W walce z demonami przeszłości Luis Enrique odpowiada świeżością

Luis Enrique

Faisal HQ

Gdy jest czas – Hiszpanie eksperymentują. Luis Enrique nie zamyka się w przetartych szlakach. Woli te nowe, nieznane. Kompas ma, więc cel zna znakomicie. Na skompletowanie układanki ma dziewięć miesięcy, a opcji przybywa z tygodnia na tydzień.

Z psychologicznego punktu widzenia remis w starciu z Niemcami to interes, który Hiszpanie podpisaliby w ciemno. W poprzednich latach bywało ciężko, a z czystym umysłem pracuje się łatwiej. Nawet jeśli mówimy tylko o Lidze Narodów, która traktowana jest pobieżnie. I dobrze. Przynajmniej dla Luisa Enrique. Przed nim trudne, lecz nie awykonalne zadanie. Wprowadzić nowe pokolenie na salony i rozpalić żar “La Furia Roja” łatwo nie będzie. Hiszpański szkoleniowiec zdaje sobie z tego sprawę i nie zamierza tracić czasu na życie przeszłością. Aby zmiany zaczęły procentować, najpierw trzeba operować. Najlepiej, eksperymentując w praktyce. Jeśli za tym pójdą porażki – trudno. Jeśli to będzie wiązało się z niesmakiem kibiców – trudno. Taka jest kolej rzeczy. Jak sobie pościelisz, tak się wyśpisz.

Defensywa pokoleniową mieszanką stoi

Jeśli mówilibyśmy o jakiejkolwiek rywalizacji w hiszpańskiej bramce, to tę tezę należy niezwłocznie odłożyć na bok. Choć do rangi Ikera Casillasa mu daleko, tak David De Gea jest numerem jeden bez względu na krytykę, z którą w ostatnim czasie dość często musiał się mierzyć. Luis Enrique 29-latkowi powierzył kredyt zaufania, który teraz ma spłacić. Najlepiej ciężką pracą, bo umiejętności mu nie brakuje. Dyspozycja Kepy pozostawia wiele do życzenia, a Unai Simon, choć ma za sobą coraz lepsze występy, to w reprezentacji wciąż jest niewiadomą. De Gea ma czas, aby wrócić na właściwe tory.

Selekcjonera “La Roja” o większy ból głowy przyprawia ustawienie bocznych defensorów. Tym razem trudnością okazuje się bogactwo, bo Hiszpanie mają w czym wybierać. Nie brakuje doświadczenia reprezentacyjnego i nie brak także polotu, finezji, czy nietuzinkowego podejścia do współczesnego futbolu. Zarówno Dani Carvajal, jak i Jesus Navas dają spokój, a Jose Gaya od momentu debiutu pod batutą Enrique nie zwykł zawodzić. O miejsce musi jednak walczyć z młodszym Sergio Reguilonem, który na dyspozycję nie może narzekać. W ostatnich miesiącach rozwinął się nie tylko piłkarsko, ale i mentalnie wygląda znacząco lepiej. Inaczej natomiast jest ze środkiem. Inigo Martinez powołania nie otrzymał, więc Sergio Ramosowi partneruje Papu Torres. Jest też młody Eric Garcia i Diego Llorente, który u aktualnego szkoleniowca zagrał tylko raz. Za czasów jego pierwszej kadencji. Choć ma stanowić konkurencję dla Torresa, tak aktualnie to 23-latek gra od deski do deski. Gracz Villarrealu ma jednak swoje wady, a do nich należy zwrotność, ale i gra prawą nogą. Tym samym Ramos musi być bardziej zachowawczy, co niekoniecznie leży w jego naturze.

Wejść w ślady architekta

Niegdyś Xavi, Xabi Alonso, czy Andres Iniesta. Dziś w poszukiwaniu głównego konstruktora hiszpańskiej kadry zwrócono się do Thiago Alcantary. Dawniej z jego formą, ale i boiskowym egoizmem bywało różnie. Gwiazdorskie występy przeplatał z tymi niewidocznymi. Potrzebował blisko czterech lat, by zespoić się z hiszpańską kadrą, ale w końcu wyszło. Zdrowie również dopisało. Dziś zarówno w klubie, jak i w reprezentacji narodowej jest człowiekiem niezbywalnym. Graczem innego kalibru. To on dyryguje w konstrukcji Luisa Enrique, ale i niespecjalnie koli go konkurencja. Fabian Ruiz do tej roli jeszcze nie dorósł, a Dani Olmo, czy Óscar Rodriguez to melodia przyszłości. Jest jeszcze nieobecny podczas ostatniego zgrupowania Saul Niguez, czy Koke. Nadmiar kreatywności w środku wciąż żyje, choć wydaje się, że stracił wraz z odejściem starszego pokolenia. Młodość jednak pokazuje, że w przyszłości nie musi być gorzej. Na swoje muszą jeszcze popracować, aczkolwiek zapału nie można im odmówić.

