Real
fot. fot. Real Madrid
Udostępnij:

Real Madryt i mentalność zwycięzcy. Jakie wnioski?

To już 15 punktów przewagi. Real Madryt ze sporą zaliczką patrzy w przyszłość, a ta rysuje się kolorowo. Mistrzostwo Hiszpanii jest na wyciągnięcie ręki, lecz dziś nie o jakości, a postawie ekipy Carlo Ancelottiego. Mentalności, która w ostatnim czasie przenosi góry.

Oni robią to dobrze, oni robią to skutecznie. Odhaczona już Valencia, czy dwukrotnie Elche. Zrobili to sensacyjnie w rewanżu z PSG i z jeszcze większym impetem w meczu z Chelsea na Santiago Bernabeu. Real Madryt raz jeszcze wraca do żywych, lecz tym razem na ligowych boiskach. Odrobienie dwubramkowej straty na Sanchez Pizjuan i zwycięstwo zapewnione przez Karima Benzeme to już pewien schemat. Pokaz siły psychicznej i trzy punkty, które przybliżają w drodze po tytuł.

Andaluzyjczycy przed niedzielnym starciem nie zaznali w tym sezonie porażki na własnym obiekcie. Wygrana z Granadą miała być przełamaniem, nawet jeśli derbowy rywal nie stanowi dziś większego wyzwania. Stracone punkty z Barceloną, Realem Sociedad, czy Rayo Vallecano dały się we znaki, a porażka z West Hamem w Lidze Europy pozostawiła spory niesmak. Mecz z liderem to odpowiedni moment na odkupienie win i idąc tą dewizą, tak też wyglądał początek tego spotkania.

Letarg w pierwszej połowie

Julen Lopetegui nie słynie z wybitnych meczów bezpośrednich z "wielką trójką", ale jego podopieczni już od pierwszego gwizdka dali do zrozumienia, że ich interesują wyłącznie trzy punkty. Real Madryt nie rozpoczął meczu źle, jednak szybko musiał podpasować się pod dyktando Andaluzyjczyków. Sevilla wiedziała jak wykorzystać panujący nieład w defensywie gości. Wiele prostopadłych piłek skutecznie szukało Jesusa Corony, czy Alejandro Gomeza. Sevilla naciskała na odcisk, którym okazał się Eder Militao.

Brazylijczyk regularnie popełniał błędy i to również on był zamieszany w obie ze straconych bramek. Znów dał do zrozumienia, że choć potrafi zostawić serce na boisku, tak mecze fenomenalne przeplata z tymi beznadziejnymi. Nawiązując w pewnym sensie do Pepe, będącego niegdyś kluczową postacią Realu. Solidnego defensora, lecz i elektrycznego, który nie raz swój zespół pozbawił punktów. Militao tym razem nie radził sobie z Tecatito, a brak wykartkowanego Casemiro nie pomagał.

Wielokrotnie narzekaliśmy na dyspozycję 30-letniego Brazylijczyka, ale gdy go brakuje Real Madryt, pozostaje bez podpory. To na pewno boli, bo Casemiro grać wiecznie nie będzie, a przez lata Real nie miał żadnej alternatywy i dziś wciąż jej brakuje. Wydawało się, że w miejsce 30-latka wskoczy Camavinga, jednakże najbliżej linii obrony ustawiony został Toni Kroos. Niemiec przyzwyczaił, że lubi schodzić miedzy dwójkę obrońców, ale z rolą bardziej defensywnego pomocnika poradził sobie kiepsko. Szybko zastapił go wspomniany Camavinga, który dał się w znaki gospodarzom, aczkolwiek niewiele pozytywów z tego wyniknęło. Francuz to przyszłość, ale ten mecz powinien skończyć jeszcze przed przerwą.

