Premier League nie pozwala nam za sobą zatęsknić. Po zaledwie jednym dniu przerwy piłkarze powrócili do ligowej rywalizacji. Wtorek i środa stały pod znakiem 28. kolejki najwyższej klasy rozgrywkowej w Anglii.

Najważniejszym wydarzeniem minionych dni jest chyba powrót do Premier League Brendana Rodgersa. Były menedżer Swansea i Liverpoolu, ku zdziwieniu wielu ekspertów i kibiców, został następcą Claude’a Puela w Leicester City. Ku zdziwieniu, bo Rodgers od trzech lat prowadził z powodzeniem szkocki Celtic i nic nie wskazywało na jego przeprowadzkę. Zwłaszcza, że wciąż miał ważny kontrakt z klubem z Glasgow. Władze Leicester były najwyraźniej pewne swojej decyzji, skoro wyłożyły na Irlandczyka z północy 6 milionów funtów, mimo że na rynku nie brakowało wolnych menedżerów, jak chociażby David Wagner, którego nazwisko także przewijało się w mediach w kontekście objęcia klubu z King Power Stadium. Dla Rodgersa będzie to trzecie podejście do Premier League. Wcześniej osiągał imponujące wyniki ze Swansea, a z Liverpoolem otarł się o mistrzostwo w 2014 roku, lecz w dwóch kolejnych sezonach The Reds pod jego wodzą zanotowali spory regres. Jak będzie tym razem? Leicester z pewnością ma ambicje i potencjał sięgające wyżej niż jedenaste miejsce w tabeli, które obecnie zajmuje. Póki co, już bez Puela, ale jeszcze bez Rodgersa – z tymczasowym szkoleniowcem Mike’iem Stowellem na ławce – zespół Lisów przerwał serię trzech kolejnych porażek i pokonał Brighton 2:1.

Wtorek ogólnie stał pod znakiem przełamań. Podobnie jak Leicester, po trzech z rzędu porażkach zwyciężył wreszcie Everton. The Toffies wywieźli trzy punkty z Cardiff, gdzie w meczu bez większej historii ograli miejscowe City 3:0. Autorem dwóch bramek był Gylfi Sigurðsson, który został tym samym najlepszym islandzkim strzelcem w historii Premier League, pozostawiając w pokonanym polu Eiðura Guðjohnsena. Dla Walijczyków była to natomiast druga z rzędu wysoka porażka na własnym stadionie i ich sytuacja w walce o utrzymanie się komplikuje. Tymczasem będące już jedną nogą w Championship Huddersfield nie składa jeszcze broni. Ofiarą Terierów niespodziewanie okazały się… Wilki. Podopieczni Jana Siewerta pokonali Wolverhampton 1:0, a gola na wagę trzech punktów strzelił dopiero w doliczonym czasie gry Steve Mounié. Dla Huddersfield jest to pierwszy triumf od listopada. Wówczas zespół z Kirklees Stadium zwyciężył na wyjeździe z… Wolverhampton. W ostatnim wtorkowym meczu – niezwykle istotnym dla losów walki o utrzymanie w Premier League – Newcastle pokonało Burnley 2:0. Takim samym wynikiem, tyle że dzień później, zakończyło się inne starcie drużyn z dolnych rejonów tabeli. Southampton pokonał Fulham, a cały mecz w barwach zwycięzców rozegrał Jan Bednarek.

W środę do rywalizacji przystąpiły także drużyny z ligowej czołówki. Hitem kolejki były rzecz jasna derby Londynu pomiędzy Chelsea a Tottenhamem. Nastroje w obydwu obozach nie są ostatnio najlepsze. Tottenham, po niespodziewanej porażce z Burnley, znacznie zmniejszył swoje szanse na mistrzowski tytuł. W Chelsea wiele by jednak oddano, aby być na miejscu Kogutów. The Blues zajmują dopiero szóstą pozycję w tabeli oraz przegrali finał Carabao Cup z Manchesterem City, a słabe wyniki nie są ich jedynym problemem. Mowa oczywiście o zakazie transferowym nałożonym na londyńczyków oraz niedawnym incydencie z Kepą Arrizabalagą w roli głównej. Wprawdzie tę ostatnią sprawę klub ze Stamford Bridge starał się sprytnie zatuszować, ale niewykluczone, że ma ona drugie dno. Angielskie media donoszą bowiem, jakoby szatnia Chelsea podzieliła się na dwie koalicje: brazylijską – optującą za pozostawieniem Maurizio Sarriego na stanowisku menedżera oraz hiszpańską, która najchętniej by się Włocha pozbyła. W środę The Blues zagrali jednak tak, jakby nie dotyczyły ich żadne problemy, czy też zmęczenie po przeszło 120-minutowej niedzielnej batalii. Chelsea zagrała bardzo dojrzale, przez niemal cały mecz była zespołem lepszym i pomimo oddania tylko jednego celnego strzału, zwyciężyła 2:0. Do gola Pedro samobójcze trafienie dołożył bowiem Kieran Trippier. Dodajmy, że między słupkami gospodarzy zabrakło krnąbrnego Arrizabalagi, którego zastąpił Willy Caballero.

