W dalszym ciągu nie znamy odpowiedzi na najważniejsze pytania sezonu 2018/19 Premier League. Rozegrana w miniony weekend 36. kolejka nie przyniosła nam żadnych rozstrzygnięć, za to jeszcze podgrzała temperaturę przed finiszem sezonu. Prezentujemy przegląd wydarzeń z ostatniej serii gier.

Zaczynamy tradycyjnie od sytuacji na samym szczycie tabeli. Walka o mistrzowski tytuł jest w tym sezonie niesamowita. Na dwie kolejki przed końcem rozgrywek wciąż nie wiemy, czy po trofeum sięgnie Manchester City czy Liverpool. Po 36. serii gier bliżej celu są obrońcy tytułu, którzy zachowali jednopunktową przewagę nad swoim rywalem. W niedzielę podopieczni Pepa Guardioli odnieśli skromne, aczkolwiek bardzo cenne zwycięstwo, pokonując na wyjeździe Burnley po trafieniu Sergio Agüero. Przez dwa dni fotel lidera dzierżył jednak Liverpool, który na inaugurację kolejki, rozbił w piątek Huddersfield 5:0. Wyższość The Reds nad ligowym outsiderem nie podlegała dyskusji. Dość powiedzieć, że podopieczni Jürgena Kloppa nie prowadzili w tym meczu ledwie przez piętnaście sekund. Tyle potrzebował bowiem Naby Keïta, aby otworzyć wynik spotkania. Kolejne gole dołożyli niezawodni skrzydłowi – Sadio Mané i Mohamed Salah, którzy dwukrotnie wpisali się na listę strzelców. Dwie asysty zapisał na swoim koncie natomiast Andy Robertson. W tym sezonie Szkot zgromadził ich łącznie już jedenaście, dzięki czemu wyrównał osiągnięcie Andy’ego Hinchliffe’a z sezonu 1994/95 oraz Leightona Bainesa z kampanii 2010/11 i jest najlepiej asystującym obrońcą w pojedynczym sezonie Premier League. Warto nadmienić, iż pierwszy w tym sezonie występ w barwach Liverpoolu zanotował Alex Oxlade-Chamberlain. Anglik powrócił po ponad rocznej przerwie spowodowanej poważną kontuzją kolana. Przypomnijmy, że pomocnik The Reds zerwał więzadła krzyżowe 24 kwietnia 2018 roku w meczu półfinałowym Ligi Mistrzów przeciwko Romie.

Przed tygodniem żartowaliśmy, że zespoły walczące o czołową czwórkę jakby się rozmyśliły i zrezygnowały z wyścigu o Ligę Mistrzów. Żarty żartami, ale fakty są takie, że w weekend żaden z kandydatów do zajęcia trzeciego i czwartego miejsca nie zdołał wzbogacić się o trzy punkty. Hitem kolejki było kończące ją starcie dwóch najbardziej utytułowanych angielskich klubów w XXI wieku. Na Old Trafford Manchester United podzielił się punktami z Chelsea. Spotkanie zakończyło się remisem 1:1, a oba gole padły jeszcze w pierwszej połowie za sprawą Hiszpanów. Na bramkę Juana Maty odpowiedział bowiem Marcos Alonso. Remis wydaje się być korzystniejszy dla The Blues. Podopieczni Maurizio Sarriego utrzymali bowiem czwartą pozycję w tabeli. Niewątpliwie pomogli im w tym piłkarze Leicester. Parę godzin przed szlagierem w Manchesterze, Lisy nieoczekiwanie gładko pokonały Arsenal 3:0, strzelając wszystkie gole po zmianie stron. Warto dodać, iż wszystkie te bramki padły, kiedy londyńczycy grali już w dziesiątkę. W końcówce pierwszej odsłony za drugą żółtą kartkę z boiska wyleciał bowiem Ainsley Maitland-Niles. Dla Kanonierów była to już trzecia porażka z rzędu.

Podobnie, jak Chesea, w czołowej czwórce pozostaje Tottenham, choć w sobotę jego sytuacja nieco się skomplikowała. Koguty poniosły swoją pierwszą porażkę na nowym, otwartym niedawno stadionie. W ostatnich w tym sezonie derbach Londynu podopieczni Mauricio Pochettino ulegli West Hamowi 0:1. Jedyną bramkę w meczu zdobył Michail Antonio. O bezradności Tottenhamu w tym meczu świadczy fakt, iż jednobramkowa przegrana to najniższy wymiar kary i tylko Hugo Llorisowi jego koledzy mogą zawdzięczać, że nie przegrali wyżej. W przeciwnej bramce cały mecz rozegrał oczywiście Łukasz Fabiański. Polak spisał się bezbłędnie, choć nie miał tyle pracy co Lloris. Warto dodać, że golkiper reprezentacji Polski w ostatnich minutach pełnił funkcję kapitana West Hamu, przejmując opaskę od zmienionego w 85. minucie Marka Noble’a.

