eWinner II liga: Lider wykorzystuje błędy rywali

Źródło: PZPN

Liderująca Stal Rzeszów wciąż utrzymuje świetną dyspozycję i odskakuje w tabeli od swoich konkurentów, którzy notują kolejne wpadki.

Stal Rzeszów – Pogoń Siedlce 3:0 (0:0)

Ramil Mustafajew 56, 74, Krystian Wrona 90

Stal: Wiktor Kaczorowski – Dominik Marczuk, Krystian Wrona, Łukasz Góra (Samuel Kuc 33′), Piotr Głowacki – Krzysztof Danielewicz (Jakub Szczypek 84′), Bartłomiej Poczobut, Bartosz Wolski (Dawid Olejarka 90′) – Ramil Mustafajew (Rafał Maciejewski 90′), Patryk Małecki (Bartosz Snopczyński 84′), Andreja Prokić.

Pogoń: Bartosz Klebaniuk – Wiktor Preuss, Maciej Wichtowski, Robert Majewski, Krystian Miś (Dawid Nojszewski 82′) – Miłosz Przybecki, Mateusz Piotrowski (Bartosz Rymek 82′), Julien Tadrowski (Przemysław Misiak 73′), Michał Kobiałka, Franciszek Wróblewski (Cezary Demianiuk 63′) – Wojciech Trochim (Marcin Kozłowski 73′).

Przedmeczowy typ: zwycięstwo Stali

Do przerwy w Rzeszowie pachniało lekką niespodzianką, co wpisałoby się w ogólny trend tej kolejki spotkań. Liderująca Stal w pierwszych 45 minutach nie potrafiła sforsować defensywy Pogoni Siedlce. Goście również mieli swoje momenty, jednak skupiali się głównie na grze z kontry. Miejscowym z pewnością łatwiej grało się od 55. minuty, kiedy swietną pracę wykonał Andreja Prokić. Serb z polskim paszportem najpierw zanotował świetny przecwhwyt na około 30 metrów od własnej bramki, następnie otrzymał prostopadłe podanie na lewe skrzydło i wystawił Ramilowi Mustafajewowi futbolówkę do pustej bramki.

Spotkanie z Pogonią było wyjątkowe dla 17-letniego Rosjanina, który strzelił swoje pierwsze bramki na szczeblu centralnym w profesjonalnej piłce. 20 minut po pierwszym golu przyszła pora na drugą bramkę, tym razem po dobitce strzału Patryka Małeckiego. Oklapły zespół gości w doliczonym czasie gry dobił wystepujący na środku defensywy Krystian Wrona, który po wrzutce z rzutu rożnego potrzebował dwóch prób, by pokonać Bartosza Klebaniuka.

Widok tabeli ligowej eWinner II ligi jest bardzo komfortowy dla części mieszkańców Rzeszowa. Stal ma już siedem punktów przewagi nad drugim Ruchem Chorzów, a aż dziesięć nad trzecią Olimpią Elbląg. Po jedynej w tym sezonie porażce z Wisłą Puławy Stal wygrała cztery z pięciu spotkań, a mecz z Ruchem bezbramkowo zremisowała. To wszystko sprawia, że podopieczni Daniela Myśliwca są na ten moment murowanym faworytem do awansu na zaplecze PKO Ekstraklasy. Zdecydowanie mniejsze ambicję ma zmagająca się z problemami finansowymi Pogoń Siedlce, która obecnie zajmuje miejsce tuż nad strefą spadkową i zapewne do samego końca będzie drżeć o ligowy byt.

Znicz Pruszków – Ruch Chorzów 2:0 (1:0)

Mariusz Gabrych 34, Filip Nawrocki 68 (bramka samobójcza)

Znicz: Piotr Misztal – Łukasz Kosakiewicz, Igor Lewczuk, Martin Baran, Jakub Górski – Dawid Barnowski, Krystian Pomorski, Mateusz Możdżeń (Jakub Ostrowski 90′), Lukáš Hrnčiar (Maciej Machalski 71′), Shuma Nagamatsu – Mariusz Gabrych (Bartłomiej Kręcichwost 78′).

Ruch: Jakub Bielecki – Tomasz Wójtowicz, Bartłomiej Kulejewski, Filip Nawrocki, Tomasz Dyr (Marcin Kowalski 59′), Łukasz Janoszka – Tomasz Neugebauer, Piotr Wyroba (Jakub Nowak 59′), Tomasz Foszmańczyk (Filip Żagiel 72′) – Daniel Szczepan (Jakub Siwek 77′), Damian Kowalczyk (Przemysław Szkatuła 59′).

