zawsze wolę mieć węższą kadrę solidnych zawodników niż dużo przeciętniaków. Jakościowo Wisła ma naprawdę fajnych piłkarzy, a przecież na zapleczu już czekają na swoją szansę przedstawiciele mistrza Polski juniorów, na czele z Tomaszem Zającem. Nic, tylko się cieszyć, że doczekaliśmy się kolejnego zespołu, który może zagrozić Legii w walce o tytuł. Bo przed sezonem wydawało się, że na czele tabeli będą legioniści, a później długo, długo nikt. Tymczasem Wisła konsekwentnie pokazuje, że trzeba ją poważnie traktować, a kiedy przyjdzie zima, zespół ten będzie mógł przecież zostać jeszcze wzmocniony.

Powrót kibiców na stadion, związany z odejściem prezesa Jacka Bednarza, dodatkowo pomoże wiślakom?

A jak może nie pomóc? To tak, jakby aktorzy w teatrze grali dla pustych krzeseł. Zawodnik zawsze inaczej mobilizuje się do gry, kiedy na trybunach zasiada komplet publiczności. Sam do tej pory pamiętam czym różni się granie dla czterech tysięcy widzów od grania przed ponad trzydziestoma tysiącami. Obecność kibiców ma zresztą podwójne znaczenie. Po pierwsze, finansowo wspierają klub, a po drugie – zgranym dopingiem potrafią oni sprawić, że piłkarz lata po boisku jak na skrzydłach. Z własnego doświadczenia wiem, że przy wsparciu trybun można przejść samego siebie w najważniejszych meczach. Dlatego dla wszystkich polskich klubów priorytetem powinno być możliwie jak największe zapełnienie widowni – aby te nowe obiekty nie stały puste. Marzę o czasach, kiedy wzorem zachodnich klubów, karnety na mecze w polskiej lidze trzeba będzie zamawiać z dużym wyprzedzeniem albo liczyć na jakichś dobrych znajomych. Wtedy łatwiej też będzie przyciągnąć do naszego futbolu kolejnych sponsorów. Takie granie, jakie jest teraz choćby w Bydgoszczy, gdzie zamiast kilkunastu tysięcy przychodzi po dwa, trzy tysiące ludzi, na dłuższą metę nie ma sensu…

Gdzie widzi pan największe rezerwy w grze Wisły?

Na razie, odpukać, omijają Wisłę poważniejsze kontuzje i pauzy za nadmiar kartek. Na pewno przydałoby się jeszcze wzmocnić poszczególne formacje i niewykluczone, że już zimą do zespołu trafi kilku wartościowych graczy. Najważniejsze, aby nowi zawodnicy nie byli przypadkowi i trafiali do drużyny etapami. Zawsze więcej pożytku będzie z jednego mocniejszego, dobrze dobranego ogniwa niż kilku słabszych, których wybór nie był całkowicie przemyślany.

Przy tak grającej linii pomocy Pawła Brożka stać na jeszcze jeden tytuł króla strzelców?

Ale dlaczego mówimy tylko o Brożku? Jest przecież jeszcze Maciej Jankowski, a niedawno dołączył także do zespołu Mariusz Stępiński, który będzie chciał udowodnić, że czegoś się jednak w Niemczech nauczył podczas rocznego pobytu. A kto wie, może w zimie jeszcze ktoś dojdzie do tego grona? Wówczas można się będzie zdecydować nawet na wariant z dwoma napastnikami i nie tylko Brożek okaże się przydatny do wykorzystywania okazji, które wypracowywać będzie kreatywna wiślacka pomoc. Po udanym początku sezonu na pewno apetyty na dobry wynik w obozie „Białej Gwiazdy” znacznie wzrosły. Kibice widzą, że w zespole jest potencjał, bo gra jest nie tylko ładna dla oka, ale i skuteczna. I pozostaje się im cieszyć, że udało się zbudować taką drużynę stosunkowo tanim kosztem. Wystarczy bowiem porównać, ile nowi piłkarze kosztowali choćby w Gdańsku.

W najbliższej serii gier Wisła zmierzy się na wyjeździe z Zawiszą Bydgoszcz i – zdaniem analityków z firmy bukmacherskiej Fortuna – jest faworytem tego spotkania. Według pana także?

Jeżeli Wisła mierzy wysoko, nie ma prawa tego meczu przegrać. Ale nawet remis będzie przyjęty ze sporym niedosytem. Z tym składem wiślacy nie powinni mieć żadnych problemów z odniesieniem kolejnego zwycięstwa. Liczę, że zagrają podobnie jak w Szczecinie, gdzie ich dominacja nie podlegała najmniejszej dyskusji. Niewiadomą były tylko rozmiary zwycięstwa. Widać, że krakowscy piłkarze bardzo dobrze rozumieją się na boisku i muszą to po raz kolejny wykorzystać. Wiadomo, że kiedyś ta pierwsza porażka musi przyjść, ale niech ona przytrafi się jak najpóźniej. A na razie niech chłopaki śrubują swoje rekordy.

Po konfrontacji z bydgoszczanami Wisłę czeka ligowy szlagier z Legią…

I to spotkanie pokaże nam, w którym miejscu względem siebie są oba zespoły. Wiadomo, o co gra Legia. Po nieudanym podejściu do Ligi Mistrzów legioniści będą chcieli wyładować swoją złość w Lidze Europy, a przy okazji zarobić trochę kasy. Celem nadrzędnym na pewno będzie jednak dla nich zdobycie kolejnego mistrzostwa kraju. Tyle że nikogo chyba nie trzeba przekonywać, że Wisła maksymalnie się spręży na mecz z Legią. Prezes Cupiał zawsze był rzetelny w kwestiach finansowych i w klubie panowało eldorado. Jeśli dzisiaj właściciel ma problem, zawodnicy powinni chcieć mu pomóc i zarobić na swoje premie. A wiadomo, że budżet klubu najlepiej można odciążyć poprzez dobrą grę w europejskich pucharach. Zresztą Kraków jest przyzwyczajony do rywalizacji w międzynarodowych rozgrywkach i z pewnością teraz ludziom brakuje tych emocji. Co tu dużo mówić – Kraków to przepiękne miasto, a Wisła to zespół eksportowy, który jest kojarzony w całej Europie.

Na razie jednak zawodnicy nie chcą niczego otwarcie deklarować…

I bardzo mi się podoba taka postawa. Postanowili robić dobrą robotę na boisku, a mało o niej mówić – niech tak trzymają. Ostatnio czytałem między innymi wypowiedź Łukasza Garguły, który bardzo studził nastroje i słusznie. Wystarczy, że w głowach oraz sercach piłkarzy jest chęć jak najlepszej gry i ściągania na trybuny nowych kibiców.

 

Źródło: FourFourTwo


Avatar
Data publikacji: 6 września 2014, 12:15
Zobacz również

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.