Za nami – ze względu na mecze pucharowe mocno okrojona – 31. kolejka Premier League. Mniejsza liczba meczów nie oznaczała jednak mniejszej dawki emocji. Wręcz przeciwnie, w miniony weekend w najwyższej klasie rozgrywkowej w Anglii działo się sporo.

Zaczynamy od sobotnich wydarzeń. 31. seria gier rozpoczęła się od mocnego uderzenia. W trzech meczach padło aż czternaście goli, a do tego o wyniku każdego ze spotkań decydowała bramka w doliczonym czasie gry. O sporym pechu może mówić Artur Boruc i jego Bournemouth. Podopieczni Eddie’ego Howe’a stracili dwa punkty w meczu z Newcastle tuż przed końcowym gwizdkiem sędziego. Po tym, jak na gola José Salomóna Rondóna dwoma trafieniami odpowiedział Joshua King, gospodarze prowadzili 2:1. W samej końcówce Sroki zdołały jednak wydziobać Wisienkom cenny remis. Polskiego bramkarza pokonał Matt Ritchie.

Jeszcze więcej, bo aż trzy gole, puścił w sobotę Łukasz Fabiański. Mimo tego, kończył swój mecz w znacznie lepszym nastroju niż Boruc. Po pełnym dramaturgii widowisku, West Ham pokonał bowiem Huddersfield 4:3. Jeszcze na kwadrans przed końcem meczu Młoty przegrywały z ligowym outsiderem 1:3. Najpierw sygnał do odrabiania strat dał jednak Angelo Ogbonna, a w końcówce meczu popis umiejętności strzeleckich zaprezentował Javier Hernández. Popularny Chicharito w 85. minucie doprowadził do wyrównania, a w doliczonym czasie gry przechylił szalę zwycięstwa na korzyść podopiecznych Manuela Pellegriniego. Dla piłkarzy West Hamu było to trzecia z rzędu domowa wygrana, co udało im się dopiero po raz pierwszy, od kiedy klub rozgrywa swoje mecze na London Stadium – od 2016 roku.

Można odnieść wyjazdowe zwycięstwo, grając niemal przez cały mecz w dziesiątkę? Piłkarze Leicester udowodnili, że tak. Już w 4. minucie starcia przeciwko Burnley dyskusyjną czerwoną kartkę zobaczył Harry Maguire. Lisy nie złożyły jednak broni. Do przerwy, po bramkach młodych gwiazdek obu zespołów: Jamesa Maddisona i Dwighta McNeila, na Turf Moor był remis 1:1. Goście bardzo mądrze rozegrali jednak drugą połowę. Przez większość czasu skupiali się na przeszkadzaniu piłkarzom Burnley, samemu czekając zaś na okazję do kontrataku. Ich cierpliwość została nagrodzona w samej końcówce. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego Youri Tielemansa, piłkę do siatki skierował weteran Leicester – Wes Morgan. Wygląda na to, że po falstarcie przeciwko Watfordowi, Brandon Rodgers powoli zadomawia się w klubie z King Power Stadium. Irlandzki menedżer odniósł drugie z rzędu zwycięstwo. Dla Sama Dyche’a i jego podopiecznych była to natomiast czwarta kolejna porażka i wszystko wskazuje na to, że do ostatniej kolejki będą zmuszeni walczyć o utrzymanie w lidze.

Wydarzeniem weekendu jest bez wątpienia powrót Liverpoolu na fotel lidera. Oczywiście Manchester City ma do rozegrania o jeden mecz więcej, ale po wygranej The Reds nad Fulham, obrońcy tytułu nie mogą czuć się komfortowo. Niewiele jednak zabrakło, aby praktycznie zdegradowany już zespół z zachodniego Londynu urwał punkty świeżo upieczonemu ćwierćfinaliście Ligi Mistrzów. Podopieczni Jürgena Kloppa długo prowadzili po bramce Sadio Mané, ale na nieco ponad kwadrans przed końcem spotkania do remisu doprowadził były piłkarz klubu z Anfield – Ryan Babel. Ostatnie słowo należało jednak do Liverpoolu. Gola na wagę niezmiernie cennych trzech punktów strzelił z rzutu karnego James Milner. Dzięki wygranej, The Reds o dwa punkty wyprzedzają w tabeli Manchester City. Jak już jednak wspomnieliśmy, podopieczni Pepa Guardioli rozegrali o jeden mecz mniej aniżeli ekipa z miasta Beatlesów i to oni w dalszym ciągu rozdają karty w batalii o mistrzowski tytuł.

Wygląda na to, że z walki o czołową czwórkę wypisała się Chelsea. W niedzielę podopieczni Maurizio Sarriego przegrali czwarty wyjazdowy mecz w tym roku kalendarzowym, ulegając Evertonowi 0:2. Londyńczycy od początku roku w niczym nie przypominają zespołu z pierwszej części sezonu i wydaje się, że – jeśli marzą o udziale w Lidze Mistrzów – najprostsza droga ku temu wiedzie przez triumf w Lidze Europy. Tam Chelsea idzie jak burza, a ponadto sprzyja jej los i po rozbiciu Dynama Kijów, w ćwierćfinale czeka na nią kolejny rywal z teoretycznie dużo niższej półki – Slavia Praga. Można wprawdzie zauważyć, że strata do czwartego obecnie w tabeli Premier League Arsenalu wynosi tylko trzy punkty, ale obecna ligowa dyspozycja The Blues nie wróży niczego dobrego. Ponadto, terminarz również przemawia na korzyść Kanonierów. Podopieczni Unaia Emery’ego do końca sezonu nie grają już z żadnym zespołem z czołowej szóstki, podczas gdy Chelsea czekają jeszcze arcytrudne starcia z Manchesterem United i Liverpoolem. Wiele wskazuje na to, że fani klubu ze Stamford Bridge muszą przygotować się na ciężką – i niekoniecznie zakończoną happy endem – końcówkę sezonu.

Dla Chelsea i innych zespołów, które w ostatnim czasie nie radziły sobie najlepiej, zbawienna może okazać się nadchodząca właśnie dwutygodniowa przerwa w rozgrywkach. Przed decydującą fazą sezonu spora część piłkarzy rozjedzie się na zgrupowania swoich reprezentacji. Po powrocie do klubów, czeka ich już tylko siedem lub osiem meczów, które zadecydują o układzie sił na koniec sezonu. Pierwsze z nich – 30 marca.


Jedenastka 31. kolejki wg PilkarskiSwiat.com:


Wyniki 31. kolejki i tabela Premier League:

AFC Bournemouth – Newcastle United 2:2
Burnley FC – Leicester City 1:2
West Ham United – Huddersfield Town 4:3
Fulham FC – Liverpool FC 1:2
Everton FC – Chelsea FC 2:0


Czołówka klasyfikacji strzelców Premier League:

Udostępnij
Jakub Piątkowski

Pasjonat futbolu w każdym wydaniu, od rozgrywek lokalnych po Ligę Mistrzów. Zakochany w angielskiej Premier League.

Ta strona używa plików cookies.