Przedmeczowy typ: zwycięstwo Ruchu

Tego naprawdę mało kto się spodziewał. Po porażce z Wisłą Puławy Ruch Chorzów nie zrehabilitował się, przegrywając tym razem na wyjeździe ze Zniczem Pruszków – zespołem, który przed tym spotkaniem zajmował miejsce w strefie spadkowej.

Gospodarze wyszli na prowadzenie w 34. minucie, jednak absolutnie nie było to dziełem przypadku. Znicz od pierwszych minut grał bardzo odważnie, dzięki czemu potrafił kontrolować wydarzenia na boisku i oddać kilka strzałów na bramkę Jakuba Bieleckiego. Po ładnej akcji, ale i mocno przypadkowym podaniu od tracącego równowagę Łukasza Kosakiewicza mocnym strzałem po ziemi bez przyjęcia miejscowych na prowadzenie wyprowadził Mariusz Gabrych. Ten sam zawodnik tuż przed przerwą nie zdołał wykorzystać okazji sam na sam z Bieleckim.

Ruch swoje okazje również miał, jednak był tego dnia diabelnie nieskuteczny. Najlepszej z nich nie wykorzystał Damian Kowalczyk, który po dobrym podaniu Tomasza Foszmańczyka mając przed sobą tylko Piotra Misztala uderzył finezyjnie, lecz minimalnie niecelnie. Prócz niego niecelne próby z dystansu podejmowali Foszmańczyk i Tomasz Neugebauer. O dziwo po przerwie nie nastąpił spodziewany szturm bramki Znicza.

Bielecki miał pełne ręcę roboty przy kolejnych próbach rywala. Szczególnie nieskuteczny okazał się Gabrych, który w sobotę stadion w Pruszkowie powinien opuścić z futbolówką pod pachą. Fatalny występ defensorów Ruchu podsumował Filip Nawrocki, który w 68. minucie po wrzutce z prawego skrzydła Lukáša Hrnčiara skierował futbolówkę do własnej bramki, kierując ją głową Bieleckiemu “za kołnierz”.

Podopieczni Mariusza Misiury dzięki tej wygranej oraz potknięciu Pogoni Grodzisk Mazowiecki wreszcie wydostali się ze strefy spadkowej. Zobaczymy na jak długo. Liderująca Stal Rzeszów odskoczyła natomiast Ruchowi już na siedem punktów, natomiast przewaga nad trzecim zespołem (którym obecnie jest Olimpia Elbląg) wynosi zaledwie trzy punkty. Na dramatyzowanie jest jeszcze zdecydowanie zbyt wcześnie, jednak biorąc pod uwagę dotychczasową dyspozycję beniaminka z Chorzowa, ostatnie dwa tygodnie są ogromnym zawodem dla licznych kibiców.

Chojniczanka Chojnice – Garbarnia Kraków 1:3 (0:1)

Marcin Grolik 73 – Michał Feliks 33, 84, Daniel Morys 70 (karny)

Chojniczanka: Kamil Broda – Marcin Grolik, Damian Byrtek (Mateusz Bartosiak 46′), Kacper Kasperowicz (Michał Grobelny 46′) – Sebastian Olszewski, Sam van Huffel, Maciej Kona (Paweł Czajkowski 79′), Łukasz Wolsztyński (Tomasz Mikołajczak 14′), Kamil Mazek – Szymon Skrzypczak (Artur Pląskowski 79′), Mateusz Klichowicz.

Garbarnia: Dorian Frątczak – Bartłomiej Purcha, Mateusz Bartków, Donatas Nakrošius, Daniel Morys – Michał Feliks (Grzegorz Marszalik 90′), Mateusz Duda, Kacper Duda (Jakub Kuczera 81′), Wiktor Szywacz, Bartłomiej Korbecki (Wojciech Słomka 58′) – Michal Klec.

Przedmeczowy typ: zwycięstwo Chojniczanki

Coraz gorzej wygląda sytuacja Chojniczanki Chojnice. Rozgromienie GKS-u Bełchatów nieco zaciemniło obraz zespołu, dla którego było to jedyne zwycięstwo w październiku. Porażka z Garbarnia jest drugą z rzędu po porażce we Wronkach z rezerwami Lecha Poznań. Tym razem podopieczni Tomasza Kafarskiego zagrali fatalnie, a Kamil Broda swoimi interwencjami wielokrotnie musiał ratować swój zespół.

