Ekstraklasa

Coraz więcej pojawia się głosów o tym, by wrócić do starego systemu rozgrywek Ekstraklasy lub też zlikwidować obecny podział na grupy i punkty po fazie zasadniczej i po prostu zwiększyć ligę do 18 zespołów. Czyżby reforma wprowadzona w 2013 roku okazała się ekstraklapą?

Zmiany w naszej lidze miały dążyć do tego, byśmy podobnie jak w innych krajach rozgrywali więcej meczów, co miało się przełożyć zarówno na poziom występów naszych drużyn na europejskim podwórku jak i zwiększyć wpływy. Przerwa letnia została skrócona tak, że trwała raptem około dwa miesiące. Gdy po pierwszym sezonie rozgrywanym w ten sposób decydowano nad przedłużeniem tego systemu nie było głosu sprzeciwu. Dlaczego zatem teraz nawet sam Zbigniew Boniek twierdzi (już w trakcie drugiego sezonu rozgrywanego tym sposobem), że reforma nie zdała egzaminu? Dlaczego nie widział problemu z terminami i przeładowaniem meczów, gdy jeszcze przed sezonem 2013/14 mówił „Urodziło nam się dziecko o imieniu: nowy regulamin ekstraklasy”?

Jest kilka aspektów przeciw temu systemowi. Przeładowanie o którym mówi Pan Prezes to jeden z nich. Sam jak rozmawiałem z niektórymi ludźmi, którzy na co dzień są związani np. z Legią Warszawą i jeżdżą  na mecze twierdzą, że tego jest po prostu za dużo. Kiedyś cały tydzień z utęsknieniem czekano na ligę, a co najwyżej w środku tygodnia rozgrywano mecze pucharowe (czy to krajowe, czy europejskie). Teraz dodając jeszcze reprezentację to mecze są rozgrywane co 3/4 dni przez kilka miesięcy. Tutaj nie tylko finanse mogą nie pozwalać na ciągłe mecze… ale także chęci. Nie dziwmy się zatem, że frekwencja spada, a największa jest tylko na tych najciekawszych spotkaniach.

Po drugie Jan Urban kilka miesięcy temu stwierdził: “Rozmawiam z kolegami w Europie i śmieją się z nas. To niepoważny, niesprawiedliwy regulamin. Nie może być tak, że faworyzuje się słabszych”. Co miał na myśli? Chociażby to, że po podziale punktów i grup nawet drużyna, która była na ósmym miejscu w tabeli może nagle walczyć o europejskie puchary, a czy to jest takie pozytywne dla naszych rozgrywek? Nie przeczę, że każdy powinien mieć taką szansę, ale w europejskich rozgrywkach powinni walczyć najlepsze o to, by zdobywać punkty do rankingu, a u nas czasami dwa, góra trzy zespoły są tego gwarancją.

Polski system miał przypominać model belgijski. Tylko, że tam w dodatkowej fazie gra się rewanże, co przeciwnicy reformy uznawali za niesportowe u nas, gdy drużyny z góry tabeli rozgrywają cztery mecze u siebie i trzy na wyjeździe.

Jedno jest pewne… ESA 37 nie zdała egzaminu. Wcale nie widzę, by nasze kluby na europejskiej arenie spisywały się lepiej. Nie widzę też, by przybywało kibiców na stadionach. Ba… śmiem twierdzić, że jest nawet trochę gorzej niż przed reformą. Jedno cieszy, że Prezes Boniek w końcu otworzył oczy… ale czy nie spowodowały tego dodatkowe środki chociażby od sponsorów czy z praw telewizyjnych? Wiadomo, kasa, misiu, kasa…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.


x