Świąteczno-noworoczny maraton Premier League dobiegł końca. Na jego metę na pierwszym miejscu wbiegł Liverpool, choć na ostatniej prostej Manchester City zmniejszył swoją stratę do The Reds. Oprócz hitu na Etihad Stadium, ostatnie dni przyniosły także kolejny triumf Manchesteru United pod wodzą Ole Gunnara Solskjæra, niespodziewaną stratę punktów przez Chelsea oraz ciekawe rozstrzygnięcia meczów z udziałem drużyn z dołu tabeli. Przedstawiamy podsumowanie 21. kolejki Premier League.

Naszego przeglądu wydarzeń z angielskich boisk nie możemy zacząć inaczej, jak… od końca. Hit kolejki (sezonu?) kończył bowiem 21. serię gier. A gdy naprzeciw siebie stają mistrz i aktualny wicelider tabeli z obecnym liderem, zrozumiałe jest, iż właśnie temu starciu musimy poświęcić najwięcej. Spotkanie to, jeszcze przed jego rozpoczęciem, było przez wielu zapowiadane jako bezpośredni pojedynek o mistrzostwo Anglii. W pierwszych jego minutach przypominało jednak raczej pojedynek szachowy. Żaden z zespołów nie chciał się otworzyć przed rywalem. Z każdą minutą gra nabierała jednak tempa, a mecz zaczął obfitować w coraz ciekawsze zdarzenia. Brutalne faule Lovrena i Kompany’ego (pierwszy mógł, a drugi powinien zobaczyć czerwony kartonik), milimetry dzielące City od straty kuriozalnego gola, aż wreszcie piękny gol Sergio Agüero. Argentyńczyk najwyraźniej upodobał sobie Liverpool jako swoją ofiarę, zwłaszcza w meczach przed własną publicznością. Była to bowiem już jego siódma bramka w siódmym starciu z The Reds na Etihad Stadium. Siódemka okazała się szczęśliwa dla Agüero i całej drużyny Pepa Guardioli. Po znakomitej drugiej połowie, The Citizens zwyciężyli 2:1, choć Liverpool absolutnie nie składał broni. Wyrównujący gol Roberto Firmino padł po przepięknej akcji dwójki bocznych obrońców, a po trafieniu Leroya Sané na 2:1 dla gospodarzy, The Reds rzucili się do ataków, których nie potrafili jednak zamienić na bramkę. O olbrzymiej stawce spotkania mógł świadczyć obraz jego ostatnich minut. Liverpool całym zespołem zepchnął mistrzów Anglii do defensywy, a emocje zaczęły udzielać się także Guardioli, który nerwowo pokrzykiwał pod adresem sędziów. Po końcowym gwizdku Hiszpan mógł jednak krzyczeć już tylko z radości. Jego drużyna – jak najbardziej zasłużenie – sięgnęła po trzy punkty. Liverpool przegrał natomiast swój pierwszy mecz w sezonie, dzięki czemu – przywołując stwierdzenie dobrze znane fanom polskiej piłki klubowej – liga stanie się ciekawsza.

Tym, którzy wczesnym wtorkowym popołudniem chcieli dobudzić się po nocy sylwestrowej, mecz Evertonu z Leicester z pewnością nie pomógł. Pierwsze spotkanie w 2019 roku nie było – delikatnie mówiąc – zbyt porywające. Gra obydwu zespołów była bardzo nonszalancka, a piłkarze popełniali sporo błędów. W tego typu meczach zwykle bywa tak, że o triumfie którejś z drużyn decyduje jedna bramka. Nie inaczej było tym razem. Pierwszego gola w Premier League w nowym roku strzelił Jamie Vardy i trzy punkty powędrowały do Leicester. Dla piłkarzy Evertonu była to druga z rzędu porażka, a na własnym stadionie po raz ostatni odnieśli oni zwycięstwo jeszcze w listopadzie. Lisy zmazały natomiast plamę po dość niespodziewanej porażce z Cardiff.

Śmierć, podatki i gol Harry’ego Kane w Nowy Rok – jeżeli Tottenham rozgrywa swój mecz 1 stycznia, to możemy być niemal pewni trafienia autorstwa kapitana reprezentacji Anglii. W miniony wtorek dokonał tego już po raz piąty w karierze. Snajper Kogutów już w trzeciej minucie noworocznego meczu w Cardiff otworzył jego wynik. Ponadto, dzięki tej bramce, nie ma już w Premier League drużyny, której Kane nie strzeliłby gola. 25-latek wpisywał się na listę strzelców w meczach przeciwko wszystkim 28 zespołom, z którymi przyszło mu się zmierzyć. Imponujące osiągnięcie. Podobnie, jak gra całego Tottenhamu we wtorek w Cardiff, a zwłaszcza w jego pierwszej połowie. Nie minęło bowiem nawet pół godziny, a podopieczni Mauricio Pochettino prowadzili już 3:0, po tym jak do siatki beniaminka Premier League trafiali także Christian Eriksen i Son Heung-min. Tak wyraźna przewaga od pierwszych minut pozwalała kibicom spodziewać się srogiego pogromu. W dalszej części meczu goście nieco spuścili jednak z tonu i poprzestali na tym wyniku. Trzybramkowe zwycięstwo odniósł także drugi zespół z północnego Londynu. W derbach stolicy Arsenal bez większych kłopotów pokonał Fulham 4:1.