Sygnał ostrzegawczy dla miejscowych stanowiła minimalnie niecelna próba Wiktora Szywacza z 28. minuty. Pięć minut później Broda był już bezradny przy golu Michała Feliksa, którego dobrym podaniem obsłużył właśnie Szywacz. Prowadzenie Garbarni już do przerwy powinno być wyższe, jednak strzał Bartłomieja Korbeckiego był niecelny, a drugie trafienie strzelone w ostatnich sekundach pierwszej połowy zostało nieuznane z powodu faulu na Brodzie. Trzeba jednak przyznać, że Chojniczanka miała bardzo dużego pecha. W 17. minucie boisko z powodu urazu opuścić musiał Łukasz Wolsztyński, a na drugą połowę z tego samego powodu nie wyszli dwaj środkowi obrońcy Damian Byrtek i Kacper Kasperowicz.

Na początku drugiej połowy Chojniczanka miała swój moment, jednak po próbach Szymona Skrzypczaka i Mateusza Klichowicza miejscowi kibice nie mieli okazji do radości. W zamian dostali kolejne interwencje Brody po strzałach Mateusza Dudy i Wojciecha Słomki. Po jednym z uderzeń Dudy bramkarza gospodarzy wyręczyła poprzeczka. Przełomowy moment spotkania nastąpił w 70. minucie, gdy po faulu na Feliksie rzut karny na gola zamienił Daniel Morys. Cień nadziei Chojniczance dał jeszcze Marcin Grolik, lecz na sześć minut przed końcem regulaminowego czasu gry dublet skompletował Feliks.

Piłkarzy i członków sztabu szkoleniowego Chojniczanki pożegnały wulgaryzmy i gwizdy ze strony kibiców. Po meczu na łamach oficjalnych mediów społecznościowych klubu ukazały się przeprosiny. Wydaje się jednak, że Kafarski póki co zachowa posadę. Sytuacja nie jest jednak najlepsza – Chojniczanka spadła na piąte miejsce, a liderująca Stal Rzeszów uciekła im już na 13 punktów. Tragedii jeszcze nie ma, jednak przełom w najbliższych tygodniach jest niezbędny. Garbarnia natomiast rozegrała w Chojnicach bardzo dobre spotkanie, wygrała drugi raz z rzędu i zbliżyła się do strefy barażowej na dwa “oczka”.

Olimpia Elbląg – Pogoń Grodzisk Mazowiecki 1:0 (1:0)

Hubert Krawczun 21

Olimpia: Mateusz Dudek – Adrian Piekarski, Michał Czarny, Kamil Wenger – João Guilherme, Jan Sienkiewicz, Klaudiusz Krasa, Hubert Krawczun (Bartosz Danowski 88′), Miłosz Kałahur – Szymon Stanisławski (Patryk Winsztal 60′), Piotr Kurbiel (Marcin Bawolik 60′).

Pogoń: Artur Haluch – Michał Zimmer (Michał Gładysz 82′), Rafał Zembrowski, Daniel Choroś, Piotr Maślanka – Damian Jaroń (Michał Wrzesiński 64′), Sebastian Kobiera, Jakub Kołaczek, Kacper Gzieło (Filip Sobiecki 74′), Mateusz Lisowski – Wojciech Kalinowski (Aleksander Theus 64′).

Przedmeczowy typ: zwycięstwo Olimpii

Przedłużenie serii spotkań bez porażki do czterech oraz trzecie zwycięstwo w październiku pozwoliło Olimpii Elbląg na coś, czego jeszcze kilka miesięcy temu nikt by się nie spodziewał. Drużyna prowadzona przez Tomasza Grzegorzczyka po porażce Chojniczanki Chojnice awansowała na trzecią pozycję w tabeli.

Dobry początek gospodarzy został wynagrodzony trafieniem Huberta Krawczuna, ktory wykorzystał dogranie Piotra Kurbiela poprzedzone świetnym rajdem na lewym skrzydle. Kilka minut wcześniej blisko pokonania Artura Halucha byli m.in. wspomniany Kurbiel oraz Adrian Piekarski, który postraszył rywala strzałem głową. Pogoń może sobie pluć w brodę. Beniaminek z Grodziska Mazowieckiego stworzył sobie kilka okazji do pokonania Mateusza Dudka. Bardzo aktywny był Mateusz Lisowski, a także Kacper Gzieło i Damian Jaroń. Goście jednak pozostali nieskuteczni. Jest to problem trwający od dłuższego czasu w Pogoni, która w październiku strzeliła tylko jednego gola, a więcej niż jedną bramkę strzeliła 19 września. Przez piątą w tym sezonie porażkę oraz zwycięstwo Znicza Pruszków zespół Krzysztofa Chrobaka spadł do strefy spadkowej.

