Poniedziałkowy mecz Biało-Czerwonych z reprezentacją Izraela staje się meczem na szczycie Grupy G eliminacji do przyszłoroczny Mistrzostw Europy. Wbrew pozorom zadanie mające na celu pokonanie Niebiesko-Białych wydaje się być proste – wyłączyć z gry Erana Zahaviego. Napastnik ten z 7. bramkami stoi na czele klasyfikacji strzelców. Ktoś jednak pracuje na jego gole, a podopieczni Andreasa Herzoga ewidentnie mają chrapkę na historyczny awans.


Może znowuż się powtórzę, lecz styl gry prezentowany przez kadrę Jerzego Brzęczka pozostawia wiele do życzenia. Kibice po to przychodzą na stadion, aby obejrzeć dobre widowisko. Notabene trener rozliczany jest z wyników, a te są akurat zadowalające (komplet punktów po 3. kolejkach eliminacji bez straty gola). O stylu nikt nie będzie pamiętał, jeśli jest pozytywny rezultat. Nie marudzilibyśmy jednak, gdyby nie marazm naszych przeciwników, z którymi przyszło nam się dotąd mierzyć. Szczęście też dopomogło i zmian jakie trener Brzęczek dokonywał po przerwie, a w zasadzie jedna dotycząca Krzysztofa Piątka. Sytuacja ta pokazuje, że powinniśmy grać na dwóch napastników: Lewandowski-Piątek/Milik. Przechodząc powoli do drużyny prowadzonej przez Andreasa Herzoga, na pewno należy pochwalić polską defensywę, która nie pozwala na dużo rywalom. Reprezentacja Izraela posiada mimo wszystko skutecznych egzekutorów, a szczególnym przypadkiem wydaje się być piłkarz na co dzień występujący w chińskim Guangzhou R&F. Eran Zahavi jeszcze dwa lata temu był gotowy zrezygnować z występów dla swojego kraju po tym jak sfrustrowany zachowaniem  miejscowych kibiców Maccabi Hajfa gwiżdżących na zespół, rzucił kapitańską opaską o ziemię.

– Nie byłem w stanie dłużej tego wytrzymać. Żyjemy w kraju, w którym ludzie nie potrafią doceniać sportowców. Dlatego wolę odejść. – stwierdził Zahavi w rozmowie z gazetą Yedioth Ahronoth.

Federacja zawiesiła zawodnika na czas nieokreślony, ale ówczesny gracz Maccabi Tel-Awiw postanowił zakończyć reprezentacyjną karierę. Został potraktowany jak zdrajca za to jakiego występku dokonał. Dzięki namowom sztabu szkoleniowego i samego Andreasa Herzoga, syn marnotrawny zdecydował się powrócić do kadry narodowej. Tak właściwie Eran Zahavi zadebiutował w koszulce z herbem na piersi we wrześniu 2010 roku meczem przeciwko Malcie, bramki nie strzelił, a na swoje pierwsze trafienie musiał czekać aż 3 lata, by wpisać się na listę strzelców w spotkaniu z reprezentacją Rosji. Przed rozpoczęciem obecnych eliminacjami – Zahavi zgromadził zaledwie 8 goli w 42. meczach. Teraz statystyka skuteczności mocno skoczyła do góry. Opisywany zawodnik idzie jak burza, raz przycelował Słowenię, a trzykrotnie upokorzył Austriaków oraz Łotyszy. Przeszedł poniekąd do historii izraelskiej piłki.

Andreas Herzog doskonale pamięta Jerzego Brzęczka i odwrotnie. Panowie znają się z austriackiej Bundesligi, choć nie z jednego klubu. Selekcjoner reprezentacji Izraela bronił w sezonie 2002/03 barw Rapidu Wiedeń, natomiast nasz wódz był pomocnikiem Sturmu Graz. Biorąc pod uwagę dokonania jako czynny zawodnik to kariera Herzoga jest zdecydowanie bujniejsza, choć obaj dwukrotnie sięgali po tytuł Mistrza Austrii. Trenerska przygoda nie jest jak na ten moment imponująca. Były zawodnik Werderu Brema i Bayernu Monachium pracował dość długo jako asystent pierwszego trenera w reprezentacji Austrii, a następnie tą samą rolę pełnił u Jürgena Klinsmanna, który w latach 2011-2016 prowadził kadrę Stanów Zjednoczonych. Andrea Herzog powiedział wprost na 24 godziny przed meczem z Biało-Czerwonymi: “Nie powiemy, że przyjechaliśmy tu grać tylko na połowie reprezentacji Polski, ale chcę, by moi piłkarze grali bardzo aktywnie, biegali od bramki do bramki”.

 

Dabbur odmówił gry, Zahavi zagra z kolegą klubowym

Problemem trenera Herzoga może być brak Munasa Dabbura, który akurat w tych dniach zaplanował ślub, a zaczerpując wiedzy dowiedziałem się, że muzułmańskie uroczystości nie mają końca.

Mecz piątkowy, gdzie przeciwnikiem reprezentacji Izraela była Łotwa dobrym zmiennikiem świeżo upieczonego snajpera Sevilli okazał się Dia Saba, czyli klubowy kolega Erana Zahaviego z Guangzhou R&F. Takiego wyboru szkoleniowca Niebiesko-Białych spodziewamy się również dzisiejszego wieczoru. Niemal pewnością jest, iż przeciwnik zagra ustawieniem 5-3-2 i wszystkie zaczepne akcje rozprowadzane będą przez środkowego pomocnika Olympiacosu Pireus, Bibrasa Natcho. Defensywa skonsolidowana w głównej mierze przez zawodników rodzimej ligi, a kluby przodujące to Maccabi Tel-Awiw oraz Hapoel Beer Shewa. Trzeba sobie jasno powiedzieć, że Izrael u siebie, a Izrael na wyjeździe to zupełnie inna drużyna. No dobrze wygrali w Rydze 3:0, lecz ostatnią poważną nacją, której udało się naprzykrzyć krwi była Walia. Bezbramkowy remis uzyskany podczas eliminacji do Euro 2016 sprawił dużo radości ekipie z Bliskiego Wschodu, ale wody w Morzu Śródziemnym zdołało już trochę upłynąć. Andreas Herzog zdaje sobie sprawę, że czeka go najtrudniejsze starcie w całej batalii o awans do przyszłorocznych Mistrzostw Europy. Zakwalifikowanie się do głównego turnieju zostałoby odebrane jako niespodzianka, a zarazem ogromny sukces w historii izraelskiego futbolu, a należy zaznaczyć, że reprezentacja ta 49 lat temu z ramienia azjatyckiej federacji brała udział w mundialu rozgrywanym na boiskach Meksyku.

Udostępnij
Karol Żuradzki

Ta strona używa plików cookies.