fot.
Udostępnij:

Wiślacki impuls

Jeśli zdobywa się punkt w czterech meczach, nie może być mowy o pozytywnej ocenie formacji defensywnej. Ale w Wiśle wiosną wszystkie formacje spisują się poniżej oczekiwań i dlatego zmiana trenera wydaje się dobrym rozwiązaniem – mówi Jacek Matyja, były obrońca „Białej Gwiazdy”.

 

 

Gdyby przed rozpoczęciem rundy wiosennej ktoś panu powiedział, że Wisła w pierwszych czterech meczach zdobędzie tylko punkt i będzie najsłabszą drużyną ligi w tym okresie, to…

No cóż, drużyny trenera Franciszka Smudy nigdy po okresie przygotowawczym nie startowały z wysokiego „C” i nigdy nie zdobywały maksymalnej ilości punktów na początku. Ale już abstrahując od tego, gra Wisły w ostatnich meczach zostawiała bardzo dużo do życzenia. Po prostu brakowało piłkarskiej jakości w jej poczynaniach w porównaniu do poprzedniej rundy. Nie bez znaczenia była też strzelecka niemoc we wspomnianym okresie. Jeżeli w spotkaniu u siebie z najsłabszym zespołem ligi nie zdobywa się bramki i przegrywa mecz, to trudno o optymizm. Potyczka z Zawiszą ostatecznie przelała czarę goryczy.

Jak przyjął pan informację o zmianie na stanowisku trenera Wisły?

Wisła jest takim klubem, w którym żaden szkoleniowiec nie może nigdy czuć się pewnie i liczyć na „dożywocie”. Myślę, że wspomniana roszada jest dobrym ruchem ze strony władz klubu i da drużynie niezbędny impuls, który zacznie działać już podczas najbliższego spotkania z Legią. A jakakolwiek zdobycz punktowa w Warszawie będzie dla wiślaków dużym sukcesem.

Kazimierz Moskal to rzeczywiście najlepszy w tej chwili kandydat na trenera Wisły?

To już zweryfikuje boiskowa postawa jego podopiecznych. Ale wydaje się, że Kazek ma wszelkie predyspozycje, aby sobie poradzić w tej roli.

Mankamentów w grze Wisły jest obecnie bardzo dużo – które są najbardziej rażące?

Jak dla mnie – indolencja strzelecka. Ciężko aspirować do wysokich miejsc, gdy w czterech meczach zdobywa się raptem dwie bramki. Zwłaszcza w tym ostatnim spotkaniu było widać problemy z wykańczaniem akcji. Wisła dochodziła z piłką do szesnastego metra i na tym się kończyło. Brakowało celnych strzałów, które są przecież warunkiem koniecznym do tego, aby zdobywać bramki. Nie będę jednak z nazwiska wymieniał zawodników, którzy najbardziej zawodzą. Wygrywa kolektyw i przegrywa kolektyw. I tak też jest w przypadku Wisły, postawa całego zespołu wymaga diametralnej poprawy.

Przed Wisłą arcytrudne spotkanie z Legią w Warszawie. Efekt „nowej miotły” to jedyna przesłanka ku temu, że wiślacy mogą przy Łazienkowskiej sprawić niespodziankę?

Jak już mówiłem, liczę że pod wodzą nowego trenera w wiślaków wstąpi nowy duch i nawiążą do formy, którą prezentowali jesienią. Dobry mecz przeciwko liderowi na pewno natchnąłby pozytywnie Wisłę przed kolejnymi spotkaniami. Zwłaszcza przed derbami z Cracovią, choć akurat o wynik tej potyczki jestem znacznie bardziej spokojny niż przed wyjazdem moich młodszych kolegów do Warszawy. Na pewno Wisła nie ma co liczyć, że legioniści ją zlekceważą z racji ostatnich słabszych wyników. Legia jest na tyle poważną i profesjonalną drużyną, że nie może sobie pozwolić na chwilę rozprężenia. Tym bardziej że po odpadnięciu z europejskich pucharów wszystkie siły koncentruje teraz na rozgrywkach krajowych. Nie da się ukryć, że już dawno przy okazji zapowiedzi spotkań Legii z Wisłą nie było tak wyraźnego faworyta jak obecnie. Takie jest jednak piłkarskie życie – raz się jest na wozie, a raz pod nim. Wisła znalazła się pod i mam nadzieję, że Kazimierz Moskal szybko wyprowadzi ją z tego kryzysu.

A w ogóle podoba się panu gra Legii? Czy sponsorzy klubu, na czele z firmą bukmacherską Fortuna, mają prawo być w pełni usatysfakcjonowani?

Legia na dzień dzisiejszy prezentuje w lidze najwyższy poziom. Zrobiła duży postęp, który w najbliższych kolejkach powinien być jeszcze bardziej widoczny, bo już nie będzie dzielenia kadry ze względu na mecze pucharowe. A czy mi się podoba? To już jest pojęcie bardzo względne. Są w wykonaniu Legii spotkania bardzo dobre i są też takie, które odbiegają od spodziewanego poziomu. Najważniejsze są jednak wyniki, a wyraźnie widać, kto prowadzi w tabeli. Celem Legii jest mistrzostwo i z tego drużyna będzie rozliczana po sezonie.  Styl będzie mniej ważny. Podobnie to wygląda w przypadku Wisły, choć wiadomo, że ta drużyna teraz gra akurat o inne cele niż Legia.

Który scenariusz jest zatem dla pana bardziej realny: awans Wisły do europejskich pucharów czy mecze w grupie spadkowej w ostatniej części sezonu?

Bardzo ważne będą najbliższe dwa-trzy mecze. Jeżeli chłopaki dobrze wystartują pod wodzą nowego trenera, wówczas uwierzą w siebie i będą mieli jeszcze większą motywację do walki. A wtedy są w stanie nawiązać do planów o grze w europejskich pucharach. Natomiast kolejne niepowodzenia faktycznie mogą w konsekwencji zepchnąć zespół do dolnej połówki tabeli, co będzie się wiązało z dodatkową nerwówką pod koniec sezonu. Mam jednak nadzieję, że do tego nie dojdzie i Wisła wreszcie „odpali”. W tabeli jest taki ścisk, że mając w perspektywie podział punktów, każda drużyna z ósemki ma jeszcze uzasadnione prawo myśleć o grze w Europie.

 

Źródło: FourFourTwo


Avatar
Data publikacji: 12 marca 2015, 11:06
Zobacz również

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.