Radunia Stężyca – Hutnik Kraków 5:2 (4:1)

Sebastian Deja 5, Michał Miller 10, Damian Szuprytowski 24, Radosław Stępień 26, Przemysław Szur 66 – Jakub Wilczyński 40, Michał Kitliński 84

Radunia: Kacper Tułowiecki – Sebastian Murawski, Przemysław Szur, Rafał Kosznik (Paweł Wojowski 59′) – Kuba Lizakowski (Nikodem Potrac 70′), Sebastian Deja (Dmytro Baszłaj 81′), Jakub Letniowski, Radosław Stępień (Wojciech Fadecki 70′), Damian Szuprytowski (Wojciech Łuczak 59′), Bartosz Kuźniarski – Michał Miller.

Hutnik: Arkadiusz Leszczyński – Michał Stasz, Piotr Stawarczyk, Javier Bernal, Piotr Zmorzyński (Bartosz Tetych 74′) – Patryk Kieliś (Michał Kitliński 66′), Łukasz Kędziora, Daniel Hoyo-Kowalski (Sławomir Chmiel 66′), Krzysztof Świątek, Abdallah Hafez (Kamil Sobala 74′) – Jakub Wilczyński (Miłosz Drąg 78′).

Przedmeczowy typ: zwycięstwo Raduni

Radunia Stężyca powoli wyrasta na najbardziej atrakcyjny wizualnie zespół eWinner II ligi. Przed tygodniem beniaminek strzelił pięć bramek rezerwom Śląska Wrocław. Tej samej sztuki podopieczni Sebastiana Letniowskiego dokonali na zakończenie 14. serii spotkań, a tym razem ich ofiarą padł pogrążony w kryzysie Hutnik Kraków.

Po pierwszych 30 minutach wszystko wskazywało na pogrom. Hutnik dał sobie strzelić w tym czasie aż cztery gole i był na kolanach. Strzelanie już w 5. minucie fenomenalnym uderzeniem z powietrza Sebastian Deja. Pięć minut później po bardzo dobrym prostopadłym podaniu Radosława Stępnia piłkę nad bezradnym Arkadiuszem Leszczyńskim podciął Michał Miller. Po chwilowym spokoju Radunia w przeciągu dwóch minut wyprowadziła dwa szybkie ciosy, po których niejeden zespół nie byłby w stanie się pozbierać. Najpierw precyzyjnym uderzeniem z okolic szesnastego metra popisał się Damian Szuprytowski, a dwie minuty później Stępień do asysty dorzucił jeszcze gola.

Na szczęście dla widowiska, a także siebie samych Hutnik nie poddał się i dążył do strzelenia chociażby honorowego gola. Ten pojawił się w 40. minucie, gdy opieszałość Stępnia w środku pola wykorzystał Daniel Hoyo-Kowalski. Po interwencji wypożyczonego z Wisły Kraków zawodnika piłka trafiła do Jakuba Wilczyńskiego, który mocnym strzałem po ziemi pokonał Kacpra Tułowieckiego.

Jakimś tam powodem do optymizmu dla kibiców z Krakowa jest fakt, że druga połowa zakończyła się bramkowym remisem. Ciężko było się spodziewać, że Radunia w dalszym ciągu będzie forsowała tempo tak samo, jakby musieli gonić wynik. Faktem jest jednak piąta bramka dla gospodarzy, którą po wrzutce z rzutu rożnego strzelił Przemysław Szur. Na pożegnanie z tym widowiskiem gola ustalającego wynik spotkania strzelił Michał Kitliński.

Radunia dzięki kolejnym słabom występom Chojniczanki Chojnice i Motoru Lublin awansowała na czwartą pozycję. Zespół ze Stężycy po premierowej porażce na swoim terenie z Ruchem Chorzów zareagował w najlepszy możliwy sposób bijąc niżej notowanych rywali dwa razy po 5:2. Hutnik natomiast wciąż znajduje się na przedostatniej pozycji ze stratą dziewięciu punktów do strefy spadkowej. Na domiar złego krakowian powoli zaczyna gonić Sokół Ostróda, który zdaje się łapać coraz lepszą formę.

