fot. Materiały Prasowe PZPN
Udostępnij:

Marcin Dorna: Trener powinien być inspiratorem

- Wielu zawodników grających na młodzieżowych mistrzostwach Europy U-17 nie gra w piłkę profesjonalnie, inni rozwinęli się kapitalnie. Ci, którzy nie byli wiodącymi postaciami, dziś są najlepsi. Ciekawa jest statystyka ME U-17. Na 114 zawodników uczestniczącym w turnieju finałowym 2012 roku w Słowenii 1/3 z nich urodziła się w styczniu i w lutym. W każdym z krajów uczestniczących w finałach można było pewnie znaleźć innych może zdolniejszych, lepszych technicznie, ale nie tak efektywnych w danym momencie. To kolejny dowód na to, żeby nigdy nie zwątpić, cały czas mieć nadzieję i pracować nad sobą – mówi Marcin Dorna, selekcjoner reprezentacji Polski U-21.

Jak w ogóle wyglądają początki dziecka z piłką? Poza zwykłym wybiegnięciem na dwór i kopaniem pod blokiem...
Przede wszystkim kluczowa jest pasja, miłość do futbolu. To wspólny mianownik wszystkich adeptów piłki nożnej , niezależnie czy grają w szkole, w profesjonalnej akademii. Każde dziecko ma swoją historię, trudno  podać  optymalny, idealny czas, żeby rozpocząć swoją przygodę z tą dyscypliną. Nigdy nie jest za późno.

Na początku w akademiach wszystko polega na zabawie?
Metodologia szkolenia jest bardzo zróżnicowana i są różne szkoły podejścia do zajęć z dzieckiem. Bywa tak, że próbuje się wdrażać pewne elementy organizacji zespołu od najmłodszych lat, bo w końcu odnosi się to do rywalizacji zespołowej. Nadrzędnym celem jest fakt, aby dzieci miały przyjemność z każdego treningu i niecierpliwie odliczały czas do następnego. Na profesjonalny trening w obszarze techniki, taktyki i motoryki przychodzi oczywiście odpowiedni czas. Na początek należy rozbudzić pozytywne emocje do futbolu, by stał się dla konkretnej osoby dyscypliną numer 1.

Jak konkretnie to osiągnąć?
Poprzez różne formy szkolenia: zabawową, gier, zadaniową. Dziecku są podawane pewne opcje, ale to ono musi podejmować decyzje. Kluczowy jest proces twórczy, kreatywny, bo finalnie właśnie takich zawodników się poszukuje. Trener ma być dzisiaj inspiratorem, a nie imperatorem, czyli kimś, kto z góry narzuca pewne rozwiązania.

A co z takimi elementami jak dieta? Czy faktycznie można do niej przywiązywać dużą wagę już na przykładzie grupy wiekowej 6-12?
Trzeba znaleźć równowagę w życiu, to ona jest kluczowa do osiągnięciu sukcesu. Jeżeli będziemy mówić 6-latkowi na każdym kroku, co jest profesjonalne, a co nie, narazimy się na komentarze, że na to za wcześnie. Wracamy do punktu wyjścia - chodzi o przyjemność z uprawiania piłki. Na pewno jednak obowiązują pewne standardy. Sam pracowałem z dziećmi i zdarzały się sytuacje, że rodzice prosili, abym porozmawiać z ich synem, bo uwagi trenera mogą być skuteczniejsze. A wtedy można im pokazać drogę prawidłowego odżywiania, zasugerować, kiedy warto chodzić spać. To duża odpowiedzialność szkoleniowców. Tak kształtuje się prawidłowe nawyki. Ktoś kiedyś dobrze powiedział: „Twórzcie nawyki, a nawyki w przyszłości stworzą profesjonalnego sportowca”.

 

Czy istnieje z kolei granica wieku, kiedy piłkarz nie będzie już zdolny nadrobić braków z dzieciństwa?
Trudno to zdefiniować i wskazywać jednoznacznie u 15-, 12- czy 10-latka. W kwestii treningu istnieje taki temat jak okres krytyczny i sensytywny. Na daną zdolność motoryczną i obszar rozwoju można wpłynąć maksymalnie na danym etapie rozwoju. Jeśli się ten okres przegapi, trudno nadrobić zaległości, jednak każdy trening ma stanowić wyzwanie i wyzwalać chęć poprawy.