Punkty stracił natomiast inny stołeczny klub, walczący o czołowe lokaty. Chelsea zaledwie zremisowała bezbramkowo na własnym stadionie z Southampton. Cały mecz w ekipie gości rozegrał Jan Bednarek. Trudno właściwie jednoznacznie ocenić jego występ. Polski obrońca zaliczył kilka udanych interwencji, aczkolwiek przynajmniej dwukrotnie dał swoim rywalom uciec spod krycia, stwarzając im w ten sposób niebezpieczne sytuacje. Obyło się jednak bez poważniejszych konsekwencji, gdyż zarówno Álvaro Morata, jak i Eden Hazard przegrywali pojedynki ze świetnie dysponowanym tego dnia debiutantem – Angusem Gunnem. Martwić może z pewnością także kolejna żółta kartka Polaka – już szósta w jego zaledwie dziesiątym meczu w tym sezonie. Nierówną formę Arsenalu i Chelsea w ostatnim czasie wykorzystuje Manchester United. Czerwone Diabły wygrały czwarty mecz pod wodzą Ole Gunnara Solskjæra i zbliżają się powoli do czołowej czwórki. W starciu z Newcastle wreszcie udało im się zachować czyste konto. Ponadto, wygląda na to, że pod wodzą Norwega możemy oczekiwać odrodzenia kolejnej gwiazdy. Po tym, jak w ostatnich dniach rozpływaliśmy się z zachwytów nad Paulem Pogbą, udany powrót do zespołu zaliczył Alexis Sánchez. Środowy triumf 2:0 pozwolił Solskjærowi zostać dopiero drugim menedżerem United w historii, który wygrał swoje pierwsze cztery mecze w klubie z Old Trafford. Pierwszym był legendarny sir Matt Busby w sezonie 1946/47.

Niesamowity przebieg miało starcie – a właściwie jego pierwsza połowa – na Vitality Stadium pomiędzy Bournemouth a Watfordem. Nie minęło pół godziny, gdy goście prowadzili już 2:0 po trafieniach swojej ikony – Troy’a Deeney’a. Końcówka pierwszej odsłony to jednak prawdziwy rollercoaster. W odstępie zaledwie sześciu minut padły aż cztery bramki, a mecz zakończył się ostatecznie remisem 3:3. Podziałem punktów zakończyło się także spotkanie West Hamu z Brighton, choć i tutaj goście prowadzili 2:0. Punkt dla zespołu Łukasza Fabiańskiego uratował jednak Marko Arnautović – autor dwóch bramek. Istotne – dla losów walki o zachowanie ligowego bytu – wyjazdowe zwycięstwa odniosły natomiast Crystal Palace oraz Burnley. Orły pokonały Wolverhampton 2:0, natomiast podopieczni Sama Dyche’a okazali się lepsi od zamykającego tabelę Huddersfield, wygrywając 2:1. Zespół z Turf Moor opuścił dzięki temu strefę spadkową.

Premier League zakończyła swój najbardziej intensywny okres w sezonie. Czas świąteczno-noworoczny jak zwykle przyniósł nam odpowiedzi na wiele nurtujących nas pytań. Dla klubów to właściwy moment na wyciągnięcie wniosków. Zwłaszcza, że właśnie otworzyło się okienko transferowe, a nie ulega wątpliwości, iż wzmocnienia niektórym się przydadzą. Pomimo, że następna kolejka ligowa dopiero za tydzień, piłkarze i miłośnicy angielskiej piłki nie mają ani chwili wytchnienia. Najbliższy weekend będzie bowiem stać pod znakiem meczów trzeciej rundy Pucharu Anglii.


Jedenastka 21. kolejki Premier League wg PilkarskiSwiat.com:


Wyniki 21. kolejki i tabela Premier League:

Everton FC – Leicester City 0:1
Arsenal FC – Fulham FC 4:1
Cardiff City – Tottenham Hotspur FC 0:3
AFC Bournemouth – Watford FC 3:3
Chelsea FC – Southampton FC 0:0
Huddersfield Town – Burnley FC 1:2
West Ham United – Brighton & Hove Albion 2:2
Wolverhampton Wanderers – Crystal Palace FC 0:2
Newcastle United – Manchester United 0:2
Manchester City – Liverpool FC 2:1


Czołówka klasyfikacji strzelców Premier League:

Udostępnij
Jakub Piątkowski

Pasjonat futbolu w każdym wydaniu, od rozgrywek lokalnych po Ligę Mistrzów. Zakochany w angielskiej Premier League.

Ta strona używa plików cookies.