Sokół Ostróda – Motor Lublin 1:1 (1:0)

Dominik Stępień 44 – Piotr Ceglarz 50

Sokół: Marcin Staniszewski – Jan Klimek, Mateusz Bondarenko, Filip Dymerski – Dominik Urban (Ernest Słupski 71′), Ernest Dzięcioł (Szymon Dowgiałło 89′), Dominik Stępień, Jan Flak – Kamil Kurowski, Sebastian Rugowski, Arturo Lías (Filip Michalski 79′).

Motor: Sebastian Madejski – Maksymilian Cichocki, Arkadiusz Najemski, Paweł Moskwik (Maciej Firlej 77′) – Filip Wójcik, Damian Sędzikowski (Sebastian Rak 77′, Piotr Kusiński 86′), Tomasz Swędrowski, Piotr Ceglarz, Adam Ryczkowski (Krzysztof Ropski 56′) – Cezary Polak, Michał Fidziukiewicz (Rafał Kró; 86′).

Przedmeczowy typ: zwycięstwo Motoru

Motor pomimo tego, że punktuje, to wciąż zawodzi. Drużyna prowadzona przez Marka Saganowskiego remisuje piąty mecz z rzędu (trzy razy było 1:1, dwa razy 0:0), chociaż z takim rywalem jak Sokół Ostróda obowiązkowo powinna wygrać. Podobnie jak przed tygodniem, tak i w ostatnią sobotę zespół z Lublina musiał gonić wynik, lecz ty razem ze zdecydowanie mniejszą dozą dramaturgii.

Optyczną przewagę miał Motor, jednak nie przełożyło się to na żadną konkretniejszą sytuację. Najbliżej gola przyjezdni byli już w pierwszych minutach, jednak po dograniu Filipa Wójcika żaden z zawodników nie zdołał wbić piłki do pustej bramki. Prócz tego strzał głową oddał Michał Fidziukiewicz, a mocnie z dystansu uderzał Adam Ryczkowski. Obie próby nie okazały się zbyt wymagające dla Marcina Staniszewskiego. Po drugiej stronie boiska najbliżej pokonania Sebastiana Madejskiego był Sebastian Rugowski, który jednak przegrał pojedynek jeden na jeden. Golkiper Motoru zawiódł w 44. minucie, gdy po wrzutce z rzutu wolnego zaliczył niepewną interwencję po której futbolówkę głową do bramki skierował Dominik Stępień.

Do przerwy było fatalnie. Zmian w składzie Motoru nie uświadczyliśmy, jednak usposobienie stało się zdecydowanie bardziej ofensywne. Taki stan rzeczy zapowiedziało uderzenie z powietrza Tomasza Swędrowskiego, po którym Staniszewski interweniował “na raty”. Nie upiekło mu się w 50. minucie, gdy dośrodkowanie z lewej strony boiska bardzo pewnie wykończył Piotr Ceglarz. Motor miał ponad 40 minut na przechylenie szali zwycięstwa na swoją korzyść. Nic finalnie z tego nie wyszło, i to pomimo kolejnej próby w końcówce Swędrowskiego i obronionej dobitki Krzysztofa Ropskiego.

Sokół wcią nie zachwyca, jednak progres jest zauważalny. Przede wszystkim pojawia się jakaś zdobycz punktowa, co jest już jakimś pozytywnym prognostykiem na przyszłość. Liczby są jednak niewybaczalne – drużyna Huberta Blaszczaka traci obecnie do bezpiecznej strefy dwanaście punktów. Motor co prawda nie wypadł jeszcze z czołowej szóstki, lecz liczna grupa pościgowa zapewne wykorzysta kolejne potknięcia.

Wigry Suwałki – GKS Bełchatów 2:1 (1:0)

Mariusz Rybicki 20, Robert Bartczak 87 – Tomasz Lewandowski 66 (bramka samobójcza)

Wigry: Hieronim Zoch – Kacper Michalski, Tomasz Lewandowski, Michał Ozga, Elso Brito – Patryk Mularczyk (Kamil Adamek 71′), Mikołaj Łabojko, Bartłomiej Babiarz (Piotr Pierzchała 90′), Mateusz Sowiński (Mikołaj Randak 81′), Denis Gojko (Kōsei Iwao 82′) – Mariusz Rybicki (Robert Bartczak 82′).

GKS: Kewin Komar – Mateusz Gancarczyk (Mateusz Kempski 89′), Kajetan Kunka, Martin Klabník, Mateusz Szymorek – Łukasz Wroński, Michał Graczyk, Waldemar Gancarczyk, Dawid Flaszka, Adam Dobosz (Adrian Bielka 58′) – Szymon Sołtysiński.