Są ćwiczenia, które odradza się dzieciom? Czy dziecku grozi sytuacja, że się przetrenuje grając indywidualnie po zajęciach?
Dziecko najlepiej samo reguluje czas odpoczynku i wysiłku. Młodzi adepci mogą podejmować dłuższą aktywność fizyczną, by w pewnym momencie się zatrzymać, żeby odsapnąć, zregenerować. Szybko wracają do możliwości podjęcia kolejnej aktywności. Warto, żeby dzieci same nad sobą pracowały, ale potrzeba do tego opieki odpowiedzialnej osoby dorosłej. Niech to wszystko będzie racjonalne. Nie wyślemy swojego dziecka, żeby nagle zaczęło biegać po lesie. Budujmy kulturę fizyczną z głową. Koszykówka, pływanie czy jazda na łyżwach czy inne sporty uzupełniające to dobre pomysły. Kiedyś rodzice wołali do dzieci: "Wracaj na obiad, schodź już z boiska". Dziś ich zdanie brzmi: "Wstań sprzed komputera, idź się przewietrz przed obiadem". Chcielibyśmy mieć ten problem co kiedyś.

Ile razy w tygodniu dziecko powinno trenować? Czy może jakieś ćwiczenia wykonywać samo?
Nie ma precyzyjnej definicji dla danej grupy wiekowej. Zdajmy się na odpowiedzialność trenerów, którzy znają temat i nie organizujmy dzieci za wszelką cenę. Nie powinno dawać im się zakazu aktywności w domu, jeżeli mają za sobą cztery treningi w tygodniu. A co do ćwiczeń, to niektóre swobodnie można wykonywać samodzielnie. Trenerzy zachęcają do podnoszenia umiejętności technicznych np. żonglerki, czy pracy nad np. uderzeniami wewnętrzną częścią stopy o ścianę. Trzeba jednak wspomnieć, wracając do poprzedniego pytania - że nie powinno się koncentrować w młodym wieku na wyizolowanych ćwiczeniach akcentujących siłę i wytrzymałość, bo te kształtuje się w starszych grupach wiekowych.

Wielu trenerów zwraca uwagę na to, że niektóre dzieci potrafią osiągnąć swój maksymalny potencjał w młodym wieku. W pewnym momencie są absolutnie najlepsze, ale nie potrafią później postawić kroku naprzód i przepadają.
Wielu zawodników grających na młodzieżowych mistrzostwach Europy U-17 nie gra w piłkę profesjonalnie, inni rozwinęli się kapitalnie. Ci, którzy nie byli wiodącymi postaciami, dziś są najlepsi. Ciekawa jest statystyka ME U-17. Na 114 zawodników uczestniczącym w turnieju finałowym 2012 roku w Słowenii 1/3 z nich urodziła się w styczniu i w lutym. W każdym z krajów uczestniczących w finałach można było pewnie znaleźć innych może zdolniejszych, lepszych technicznie, ale nie tak efektywnych w danym momencie. To kolejny dowód na to, żeby nigdy nie zwątpić, cały czas mieć nadzieję i pracować nad sobą. Podobają mi się słowa, które kiedyś usłyszałem od pewnego doświadczonego trenera, że trenowanie piłkarza jest jak nalewanie kropelki po kropelce wody do butelki. Ta butelka musi być napełniona, kiedy zawodnik wchodzi w dorosłą piłkę, np. w wieku 18 lat. Jeżeli jednak napełnimy ją wcześniej to dalsze dolewanie spowoduje, że butelka może się przelać i przewrócić... Trzeba być cierpliwym, wszystko robić krok po kroku.

Jak nadrabiać braki z początku kariery?
Można byłoby to rozbić na całą pracę naukową. Pewne elementy oczywiście da się poprawić. Niemniej jednak zachęcam do pracy nad techniką. Tą powinno się rozwijać w najmłodszych kategoriach. Zawodnicy później doskonalą się oczywiście w obszarze taktyki.

