Skra Częstochowa awansowała do Fortuna I ligi

fot. facebook.com/1910radomiak

fot. facebook.com/1910radomiak

Skra Częstochowa dokonała wielkiej rzeczy. Szósty zespół sezonu zasadniczego eWinner II ligi rozbił na wyjeździe 3:0 KKS 1925 Kalisz i po raz pierwszy od 1952 roku awansowała na zaplecze Ekstraklasy.

Oba zespoły już przed tym meczem osiągnęły już bardzo wiele. A mogli tylko więcej. W Kaliszu naprzeciw siebie stanęły dwie rewelacje minionego sezonu zasadniczego eWinner II ligi. Skra jeszcze w poprzednim sezonie była o krok od powrotu do III ligi, a teraz była o włos od historycznego awansu na zaplecze Ekstraklasy. Po raz ostatni ten klub występował na drugim szczeblu rozgrywkowym w 1952 roku. Największy sukces w historii klubu już teraz zanotowano w Kaliszu. W swoim debiutanckim sezonie na trzecim szczeblu rozgrywkowym zespół ten przez zdecydowaną większość sezonu kręcił się w okolicach strefy barażowej, a finalnie zakończył sezon zasadniczy na piątej pozycji.

Drużyna z Częstochowy już w rundzie jesiennej spisywała się zdecydowanie powyżej oczekiwań. Skra ubiegły rok zakończyła na piątej pozycji w tabeli. Zawdzięczać to mogą w dużej mierze Kamilowi Wojtyrze, który strzelił aż 14 ze wszystkich 25 strzelonych przez Skrę w pierwszej części sezonu.Na początku 2021 roku co prawda Wojtyra zaliczył lekką zadyszkę, jednak nie przeszkodziło to jego kolegom w zaliczeniu siedmiu spotkań z rzędu bez porażki (pięć zwycięstw i dwa remisy). Po ostatnim z tych zwycięstw z Chojniczanką Chojnice Skra była czwarta i miała aż 10 punktów przewagi nad siódmą Stalą Rzeszów. Świetna passa bardzo szybko się zakończyła, a w zamian przyszła kolejna, tym razem bardzo negatywna seria – aż ośmiu spotkań bez zwycięstwa (trzy remisy, pięć porażek). Po ostatniej z nich z Olimpią Grudziądz z posadą trenera Skry pożegnał się Marek Gołębiewski, którego do końca sezonu zastąpił duet asystentów – Konrad Gerega i Jacek Rokosa.

Bezpośrednio po zwolnieniu Gołębiewskiego Skra była szósta z przewagą zaledwie jednego punktu nad siódmym zespołem. W ostatnich spotkaniach sezonu pod wodzą nowych trenerów częstochowianie nie zachwycali – wygrali jeden mecz, dwa zremisowali i jeden przegrali. W ostatniej kolejce, dzięki hat trickowi Wojtyry i jego bramce z rzutu karnego w doliczonym czasie gry, Skra zremisowała 4:4 i rzutem na taśmę awansowała do półfinału baraży. Sam Wojtyra tym występem przypieczętował zdobycie korony króla strzelców, kończąć sezon zasadniczy z dorobkiem 24 goli. W barażach Skra zaprezentowała się z szalenie pragmatycznej strony. Wykorzystała fantastyczne trafienie Daniela Pietraszkiewicza i potrafiła umiejętnie bronić się przed atakującą Chojniczanką Chojnice, za co odebrali nagrodę w postaci wyjazdu do Kalisza.

Takich perturbacji kadrowych w Kaliszu nie uświadczono. Pracujący w KKS-ie 1925 od końcówki czerwca 2019 roku Ryszard Wieczorek nie tylko utrzymał swoją posadę, ale na dodatek stworzył zespół grający widowiskowy futbol, który praktycznie przez cały sezon kręcił się w okolicach strefy barażowej. Wielu z obserwatorów (w tym i ja) patrzyło na jednego z pięciu beniaminków z lekkim przymrużeniem oka, wyczekując jakiegoś większego kryzysu, który spowoduje kilka punktów straty do upragnionego szóstego miejsca. Ostatecznie udało się zakończyć sezon o jedną pozycję wyżej, a udział w barażach zapewnić sobie po zwycięstwie w Pruszkowie w przedostatniej kolejce. W tych barażach po dramatycznym widowisku kaliszanie pokonali po serii rzutów karnych Wigry Suwałki, podczas której bramki KKS-u 1925 strzegł rezerwowy bramkarz Maciej Krakowiak. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że Krakowiak wszedł na boisko w 120. minucie jako zawodnik z pola. Było to oczywiście spowodowane niemożnością zmienienia Michała Molendy, który miał status młodzieżowca i musiał pozostać na murawie.

W tym zespole jest kilka charakterystycznych postaci, które stanowiły o sile tego zespołu. W środku defensywy monolit stanowił 40-letni Marcin Radzewicz, który podczas swojej kariery rozegrał 188 spotkań na poziomie Ekstraklasy. Z przodu solidny wynik bramkowy zanotowali Mateusz Majewski i Robert Tunkiewicz – strzelcy siedmiu goli w tym sezonie. Jednak największą gwiazdą zespołu jest sprowadzony zimą Néstor Gordillo. Hiszpan w 18 spotkaniach strzelił dziewięć goli stając się tym samym najlepszym strzelcem zespołu. Jednak liczby to jest jedno. Drugą, nie wiem czy nie istotniejszą sprawą, jest bardziej wizualny wpływ Gordillo na grę swojego zespołu. Było to bardzo widoczne w starciu z Wigrami, gdzie defensorzy gospodarzy momentami mieli ogromne problemy z upilnowaniem Hiszpana. Podobne obrazki obserwowaliśmy w spotkaniu ze Skrą, a zwłaszcza w pierwszych 45 minutach.