Przedmeczowy typ: zwycięstwo Wigier

Po nieoczekiwanej wygranej z KKS-em 1925 Kalisz w Bełchatowie szybko zeszli na ziemię. Jest to tym boleśniejsze, że losy spotkania rozstrzygnęły się w ostatnich minutach. Mimo wszystko przewaga wyżej notowanych Wigier od pierwszych minut nie ulegała wątpliwości. Niech samo za siebie przemówi fakt, że GKS oddał w tym spotkaniu tylko jeden celny strzał, a jedyna bramka dla przyjezdnych padła po samobójczym trafieniu.

Miejscowi na prowadzenie wyszli w 20. minucie. Złym podaniem stratę w pobliżu własnego pola karnego sprokurował Łukasz Wroński. Mikołaj Łabojko szybko dograł pod nogi Mariusza Rybickiego, a ten kąśliwym uderzeniem z dystansu pokonał Kewina Komara. Sześć minut później mogło być 2:0, a Rybicki miałby błyskawiczny dublet na swoim koncie. Po jego strzale sędzia Marek Śliwa odgwizdał pozycję spaloną. Przez większość czasu pierwszej połowy Komar miał ręcę pełne roboty. Kibicom zaimponował szczególnie po obronieniu świetnego uderzenia z dystansu Bartłomieja Babiarza. Cień nadziei gościom tuż przed przerwą dać mógł Szymon Sołtysiński, lecz piłka po jego strzale przewrotką trafiła wprost w Hieronima Zocha.

Wigry w drugiej połowie zaczęły grać zdecydowanie bardziej niefrasobliwie, co zaskutkowało wyrównującym trafieniem. W 66. minucie po wrzutce z rzutu wolnego i zagraniu Martina Klabníka fatalną interwencją popisał się Tomasz Lewandowski. Wigry bardzo szybko były blisko odzyskania prowadzenia, jednak w 72. minucie futbolówkę z lini bramkowej wybijał Mateusz Szymorek. Miejscowi dopięli swego w 87. minucie. Wprowadzony pięć minut wcześniej na boisko Robert Bartczak wyprzedził spóźnionego, kryjącego go obrońce i z bliska skierował futbolówkę do pustej bramki.

Szóste zwycięstwo Wigier w tym sezonie oznacza, że suwalczanie awansowali na siódme miejsce i w dalszym ciągu utrzymują się w kręgu drużyn zainteresowanych grą w barażach. Sytuacja GKS-u pomimo kilku przebłysków w dalszym ciągu jest fatalna. Zespół Patryka Rachwała po 14. kolejkach ma na koncie 10 punktów (trzeba pamiętać o karze -4 punkty za zaległości finansowe), a ich strata do bezpiecznej strefy wynosi na ten moment siedem punktów.

KKS 1925 Kalisz – Lech II Poznań 2:2 (1:1)

Mateusz Majewski 32, Piotr Giel 88 – Mateusz Gawlik 40 (bramka samobójcza), Norbert Pacławski 64

KKS 1925: Maciej Krakowiak (Szymon Czajor 37′) – Nikodem Zawistowski, Przemysław Stolc, Mateusz Gawlik, Mateusz Mączyński, Daniel Kamiński (Jakub Staszak 54′) – Kamil Koczy (Mateusz Wysokiński 54′), Michał Borecki, Toni Segura (Andrzej Kaszuba 78′), Mateusz Majewski – Bartłomiej Maćczak (Piotr Giel 79′).

Lech II: Miłosz Mleczko – Filip Borowski, Artur Marciniak, Adrian Laskowski, Krystian Palacz – Damian Kołtański (Siergiej Kriwiec 61′), Patryk Gogół (Filip Wilak 88′), Eryk Kryg, Łukasz Norkowski, Jakub Antczak (Jakub Karbownik 72′) – Norbert Pacławski.

Przedmeczowy typ: zwycięstwo KKS-u 1925

Zawodnicy rezerw Lecha Poznań niejako zrehabilitowali się za ostatni występ. Środowe, zaległe spotkanie z Pogonią Grodzisk Mazowiecki było jednym z najsłabszych w tym sezonie. Na szczęście kilka dni później w Kaliszu piłkarze obu drużyn stworzyli widowisko trzymające w napięciu do ostatnich sekund.