Czy takie rozgrywki jak turniej "Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku" pozwalają skutecznie wyłapać talenty, by te nie przepadały w przedbiegach?
Jestem o tym przekonany! To doskonała inicjatywa, bo już w tak młodym wieku jest element rywalizacji z najlepszymi w kraju. Najpierw powiat, potem województwo, wreszcie wielki finał w super atmosferze i fantastycznej infrastrukturze. Pozytywne emocje z tego doświadczenia pamięta się latami. Sam miałem pod opieką w reprezentacji U-21 kilku zawodników, którzy grali w tych rozgrywkach i wspominają je z ogromnym sentymentem. Słyszałem tylko burzliwe dyskusje: „Byliśmy tu, byliśmy tam, graliśmy z tymi i z tymi”. Pamiętają mnóstwo szczegółów. Turniej "Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku" zaszczepia pasję. Sukcesy budują, ale nawet, jeśli ktoś poniesie porażkę, to dostaje silny bodziec i przychodzi mu do głowy myśl: „Okej, będę pracował jeszcze ciężej!”

Czy szkolenie dziewczynek bardzo różni się na tym etapie?
Rozmawiam często z trenerami reprezentacji kobiet. W najmłodszych kategoriach wiekowych obie płci rywalizują ze sobą. Praca z jedną i drugą grupą w pewnie się różni, choćby przy podejściu do piłki nożnej, relacji z grupą. Swoją drogą – świadomość, wiedza i umiejętności zmieniają się diametralnie zarówno u chłopców, jak i dziewczynek. Wzrost poziomu umiejętności zauważyć można obserwując corocznie tak duże przedsięwzięcie jak "Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku".  

Czego dokładnie można nauczyć się na turnieju "Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku"?
Stawiam na pozytywne doświadczenie, bo sam udział w tym turnieju jest ogromnym wyróżnieniem. Wyzwala to energię, która sprawia, że te dzieci potrzebują później tego typu rywalizacji. Na tym etapie wynik nie jest jeszcze sprawą pierwszorzędną. Chodzi o samo dążenie do wygrywania, robienia postępu. Spójrzmy na przykład maratonów. Jeżeli startuje 15 tysięcy ludzi, to czy zwycięzca jest tylko jeden? Nie, wygrywają wszyscy, którzy go ukończą. Turniej "Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku" to blisko 300 tysięcy dzieci. Wygrywają wszystkie, bo notują progres.

Czym z kolei powinni się kierować rodzice przy podejmowaniu decyzji, kiedy dzieckiem interesują się kluby po udziale w takich rozgrywkach?
Podstawowe kryterium w przypadku dziecka brzmi, czy to ma szansę na dalszy rozwój. To klucz. Dziecko musi się czuć dobrze, a rodzic musi to widzieć. To jak z wyborem szkoły – chcemy najlepszej edukacji, więc musimy być precyzyjni w wyborze. Rodzice na początku powinni przede wszystkim pozytywnie motywować dziecko do działania, mniej wywierać presję. Dziecko stara się zawsze.

Po czym rodzic może poznać, że jego dziecko jest pod opieką profesjonalnego trenera?
W najmłodszych kategoriach wiekowych to jest dar wybrania miejsca, w którym dziecko dobrze się czuje, idzie chętnie na trening i do tego się uczy. Po pierwsze, jeśli wraca do domu po treningu i nie może się doczekać kolejnego, to jest pierwszy sygnał, że jest w dobrym miejscu i w dobrych rękach. Po drugie, jeśli już oglądamy zajęcia i widzimy, że dziecko jest zajęte, a trener jest przejęty, to wszystko jest w porządku.

Bardzo różnimy się w szkoleniu od obcokrajowców? Mamy punkty wspólne? A może jesteśmy w czymś lepsi?
To bardzo obszerne pytanie. Trudno się porównywać, bo np. dzieci z południa Europy dojrzewają szybciej, więc inaczej trenują. We Włoszech ciągle mówi się o taktyce, uczy się ich w trochę inny sposób. Na północy Starego Kontynentu natomiast, gdzie trenują atletycznie, ciężej i w trudniejszych warunkach też znajdziemy różnice. Nie ma jednego złotego środka. Nie możemy nagle rewidować podejścia: trenować jak Hiszpanie, bo wygrali mistrzostwo Europy a potem nagle obrać drogę Niemców, którzy triumfowali na mundialu. Trenujmy jak Polacy. Mamy swoją linię, tożsamość i wokół tego budujmy przyszłość naszej młodzieży.


Kamil Gieroba
Data publikacji: 28 grudnia 2015, 20:59
Zobacz również

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.