Leszek Ojrzyński: Człowiek uczy się życia na nowo

Leszek Ojrzyński

Mikołaj Barbanell (Piłkarski Świat)

Mam teraz bardzo dużo czasu. Nie pracuję. Myśli się o pewnych tematach. O życiu – mówi Leszek Ojrzyński w szczerym wywiadzie dla portalu “Sportowe Fakty WP”.

Na początku roku Ojrzyński musiał pogodzić się ze śmiercią żony. Zmarła po kilku miesiącach walki z nowotworem. Osierociła dwójkę dzieci – syna Jakuba, który teraz trenuje w Anglii i córkę Oliwię.

W Polsce pojawiłem się po czterech miesiącach od pogrzebu. Chcieliśmy przyjechać z synem pod koniec marca, ale pandemia wszystko wstrzymała. Jestem w Warszawie na chwilę i wracam. Musiałem załatwić kilka zaległych spraw w związku ze śmiercią żony. 31 maja miałem urodziny, o 7 rano byłem już u Uli na cmentarzu. Porozmawialiśmy sobie, troszeczkę powspominałem, jak to było do tej pory. Gdy jest się samemu na cmentarzu, można swobodnie mówić na głos. W dniu moich 48 urodzin mieliśmy małą miesięcznicę, bo ta straszna chwila miała miejsce równo cztery miesiące wcześniej. Na 7:30 poszedłem do kościoła na mszę – mówi Ojrzyński.

To dla żony przerwał karierę trenerską. W 2019 roku ponownie został zatrudniony przez Wisłę Płock, ale po zaledwie kilku miesiącach musiał zrezygnować z posady.

Syn jest nieletni, w innym przypadku byłby w rodzinie zastępczej. Wiadomo, że w tym czasie lepiej, jeżeli będzie miał przy sobie ojca. Potrzebuje wsparcia, dlatego służę. Taka moja rola. Jestem mężem, ojcem. Życie polega na poświęceniu. Oni też poświęcali się dla mnie. Mówię o żonie… Ula wychowywała dzieci, gdy ja pracowałem daleko. Wszystkie rodzinne obowiązki na nią spadały. Nie było łatwo, z dwójką dorastających dzieci, z małą różnicą wieku. Były większe, mniejsze problemy, ale przez to przeszliśmy. Mimo wszystko wierzyłem, że wyjdziemy z tej trudnej sytuacji – przyznaje Ojrzyński.

Choroba w rodzinie to trudny okres dla wszystkich, zwłaszcza pod koniec, kiedy najbardziej atakuje, co staje się również widoczne. Wtedy były gorsze chwile, trzeba było podołać, być na ostatniej prostej. Wcześniej straciłem ojca, teraz żonę. Tata zmarł w 2011 roku. Bolesne przeżycie, ale inne, nie da się tego porównać. Jak ojciec odszedł, to miałem już swoją rodzinę, miałem dla kogo żyć. Po pewnym czasie odklejasz się od rodziców, rzadziej się widujecie, a tu jesteś cały czas, wszystko robicie razem – dodaje.

Cały wywiad dostępny jest tutaj:

Leszek Ojrzyński: Rana wciąż świeża

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.


x