Wyścig o mistrzowski tytuł nabiera rumieńców. W środę swoje mecze wygrały zarówno Liverpool, jak i Manchester City. Obrońcy trofeum oddali aż dwadzieścia strzałów na bramkę West Hamu, lecz tylko po jednym z nich piłka zatrzepotała w siatce. Przez niemal godzinę meczu na Etihad Stadium goście dzielnie się bronili, a bardzo dobrze między słupkami Młotów spisywał się Łukasz Fabiański. Polak skapitulował jednak po uderzeniu Sergio Agüero z rzutu karnego. Takich problemów z odniesieniem wygranej nie miał natomiast Liverpool, który rozbił Watford aż 5:0. Podopiecznym Jürgena Kloppa wychodziło w tym meczu niemal wszystko. Na uwagę zasługuje zwłaszcza znakomite wykorzystanie w ofensywie bocznych obrońców, którzy asystowali przy wszystkich pięciu(!) trafieniach. The Reds zamknęli tym samym usta krytykom, trąbiącym o rzekomym załamaniu formy lidera Premier League. Wprawdzie w ostatnim czasie piłkarze z Anfield roztrwonili znaczną część swojej przewagi nad The Citizens, ale środowym meczem udowodnili, że o żadnym kryzysie nie ma mowy. Na dziesięć kolejek przed końcem sezonu, wciąż to oni są minimalnie bliżej upragnionego mistrzostwa.

Trwa imponująca seria Arsenalu. Kanonierzy wygrali ósmy z rzędu mecz przed własną publicznością, pokonując tym razem Bournemouth. Jednym z architektów triumfu nad Wisienkami był, odstawiony w ostatnim czasie nieco na boczny tor, Mesut Özil. Niemiec trafił do siatki rywala po raz pierwszy od października ubiegłego roku, a ponadto dołożył asystę przy golu Henricha Mchitarjana. Artur Boruc wyjmował piłkę z siatki tego wieczora jeszcze trzykrotnie – po bramkach Laurenta Koscielnego, Pierre-Emericka Aubameyanga oraz Alexandre’a Lacazette’a. Arsenal pewnie zwyciężył 5:1 i umocnił się na czwartym miejscu w tabeli. Podopiecznym Unaia Emery’ego po piętach depcze jednak Manchester United. Czerwone Diabły pokonały na wyjeździe Crystal Palace 3:1, a dwa gole padły łupem Romelu Lukaku. Dla Belga były to pierwsze trafienia od 2 stycznia, kiedy to wpisał się na listę strzelców w meczu przeciwko Newcastle. United zwyciężyli w ósmym z rzędu meczu na wyjeździe, co udało im się dopiero po raz pierwszy w bardzo bogatej przecież historii klubu. Po tej wygranej, podopieczni Ole Gunnara Solskjæra w dalszym ciągu tracą do Arsenalu zaledwie jeden punkt.

Jak zostało już wspomniane, do końca sezonu pozostało zaledwie dziesięć kolejek. Najbliższa z nich już w nadchodzący weekend. Rozkład gier zapowiada się niezwykle interesująco. Dojdzie bowiem m.in. do podwójnych derbów: Liverpoolu oraz północnego Londynu.


Jedenastka 28. kolejki Premier League wg PilkarskiSwiat.com:


Wyniki 28. kolejki i tabela Premier League:

Cardiff City – Everton FC 0:3
Huddersfield Town – Wolverhampton Wanderers 1:0
Leicester City – Brighton & Hove Albion 2:1
Newcastle United – Burnley FC 2:0
Arsenal FC – AFC Bournemouth 5:1
Southampton FC – Fulham FC 2:0
Chelsea FC – Tottenham Hotspur FC 2:0
Crystal Palace FC – Manchester United 1:3
Liverpool FC – Watford FC 5:0
Manchester City – West Ham United 1:0


Czołówka klasyfikacji strzelców Premier League:

Udostępnij
Jakub Piątkowski

Pasjonat futbolu w każdym wydaniu, od rozgrywek lokalnych po Ligę Mistrzów. Zakochany w angielskiej Premier League.

Ta strona używa plików cookies.