Szalony mecz przypadł w udziale pozostałym dwóm Polakom występującym w Premier League. Southampton Jana Bednarka zremisował na własnym stadionie z Bournemouth z Arturem Borucem między słupkami 3:3. Sytuacja na boisku zmieniała się jak w kalejdoskopie. Od szybkiego gola dla gospodarzy, przez prowadzenie gości do przerwy, aż po remis uratowany przez Bournemouth w końcówce spotkania. A konkretniej – uratowany przez Calluma Wilsona. Najlepszy strzelec Wisienek był tego dnia nie do zatrzymania dla Bednarka i jego kolegów z linii defensywy Southamptonu. Zakończył mecz z dwiema bramkami i asystą na koncie. Pomimo straconego w ostatnich minutach zwycięstwa, podopieczni Ralpha Hasenhüttla mogą być zadowoleni z jednego punktu. Jak się bowiem okazało, był to punkt na wagę utrzymania w Premier League. Na dwie kolejki przed końcem sezonu, przewaga Świętych nad strefą spadkową wynosi bowiem siedem punktów. Stało się tak po przegranej Cardiff 0:1 ze zdegradowanym już Fulham. Na ten moment wszystko wskazuje więc na to, że oba zespoły będą miały okazję zmierzyć się ze sobą także w przyszłym sezonie. Tyle tylko, że już w Championship. Cenny punkt na swoim koncie zapisała bowiem jedyna drużyna, z którą Walijczycy mogą jeszcze nawiązać walkę. Piłkarze Brighton zremisowali z Newcastle 1:1 i powiększyli przewagę nad Cardiff do czterech punktów.

Oprócz walki o mistrzostwo, czołową czwórkę i utrzymanie, trwa również pasjonująca batalia o tytuł „best of the rest”, jak określane jest zajęcia siódmego miejsca w tabeli. Choć na pierwszy rzut oka, siódma pozycja nie wydaje się być niczym prestiżowym, należy pamiętać, iż najlepszy zespół spoza tzw. wielkiej szóstki najprawdopodobniej uzyska prawo gry w Lidze Europy w nadchodzącym sezonie. Najbliżej osiągnięcia tego celu jest Wolverhampton. W bezpośrednim starciu drużyn walczących o siódmą lokatę, Wilki pokonały na wyjeździe Watford 2:1. Przewaga beniaminka nad ich sobotnim rywalem wzrosła zatem do czterech punktów. Również do czterech oczek zwiększyła się także różnica pomiędzy Wolverhampton a Evertonem. Drużyna z Liverpoolu zaledwie zremisowała bowiem bezbramkowo z Crystal Palace.

Nadchodzący weekend będzie przedostatnim w tym sezonie Premier League. Istnieje więc szansa, że zapadną rozstrzygnięcia najważniejszych kwestii, choć nie pogniewalibyśmy się, gdyby piłkarze potrzymali nas w niepewności do ostatniej kolejki. Jedno jest pewne. Niemal każdy z dwudziestu meczów, jakie pozostały do końca sezonu, może mieć kolosalne znaczenie dla końcowego układu tabeli. Emocji nie powinno zatem zabraknąć.


Jedenastka 36. kolejki Premier League wg PilkarskiSwiat.com:


Wyniki 36. kolejki i tabela Premier League:

Liverpool FC – Huddersfield Town 5:0
Tottenham Hotspur FC – West Ham United 0:1
Crystal Palace FC – Everton FC 0:0
Fulham FC – Cardiff City 1:0
Southampton FC – AFC Bournemouth 3:3
Watford FC – Wolverhampton Wanderers 1:2
Brighton & Hove Albion – Newcastle United 1:1
Leicester City – Arsenal FC 3:0
Burnley FC – Manchester City 0:1
Manchester United – Chelsea FC 1:1


Czołówka klasyfikacji strzelców Premier League:

Udostępnij
Jakub Piątkowski

Pasjonat futbolu w każdym wydaniu, od rozgrywek lokalnych po Ligę Mistrzów. Zakochany w angielskiej Premier League.

Ta strona używa plików cookies.