fot. Manchester City
Udostępnij:

Finansowe fair play, czyli krótka historia o Manchesterze City i „galacticos”

W ostatnim czasie rozgorzała dyskusja o sensie finansowego fair play. Bezprecedensowa sprawa Manchesteru City została mocno nagłośniona, a sam klub zapowiada walkę o cofnięcie kary. Czy federacje piłkarskie powinny angażować się w zarządzanie poszczególnymi klubami?

 

 

FFP:

Finansowe Fair Play (FFP) zostało wdrożone w sezonie 2010/2011. Miało ono zapobiegać nadmiernemu wydawaniu pieniędzy przez kluby a w konsekwencji zapobiegać problemom finansowym. „Pięćdziesiąt procent klubów traci pieniądze i jest to trend wzrostowy, musieliśmy powstrzymać tę spiralę, wydali więcej, niż zarobili w przeszłości i nie spłacili swoich długów, a to szkodzi klubom, a wręcz przeciwnie, chcemy im pomóc na rynku”- tak tłumaczył to ówczesny prezydent FIFA, Michel Platini.

FPP w największym skrócie polega na tym, że kluby nie mogą wydawać więcej niż zarabiają. Poza tym księgi rachunkowe muszą być zbilansowane w ciągu 3 lat. Do dochodów wliczane są m.in. wydatki klubu na transfery, przychody z praw telewizyjnych i sprzedanych biletów oraz sprzedaż graczy.

Kluby, które nie przestrzegają tej zasady są narażone na konsekwencje, począwszy od upomnienia na wykluczeniu z rozgrywek skończywszy.

Manchester City a FPP:

Najgłośniejszym przykładem złamania FPP jest oczywiście Manchester City. Angielski klub otrzymał 30 milionów euro kary oraz zawieszenie ich udziału w Lidze Mistrzów na 2 najbliższe sezony.

Gdy prześledzimy historię wydatków „The Citizens” możemy zauważyć ogromne kwoty przeznaczone na transfery przed sezonem 2019/2020. Według portalu transfermarkt.pl nowe nabytki klubu kosztowały go ponad 160 milionów euro, podczas gdy zyski ze sprzedaży wyniosły „jedynie”69 milionów.

Pytanie, które można sobie zadać jest proste- czy dzięki pieniądzom można stworzyć drużynę marzeń, która będzie wygrywać wszystkie puchary? Czy w tym kontekście finansowe fair play ma w ogóle sens?

Galacticos:

Niektórzy z nas na pewno pamiętają słynną erę „galacticos”. Nazwa ta jest oczywiście związana z Realem Madryt. W założeniu początek XXI wieku miał zostać zdominowany przez „Królewskich” dzięki stworzeniu jednego z najlepszych składów w historii całej piłki nożnej. W czasach kiedy Perez był prezesem, klub ze stolicy kupował wielkich zawodników za wielkie pieniądze. Figo, Zidane czy Ronaldo to tylko niektóre z nazwisk, które pojawiły się na klubowych koszulkach. Skład idealny, nieprawdaż?

Prawie. Jedyny problem jest taki, że to wcale nie był niepokonany zespół. Pierwsze 3 sezony owocowały w prawdziwe sukcesy- począwszy od sezonu 2000/2001 Real zdobył w ciągu 3 lat 2 tytuły Mistrza Hiszpanii a dodatkowo w 2001 r. wygrał Ligę Mistrzów. Po tych sukcesach nastał jednak pięcioletni czas posuchy. Finały europejskich rozgrywek oddaliły się znacząco, a i w Primera Division „Królewscy” wydawali się nie być tą samą drużyną.

Pieniądze szczęścia nie dają:

Jak widać na przykładzie „galacticos” transfery za ogromne pieniądze nie zawsze działają dobrze na zespół. Czy w takim przypadku kontrolowanie wydatków klubów jest uzasadnione? Z jednej strony można powiedzieć, że tak. Dzięki finansowemu fair play prezesi zarządzają klubami w bezpieczniejszy sposób, unikając zbyt dużego zadłużenia. Z drugiej strony jednak wydatki na transfery nie zawsze przekładają się  na sukcesy na boisku. W końcu jeden z najsilniejszych zespołów w historii pod względem personalnym nie był w stanie wywalczyć mistrzostwa kraju przez 5 lat.

Jedno jest pewne- tam gdzie UEFA lub FIFA wtrąca się w zarządzanie klubem nie może braknąć kontrowersji takich jak w przypadku Manchesteru United.

 

 


Avatar
Data publikacji: 26 lutego 2020, 11:03
Zobacz również

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.