Sędziowski cyrk na kółkach

Nie skończył, bo arbiter postanowił go oszczędzić. Nie skończył, bo Carlo Ancelotti nie zamierzał ryzykować i posadził go tuż po zmianie stron. Niemniej trzeba przyznać, że na Sanchez Pizjuan działy się prawdziwe cuda i niestety kibice hiszpańskiej piłki do takich rarytasów są już po prostu przyzwyczajeni.

Pieniądze, polityka i trzecia koronacja Pelego

Gwiazdorskie sędziowanie to już norma, choć można odnieść wrażenie, że tym razem liczba kuriozalnych decyzji wręcz budzi podziw. Nieprzyznany rzut karny po zagraniu ręką piłkarza Sevilli. Bez reakcji na zbyt bliskie ustawienie Acuni obok muru przy rzucie wolnym, który finalnie Rakitić zamienił na bramkę. Guillermo Cuadra Fernandez nie widział również czerwonej kartki dla Camavingi znacząco przekraczającego przepisy, a w przypadku Viniciusa dopatrzył się rzekomej ręki. Fernandez przegapił także faul Carvajala na Torresie przed bramką Nacho. Prawdę mówiąc, wszystkie z powyższych sytuacji znacząco wpłynęły na przebieg meczu i trudno przewidzieć, jak ten potoczyłby się, gdyby do pomyłek nie doszło. Jeszcze bardziej dziwi fakt, że Cuadra Fernandez korzystał z pomocy systemu VAR, a mimo to dalej brnął w swoje niezrozumiałe decyzje.

Jakie odpowiedzi?

Im większe widowisko, tym mniej kalkulacji, a więcej emocji i improwizacji. Real Madryt chwalić możemy za nieprawdopodobną chęć zwycięstwa. Gdy Nacho cieszy się z upragnionej bramki wyrównującej, to Alaba już zagrzewa partnerów, aby poszli po więcej. To niewielkie szczegóły, które pomagają, gdy robi się naprawdę ciężko. Mimo wszystko po meczu z Sevillą można wyciągnąć więcej wniosków, aniżeli twarda psychika Los Blancos.

Gdy w obronie zawodził Militao, to David Alaba grał jak z nut. W drugiej połowie kluczowy przy ustawieniu wyższą linią. Zaliczył znakomitą interwencję na Rafie Miru i znów dawał więcej z przodu, szukając prostopadłych zagrań przełamujących linię defensywy rywala. Austriak staje się filarem obrony Carletto, dając namiastkę Sergio Ramosa, który przez lata propagował znacznie odważniejszy futbol, niż centralni obrońcy mają to w zwyczaju. 29-latek ma jeszcze przed sobą przynajmniej kilka lat na wysokim poziomie. Duet z Militao w teorii wyglądałby na kompletny, aczkolwiek Brazylijczyk ciągle potrzebuje ustabilizowania formy. Być może rywalizacja o miejsce z przymierzanym do madryckiego klubu Antonio Rudigerem byłaby najlepszym rozwiązaniem.

Rodrygo i odkurzony Carvajal

Wszedł z ławki i zdobył bramkę z Chelsea, a w niedzielę zrobił to samo z Sevillą. Ancelotti zapytany o rolę Rodrygo stwierdził, iż Brazylijczyk w dłuższej perspektywie wcale nie musi być traktowany jako dżoker, bo wciąż jest w stanie dać dużo także jako starter. Włoch porównał swojego skrzydłowego do Camavingi, który w Madrycie stawia dopiero pierwsze kroki. Obaj nie przekroczyli jeszcze nawet 22. roku życia, a wymagania są kolosalne. Rodrygo nie strzela wiele, ale robi to w istotnych momentach. Jego technika użytkowa imponuje, a brak poważnej konkurencji daje dużo możliwości. Czy zmieni się to po ewentualnym przybyciu Mbappe? Trudno powiedzieć, aczkolwiek Francuz mimo swojego wieku byłby w stanie Brazylijczyka wiele nauczyć, tak jak zrobił to Benzema z Viniciusem.