KKS 1925 prowadzony tymczasowo przez swojego zawodnika Marcina Radzewicza (nie został wpisany do protokołu jako zawodnik) dobrze wszedł w to spotkanie, jednak z czasem wiodło im się zdecydowanie gorzej. Najbardziej aktywny po stronie gospodarzy był Mateusz Majewski, który zanim strzelił gola, zanotował także jedną niecelną próbę. W 32. minucie wykorzystał on wrzutkę Toniego Segury pokonując Miłosza Mleczkę strzałem z bliska. Cały problem polega na tym, że powtórki sugerują nam pozycję spaloną u strzelca gola. Gospodarze chwilę później mogli prowadzić dwoma bramkami, jednak w dobrej sytuacji Bartłomiej Maćczak nieczysto trafił w piłkę, przez co z łatwością złapał ją Mleczko.

Końcówka pierwszej połowy to był początek problemów gospodarzy. W 37. minucie podstawowy bramkarz KKS-u 1925 Maciej Krakowiak musiał opuścić boisko z powodu kontuzji. Wprowadzony na plac gry Szymon Czajor już po trzech minutach musiał wyciągać piłkę z siatki. Debiutujący w pierwszej drużynie KKS-u 1925 20-latek nie zdołał powstrzymać Mateusza Gawlika przed strzeleniem samobójczego gola. Jakby mało pecha spadło na barki KKS-u 1925, w 42. minucie rzutu karnego nie wykorzystał Majewski. Jego mocny strzał z jedenastu metrów w świetnym stylu odbił Mleczko.

Bardzo dużo szczęścia przyjezdni mieli w 51. minucie. Po raz kolejny skórę uratował im Mleczko. Golkiper Lecha najpierw odbił trudny strzał z dystansu Segury, a po chwili również dobitkę. Segurze szło w tym spotkaniu różnie. Dobre zagranie przeplatał z prostymi stratami. Po jednej z nich w 63. minucie Lech II objął prowadzenie. Po długim, górnym podaniu Siergieja Kriwca piłkę do bramki kaliszan kolanem skierował 17-letni Norbert Pacławski.

Ostatnie słowo w sobotnie popołudnie należało jednak do gospodarzy. W 88. minucie po wrzutce z rzutu wolnego futbolówkę głową do bramki skierował wprowadzony z ławki Piotr Giel. No i tutaj znowu mieliśmy kontrowersje, na którą po meczu wskazywał profil akademii “Kolejorza” na Twitterze. Napastnik KKS-u 1925 w momencie zagrania prawdopodobnie znajdował się na pozycji spalonej. Na trzecim szczeblu rozgrywkowym na VAR nie mamy co liczyć, tak więc pozostaje nam pogodzić się z podziałem punktów. W tabeli wyżej znajduje się ósmy Lech II. KKS 1925 ze stratą trzech oczek do sobotniego lidera zajmuje 11. miejsce w tabeli. Obowiązkiem nowego trenera tego klubu Bogdana Zająca będzie jak najszybszy marsz w górę tabeli.

Skrót z tego spotkania można obejrzeć tutaj.

Wisła Puławy – Śląsk II Wrocław 0:1 (0:0)

Javier Ajenjo Hyjek 90

Wisła: Piotr Owczarzak – Dominik Cheba (Błażej Cyfert 70′), Łukasz Wiech, Mateusz Pielach, Ariel Wawszczyk, Lukáš Kubáň -Dominik Banach (Kacper Kondracki 57′), Krystian Puton, Carlos Daniel, Ednilson Furtado (Bartłomiej Bartosiak 70′) – Emil Drozdowicz (Dylan Ruiz-Diaz 88′).

Śląsk II: Józef Burta – Bartosz Boruń, Kacper Radkowski, Piotr Celeban, Mariusz Pawelec, Patryk Caliński – Jakub Jezierski (Javier Ajenjo Hyjek 62′), Szymon Michalski (Filip Olejniczak 74′), Adrian Bukowski (Mateusz Młynarczyk 84′) – Szymon Krocz (Grzegorz Kotowicz 74′), Bartosz Marchewka (Sebastian Bergier 62′).

Przedmeczowy typ: remis

W Puławach czekało nas bardzo ciekawe spotkanie dwóch zespołów, które miały sporo do udowodnienia. Wisła chciała pokazać, że zwycięstwo z wiceliderem Ruchem Chorzów nie jest dziełem przypadku, a zalążkiem budowy czołowej drużyny eWinner II ligi. Rezerwy Śląska Wrocław poddawane coraz większej krytyce (również ze strony Jacka Magiery, szkoleniowca pierwszego zespołu Śląska) chciały zakończyć serię czterech spotkań bez zwycięstwa, która trwała ponad miesiąc.