Odmówić można natomiast Sergio Busquetsowi. Kataloński filar dziś, zamiast łączyć, dzieli. Mimo ogromnego doświadczenia jego czas przeminął i to widać jak na dłoni. W jego miejsce ma wejść Rodri. Debiutujący jeszcze u Julena Lopetegui’ego, ale doskonalący swój warsztat już u Roberta Moreno. O świetnych warunkach, czy wyszkoleniu technicznym mówić nie trzeba. Enrique wierzy, że piłkarz Manchesteru City u Pepa Guardioli nabiera rumieńców i nie sposób oczekiwać, by ta myśl w krótkim czasie miała ulec zmianie.

W ataku tradycyjnie – sporo niewiadomych

29-letni Rodrigo i rok młodszy Gerard Moreno o miejsce w pierwszym składzie powalczą aż do samych mistrzostw Europy. Świeży nabytek Leeds odkąd zadebiutował w reprezentacji, czuje się świetnie, choć ze skutecznością bywa różnie. W ubiegłym sezonie nie błyszczał, jednakże to samo można powiedzieć o Valencii, która z dobrym futbolem ma coraz mniej wspólnego. W poprzednich sezonach potrafił jednak wykręcać naprawdę dobre liczby i na to samo liczy nowy beniaminek Premier League. Inaczej sytuacja wygląda z Gerardem Moreno, który może pochwalić się znakomitym sezonem w barwach “Żółtej łodzi podwodnej”. Łącznie w 37 meczach zdobył 20 bramek, notując przy tym sześć asyst. W kadrze narodowej również nie najgorzej. Mimo że zagrał dopiero w czterech meczach, zdążył trzy razy trafić do siatki przeciwnika, asystując partnerom czterokrotnie. Na ten moment narzekać można jedynie na rangę rywala.

Na skrzydłach – miszmasz. Wymieniający się Olmo z Navasem i próba rzucenia Ferrana Torresa na prawą stronę, by dzielił minuty z młodym Ansu Fatim. Na to, jaki wariant zobaczymy ostatecznie, przyjdzie nam jeszcze poczekać. Szczególnie gdy namieszać może jeszcze obecność Adamy Traore. W pamięci pozostaje Mikel Oyarzabal, który swoje miejsce na ostatnim zgrupowaniu musiał oddać z powodu zarażenia COVID-19, czy Marco Asensio, który dopiero wraca do czynnej gry. Spory wykrzyknik przy swoim nazwisku postawił natomiast Ansu Fati. 18-latek najpierw zaimponował w Barcelonie, by teraz zachwycać w kadrze narodowej. W meczu z Ukrainą czarował, a młodzieńczą presję schował głęboko w kieszeń. Rywali mijał jak tyczki, sprawiając, że lewa flanka chodziła jak w zegarku. Nieobliczalność jest dziś w cenie i warto w nią zainwestować. Z pewnością dotychczas się spłaca, bo choć mecz kończył z bramką, to na boisku pracował również w pressingu. Do ostatniej minuty na murawie.

Odbudowa wizerunku do łatwych nie należy

Poprawić swój wizerunek można tylko w jeden sposób – na turnieju. Choć do mundialu daleka droga, to EURO 2020 zbliża się nieubłaganie. To wtedy przyjdzie czas na weryfikację tego, co zbudował Luis Enrique. Hiszpański szkoleniowiec ma w czym wybierać, choć o poprawę w poszczególnych aspektach wciąż musi się starać. Zmienić podejście zawodnika lub zmienić samego gracza. Jest czas na testy i z tego trzeba korzystać. Losowanie daje nadzieje. Hiszpanie w fazie grupowej znają już dwóch swoich rywali – Szwedów i Polaków. Zespół ze Skandynawii swoje pięć minut na mundialu miał, “Biało-Czerwoni” wcześniej, bo na poprzednim EURO. Lekceważyć przeciwnika nie można, choć umówmy się – to jest inny kaliber, Hiszpanie chować głowy nie będą. Trzeba jednak pamiętać, że “La Furia Roja” musi sobie przypomnieć jak dominować. Choć czasu nie tak wiele, to Luis Enrique dopiero odkrywa swoje karty, którymi chce zaskakiwać. Pokazał to w starciu z Niemcami, widowiskowo powtórzył z Ukrainą.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.


x