Poszerzanie wiedzy, to podczas meczu na Sanchez Pizjuan domena innego człowieka, będącego pod ostrzałem w ostatnich miesiącach. Dani Carvajal notorycznie miewa problemy zdrowotne, więc i powrót do optymalnej formy mocno przeciągał się w czasie. Tym razem pod nieobecność Ferlanda Mendy'ego to właśnie 30-latek, a nie Nacho zajął pozycję lewego defensora, gdy Lucas Vazquez przejął prawą stronę. I trzeba przyznać, że ten pomysł wypalił, bo Hiszpan spisywał się nad wyraz dobrze. Poza dwoma asystami solidnie wyglądał w obronie, przez co częściej skupialiśmy się na problemach Vazqueza. Tym samym to spotkanie stworzy swego rodzaju dylemat. Czy Carvajal to dalej materiał na podstawowego gracza u Ancelottiego? Możemy budować narrację względem meczów kluczowych, ale czy tym nie jest także dyspozycyjność?

Obsada centrum, francuski cesarz

Przez lata podziwialiśmy grę Kroosa i Modrica. Chorwat i w tym sezonie łapie nagłówki gazet, gdy Niemiec daje trochę więcej pola młodszym kolegom. Obaj istotnym trybikiem tego mechanizmu, ale mecz z Sevillą szczególnie w pierwszej połowie pokazał, że Real musi mieć alternatywy. Jasne, Modrić w trakcie gonienia wyniku był kluczowy, ale przed zmianą stron zaliczył mnóstwo strat. Takie mecze się zdarzają, więc nie należy siać paniki. Niemniej na Santiago Bernabeu trzeba zadbać o przyszłość, a ten proces już rozpoczęto, wprowadzając Valverde, czy ściągając Camavingę. Pomysł na Blanco porzucono, a Ceballos budzi mieszane uczucia. Czy środek pola dostanie coś jeszcze? Wydaje się, że na ten moment priorytety są inne, ale warto pamiętać, że w czasach świetności to właśnie monolit w drugiej linii stanowił czynnik zapalny. Ten trend należałoby utrzymać.

To też zastanawia w kontekście Asensio, a kto wie może i Hazarda skoro Belg w Madrycie jeszcze trochę zabawi. Puszczeniem wodzy fantazji byłoby stwierdzenie, że przypuszczalna zmiana na stołku trenerskim i transfer, którejś z supergwiazd mógłby zainicjować proces zmiany klasycznego 4-3-3 na ustawienie z dwoma napastnikami. Widzimy to przecież regularnie, gdy Real korzysta z Valverde na skrzydle i wciąga na własną połowę. Widzimy to dlatego, że Karim Benzema przeżywa najlepsze momenty w swojej karierze, dając nie tylko bramki, ale wpływając na grę poza trzecią tercją boiska. I nie da się dzisiaj wyobrazić tego zespołu bez Francuza. A w zasadzie da się, ale wówczas Los Blancos przegrywają 0:4 z Barceloną.

Real Madryt potrzebuje zmiennika jak tlenu. Nadzieje związane z Mariano dawno już upadły. Jovic, choć ciągle ma swoich zwolenników, tak nie daje argumentów, które mogłyby przekonać, że jego przyszłość leży na Santiago Bernabeu. Garetha Bale'a zaraz nie będzie, więc co dalej? Czy sensowym wydaje się ściąganie kolejnego talentu, który przesiedzi miesiące na ławce, by finalnie nie doskoczyć do oczekiwanego poziomu? Te kilka spotkań, gdy Benzema będzie potrzebował odpoczynku to niewiele. Na tyle, aby lepiej zajrzeć do akademii, zamiast łudzić się kolejnym nazwiskiem, bądź no właśnie... Spróbować innego rozwiązania.


Avatar
Data publikacji: 20 kwietnia 2022, 9:00
Zobacz również

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.