Pierwsza połowa toczyła się zdecydowanie pod dyktando gospodarzy, którzy jednak nie potrafili pokonać Józefa Burty. Grający dwójką napastników Śląsk II do przerwy był bezzębny, jednak w pierwszych minutach drugiej połowy powinien wyjść na prowadzenie. Bartosz Marchewka stanął w sytuacji sam na sam z Piotrem Owczarzakiem, jednak finalnie uderzył wysoko nad bramką. Był to jednak tylko przebłysk, bo gospodarze w dalszym ciągu byli groźniejsi, ale i wciąż nieskuteczni. Wisła została za to ukarana w samej końcówce, gdy po zablokowaniu pierwszego strzału Grzegorza Kotowicza skuteczną dobitką popisał się Javier Ajenjo Hyjek.

Rezerwy Śląska szybko odskoczyły ze strefy spadkowej i mogą myśleć o marszu w górę tabeli. Puławianie natomiast spadli z siódmej, na dziesiątą pozycję. Patrząc na przebieg tego spotkania, a także na wcześniejsze wyniki, to poza kilkoma przebłyskami oba zespoły są typowymi ligowymi średniakami, które powinny być spokojne o ligowy byt, jednak o promocję do wyższej ligi nie powalczą.

Tabela eWinner II ligi po 14. kolejce

#DrużynaM. Pkt.Bramki
1Kotwica Kołobrzeg (b)193829:16
2KKS 1925 Kalisz193540:26
3Polonia Warszawa (b)193431:20
4Stomil Olsztyn (s)193331:22
5Wisła Puławy193236:23
6Olimpia Elbląg193230:21
7Znicz Pruszków192924:23
8Górnik Polkowice (s)192426:26
9GKS Jastrzębie (s)192420:28
10Lech II Poznań192325:29
11Motor Lublin192222:26
12Pogoń Siedlce192221:25
13Radunia Stężyca192230:36
14Zagłębie II Lubin (b)192224:41
15Siarka Tarnobrzeg (b)192024:31
16Garbarnia Kraków191933:38
17Hutnik Kraków191930:38
18Śląsk II Wrocław191822:29

Klasyfikacja strzelców eWinner II ligi po 14. kolejce

1.) Michał Fidziukiewicz (Motor Lublin) – 13 goli

2.) Adrian Paluchowski (Wisła Puławy) – 7 goli

3.) Mariusz Gabrych (Znicz Pruszków), Piotr Giel (KKS 1925 Kalisz), Damian Michalik (Stal Rzeszów) – 6 goli

4.) Michał Feliks (Garbarnia Kraków), Tomasz Foszmańczyk (Ruch Chorzów), Wojciech Łuczak (Radunia Stężyca), Andreja Prokić (Stal Rzeszów), Szymon Skrzypczak (Chojniczanka Chojnice)- 5 goli

Terminarz 15. kolejki eWinner II ligi

29 października (piątek)

Garbarnia Kraków – KKS 1925 Kalisz, godz. 13:00, transmisja w aplikacji eWinner i na platformie Sportize, typ: X

30 października (sobota)

GKS Bełchatów – Sokół Ostróda, godz. 12:30, transmisja w aplikacji eWinner i na platformie Sportize, typ: X

Hutnik Kraków – Wisła Puławy, godz. 13:00, transmisja w aplikacji eWinner i na platformie Sportize, typ: 2

Lech II Poznań – Wigry Suwałki, godz. 13:00, transmisja w aplikacji eWinner i na platformie Sportize, typ: 2

Pogoń Grodzisk Mazowiecki – Chojniczanka Chojnice, godz. 13:00, transmisja w aplikacji eWinner i na platformie Sportize, typ: 2

Śląsk II Wrocław – Znicz Pruszków, godz. 13:00, transmisja w aplikacji eWinner i na platformie Sportize, typ: 1

Pogoń Siedlce – Radunia Stężyca, godz. 14:00, transmisja w aplikacji eWinner i na platformie Sportize, typ: 2

Ruch Chorzów – Olimpia Elbląg, godz. 15:00, transmisja w TVP Sport, typ: 1

31 października (niedziela)

Motor Lublin – Stal Rzeszów, godz. 16:00, transmisja w aplikacji eWinner i na platformie Sportize, typ: 2

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.


x