Spotkanie w Kaliszu momentami bardzo przypominało to, które Skra rozegrała we wtorek w Chojnicach. Ponownie to ich rywale mieli zdecydowaną przewagę, stworzyli sobie zdecydowanie więcej sytuacji bramkowych, ale to Skra strzeliła pierwszego gola. Nie było ono oczywiście tak widowiskowe jak gol Daniela Pietraszkiewicza, jednak chyba jeszcze cenniejszy. A i Pietraszkiewicz miał przy nim spory udział. W 13. minucie ograł on z łatwością Nikodema Zawistowskiego i dograł futbolówkę w pole karne. Tam Lucjana Klisiewicza uprzedzić próbował Filip Kendzia, który ostatecznie wpakował futbolówkę do własnej bramki.

Podopieczni Ryszarda Wieczorka w pierwszej połowie powinni strzelić przynajmniej jednego gola. Już w 4. minucie po wrzutce Néstora Gordillo strzał głową w poprzeczkę oddał Bartłomiej Putno. Prócz tego Hiszpan miał jeszcze dwie okazje do pokonania Mikołaja Biegańskiego, których nie wykorzystał. Za pierwszym razem po dograniu Michała Boreckiego jego strzał obronił Biegański. Przy drugiej akcji Hiszpan strzelił nad bramką. Nie zmienia to faktu, że Gordillo po raz kolejny był motorem napędowym akcji ofensywnych swojego zespołu. Po jego dośrodkowaniu w spojenie słupka z poprzeczką głową strzelał Michał Borecki.

Druga połowa wskazała nam ten dojrzalszy zespół, który z czystym sumieniem zasłużył sobie na awans do wyższej ligi. Co prawda gospodarze w dalszym ciągu prowadzili grę, jednak pozostawali bardzo nieskuteczni. W odróżnieniu od swojego rywala, który bezlitośnie wypunktował swojego rywala. W 52. minucie po strzale głową Gordillo futbolówka odbiła się od ręki Huberta Sadowskiego, lecz prowadzący to spotkanie Piotr Lasyk nie podyktował “jedenastki”. Chyba decydującym momentem tego spotkania była sytuacja z 65. minuty. Znajdujący się w polu karnym Maciej Kazimierowicz odebrał górne podanie z prawej strony boiska, zdołał ograć Kendzię i świetnym, technicznym uderzeniem przelobował Michała Molendę.

Od tego momentu Skra była już o krok od ogromnego sukcesu. Dwubramkowe prowadzenie nie spowodowało, że przyjezdni przestawili się na tryb ultra defensywny. Pięć minut po golu Kazimierowicza bardzo blisko pokonania Molendy był kapitan Skry Piotr Nocoń. Golkiper KKS-u 1925 zdołał ostatecznie sparować jego uderzenie zza “szesnastki”. Wypożyczony z Arki Gdynia bramkarz pozostał bezradny w 81. minucie, gdy po świetnym prostopadłym podaniu Noconia Dawid Niedbała posłał futbolówkę obok rozpaczliwie interweniującego Molendy. W tym momencie wszystko było już jasne. Smutnym podsumowaniem tego spotkania dla gospodarzy był rzut karny wykonywany przez Mateusza Majewskiego, który wybronił Biegański. Bramkarz, który od następnego sezonu będzie występował w Wiśle Kraków, naprawił swój błąd sprzed chwili, gdy w polu karnym powalił Marcina Radzewicza.

Skrót z tego meczu można obejrzeć tutaj.


Finał baraży o awans do Fortuna I ligi, 19 czerwca, godz. 11:45 – Stadion Miejski w Kaliszu

KKS 1925 Kalisz – Skra Częstochowa 0:3 (0:1)

Filip Kendzia 13 (bramka samobójcza), Maciej Kazimierowicz 65, Dawid Niedbała 81

Kalisz: Michał Molenda – Nikodem Zawistowski (Mateusz Żytko 75′), Filip Kendzia, Mateusz Gawlik, Tomasz Hołota, Marcin Radzewicz – Bartłomiej Putno (Romāns Mickevičs 68′), Adrian Łuszkiewicz (Daniel Kamiński 68′), Michał Borecki (Mateusz Mączyński 75′), Néstor Gordillo – Bartłomiej Maćczak (Mateusz Majewski 68′).

Skra: Mikołaj Biegański – Krzysztof Napora, Hubert Sadowski, Mariusz Holik,Rafał Brusiło – Maciej Kazimierowicz (Damian Warnecki 86′), Karol Noiszewski, Piotr Nocoń, Daniel Pietraszkiewicz (Dawid Niedbała 56′) – Kamil Wojtyra (Titas Milašius 89′), Lucjan Klisiewicz (Radosław Gołębiowski 46′).

Żółte kartki: Kamiński – Sadowski, Kos (na ławce).

Sędzia: Piotr Lasyk z Bytomia.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.


x