Co by było gdyby nadal istniał Puchar Europy ? Zapewne dzisiejszy finał Ligi Mistrzów zostałby anulowany z powodu dwóch drużyn z tego samego kraju, a polskie zespoły co rok gościłyby w tych elitarnych rozgrywkach. Przedstawiamy trzy alternatywne scenariusze jak potoczyłyby się zmagania na europejskim froncie.

Scenariusz I
Zacznijmy od tego, że uczestnicy dawnego Pucharu Europy musieli być mistrzami swojego kraju, choć nawet mistrzowie nie mieli zagwarantowanego udziału w tych rozgrywkach. Zwycięzcy najgorszych lig musieli przebyć rundę eliminacyjną, która pokazywała czy jesteś gotowy walczyć z najlepszymi. Ciężko określić, czy polskie zespoły w dzisiejszych czasach walczyłyby w eliminacjach, ale pewnie i tak by je przebrnęli, biorąc pod uwagę, że ich rywalami byłyby drużyny z Cypru czy też Irlandii. Także można stwierdzić, że powstanie Ligi Mistrzów było przełomem dla najlepszych i najbardziej zaciętych lig w Europie, natomiast dla tych nieco gorszych, pierwszym gwoździem do trumny. Pierwszym, ponieważ te zespoły nadal miały (i mają) szanse na udział w tych rozgrywkach, ale z nieco utrudnionymi zasadami. Z biegiem lat UEFA darzyła większym zaufaniem ligi, które należą do europejskiej elity, dając im po trzy, a nawet cztery miejsca w Champions League. Jednak gdyby ktoś w 1991 roku oraz nikt po nim nie pomyślał, aby zmieniać zasady tego prestiżowego turnieju to zapewne Real nie cieszyłby się z La Decimy (ponieważ w Pucharze Europy grałby raz na 4 lata), a Liverpool z Jerzy Dudkiem w składzie nie przeżyłby istnego dreszczowca, skończonego happy-endem w sezonie 2004/2005, przeciwko Milanowi, ponieważ nawet nie przystąpiłby do rozgrywek. Na ostatnie 10 lat, aż sześciokrotnie zwycięzcą Ligi Mistrzów zostawała drużyna, która nie była mistrzem swojego kraju, a to oznacza, że musielibyśmy zabrać aż dwa trofea Barcelonie i po jednym takim klubowym potęgom jak Bayern czy też Real. Krótko mówiąc spore szanse na tryumf miałyby takie zespoły jak Juventus, PSG, czy też przed paroma dobrymi latami La Coruna lub Valencia.

Scenariusz II
Tutaj bardziej zajmiemy się zespołami z Polski, a kierować będzie nas pytanie “Jakie szanse na sukces mają polskie kluby?”, przy czym sukcesem będzie w tym przypadku awans do ćwierćfinału. Chyba największą zmarnowaną szansą jest sezon 2004/2005 i brak awansu rozpędzonej Wisły Kraków. Gdyby jednak Wisła automatycznie przeszła do Pucharu Europy (tą nazwą będzie się łatwiej posługiwać) to nie miałaby zbyt wymagających przeciwników. W rozgrywkach zabrakłoby m.in Barcelony, Realu, Manchesteru United, Chelsea, Juventusu czy też późniejszego tryumfatora Liverpoolu. Chyba najlepszym składem na rzekomy podbój tych rozgrywek Wisła dysponowała w sezonie 2011/2012, ale los sprawił, że bardzo mocne zespoły wygrały swoje ligi, więc nawet jakby Biała Gwiazda awansowała (pomińmy już fakt, że w kwalifikacjach przegrała z przeciętną Levadią Talinn) to i tak dużo by nie ugrała. Zaledwie jeden raz polski zespół znalazł się w zmienionej formule Pucharu Europy i to ponad 20 lat temu. Legia w sezonie 1995/1996 nawet doszła do ćwierćfinału, ale kto obecnie o tym pamięta? Gdyby Puchar Europy pozostał nietknięty, jeśli chodzi o zasady, to niemal co rok polski klub stawałby przed szansą na ugranie czegoś w tej prestiżowej imprezie, zdobywając przy tym niemałe pieniądze, które zdecydowanie powiększyłyby budżet transferowy ekstraklasowiczów. Podsumowując, powstanie Ligi Mistrzów było krokiem w tył dla polskiej piłki (choć oczywiście nie można, a nawet nie należy, obwiniać o to UEFA).

Scenariusz III
Nieco absurdalne byłoby gdybyśmy nadal grali zasadą, jaką kiedyś posługiwali się twórcy Pucharu Europy, a więc “Przyjmujemy tylko mistrzów”. Idąc tą myślą w Champions League od pięciu lat nie gościłby Real, od ponad dziesięciu Arsenal a Liverpool od ponad dwudziestu. Pewnie zespoły same z siebie wydawałyby prośby, aby zezwolić na grę większą liczbą uczestników, ponieważ w przypadku niezwykle wyrównanej ligi, gdzie kilka klubów walczy o mistrzostwo, jedno miejsce to zdecydowanie za mało. Starcia nie byłyby tak barwne, jak chociażby dzisiejsze derby Madrytu, ponieważ taki mecz nie mógł by się nawet odbyć. W dodatku kluby, które są świetne, ale jednak czegoś im brakuje (Borussia Dortmund, Olympique Lyon, Napoli) nigdy by w Lidze Mistrzów nie zagrały bo zawsze znajdzie się ktoś lepszy z danego kraju. Właśnie to jest ta magia Champions League, która eliminuje nudne mecze. Bo na przykład lepszym widowiskiem jest zobaczyć grę wicemistrza Anglii z trzecią drużyną Ligue 1, niż potyczkę mistrzów Cypru i Szwecji. Krótko mówiąc Liga Mistrzów jest zdecydowanie lepszym rozwiązaniem, niż Puchar Europy, bo nie dość, że jest więcej meczy, to każde z tych spotkań jest pełne emocji i przede wszystkim dobrego futbolu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.